Elektroda.pl
Elektroda.pl
X
Please add exception to AdBlock for elektroda.pl.
If you watch the ads, you support portal and users.

Rozważania na temat Perpetuum Mobile.

Alcedo 22 Jan 2004 12:50 544917 4038
Buderus
  • #3751
    retrofood
    VIP Meritorious for electroda.pl
    atto wrote:
    Z tego co widzę wy tu nic nie wiecie - jakieś mitologie paranaukowe uprawiacie!


    Napisałem Ci, że jesteś zapóźniony i nie znasz współczesnych publikacji naukowych. Ale nawet tego nie zrozumiałeś. Nie wiem czy z lenistwa, czy zwyczajnie nie dochodzi.
  • Buderus
  • #3752
    jaspi85
    Level 21  
    Wszystko... Lenistwo i nie dochodzi. Ja coś co potrzebuję to szukam i czytam zamulam morduję komputery i tracę czas na pół roku czy rok na naukę skrupulatnie czytając i notując i zapisując ciekawe strony i linki i cytaty. A tutaj z konieczności jak nie mam siły już pytania daję. Tak morduje komputery. W hibernację wchodzę kilka razy jako wyłączanie żeby wrócić do tego samego punktu. I działać dalej.
  • #3753
    retrofood
    VIP Meritorious for electroda.pl
    Pomogę Ci i zacytuję, żebyś nie musiał szukać.
    Quote:

    „Zbuntowany fizyk znalazł eleganckie rozwiązanie kwantowej tajemnicy” – tak magazyn „Wired” zatytułował tekst o nowej teorii, której współautorami są fizycy Andrzej Dragan z Uniwersytetu Warszawskiego i Artur Ekert z Uniwersytetu Oksfordzkiego.

    Mechanika kwantowa to najbardziej płodna teoria wszech czasów. Została potwierdzona wieloma niezwykle precyzyjnymi doświadczeniami. Bez niej nie tylko fizyka atomowa czy jądrowa, ale komputery, lasery i większość nowoczesnej technologii byłyby niemożliwe.

    Ale z naszego punktu widzenia w mikroświecie zdarzają się rzeczy nie do pomyślenia, sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem.

    „Gdy ktoś powiada, że może rozmyślać o mechanice kwantowej bez zawrotów głowy, dowodzi to tylko, że jeszcze nic z niej nie zrozumiał” – mawiał słynny duński fizyk Niels Bohr.

    Piotr Cieśliński: Razem z Arturem Ekertem, fizykiem z Oksfordu, wyjaśnili panowie, skąd się biorą dziwactwa mechaniki kwantowej. Ale zanim o to spytam, chciałem najpierw ustalić, o jakie dziwactwa chodzi?
    Prof. Andrzej Dragan: Jest ich trochę. Przede wszystkim w mechanice kwantowej związek pomiędzy przyczyną a skutkiem jest dość luźny. Jeśli powtórzymy dwa razy identyczny eksperyment, wyniki mogą okazać się odmienne. Do pewnego stopnia są losowe.

    To właśnie nie podobało się Albertowi Einsteinowi. Mówił, że Bóg nie gra w kości.
    – Nie podobało się, to mało powiedziane. Einstein na wszelkie sposoby starał się obalić mechanikę kwantową.

    Kolejnym jej dziwactwem jest tak zwana zasada superpozycji. Mówi ona, że jeśli jakiś obiekt mógłby być w stanie A albo w stanie B, to można ten układ przygotować w jednym i drugim stanie naraz. Nazywamy to właśnie superpozycją kwantową.

    Na przykład?
    – Jeśli cząstka kwantowa może iść jedną z dwóch możliwych dróg, to zachowuje się tak, jakby podróżowała obiema naraz. W klasycznym już eksperymencie elektron przelatuje dwoma szczelinami jednocześnie.

    Wreszcie kolejna dziwna zasada dotyczy tego, jak obliczać w mechanice kwantowej prawdopodobieństwo uzyskania określonego wyniku pomiarów. Sposób ten jest dość nietypowy i trzeba w nim używać liczb zespolonych.

    Na dobrą sprawę można dość mgliście uzasadnić, że te liczby zespolone są potrzebne dlatego, bo przestrzeń ma dokładnie trzy wymiary. Gdyby świat był dwuwymiarowy, prawdopodobnie wystarczyłyby liczby rzeczywiste.

    Tak czy owak, do niedawna wszystkie te dziwactwa uznawane były za fundamentalne prawa fizyki, których nie da się głębiej uzasadnić.

    Zostawmy na razie liczby zespolone. Mnie w głowie się nie mieści, że zgodnie z mechaniką kwantową cząstki jednocześnie mogą być w kilku miejscach naraz.
    – Póki się ich nie obserwuje, to realizują wszystkie możliwości naraz. Tak można to najsensowniej ująć, jeśli już używamy języka potocznego, a nie opisu matematycznego. Obiekty kwantowe po prostu jednocześnie robią wszystko to, co nie jest zabronione.

    To stawia pod znakiem zapytania cały zdrowy rozum.
    – E tam, stawia pod znakiem zapytania. Kompletnie go kompromituje. Klasyczne wyobrażenie o świecie, które w sobie hodujemy, to zbiór przesądów.

    Czy ja dobrze rozumiem, że wasza teoria pozwala to wszystko zrozumieć?
    – Napisaliśmy pracę, w której pokazujemy, skąd się biorą dziwactwa kwantowe, co jest ich „praprzyczyną”, że się tak pompatycznie wyrażę. Co zabawniejsze, owa fundamentalna przyczyna jest fizykom od dawna świetnie znana. Okazuje się, że wszystko to jest zaskakująco prostą konsekwencją Szczególnej Teorii Względności.

    W teorii Einsteina pojawiają się dwie gałęzie rozwiązań. Pierwsza, ortodoksyjna gałąź odpowiada obserwatorom poruszającym się z prędkościami mniejszymi niż prędkość światła. Okazuje się jednak, że jest jeszcze druga gałąź, która spełnia wszystkie matematyczne założenia i z matematycznego punktu widzenia jest w pełni legalna. Odpowiada ona obserwatorom, którzy poruszają się z prędkościami większymi niż prędkość światła.

    Zazwyczaj tę drugą gałąź rozwiązań się odrzuca, jako „niefizyczną”, bo owe rozwiązania prowadzą do bardzo dziwnych konsekwencji – psują zasady przyczynowo-skutkowe.

    A nie psują?
    – Psują, oczywiście, ale z Arturem postanowiliśmy przyjrzeć się temu bliżej i sprawdzić, jak bardzo psują.

    Rzeczywiście, „nadświetlne” rozwiązania zachowują się podejrzanie i prowadzą do różnych zaburzeń przyczynowości. Ale okazało się, że wcale nie ma w nich twardych paradoksów – takich jak np. „paradoks dziadka”, polegający na tym, że dałoby się zabić własnego dziadka, zapobiegając swoim narodzinom.

    Owszem, następuje zachwianie reguł przyczynowości – ale dokładnie w ten sposób, jak to przewiduje mechanika kwantowa. Czyli jeśli dopuścić to, co matematyka podpowiada, to w konsekwencji dostajemy rozszerzoną teorię względności, niedeterministyczną, a więc nie w pełni przewidywalną, w której cząstki poruszają się wieloma drogami naraz, czyli po bożemu, jak mechanika kwantowa przykazała.

    Pojawia się też konieczność użycia właśnie takich metod obliczania prawdopodobieństw, jakie znamy z teorii kwantowej – przy użyciu liczb zespolonych.

    Innymi słowy: strach przed nadświetlnymi obserwatorami był dotąd nieco na wyrost i jak się ich uwzględni, to się dzieją dziwne rzeczy, ale ta dziwność jest dokładnie taka jak w mechanice kwantowej, która poprawnie opisuje nasz świat.

    Zaraz, zaraz – możliwy jest ruch z prędkością większą od światła?
    – Kiedy pan bierze wskaźnik laserowy i macha jego plamką po ścianie, to ta plamka może się poruszać z dowolną prędkością, nawet sto razy większą niż prędkość światła. Ruch z prędkością nadświetlną jest możliwy na różne sposoby.

    Natomiast jest niemożliwe, aby ciało, które ma masę, przekroczyło prędkość światła, bo to by wymagało nieskończonej energii. Zresztą z tego samego powodu hipotetyczne ciało, które ma masę i porusza się z prędkością nadświetlną, nie da się spowolnić do prędkości mniejszej niż prędkość światła. Paradoksalnie, im wolniej takie nadświetlne ciało się porusza, tym ma większą energię.

    Jak pan widzi, nielegalne jest w zasadzie jedynie przekraczanie prędkości światła.

    Ale czy istnieją obiekty nadświetlne?
    – Tego nie wiemy. Nikt ich jeszcze nie odkrył. Ale z całą pewnością teoria względności nie wyklucza ich istnienia. Jeśli ich nie ma, to z innych powodów, których jeszcze nie rozumiemy. Gdyby istniały – to wiadomo dokładnie, jakie miałyby własności.

    Ale to, czy istnieją, nie ma żadnego znaczenia dla wniosków naszej pracy. A to dlatego, że w teorii względności nie ma warunku, jakie cząstki mogą istnieć, a jakie nie. Na przykład mogą istnieć cząstki o dowolnej masie, nie ma w tym względzie ograniczeń, ale skądinąd wiadomo, że istnieją tylko cząstki o pewnych masach – elektrony, miony, neutrina itd. Dlaczego takie, a nie inne? Nie wiemy.

    Tak samo jest z cząstkami nadświetlnymi. Być może istnieją, a być może – z niewiadomych powodów – nie. Teoria je jednak dopuszcza i jeśli je wziąć pod uwagę, to dostajemy mechanikę kwantową z całą jej niezwykłością.

    W teorii względności tylko jeden postulat jest istotny: zasada względności, którą sformułował jeszcze Galileusz. Mówi ona, że każdy obserwator inercjalny jest tak samo dobry, równoprawny. Żaden nie jest wyróżniony.

    Co to oznacza?
    – W każdym układzie inercjalnym prawa fizyki są takie same.

    W szczególności nie mam sposobu odróżnienia, czy poruszam się z jednostajną prędkością, czy spoczywam. Czasem doświadczamy tego, czekając w pociągu, gdy rusza inny pociąg z sąsiedniego toru. Wtedy możemy czuć się zdezorientowani – nie wiemy, czy to my jesteśmy w ruchu, czy ten inny pociąg.

    W tym kontekście ograniczenie, że dopuszczamy tylko obserwatorów poruszających się z prędkością mniejszą niż światło, jest właściwie sprzeczne z zasadą Galileusza. Jeśli każdy układ ma być równoprawny, to te nadświetlne też.

    I jeśli dopuścić to, że świat mógłby być teoretycznie obserwowalny z nadświetlnych układów odniesienia, to otrzymujemy pewne nowe wnioski i ograniczenia, o których już mówiłem. Mianowicie taka teoria wyklucza to, że świat jest przyczynowy i deterministyczny, a także to, że ciała poruszają się tylko po jednej trajektorii.

    Co by na to powiedział Einstein?
    – Einstein szukał sposobu na podważenie mechaniki kwantowej, chciał ją obalić, bo nie dowierzał, że świat jest aż tak dziwny. Choć sam przyłożył się do jej stworzenia i dostał nawet Nobla za wyjaśnienie kwantowego zjawiska fotoelektrycznego. Bo Einstein był pierwszym po Maksie Plancku fizykiem, który poważnie potraktował hipotezę kwantów.

    Planck, który je odkrył, sam w nie nie wierzył. Myślał, że to tylko ciekawostka matematyczna.

    No i Einstein, jak się zorientował, do czego istnienie kwantów prowadzi, to się z wiary w nie wycofał. Podobnie zresztą jak Schroedinger i wielu innych ówczesnych noblistów.

    Ciekawe, co by powiedział na tę publikację, w której pokazujecie, że zasady mechaniki kwantowej można wyprowadzić z jego teorii względności?
    – Można podejrzewać, że Einstein przewraca się w grobie. Gdyby nie to, że ma swoje oficjalne konto na Twitterze, na którym zachęcał do przeczytania naszej pracy.

    Hmm, czyżby jego twitterowa wersja godziła się z tym, że Bóg jednak gra w kości?
    – Ktoś tam gra w kości, jeśli nie Bóg, to może diabeł. Ale o tym od dawna wiadomo.

    Pytanie, jakie zadawali sobie fizycy, brzmiało: czy przyjmować, że ta losowość spadła nam z nieba (albo piekła) i tak musi być? Czy jednak można wyprowadzić ją z jakichś bardziej elementarnych zasad.

    To ostatnie rzeczywiście wydawało się na początku zadaniem kompletnie beznadziejnym. Richard Feynman, noblista, twórca kwantowej teorii elektrodynamiki, pisał, że się nie da. No i myśmy z Arturem powiedzieli: przyjmujemy wyzwanie.

    Co zabawne, to jest bardzo elementarne rozumowanie – może pan tę naszą pracę przeczytać, pewnie ją pan zrozumie w całości. Nic skomplikowanego, bardzo proste rozważania. Nie ma tam niemal żadnej matematyki, mógłby to napisać Galileusz, gdyby trybunał inkwizycyjny nie zabronił mu prowadzenia badań.

    To mi przypomina prace Einsteina, które też były bardzo elementarne. Jego Szczególna Teoria Względności, którą opublikował w 1905 r., wychodzi od dwóch elementarnych założeń – zasady względności Galileusza i stałości prędkości światła.
    – To ostatnie założenie było niepotrzebne, wystarcza sama zasada względności Galileusza. To, że istnieje stała przyrody charakteryzująca czasoprzestrzeń, która jest prędkością światła, można wykazać z samej zasady Galileusza. Po raz pierwszy zauważono to jakieś pięć lat po ukazaniu się pracy Einsteina.

    My zresztą od tego wyprowadzenia – w nowej formie, inspirowanej podejściem prof. Andrzeja Szymachy – zaczynamy swoją pracę. Wychodzimy od zasady Galileusza, z której wynika, że musi istnieć pewna stała przyrody, którą można nazwać prędkością światła, i że istnieją dwie rodziny rozwiązań – jedna podświetlna i druga nadświetlna.

    Czy to prawda, że wpadł pan na to już 10 lat temu, tylko nikt nie chciał tego opublikować?
    – Nie było to jeszcze opracowane w całości, ale zasadniczy pomysł chodził mi po głowie od dawna. To zupełnie zrozumiałe, że było to trudno opublikować. Pogłowie amatorów „obalających Einsteina” jest bardzo dorodne. Dostaję od takich „obalaczy” czasem kilka maili tygodniowo. Więc fizycy są w tych sprawach bardzo ostrożni.

    Ostatecznie wasza praca okazała się jedną z najbardziej popularnych, jakie opublikował „New Journal of Physics”. Była najczęściej przeglądaną pracą w ub. roku.
    – O ile nie w całej historii tego pisma. Jakieś 50 tys. razy.

    Spotkaliście się z krytyką?
    – O dziwo, z niczym dotkliwym. Gdy pracując jeszcze w Wielkiej Brytanii, zaczęło mi to chodzić z tyłu nosa, zrobiłem tournée z referatem na ten temat, rozmawiałem przy okazji z wieloma mądrymi fizykami. I o dziwo nie było żadnych gwałtownych protestów.

    Teraz jest podobnie. Ludzie są dość zaskoczeni, ale nikomu nie udało się póki co wskazać żadnej oczywistej sprzeczności w naszej pracy.

    Co dalej? Teorie mają zwykle nowe przewidywania, które można zweryfikować.
    – Niestety, z tym mamy największy problem. Nie udało się póki co wskazać nowych przewidywań. Odtwarzamy to, co było już znane. Chyba że ktoś odkryje cząstki nadświetlne...

    Ciekawe jest też to, że o ile w Szczególnej Teorii Względności można na siłę usunąć rozwiązania nadświetlne, uznając je za niefizyczne, to w Ogólnej Teorii Względności nie da się ich pozbyć.

    Ogólna Teoria Względności to kolejna teoria Einsteina, która uwzględnia też grawitację - jako zakrzywienie czasoprzestrzeni.
    – Weźmy dla przykładu czarną dziurę i obserwatora, który znajduje się na zewnątrz jej horyzontu zdarzeń. Widzi on zakrzywienie czasoprzestrzeni, które formalnie opisuje tak zwana metryka Schwarzschilda. A jak to wygląda z perspektywy obserwatora, który siedzi pod horyzontem zdarzeń? Aby pozostać w stałej odległości od środka czarnej dziury, musiałby się poruszać z prędkością nadświetlną, bo inaczej wpadłby do środka.

    To dlatego w tej teorii nie da się uniknąć rozwiązań nadświetlnych?
    – One, o dziwo, siedzą w tej właśnie metryce – bo pod horyzontem zdarzeń metryka Schwarzschilda nabiera dziwnej własności – czas i przestrzeń zamieniają się rolami.

    Dokładnie to samo dzieje się w naszych układach nadświetlnych w Szczególnej Teorii Względności: tam też czas i przestrzeń zamieniają się miejscami.

    I stąd tak naprawdę biorą się zjawiska kwantowe: że można także obserwować rzeczywistość z układów, w których czas i przestrzeń są na odwrót.

    Zaraz, zaraz, bo próbuję nadążać z prędkością znacznie poniżej świetlnej. Czas ma tylko jeden wymiar, a przestrzeń – trzy. W jaki sposób można dokonać zamiany czasu na przestrzeń?
    – Jeżeli czasoprzestrzeń miałaby tylko dwa wymiary – jeden przestrzenny i jeden czasowy – to obserwatorzy nadświetlni i podświetlni byliby nieodróżnialni. Byłaby między nimi pełna symetria.

    Natomiast w rzeczywistości, w której mamy trzy wymiary przestrzenne i jeden czas, sprawy się komplikują, nie są jednoznaczne. Pojawiają się subtelności interpretacyjne. Według mnie wygląda to tak, jakby obserwatorzy nadświetlni mieli rzeczywistość, w której są trzy wymiary czasowe i jeden przestrzenny.

    Co to w ogóle może znaczyć?
    – Na pewno jedno: tacy obserwatorzy są fizycznie odróżnialni od podświetlnych. Zasada względności Galileusza musi w tym względzie ulec pewnej modyfikacji. Żaden z nadświetlnych obserwatorów nie jest wyróżniony, żaden z podświetlnych także. Ale te dwie rodziny są jednak odseparowane i odróżnialne od siebie.

    Ale jak rozumieć te trzy wymiary czasu?
    – Diabli wiedzą.

    Ale w naszej pracy zwracamy uwagę, że taka interpretacja pozwala na interesujące wyjaśnienie czegoś, co nazywa się zasadą Huygensa. Została ona sformułowana w XVIII w. w odniesieniu do rozchodzenia się fali światła. Mówi ona, że każdy punkt, do którego dotarła fala, staje się źródłem nowej fali kulistej. Rozchodząca się fala świetlna jest wypadkową tych fal cząstkowych. W XX w. mechanika kwantowa rozszerzyła tę zasadę na wszystkie inne formy materii – bo elektron i inne cząstki zachowują się tak samo jak światło. Też mają naturę falową i też spełniają zasadę Huygensa.

    Ta zasada spadła nie wiadomo skąd, ale jeśli przyjąć naszą szaloną interpretację, że istnieją nadświetlni obserwatorzy, którzy mają jeden wymiar przestrzenny i trzy czasowe, to z ich perspektywy zachowanie cząstek nabiera nowego, dziwnego sensu. Bo dla nich, gdy cząstka dotrze w pewne miejsce, to po prostu starzeje się we wszystkich trzech kierunkach czasu naraz. Ale z naszej perspektywy – obserwatorów podświetlnych – te wymiary czasowe stają się przestrzennymi i wygląda to tak, jak jednoczesny ruch we wszystkich kierunkach przestrzeni, czyli rozchodzenie się fali kulistej.

    Ale czy to jest właściwa interpretacja, nie wiemy. Trochę się w tej pracy powstrzymywaliśmy z interpretacjami, żeby nie wyjść na, hmm...

    Świrów? Podsumujmy: wasza teoria kreśli obraz świata podzielonego na dwie części – podświetlną i nadświetlą. To, co się dzieje u nas, w części podświetlnej, jest związane z tym, co się dzieje w części nadświetlnej. Ale to rozdzielne światy, nie da się przekroczyć prędkości światła w żadną stronę. Czy tak?

    – Tak, nie możemy się rozpędzić do prędkości nadświetlnej. A obiektów nadświetlnych nie się ich spowolnić poniżej prędkości światła. Ale to, że nadświetlni obserwatorzy są dopuszczalni, powoduje, że nasz podświetlny świat jest tak dziwny, jak to opisuje mechanika kwantowa.

    Powiem więcej, jeśli się wykluczy nadświetlnych obserwatorów, to mamy świat szczególnej teorii względności Einsteina, w którym wszystko jest deterministyczne, cząstki się poruszają po stałej i jednej trajektorii. Wszystko dzieje się po bożemu, tak jak tego chce zdrowy rozsądek. Z wyjątkiem tego, że jest to sprzeczne z obserwacjami, bo taki świat klasyczny, jak wiemy, jest fikcją.

    Kiedy się zaś dopuści nadświetlnych obserwatorów, czyli to, na co pozwala matematyka, to dostajemy teorię, która opisuje świat mechaniki kwantowej. Może dziwny, ale zgodny z eksperymentami.

    Głowa mi pęka. Napisał pan w książce „Kwantechizm”: „fundamentalne prawa fizyki to zbiór twierdzeń, które póki co nie zostały podważone”.
    – Tak, bo nie jestem w stanie udowodnić, że ta czy inna teoria jest prawdziwa. Nauki się nie udowadnia. Nie ma czegoś takiego jak dowód naukowy. To absurd. Bardzo popularna fraza, ale nie ma sensu. Żadnej teorii nie da się więc udowodnić, co najwyżej można ją podważyć.

    Nasza teoria nie jest bez precedensu. Fizyka ma interesującą historię tego typu rozważań. Na przykład kiedy Paul Dirac sformułował kwantowy opis elektronu, okazało się, że jego równania miały dwa rozwiązania. Dirac postawił odważną hipotezę, że obok elektronów istnieją także antyelektrony. Nikt takich obiektów na oczy wtedy nie widział, było to zaskakujące. Ale zaledwie kilka lat później w eksperymentach odkryto dokładnie taką cząstkę, jaką przewidział Dirac – obecnie nazywamy ją pozytonem. To był wielki sukces Diraca. Każdy normalny fizyk po prostu odrzuciłby to drugie rozwiązanie jako niefizyczne.

    To może ci obserwatorzy nadświetlni również zostaną odkryci i panów teoria w ten sposób zyska potwierdzenie?

    – Było już kilka doniesień, w których podejrzewano pojawienie się nadświetlnych cząstek.

    Jakiś czas temu jeden z eksperymentów sugerował, że neutrina są nadświetlne. Okazało się, że pomiar był błędny – poluzował się jeden z kabli w elektronice, ale przez kilka miesięcy była niepewność w środowisku fizyków. Komentowano to tak, że nadświetlne neutrina podważałyby teorię Einsteina, że trzeba byłoby wszystko od początku przemyśleć.

    Nieprawda. Nic nie trzeba by zmieniać w Szczególnej Teorii Względności. Ona jest potwierdzana z niezwykłą dokładnością w wielu eksperymentach i dopuszcza istnienie nadświetlnych cząstek.

    Ale nawet gdybyśmy je odkryli, tak czy inaczej nie moglibyśmy komunikować się z nadświetlną prędkością, bo nie mielibyśmy nad nimi żadnej kontroli. Z naszego punktu widzenia zachowywałyby się losowo.

    Prof. Andrzej Dragan kieruje grupą badawczą zajmującą się relatywistyczną informacją kwantową. Fotografuje, reżyseruje i montuje filmy. Jest w gronie artystów, których HBO zaprosiło do realizacji projektu „W domu”, czyli do stworzenia autorskich opowieści o pandemii i lockdownie. W zeszłym roku ukazała się jego książka „Kwantechizm, czyli klatka na ludzi”.


    https://iopscience.iop.org/article/10.1088/1367-2630/ab76f7



    Link
  • #3754
    _jta_
    Electronics specialist
    Coś kojarzę, że to chyba ten Andrzej Dragan dyskutował kiedyś z IBB (Iwo Białynicki-Birula) o tym, że elektron poruszający się ze stałym przyśpieszeniem nie powinien emitował fali elektromagnetycznej - są dwa różne sposoby wyprowadzenia wzoru na promieniowanie przez poruszający się ładunek, jeden daje promieniowanie proporcjonalne do kwadratu przyśpieszenia, drugi do iloczynu prędkości i pochodnej przyśpieszenia po czasie - według tego drugiego przy ruchu jednostajnie przyśpieszonym nie ma promieniowania (przy czym "jednostajnie przyśpieszony" oznacza stałą wartość przyśpieszenia w układach inercjalnych współporuszających się z obiektem, więc obiekt poruszając się w taki sposób nie osiągnie prędkości światła w próżni - inaczej, jeśli obiekt względem jakiegoś obserwatora miał kolejno prędkości v1, v2, v3, v4 i jego czasy własne były wtedy t1, t2, t3, t4 takie, że t2-t1=t3-t2=t4-t3, to różnice według relatywistycznego wzoru na składanie prędkości między kolejnymi v1, v2, v3, v4 były równe).
  • #3755
    atto
    Conditionally unlocked
    _jta_ wrote:
    Chyba nie rozumiesz pojęć prędkości fazowej i grupowej. Fazowa może przekraczać 'c'.


    To nie jest żadna prędkość transmisji, ani czegokolwiek, lecz iluzja matematyczna polegająca na połączeniu niezależnych rzeczy - typowy efekt nożycowy.

    Tak samo jak prędkość Księżyca przekracza c gdy obracamy głową, bo on wtedy zasuwa tak: v = r*w = 385000 km * 2pi/s = 8c

    Dragan to taki amator, który zrobił karierę na głupkowatych książkach -
    propaguje siki populistyczne, zero wiedzy.
    podobnie jak Penrose i ten... Hawking, a nawet i Feynman - powieściopisarze, karierowicze, tacy wiejscy cwaniacy i guru. :)

    Dodano po 21 [minuty]:

    Szczególna Teoria Względności? hehe!

    Nie ma żadnej takiej teorii - to jest seria skeczy numerologicznych.

    Cała współczesna fizyka opiera się na tej starej teorii eteru Lorentza, Poincarego, i innych fachowców, a nie na pierdołach czasoprzestrzennych.

    Wg STW nie istnieje prędkość własna obiektu, jest niewykrywalna itd.

    A niby cóż to za sztuka?
    Wystarczy spojrzeć na niebo i już wiadomo jak szybko zasuwamy: po rozkładzie gwiazd dookoła!
    Frajerzy i tyle - 100 lat pierdoły wciskali do głowy studentom, więc teraz sami kretyni pozostali w tej dziedzinie.
  • #3756
    retrofood
    VIP Meritorious for electroda.pl
    Po takim dictum lepiej odejść z tego tematu i nigdy tu nie wracać.
  • Buderus
  • #3757
    atto
    Conditionally unlocked
    Fantastyczna teoria - STW.


    Przykład - jak to działa, bez żadnych głupich postulatów z STW!


    Światło biegnie tradycyjnie: c-v względem obiektu, który jedzie, a nie żadne c, niestety!

    z tego otrzymamy przelot dystansu x w czasie:

    dt' = x/(c-v)

    ale jest kontrakcja - fizyczna zgodnie z Lorentzem,
    oraz zegar wolniej nam chodzi - autentycznie!, co razem daje (w warunkach lokalnych) czas zegarowy:

    dt = x (1-v^2/c^2)/(c-v) = x/c + x/c v/c = t + xv/c^2

    i to jest ten słynny bias - szumnie zwany rozjazdem jednoczesności w STW...

    debil sobie założył ten sygnał leci nadal z prędkością c,
    no to cóż mógł otrzymać?

    dystans = (c-v)t a on wali twardo: ct', no to ma co chciał...
    i on wierzy w to twardo - bo on relatywizm uprawia, czas mu odjechał. haha!


    STW to po prostu skecze numerologiczne - takie dla zabawy, a nie żadna fizyka!

    Dodano po 1 [godziny] 49 [minuty]:

    Ok. Mam fajne perpetuum - udoskonalona wersja tego z kopaniem tuneli w ziemi.

    Robimy tak:
    kopiemy dwa głębokie szyby, i łączymy to na dole, znaczy takie U robimy.

    Na starcie musimy to rozpędzić, bo samo nie ruszy, znaczy powietrze wdmuchujemy jednym szybem.

    Na dole jest ciepło, zatem drugim szybem będzie ciepłe wychodzić,
    a już zacznie, no to jest już PM !

    1. ciepłe ma ciąg w górę - zwyczajny komin
    2. a zimne spada drugim szybem, bo jest cięższe - grawitacja pomoże


    U góry z tego ciepłego wyciągamy energię - studzimy i hamujemy, no i wrzucamy do tego drugiego!

    No i co ?
    musi się kręcić - to jest nie do zatrzymania - ma ktoś coś przeciw?! :)
  • #3758
    _jta_
    Electronics specialist
    Geotermia. Będzie się kręcić, dopóki wystarczy ciepła - więc to nie perpetuum. Jakkolwiek ciepła dostarczają reakcje jądrowe wewnątrz Ziemi, więc wystarczy go na długo... jeśli niewiele potrzeba, bo na krótką metę można pobierać to, co jest zmagazynowane, a na długą tylko tyle, ile dopływa, inaczej zapasy się skończą.
  • #3759
    jaspi85
    Level 21  
    Ostudzimy jądro i po ziemi będzie kaput. To nie jest PM. Kosztem ciepła jądra działa. Energia z zewnątrz. A ma pobierać z siebie samego. Jak koło wodne i pompa leje na koło obieg zamknięty. ;) zewnętrzne źródło to prąd zasilanie pompy. A koła się kręcą i woda ciągle jest.
  • #3760
    _jta_
    Electronics specialist
    No, ta energia już podgrzewa Ziemię od kilku miliardów lat. I starczy jej na długo. Tyle, że niełatwo jej użyć - na ogół jest bardzo rozproszona, a jak już gdzieś jest dużo (jak przy wybuchu wulkanu), to bywa niebezpieczna. Na ogól wykorzystuje się zmagazynowaną, nie to, co dopływa - więc, jak się używa, to skały stygną i trzeba czekać miliony lat, by ta energia, która dopływa, ponownie je nagrzała.
  • #3761
    atto
    Conditionally unlocked
    No właśnie: robimy to pod wulkanem, a wtedy moc będzie chyba w gigawatach - za darmo!

    Ciepło wewnątrz planet jest z grawitacji a nie z żadnego uranu.

    I to jest niezniszczalne: gradient temperatury = równowaga grawitacyjna.

    Podczas zapadania ziemi, czy lepiej: gwiazdy, temperatura rośnie, a nie maleje, durnie!
    I to nigdy nie wystygnie.

    Energia grawitacyjna = kosmiczna, znaczy nieskończona - niewyczerpywalna... przynajmniej do końca świata, lub Armagedonu jak kto lubi! :)
  • #3762
    jaspi85
    Level 21  
    Atto* troche szacunku dla elektroda.pl prosimy. My nie jesteśmy durnie ty de... Tak sam dokończ słowo. My jesteśmy tutaj z pasji rozmowy technicznej i czytania innych ludzi z ich myślami co nie przezywaja nas tak jak ty. Więc kończ waść pan tutaj poniżać nas. Bo ja na przykład cie zaje/ade...
    Skoroś taki mondry... Tak mondry. To pokaż mi redukcja faz siły trójfazowy zamiana na jedną fazę przejść na to z trzech faz siły. Np z agregatu z prądnicy i z sieci tak słabej mocy na bezpieczniku 5A gdzie spawarkę nie podepniesz czajnik plus piecyk kuchenka lub frytkownica i TV nie włączysz na raz wszystko bo wybijesz eski lub korki. Więc czekam. Albo masz prądnica trójfazowa USA i zrób na UE polską wersję 230V... Masz transformator na wyjściu 400V i 8kW daj z tego 230V i 25kW... Skąd taka moc wziąłem? Czy na tej redukcji moc 5kW osiągnę? I skąd mam taką moc? Albo można trójfazowa sieć połączyć równolegle do siebie?
    Albo mam transformator o mocy 300VA a wycisnąłem z tego 4kW. Możliwe? Czajnik i frytkownica razem. Przez parę minut z kontrolą temperatury. Bo nie chciałem zajechać transformatory. Ale chwilowo pójdzie na 5kW...jak to możliwe?
    Nooo czekamy na to odpowiedzi od ciebie tak Atto*... Minimum prawidłowe odpowiedzi ma być 8.
    Powodzenia w mondrowaniu. Bo mogę Ci dołożyć jeszcze temat koło wodne... Silniki od pralki ten szczotkowy...
  • #3763
    Krzysztof Kamienski
    Level 43  
    jaspi85 wrote:
    To pokaż mi redukcja faz siły trójfazowy zamiana na jedną fazę przejść na to z trzech faz siły
    To po jakiemu ? Po polskiemu? Użyj lepszy translator na nasze. :cry: Zrobi ktoś tu Porządek do Kury Nędzy ??

    jaspi85 wrote:
    Albo mam transformator o mocy 300VA a wycisnąłem z tego 4kW. Możliwe? Czajnik i frytkownica razem.
    Oczywiście. Po podłączeniu jego uzwojenia pierwotnego do sieci, równolegle z w/w utensyliami kuchennymi. Uzwojenie wtórne zasila tylko lampki na choinke. :D
  • #3764
    atto
    Conditionally unlocked
    Narysuj sobie obwód i wylicz go zwyczajnie.

    Ja takie skecze wyliczałem dawno temu - transformaty Laplacea, itp. zabawki.

    O ile pamiętam ponad 99% inżynierów tego nie potrafi,
    wy to robicie na wariata, metodą prób i błędów, no i stąd problemy.

    Trzy źródła w obwodzie... faktycznie kosmoczny problem, hehe!
  • #3765
    jaspi85
    Level 21  
    No i się umywasz unikasz problem brak wiedzy i umiejętności.
    Jacy inżynierzy nie potrafią czego? Ja nie inżynier ja nie po studiach ja zwykły po technikum elektronika i dam się tego nauczyłem. Ha. A tego nigdzie nie ma i nie znajdziesz.
  • #3766
    vodiczka
    Level 43  
    atto wrote:
    Podczas zapadania ziemi, czy lepiej: gwiazdy, temperatura rośnie, a nie maleje, durnie!
    Wszedłeś nogą w kretowisko i pomyślałeś, że ziemia się pod tobą zapada. ;)
  • #3767
    atto
    Conditionally unlocked
    Ja zajmuję się lżejszym sprzętem - tym cyfrowym, i do tego od strony programistycznej głównie, mniej sprzętowej.

    Ostatecznie mogę zrobić prosty programik, który wyliczy to za ciebie - zamawiasz?

    Dodano po 10 [minuty]:

    vodiczka wrote:
    atto wrote:
    Podczas zapadania ziemi, czy lepiej: gwiazdy, temperatura rośnie, a nie maleje, durnie!
    Wszedłeś nogą w kretowisko i pomyślałeś, że ziemia się pod tobą zapada. ;)


    Bajki opowiadasz.
    Sprawdź sobie temperatury gwiazd, a się przekonasz że to wcale nie stygnie, wbrew pozorom.

    Np. Słońce ma 6000K, Syriusz prawie 10000K - co jest perfekt zgodne z grawitacją!

    A i dalej: jest taka strasznie zmiażdżona mała gwiazdka obok Syriusza:
    i ona ma temperaturę 25000K!
    I tak musi być, bo to jest zgodne z potencjałem grawitacyjnym!

    Inne gwizdki podobnie mają - od karłowatych aż po hiper ogromne: nadolbrzymy o temperaturze do 100000 K, a ten neutronowe... milion!

    'Czarna dziura'? Pewnie to ma z miliard stopni, tyle że promieniowanie jest zredukowane, bo to idzie proporcjonalnie do... 1/gamma^12 z grubsza, czyli praktycznie zerowe dla ultra-gorących obiektów!

    Jak widać nie ma tu pola dla durnowatych hipotez o stgnięciu gwiazd, co serwują frajerzy na wykładach.
  • #3768
    vodiczka
    Level 43  
    atto wrote:
    Bajki opowiadasz.
    Sprawdź sobie temperatury gwiazd, a się przekonasz że to wcale nie stygnie, wbrew pozorom.
    Rozmawiamy o temperaturze Ziemi, która nie jest gwiazdą.
    A taka gwiazda jak nasze słońce nie stygnie ani się nie zapada dzięki przemianie wodoru w hel. Grawitacja tylko utrzymuje w ryzach proces, którego ziemskie Tokomaki i inne reaktory termojądrowe nie są w stanie opanować.
    Słońce zanim zacznie się zapadać, powiększy swoją średnicę poza orbitę Marsa.
    Najpierw nas zgrilluje a potem nas wyparuje, skuteczniej niż najlepszy piec do kremacji zwłok.
  • #3769
    atto
    Conditionally unlocked
    Pewnie tylko dzięki serii fantastycznych zbiegów okoliczności, ta temperatura wzrasta wgłąb ziemi perfekt zgodnie z grawitacją - potencjałem.

    dT = -m/k dV, gdzie m - masa jąder atomowych, które siedzą w ziemi


    biorąc SiMa, mamy m ~ 30, ale tlen ma zaledwie 16, no i masz:

    20-30 K / km - i taki jest gradient temperatury w ziemi, ale przy powierzchni,
    a co głębiej... o tym wiemy w zasadzie tyle co nic - obowiązuje seria bzdurnych hipotez, ala relatywizm, geocentryzm, czyli zboczenia umysłowe profesorów-frajerów.
  • #3771
    Anonymous
    Level 1  
  • #3772
    atto
    Conditionally unlocked
    _jta_ wrote:
    Gradient temperatury przy powierzchni jest bardzo różny - w niektórych miejscach jest ujemny, i ona nawet maleje z głębokością. I taki ten "perfekt".


    Pewnie, bo to zależy od składu skał, i wielu innych spraw: wulkany, pływy, itd.
    Niemniej średnia się zgadza doskonale.

    A jako ciekawostaka: w przypadku Słońca wychodzi identyczny gradient,
    bo tam jest: m = 1, znaczy wodór H głównie, ale gradient potencjału dV = gdh jest z 30 razy większy, więc finalnie wychodzi niemal to samo co w ziemi.

    W każdym razie motyw stygnięcia gwiazd/planet to kolejny niewypał w nauce - chyba jedynie geocentryzm go przebija... oj, sory - relatywizm wciąż wygrywa w tej dziedzinie. :)

    Dodano po 10 [minuty]:

    atom1477 wrote:
    W żarówce nim bliżej środka tym cieplej. Czyli pewnie jest tam duża grawitacja. Może z tego się da zrobić jakieś PM? Wymyśl coś atto.


    Z pewnością - grawitacja jest wszędzie, bo to jest gęstość energii po prostu.
  • #3773
    vodiczka
    Level 43  
    atto wrote:
    obowiązuje seria bzdurnych hipotez, ala relatywizm, geocentryzm, czyli zboczenia umysłowe profesorów-frajerów.
    Mogą mnie zbanować ale radzę ci chamie abyś przestał obrażać ludzi posiadających większą wiedzę od ciebie. To ty jesteś zboczony, podobnie jak większość twoich wpisów w tym temacie.
    atto wrote:
    Pewnie, bo to zależy od składu skał, i wielu innych spraw: wulkany, pływy, itd.
    To zależy od temperatury na powierzchni i od historii naszej planety. W rejonie Suwałk mamy wieczną zmarzlinę na głębokości ok. 360m.
    W niektórych rejonach Syberii na głębokości kilkudziesięciu cm.
  • #3775
    atto
    Conditionally unlocked
    To samo wychodzi.

    dT = m/k dV

    biorąc liniowo z powierzchni: dV = g dh masz:
    dT = m/k g dh

    i jeśli dla ziemi użyjemy krzem Si: m = 28 oraz g = 1

    natomiast słońce ma wodór H: m = 1 ale za to g = 28, no i masz to samo jak byk!

    28 x 1 = 1 x 28;

    Dodano po 4 [minuty]:

    vodiczka wrote:
    atto wrote:
    obowiązuje seria bzdurnych hipotez, ala relatywizm, geocentryzm, czyli zboczenia umysłowe profesorów-frajerów.
    Mogą mnie zbanować ale radzę ci chamie abyś przestał obrażać ludzi posiadających większą wiedzę od ciebie. To ty jesteś zboczony, podobnie jak większość twoich wpisów w tym temacie.
    atto wrote:
    Pewnie, bo to zależy od składu skał, i wielu innych spraw: wulkany, pływy, itd.
    To zależy od temperatury na powierzchni i od historii naszej planety. W rejonie Suwałk mamy wieczną zmarzlinę na głębokości ok. 360m.
    W niektórych rejonach Syberii na głębokości kilkudziesięciu cm.


    inkwizycja też przepotężną wiedzą dysponowała... i dlatego nadal rządzi. :)

    Dodano po 7 [minuty]:

    Tu masz film o swoich super wiedzących naukowcach:
    https://www.cda.pl/video/6503003ff
  • #3776
    vodiczka
    Level 43  
    atto wrote:
    Tu masz film o swoich super wiedzących naukowcach:
    Tu masz komentarz do jednej z twoich wcześniejszych wypowiedzi :)
    jaspi85 wrote:
    Atto* troche szacunku dla elektroda.pl prosimy. My nie jesteśmy durnie ty de... Tak sam dokończ słowo. My jesteśmy tutaj z pasji rozmowy technicznej i czytania innych ludzi z ich myślami co nie przezywaja nas tak jak ty. Więc kończ waść pan tutaj poniżać nas.
  • #3777
    atto
    Conditionally unlocked
    Niestety ale za słabi jesteście na poważne rozmowy - zwłaszcza o technice.
    Już na grawitacji i gwizdach wysiadacie... ciągle te zabobony - psedowiedza średniowieczna wam wyłazi z butów.

    "Nie ma postępu w wiedzy, jest jedynie ciągła kontemplacja stanu aktualnego."
    I kto to powiedział?
  • #3778
    Anonymous
    Level 1  
  • #3779
    atto
    Conditionally unlocked
    Trzeba próbować.. nawet psa można wytresować. :)
  • #3780
    ^ToM^
    Level 41  
    atom1477 wrote:
    No to wypisz się z tej dyskusji. Co będziesz z płaskoziemcami rozmawiał.


    Co tam z płasko, zabawa się zaczyna, gdy odzywają się wklęsłoziemcy!