Witam. od trzech dni walczymy ze szwagrem z jego samochodem Ford Mondeo 93r 1,8 TD.
Wszystko zaczęło się od braku ładowania, świeciła kontrolka, nie zawsze, ale świadczyło to o zużytych szczotkach. W końcu kiedy całkowicie zabrakło ładowania postanowiliśmy to naprawić. Po wyjęciu regulatora okazało się że szczotek już nie ma. Po ich wymianie kiedy przyszło do włożenia regulatora na swoje miejsce okazało się że jeden pierścień jest tak zużyty że od połowy widać mu plastik. Ponieważ samochód akurat był bardzo potrzebny (na tą chwilę) założyliśmy to tak jak było, oczywiście z marnym skutkiem bo kontrolka ładowania gasła dopiero powyżej 2000 obrotów. No ale to było do przewidzenia. Kiedy wrócił, zabraliśmy się do usuwania usterki. Niestety stanęło na tym iż najlepszym rozwiązaniem będzie wymiana całego alternatora oczywiście na używany. Zakupiliśmy alternator, prawie nowy, pierścienie idealne. Po jego założeniu i odpaleniu silnika kontrolka ładowania ładnie zgasła. Auto pracowało a ja w tym czasie poszedłem po miernik aby sprawdzić ładowanie. Po powrocie z pod maski wydobywał się dym. Okazało się że alternator tak się nagrzał że nie można go było dotknąć. Wykręciliśmy go z powrotem. 4 diody w prostowniku zwarte. Możliwe że był uszkodzony w końcu nie wiadomo co się trafi na szrocie. No nic, prostownik ze starego powędrował do nowego alternatora i z powrotem pod maskę. Po odpaleniu, kontrolka zgasła, ładowanie jest, choć takie jakieś dziwne. Zaczęło od 12,5V doszło do 13,9V a czasem i 14,5V. Jednak po chwili znów zaczął się dymić. Ta sama historia, gorący jak diabli. Znów na stół. Prostownik dobry. Zamiana regulatora i pod maskę. To samo ładowanie jest nagrzewa się. Na stół wymiana całego uzwojenia i pod maskę. KU..A ... to samo....
Nie wiem o co chodzi ??? Praktycznie jest wstawiony stary alternator z nowym wirnikiem, no i obudową a dzieją się cyrki których wcześniej nie było. Dodam że jeśli odłączy się przewód +U od alternatora i odepnie wtyczkę od regulatora napięcia ładowania nie ma , nie wzbudza się. Podłączenie wtyczki z trzema przewodami pod regulator powoduje wyczuwalny spadek obrotów silnika i napięcie rzędu 35V na zacisku U+ oraz nadmierne nagrzewanie się tego ustrojstwa.
Proszę o jakieś rady bo zupełnie zgłupiałem choć nigdy tak do końca nie rozumiałem zasady działania alternatorów, a auto potrzebne...
Sorry za tak przydługawy wstęp ale starałem się dokładnie opisać całą sytuacje.
Wszystko zaczęło się od braku ładowania, świeciła kontrolka, nie zawsze, ale świadczyło to o zużytych szczotkach. W końcu kiedy całkowicie zabrakło ładowania postanowiliśmy to naprawić. Po wyjęciu regulatora okazało się że szczotek już nie ma. Po ich wymianie kiedy przyszło do włożenia regulatora na swoje miejsce okazało się że jeden pierścień jest tak zużyty że od połowy widać mu plastik. Ponieważ samochód akurat był bardzo potrzebny (na tą chwilę) założyliśmy to tak jak było, oczywiście z marnym skutkiem bo kontrolka ładowania gasła dopiero powyżej 2000 obrotów. No ale to było do przewidzenia. Kiedy wrócił, zabraliśmy się do usuwania usterki. Niestety stanęło na tym iż najlepszym rozwiązaniem będzie wymiana całego alternatora oczywiście na używany. Zakupiliśmy alternator, prawie nowy, pierścienie idealne. Po jego założeniu i odpaleniu silnika kontrolka ładowania ładnie zgasła. Auto pracowało a ja w tym czasie poszedłem po miernik aby sprawdzić ładowanie. Po powrocie z pod maski wydobywał się dym. Okazało się że alternator tak się nagrzał że nie można go było dotknąć. Wykręciliśmy go z powrotem. 4 diody w prostowniku zwarte. Możliwe że był uszkodzony w końcu nie wiadomo co się trafi na szrocie. No nic, prostownik ze starego powędrował do nowego alternatora i z powrotem pod maskę. Po odpaleniu, kontrolka zgasła, ładowanie jest, choć takie jakieś dziwne. Zaczęło od 12,5V doszło do 13,9V a czasem i 14,5V. Jednak po chwili znów zaczął się dymić. Ta sama historia, gorący jak diabli. Znów na stół. Prostownik dobry. Zamiana regulatora i pod maskę. To samo ładowanie jest nagrzewa się. Na stół wymiana całego uzwojenia i pod maskę. KU..A ... to samo....
Nie wiem o co chodzi ??? Praktycznie jest wstawiony stary alternator z nowym wirnikiem, no i obudową a dzieją się cyrki których wcześniej nie było. Dodam że jeśli odłączy się przewód +U od alternatora i odepnie wtyczkę od regulatora napięcia ładowania nie ma , nie wzbudza się. Podłączenie wtyczki z trzema przewodami pod regulator powoduje wyczuwalny spadek obrotów silnika i napięcie rzędu 35V na zacisku U+ oraz nadmierne nagrzewanie się tego ustrojstwa.
Proszę o jakieś rady bo zupełnie zgłupiałem choć nigdy tak do końca nie rozumiałem zasady działania alternatorów, a auto potrzebne...
Sorry za tak przydługawy wstęp ale starałem się dokładnie opisać całą sytuacje.