Chciałbym kupić proste i niedrogie urządzenie umożliwiające komunikację w razie klęsk żywiołowych. Musiałoby być zasilane z baterii lub akumulatora przez dłuższy czas (energooszczędne), umożliwiać szeroki nasłuch różnych służb ratowniczych, stacji radiowych itd. Powinno być proste w obsłudze tak żeby średnio rozgarnięta osoba mogła go użyć po zapoznaniu się ze specjalną instrukcją obsługi. Być może proste i energooszczędne radio CB oraz skaner (tylko jaki?) były by dobre, ewentualnie radio CB z możliwością odbierania na wielu częstotliwościach itd. Urządzenie musi być użyteczne generalnie na terenie Europy a nie tylko Polski. Jestem kompletnym laikiem ale właśnie chodzi o to żeby przeciętna osoba mogła je obsługiwać w razie potrzeby.
Temat jest bardzo ciekawy i na czasie.
No niestety, aby była to łączność kryzysowa z prawdziwego zdarzenia, to odpadają urządzenia typu CB - zasięg marny, marne parametry techniczne i niezawodnościowe urządzeń (90 % Made in China).
W ubiegły wekkend były przeprowadzone ogólnopolskie ćwiczenia polowe radiostacji amatorskich "Polny Dzień 2008". Celem ćwiczeń było doskonalenie umiejętności operatorskich na wypadek klęsk żywiołowych o zasięgu ogólnokrajowym.
Zerknij tutaj, jak nasz Harcerski Klub Łączności SP5ZBL ćwiczy łączność kryzysową:
http://www.sp5zbl.prv.pl/galerie/jata2006.html http://www.sp5zbl.prv.pl/galerie/jata2007.html http://www.sp5zbl.prv.pl/galerie/pokaz.html Zdjęcia z tego roku już niebawem
Winien jestem jeszcze małe wyjaśnienie.
Generalnie chodzi o sytuację, w której cała rodzina siedzi na strychu swojego domu w czasie powodzi i kompletnie nie wie co się wokół nich dzieje. W tym wypadku ważniejsza jest chyba możliwość odbierania informacji (sam fakt, że takie osoby usłyszą, że gdzieś w pobliżu jest już akcja ratunkowa bardzo pomaga im jakoś znieść trudne chwile). Na pewno skanery radiowe mogły by być użyteczne ale trzeba wiedzieć który model najlepiej odpowiada takim potrzebom i nie powoduje konfliktu z prawem. Możliwość wezwania pomocy w warunkach łagodniejszych klęsk (gdy wystarczy poczekać 48 godzin na ratowników a nasze wezwanie tego raczej nie przyspieszy) może byc mniej istotna.
Pozdrawiam
Dodano po 2 [godziny] 1 [minuty]:
Czy CB jest w tym wypadku całkowicie bezużyteczne?
Dodano po 2 [godziny] 14 [minuty]:
Może samochodowe CB radio z modulacją SSB by wystarczyło?
Witam,
nie wykluczałbym CB-radia tak od razu. Podczas powodzi w 97 roku sam siedziałem na strychu, dołem płynęło ponad metr wody i na starym, prostym radiu Alan 100 miałem łączność ze światem. Fakt, że wtedy były inne czasy. Było sporo stacji bazowych CB, tak więc zmontowanie ad-hoc sieci łączności nie było trudne. Podejrzewam, że dziś CB-radio będzie dużo mniej użyteczne, nie z powodu kiepskiego sprzętu (jak ktoś się rozejrzy, to można kupić całkiem niezłe radia) ale dlatego, że nie będzie z kim nawiązywać łączności - porządnych stacji bazowych zostało naprawdę niewiele.
Gdyby dziś miała się powtórzyć sytuacja z 97 roku, to ja zabrałbym ze sobą jakiś mały, kompaktowy trx all band krótkofalarski - taki, aby pracował na całym kf + CB + VHF do 174 MHz. Oprócz tego należy pomyśleć o antenach. Wtedy można mieć łączność ze wszystkimi - nawet ze śmigłowcami ratowniczymi
Oczywiście. Jest to najprostsza, najtańsza, najłatwiejsza w obsłudze możliwość uzyskania łączności radiowej. Ręczniak (bo nie potrzeba zewnętrznego zasilania)+ parę m drutu na antenę (jeśli gumówka będzie za słaba - nawet do wyrzucenia przez okno ze strychu jak nie ma lepszego rozwiązania - niech sobie dynda ). Kilka - kilkanaście km zasięgu powinno się dać uzyskać (z własnego doświadczenia - nawet ćwiczyłem drut przywieszony do plastikowej rynny 10cm od ściany - SWR>3 nie przeszkadza, łączności można zrobić). SSB nie jest tu do niczego potrzebne. Wada CB - nie będzie możliwości odbioru służb. Do tego potrzebny byłby skaner.
fallstart wrote:
ja zabrałbym ze sobą jakiś mały, kompaktowy trx all band krótkofalarski - taki, aby pracował na całym kf + CB + VHF do 174 MHz. Oprócz tego należy pomyśleć o antenach. Wtedy można mieć łączność ze wszystkimi - nawet ze śmigłowcami ratowniczymi
Do takich zastosowań - przenośny allband- (poza tym - po co cały kf na strychu?) ja widzę jeden model - FT-817, ale kupowanie takiego radia tylko do celów ewentualnego siedzenia na strychu nie ma sensu - zwłaszcza przez osobe nie będącą krótkofalowcem. Ze śmigłowcami łączności miał nie będziesz, ewentualnie nasłuch.
Dodatkowa ważna rzecz przy "radiu klęskowym" - trzeba pamiętać o wcześniejszym naładowaniu akumulatorów.
Ze śmigłowcami łączności miał nie będziesz, ewentualnie nasłuch.
Dodatkowa ważna rzecz przy "radiu klęskowym" - trzeba pamiętać o wcześniejszym naładowaniu akumulatorów.
A dlaczego miec nie będzie, jak się im wetnie i zapyta co i jak podczas klęski to głowy mu nikt nie urwie, potem się będą zastanawiac, wtedy jest inaczej trochę. Przypomnijmy sobie rok 97. Pozdrawiam!
Bo zasadniczo wszystko zależy od organizacji i zdolności wykorzystania sprzętu który jest już w posiadaniu ludzi.
Jeden wysoce świadomy obywatel ze swoim sprzętem za dużo nie zdziała, bardziej liczyłbym na średnio swiadomego działacza w gminie popartego pewnymi działaniami na szczeblu centralnym.
W oczywisty sposób jest dużo sprzętu typu CB.
Gdyby przy narastaniu zagrożenia powodziowego dotarło do ludzi że mają w bezpieczne miejsce (strych etc.) przenieść radio CB i akumulator (choćby ten stary, bo przecież do ostatniej chwili nikt nie wierzy że jego samochód zatonie) to mogłaby powstać miejscowa sieć łączności.
Do koordynacji nadałby się miejscowy gminny sztab, który najlepiej jakby miał środki łączności z siecią krajową (KF, radiolinia, telefon satelitarny) i mieścił się we wcześniej przewidzianym sensownym miejscu.
Sensownym, czyli na wypadek powodzi - wzgórze, na wypadek fali pożarów - wyspa, na wypadek tornada - betonowa remiza albo ruiny zamku.
A do tego wszystkiego zasady działania takiej sieci.
Im lepszy ma ktoś sprzęt i możliwości oraz gdy nie jest zagrożony tym wiekszą część sieci koordynuje.
Ograniczanie prywatnych komunikatów i powiązanie sieci łączności z dowodzeniem akcji ratunkowej.
A jeden heros który zapewni sobie radio przez które zdoła się dowołać do premiera żeby go zaznajomić z sytuacją i potrzebami na jednym strychu, ma tylko szansę wprowadzać bałagan.
Zerknij tutaj, jak nasz Harcerski Klub Łączności SP5ZBL ćwiczy łączność kryzysową:
Wszysto się fajnie układa na ćwiczeniach. A jak przyjdzie co do czego to
90% tych co ćwiczyli zwiną manatki i uciekną w dbaniu o własną D...
Moim zdaniem liczba użytkowników sprzętu łączności jest tu decydującą kwestią i CB jest tutaj liderem (powinienem napisać "niestety" ).
Kup dobre CB z osprzętem oraz tani skaner na pasmo VHF gdzie o ludzkich kłopotach gada
"Śnięta Trójca" : policja,straż i pogotowie.
Właśnie. Ta sprawa ma dwa wymiary. Jedna kwestia to moja własna D. Druga to sensowne rozwiązanie, które warto by promować i rozpowszechniać. Gdyby "zagęszczenie" nadajników CB było odpowiednio duże można by zachować pełną łączność. W tym wypadku mówimy o sprawnej akcji koordynacyjnej i jakoś nie mam wątpliwości, że ludzie zachowali by się odpowiedzialnie bo już widziałem, że potrafią. Zatem radio CB w każdej "wiosce", rozpowszechniony standardowy plan (przydział kanałów do konkretnych komunikatów itp.) i koordynacja ze strony krótkofalowców (tych licencjonowanych specjalistów) mogły by zadziałać. Tak na marginesie dziwne jest to, że w Polsce nie ma takiego systemu. Pewnie na papierze gdzieś jest. Ale gdy w 1997 roku pojawili się fachowcy (także wojsko) to u mnie było już po wszystkim...
O ile pamietam to jest nawet kilka.
Była jakaś ROSA.
Teraz przy wprowadzaniu ratownictwa medycznego (co ciekawe bez likwidacji Pogotowia Ratunkowego) oraz połaczonych sztabów kryzysowych też trenują łączność.
A nie zdziwię się jak jeszcze powołają coś na kształt FEMA.
Cele wspaniałe a wyjdzie jak zwykle.
Dlatego właśnie piszę jak ja to widzę.
Nie jest chyba wielkim problemem zastanowienie się (przez powiedzmy wójta) które miejsce nie zostanie zalane, spalone, albo rozdmuchane.
I teraz już trudne operacje - wymuszenie na firmie telefonii komórkowej żeby akurat tam postawiła BTSa i to z dużą baterią akumulatorów powiedzmy dwiema radioliniami w dwie różne strony oraz z możliwością podłączenia agregatu prądotwórczego i wyprowadzenia kilku linii kablem na miejscu.
Na wielkie organizacje nie liczę ale spokojnie możnaby ludzi poszkolić w obsłudze np. radiotelefonów straży pożarnej i pracy w sieci przy okazji jakichś festynów itp.
Jak 90% strażaków się nie stawi z przyczyn obiektywnych to będzie można sprzęt rozdać ludziom, rozwieźć łódkami po zalanych gospodarstwach etc.
Jeszcze nie tak dawno (coś 15 lat) kolega do rodzącej w granicach wielkiej Warszawy (obecnie Warszawa) wzywał pogotowie na pasmach amatorskich przy pomocy drugiego krótkofalowca. I nie było żadnej katastrofy żywiołowej, stanu wojennego czy co.
Ale był na tyle przezorny że wcześniej sprawdził kogo w jakich godzinach da się na pasmach dowołać (bo centralę diabli wzięli).
No i sensowne komunikaty do ludności - ciekaw jestem jakie były statystyki - ilu ludzi siedziało na strychu klnąc że CB z samochodem stoi pod wodą, lampa naftowa w piwnicy a śpiwory czy jedzenie odpłynęło z garażem.
Witam,
widzę, że temat się rozkręca. I bardzo dobrze. Po lekturze dotychczasowych wypowiedzi pozwolę sobie na kilka przemyśleń.
Autorowi wątku zaproponowałbym ze swojej strony zamiast zakupu skanera kupno radia na pasmo VHF (rx/tx od 137 do 174 MHz). Cenowo może wyjść podobnie (sam kupiłem za niecałe 300 zł), słuchać służb można spokojnie, mikrofonu nie dotykać i wszystko jest OK. Natomiast w razie potrzeby możliwość nadawania może uratować czasem swoją D. Z drugiej strony należy zastanowić się jak zachowa się powiedzmy oficer dyżurny, gdy ktoś będzie wołał go na zastrzeżonej częstotliwości. Generalnie zgodnie z prawem nadawać na tych częstotliwościach nie wolno, ale w wypadku klęski żywiołowej można mówić chyba o stanie tzw. "wyższej konieczności". Poza tym można też korzystać z amatorskiego pasma 2m i przemienników. W 97 roku podczas powodzi na 2m pracowały osoby bez licencji i nikt z tego powodu nie robił wielkiej afery. Myślę, że jest też dobry moment, aby zauważyć jak nieocenione mogą być przemienniki amatorskie w sytuacjach kryzysowych. Niestety na dolnym śląsku jest raczej kiepsko - w mojej miejscowości nie słyszę żadnego.
Sprawa druga - nie negowałbym przydatności radia KF. Zarówno CB, jak też VHF mają niestety ograniczony zasięg. Zwłaszcza, jak nie mamy przemiennika (lub się "skończy"). Mając radio KF i zwykłą prostą antenę drutową (dipol lub lw) na 80m mamy zasięg na całą Polskę a nawet dalej. Fakt, że do korzystania z kf potrzebne jest pewne doświadczenie. Najlepsza byłaby oczywiście licencja, ale myślę, że ktoś dobrze osłuchany na pasmach też powinien sobie poradzić. Tutaj barierą też może być cena sprzętu, gdyż niestety nie są to radia ani tanie, ani proste w obsłudze. No chyba, że ktoś sobie poskłada samemu jakiegoś trx QRP (np. Taurusa).
Co się zaś tyczy przygotowań, to na moim terenie w 97 roku nikt nie został specjalnie zaskoczony. Ostrzeżenie, że wieś moich dziadków może zostać zalana otrzymaliśmy na dobre dwa dni przed zalaniem. Fakt, że ludzie potraktowali to niezbyt serio - tak naprawdę to nikt w tą groźbę tak do końca nie wierzył, ale wszyscy starali się jakoś zabezpieczyć, powynosić dobytek wyżej, etc. Nikt też nie wierzył, że będzie grubo ponad metr wody. Ja sam miałem na tyle czasu, aby popedałować rowerem do miasta, gdzie mieszkałem i przywieźć sobie radio+nieco osprzętu, poładować dwa akumulatory i zanieść na strych "tak na wszelki wypadek". O tym, że mieliśmy dosyć czasu niech świadczy fakt, że zdążyliśmy (nie spiesząc się) zgromadzić zapas wody pitnej, który spokojnie starczył nam na następne dwa tygodnie Sieć łączności powstała samorzutnie w oparciu o kilka stacji bazowych w mieście. Początkowo sztab przeciwpowodziowy odnosił się do nas sceptycznie, zmienili zdanie, gdy jeden z kolegów przeniósł do nich swoją stację bazową. Myślę, że do sukcesu przyczyniło się to, na co zwrócił uwagę SQ6ADE - kluczem jest duża liczba użytkowników sprzętu łączności. Widać było też braki. Podstawowym był brak koordynacji łączności. Przykładowo z godzinę czasu zajęło mi przekonanie załogi śmigłowca marynarki, że naprawdę nie trzeba próbować wylądować w nieciekawym terenie, aby nas koniecznie zabrać i że spokojnie sobie dajemy radę. Oczywiście wszystko na migi Gdybym miał radio z częstotliwościami lotniczymi, to dogadałbym się o wiele szybciej, a i później dużo łatwiej byłoby wskazać dogodne miejsce do zrzutu zaopatrzenia, itp. Z wojskiem też nie było lekko. W bodajże czwartą, czy szóstą dobę, w nocy obudziła mnie załoga transportera pływającego PTS i koniecznie chcieli nas ewakuować nieomal na siłę gdyż dostali informację, że idzie wielka woda. U nas woda ładnie powoli opadała, a ze sztabu nikt nie alarmował o zagrożeniu. Zabrali wówczas jeszcze trochę osób z tych nielicznych, którzy byli w wiosce, po czym odpłynęli i jak utknęli w nocy na polach, tak dopiero na drugi dzień zlokalizował ich śmigłowiec. Okazało się, że pokonanie 15 km zajęło im... prawie dwa dni.
Na koniec wszystkim, którzy to przeżyli i innym, chcącym choć trochę poczuć atmosferę tamtych dni polecam posłuchanie tego:
Pewnie niektórzy pamiętają akcję z instalacją CB w "dyżurkach" służb 99*
Sprzęt po pewnym czasie przestał służyć bo CB stało się tak popularne jako środek łączności zamiast telefonu że kanal 9 przestał funkcjonować
"dzięki" różnym znudzonym dowcipnisiom.
Dzis na CB aktywna jest tylko 19-stka więc może znów w swoich miastach i wioskach postawcie CB w "dyżurkach" - może nawet znajdą się na to fundusze z kasy miasta lub gminy.
Przecież taki system automatycznych "gadaczek" ostrzegających kierowców głosami różnych aktorów ponoć już działa... I to była inicjatywa wsparta ze środków publicznych!
Koledzy byłem na tej powodzi jako łącznościowiec i muszę wam wylać kubeł zimnej wody. NIKT odpowiedzialny nie wyciągnął z tej katastrofy wniosków. Dalej służby pracują tylko w swoich pasmach, nie ma kanału wspólnego kupuje się sprzęt "od sasa do lasa" gdzieniegdzie tylko są opracowane plany współdziałania służb. Przy obecnym sprzęcie nie ma problemu z zaprogramowaniem wspólnego kanału, tylko trzeba chcieć. Jedynie strażacy mają porządny sprzęt radiowy ale to za mało. Centra reagowania kryzysowego to przechowania "pociotków'i znajomych królika. Odpukać ale w przypadku kataklizmu będzie jak w 97 gdy w jednym z wojewódzkich sztabów wyciągnięto plany z lat ...70 -tych bo nowszych nie było
Az serce rośnie gdy czyta się dyskusje na ten temat. Tak to zwykle bywa gdy wszystko to odnosi się się do hipotetycznych zagrożeń i hipotetycznych deklaracji obsługi takich amatorskich sieci. Niestety jak przychodzi co do czego... to życie udowodniło nie raz że niezawodni bywają ludzie dobrej woli, amatorzy. Bywało tak nie raz, są konkretne przykłady w kraju i na świecie.
Tyle tylko że czasy sie trochę zmieniły. Aktualne prawo wyklucza nawiązywanie łączności ze "służbami" - bez względu na okoliczności !
Nie ,ma żadnych sytuacji nadzwyczajnych" A jak niby taka wystąpi, to żaden z urzędników jej nie uzna... bo w ten sposób, przyznaje się do własnych zaniedbań ! W końcu są ludzie którzy zawodowo biorą ciężkie pieniądze aby wszystko działało niezawodnie i z terenu całego kraju...
Zresztą szykowane są przepisy które jeszcze bardziej zaostrzą te sprawy...
Dziś Administracja Samorządowa dysponuje sprawną, działającą siecią kryzysową - testowaną na bieżąco / przynajmniej na Górnym Śląsku / Sztab Kryzysowy Wojewody Śląskiego ma zawarte porozumienie o współpracy z krótkofalowcami. Został uruchomiony przemiennik 70 cm a wiele klubów zaopatrzono w urządzenia na to pasmo / na koszt UW / - ustalono warunki pracy tej sieci w razie zagrożenia.
PZK, na szczeblu centralnym również rozpoczął działania w tych sprawach. Więc nie jest tak źle... i być może będzie lepiej.
Zagadnienia w tym temacie nie można rozpatrywać tylko w aspekcie - mam radio i jak trzeba to włączę się do akcji. A jak takiemu chętnemu do pomocy i udziału w akcji z własnym sprzętem - coś sie stanie, zostanie kaleką, poniesie straty... to do kogo pójdzie... po pomoc ?
No i czy rzeczywiście, każdy z deklarujących się do pracy w takiej sieci, będzie miał czas wtedy kiedy będzie trzeba ?
Wracając pytania do autora - w miejscach lokalnego zagrożenia, najsensowniej będzie się skrzyknąć w parę osób i zbudować lokalną sieć "towarzysko-zagrożeniową" ustalić jakieś zasady pracy, wybrać jeden z wolniejszych kanałów. Oczywiście wchodzą w grę urządzenia CB lub nawet PMR, uzupełnione komórkami różnych sieci GSM - mało prawdopodobne że wszystkie sieci GSM na raz zawiodą, zawsze znajdzie się ktoś kto złapie zasięg. . To może być bardzo skuteczne i stosunkowo niedrogie. Nie trzeba jakiś specjalnych systemów antenowych, wystarczy mądrze zaadaptować, tanie samochodowe - tu nie o DX-y chodzi - a te 5 Km w koło na byle czym poleci.
Jak zwykle w takich sytuacjach należy zachować zdrowy rozsądek i pamiętać o podstawowej zasadzie:
UMIESZ LICZYĆ? LICZ NA SIEBIE.
Nie oszukujmy się: nasze POLSKIE służby ratownicze są całkowicie nieprzygotowane organizacyjnie i sprzętowo do wszelkich poważniejszych sytuacji nadzwyczajnych. Dobitnie pokazały to wszystkie akcje powodziowe tak w latach 80tych jak i 90tych. Permanentny brak środków, brak metod działania, brak właściwych ludzi na właściwych stanowiskach. Emerytowanymi wojskowymi nie załatwi się formacji obrony cywilnej. Jest to najczęściej ciepła posada dla "swoich", jak przyjdzie co do czego to "sztaby" są bezradne. I tak niestety jest wszędzie.
Dlatego dla własnego dobra bądźmy do sytuacji nadzwyczajnych przygotowani. A to oznacza ze używajmy wszystko co jest nam dostępne. Jak mamy jakieś CB to może się przydać. Wielu użytkowników CB to krótkofalowcy a wielu krótkofalowców ma powiązania ze służbami ratunkowymi. Dlatego robienie zorganizowanych struktur nie ma specjalnie sensu, lepiej rozwijać poziome struktury pomocy wzajemnej. Układy towarzyskie są w takich sytuacjach jak najbardziej właściwe. W sytuacjach "odmiennych" siłą rzeczy takie "kółka gospodyń i gospodarzy" rozwijają się w sposób spontaniczny. Warto zgromadzić jakieś akumulatory, jakiś agregat, jakieś zbiorniki na wodę, jakieś pontony, łodzie, plandeki, czyste koce, materace itp itd, miejmy zawsze jakieś zapasy konserw... I działamy tu na własna rękę, nikt nam tego nie zabroni. W KOŃCU CHRONIMY SIEBIE, a przy okazji trzeba bliźniemu pomóc. A na WŁADZĘ nie ma co liczyć, "władza (rząd) się wyżywi"....
Wracając do pytania początkowego, to oprócz różnorakiego wspaniałego sprzętu należy przygotować sobie zwykłe przenośne radio AM/FM z MAŁYM zużyciem prądu. W przypadku klęsk może być problem z zasilaniem, a odbiorniki szerokopasmowe są dosyć energochłonne. Przeciętny pobór prądu to 100mA, a proste i tanie radio może zadowolić się nawet 10mA. Ale jeśli już mowa o skanerach to najlepiej z WFM i pasmem fonii TV.