Wrócę jeszcze do przekrojów. Jak napisano gniazdo ma obciążalnośc 16A in 1,5 kwadrat to za mało... ZAWSZE stosuję do gniazd 2,5, jak klient oszczędzać chce to po prostu nie robię. A takie działanie ma wielką zalete - śpię spokojnie. W większości przypadków lutuję skrętki - może po prostu nie mam potrzeby jeździć superwozem i zarabiać na niego? cenię sobie spokojną i dokładną pracę bez reklamacji. I mam spokój...
Nie pomagam ludziom którzy kaleczą język polski. Ą,ę i przecinki nie są takie trudne.
Tak jeszcze patrząc na waszą dyskusje na temat połączeń kabli na skręcanie to mam pytanie odnośnie łączek zaciskanych. Dołączam zdjęcie.
Stosując te ów wynalazki postępuje tak:
1. Jak zaciskam kabel w celu przedłużenia odcinka stosuje puszkę ( przelotową ) w puszce zostawiam zapas kabla tak na wszelki wypadek i zaciskam kable stosownie złączką do kabla ( czerwona 1.5mm2 niebieska 2.5mm2 ) złączka ma izolacje ochronna więc nic więcej nie izoluje. Puszkę zamykam i tyle.
2. Jak muszę zastosować na korycie kablowym to też zostawiam zapas kabla a raczej go odpowiednio formuje i też zaciskam tyle że stosuje dodatkowo koszulki termo kurczliwe na każdą złączkę i potem jedną główna koszulkę. Dodam ze niestety te koszulki nie mają kleju od środka
Interesuje mnie to jak ktoś z was to stosuje to może ma lepsze doświadczenie i inaczej to robi.Dodam ze stosuje to tylko tam gdzie jest zawsze dostęp a nigdy w tynku. Ciekawi mnie to czy warto a może to po paru latach zawodzi na maxa upalają się grzeją itp.
Dodatkowo mam pytanie z innej beczki a mianowicie o taśmę izolacyjna.
Jak to jest, bo jeśli coś izoluje taśma na zewnątrz to stosuje taśmę mrozoodporną zaś w środku zwykłą tyle że wole o 2 zł droższą kupić niż taniochę,i z tego powodu mnie wyśmiewają że nie mam co z kasą robić.
Skoro połączenie będzie narażone na mróz a taśma jest odporna to powinna zachować dłużej swoją trwałość i zdolność izolacyjną.
Śmieszą mnie te zachwyty nad połączeniami skręcanymi czy nawet lutowanymi. Panowie to jest manufaktura z początków istnienia elektryczności.
Niewielkie grono zaperzonych zacofańców chce na siłę uwstecznić polskiego elektryka i ośmieszyć go w oczach elektryków innych (cywilizowanych) nacji.
Tymczasem postęp idzie do przodu i przyniesie całkowitą eliminację połączeń śrubowych na rzecz połączeń samozaciskowych.
A wy dyskutujecie nad wyższością wozu na drewnianych kołach nad wozem na kołach gumowych.
Nie wstyd wam?
Dodatkowo mam pytanie z innej beczki a mianowicie o taśmę izolacyjna.
Jak to jest, bo jeśli coś izoluje taśma na zewnątrz to stosuje taśmę mrozoodporną zaś w środku zwykłą tyle że wole o 2 zł droższą kupić niż taniochę,i z tego powodu mnie wyśmiewają że nie mam co z kasą robić.
Skoro połączenie będzie narażone na mróz a taśma jest odporna to powinna zachować dłużej swoją trwałość i zdolność izolacyjną.
Taśma izolacyjna jest zabezpieczeniem chwilowym i nigdy nie powinna stanowić zabezpieczenia docelowego.
Ok. Dzięki,ale teraz mam pytanie to jak zaizolować kable w puszce stosując połączenie skręcane czy lutowane jak tu koledzy dyskutują. To teraz jak skręcę kabelki że sobą i jeszcze powiedzmy polutuje to jak to izolować by skończyć puszkę i zakończyć robotę.
Skoro taśma jest zabezpieczaniem chwilowym to ile ta chwila może trwać A co jest zabezpieczaniem do celowym
Ok. Dzięki,ale teraz mam pytanie to jak zaizolować kable w puszce stosując połączenie skręcane czy lutowane jak tu koledzy dyskutują. To teraz jak skręcę kabelki że sobą i jeszcze powiedzmy polutuje to jak to izolować by skończyć puszkę i zakończyć robotę.
Skoro taśma jest zabezpieczaniem chwilowym to ile ta chwila może trwać A co jest zabezpieczaniem do celowym
Do połączeń w puszkach stosuje się np. złączki wago. Nie wymagają taśmy ani przez chwilę.
Natomiast do zabezpieczenia miejsc z np. uszkodzoną izolacją można stosować rurki termokurczliwe.
Śmieszą mnie te zachwyty nad połączeniami skręcanymi czy nawet lutowanymi. Panowie to jest manufaktura z początków istnienia elektryczności.
Niewielkie grono zaperzonych zacofańców chce na siłę uwstecznić polskiego elektryka i ośmieszyć go w oczach elektryków innych (cywilizowanych) nacji.
Tymczasem postęp idzie do przodu i przyniesie całkowitą eliminację połączeń śrubowych na rzecz połączeń samozaciskowych.
A wy dyskutujecie nad wyższością wozu na drewnianych kołach nad wozem na kołach gumowych.
Nie wstyd wam?
Kolego. Dobrze, podkreślam "dobrze" wykonana skrętka wytrzyma i 100 lat, albo i dłużej. Wskaż mi złączkę samozacikową, która ma podobną powierzchnię styku i obciążalność jak porządna skrętka.
Zwykle takie zaciski mają najwyżej kilka styków punktowych. Odrobina temperatury i ulegają zniszczeniu, o zachowaniu parametrów przez elementy sprężynowe nawet nie mówię.
Owszem - takie złączki są wygodne, szybkie i sprawiają fajne wrażenie. Ale w trwałości nie dorównują porządnym skrętkom i nie ma tu nic uwsteczniającego.
Jedyny minus, że poprawnego wykonywania takich łączy trzeba się NAUCZYĆ, a nie wtykać druty w blaszkę zgodnie z instrukcją obrazkową.
W obecnej manii gonienia zachodu, często ulega się nowościom dla samej mody.
Kolego - ten "uwsteczniony" polski elektryk, poradzi sobie z wykonywaniem instalacji w USA, Uk, Francji czy na Magadaskarze i będzie to robił dobrze. Osoba przywyczajona do wygodnictwa i sprzętu, nie da sobie rady tych rzeczy pozbawiona. Widziałem elektryków z Europy, którzy nie umieli dobrać stycznika albo termika jeśli nie dostali gotowego zestawu z opisem. Oni też wierzyli tylko w technologie i szybkie rozwiązania. Ale to są elektrycy czy monterzy?
Porządnemu elektrykowi wystarczą kombinerki, nóż, śrubokręt i taśma izolacyjna i na chleb zarobi. Jak umie używać kombinerek, noża i taśmy i to praskę do zaisków obsłuży i z wciskaniem przewodów sobie poradzi.
Dziś jest pełno takich, co wstrzymują robotę, bo im się praska turbokarbomindowa zatnie, albo obierak do kabli stępi
Technologia ma pomagać, a nie zastępować, Inaczej któregoś dnia, ktoś postawi maszynę, która wciska druty w zaciski i da ci kopa w tyłek, bo za drogo wciskasz te druty...
Rozumiem kolego Madrik, że doktorat zrobiłeś na połączeniach skręcanych.
Może więc warto spróbować wyjechać za naszą zachodnią granicę do Niemiec, Francji, Wlk Brytanii czy Irlandii zabierając ze sobą kombinerki, nóż, śrubokręt i taśmę izolacyjną i tam "nauczając" tubylców jednocześnie zarabiać na chleb.
Tylko nie dziw się, że ktoś że da ci kopa w tyłek i to wcale nie maszyna cię zastąpi ale elektryk, który nie jedzie tak jak ty na wstecznym biegu.
Wstyd aby takie teorie były głoszone pod hasłem (rzekomo) dobrej praktyki instalatorskiej.
Ja takich dyskusji nie pojmuję, gdyż na co dzień stosuję różne sposoby połączeń
(Wago, tulejka zaciskana, skrecane, lutowane) w zależności od okoliczności.
Już nie raz pisałem na różnych forach, że ogólna tendencja idzie w kierunku tanich połączeń samozaciskanych, gdyż takie połączenie jest tanie (przede wszystkim w robociźnie). Ja też je stosuję. Zakładać złączkę Wago to przyjemność, a krecić warkocz z trzech drutów 2,5mm2, potem to oblutowywać i upychać knota w puszce to porażka. Kto ma na to czas?
Proszę też zauważyć, że nie ma potrzeby wykonywania połączeń które będą wytrzymywały 100lat. To też znak czasów. Dawniej jak się lodówkę kupowało, to pracowała 20 i więcej lat. Dzisiejsze jak wytrzymają 5 lat to klient powinien być zadowolony, że spłacił na nią kredyt, bo zaraz będzie brał drugi na nową.
Nie wiem z jakich podręczników, gdzie i w jakich szkołach pobierali naukę zwolennicy łączenia na skrętkę.
Kilka roczników elektryków wychowało się na podręczniku Antoniego Bieniaszewskiego - Aparaty i urządzenia elektryczne, wydany przez Państwowe Wydawnictwa Szkolnictwa Zawodowego, wydanie 1 z 1969 roku i tu na stronie 56 - trzeci wiersz od góry pisze:
"Łączenie przewodów w puszkach wykonuje się tylko przy pomocy zacisków śrubowych lub przez lutowanie"
Żeby jednak nie wyglądało na to, że mam tylko jedną książkę - zacytuję też następną: Tadeusz Henig - Urządzenia elektryczne dla elektroenergetyków - Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne - wydanie V z 1976 r. na stronie 192 pisze:
"W instalacjach elektroenergetycznych można stosować następujące sposoby łączenia przewodów: mechaniczne, przez spawanie i przez lutowanie.
Łączenie mechaniczne wykonuje się:
- za pomocą pierścieni, złączek oraz listew z zaciskami śrubowymi"
Jednak w wydaniu III z 1971 r można jeszcze znaleźć: (przewody o małych przekrojach - do 10 mm2) Prawidłowo wykonane połączenie przewodów powinno zapewnić trwały styk pomiędzy łączonymi częściami oraz jak najmniejszy opór przejścia nie zmieniający swej wartości pod wpływem wahań obciążenia. Padnie zapewne pytanie: Jakie połączenie to zapewnia??? Według cytowanego autora Takie, w których występuje docisk powierzchni łączonych o ciśnieniu nie mniejszym niż 0,5 kG / mm²
Ale dorzucę coś co wleje miód w serce kolegi Madrik i zwolenników tych "niekonwencjonalnych" rozwiązań:
przez splatanie (przewody o małych przekrojach w prowizorycznych instalacjach wnętrzowych, przewody o dużych przekrojach w liniach napowietrznych) Ale jest i kontra na miód - autor Konstanty Wołkowinski ( prof.dr hab.inż 1915 1987) - Instalacje elektroenergetyczne. Zagadnienia wybrane. Wydawnictwa Naukowo-Techniczne - wydanie IV z 1972 r., na stronie 177 napisał:
"połączenia wykonane przez skręcenie końców przewodów lub okręcenie jednego przewodu (żyły) dookoła drugiego nie są dostatecznie niezawodne , gdyż opór połączeń tego rodzaju z biegiem czasu znacznie wzrasta co doprowadza zazwyczaj do uszkodzenia instalacji"
I trochę nowsze czasy: PN-82/E-06290 Zaciski bezgwintowe rozłączalne do łączenia przewodów o przekrojach do 16mm² oraz
PN-86/E - 06291 Zaciski gwintowe do łączenia przewodów o przekrojach do 120 mm2 w wyrobach elektroinstalacyjnych
Mój wniosek jest taki - poza tzw. prowizorkami - nie było i nie ma akceptacji połączeń skręcanych w instalacjach elektrycznych niezależnie od tego co byście koledzy na ten temat myśleli.
PN-IEC 60364-5-52:2002 Tytuł: Instalacje elektryczne w obiektach budowlanych - Dobór
i montaż wyposażenia elektrycznego - Oprzewodowanie Punkt 526. Połączenia elektryczne.
Nie rozumiem sensu Waszych kłótni. To tak jakby ktoś się kłócił co jest lepsze: laptop, czy zwykły blaszak. Każdy rodzaj połączenia ma swoje wady i zalety, każdy ma swoich zwolenników i przeciwników. Oba są dopuszczalne, więc każdy wykonuje jak mu pasuje. Jeden woli szybciej i nowocześniej, inny wolniej i po staremu - sprawdzonymi metodami. Ale czy to powód żeby kogoś za to krytykować? Nikt tu nikogo nie zmusza do stosowania konkretnych metod (od tego są normy i przepisy), więc czemu nie potraficie zaakceptować rozwiązań innych niż sami prezentujecie? To, że nasze metody są dobre i się sprawdzają nie znaczy, że tylko one są dobre. A patrząc obiektywnie, to kłócicie się przez kilka stron tematu, a tak naprawdę nikt nie podał konkretnych, uzasadnionych argumentów, dlaczego Jego metoda jest jedyną akceptowalną.
kkas12 wrote:
Witam!
"Łączenie przewodów w puszkach wykonuje się tylko przy pomocy zacisków śrubowych lub przez lutowanie"
"W instalacjach elektroenergetycznych można stosować następujące sposoby łączenia przewodów: mechaniczne, przez spawanie i przez lutowanie.
"[b]połączenia wykonane przez skręcenie końców przewodów lub okręcenie jednego przewodu (żyły) dookoła drugiego nie są dostatecznie niezawodne , gdyż opór połączeń tego rodzaju z biegiem czasu znacznie wzrasta co doprowadza zazwyczaj do uszkodzenia instalacji"
Mój wniosek jest taki - poza tzw. prowizorkami - nie było i nie ma akceptacji połączeń skręcanych w instalacjach elektrycznych niezależnie od tego co byście koledzy na ten temat myśleli.
Pytanie brzmi teraz co rozumiemy jako lutowanie?
Nie wydaje mi się, żeby połączenie lutowane nie było wcześniej skręcane. Tak samo jak nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek (bynajmniej z wypowiadających się w tym temacie) łącząc przewody "na skrętkę" nie zalutowywał takiego połączenia, więc to też można z czystym sumieniem podpiąć pod połączenie lutowane, chyba, że zalutowanych "skręconych" przewodów nie można nazwać połączeniem lutowanym. Według mnie jest (a przynajmniej powinno być) oczywistym dla każdego, że połączenie skręcane (jeżeli już ktoś takie wykonuje) powinno być równocześnie połączeniem lutowanym - przynajmniej w dzisiejszych czasach.
Co do ostatniego cytatu to, jeżeli "skręcenie" nie jest zalutowane, lub lut jest kiepskiej jakości to stwierdzenie jest bez wątpienia prawdziwe.
Pytanie do fanatyków lutowania.
Co na wypadek kiedy takie połączenie skręcane zalutowane, trzeba z jakiś powodów chwilowo rozłączyć?
Oczywiście, że rozłączenie jest praktycznie niemożliwe bez "skatowania" przewodów, ale po to daje się zapasy przewodów (na wypadek wszelki przy połączeniach skręcanych również). Jest może bardziej pracochłonne ale to już kwestia indywidualnych upodobań i doświadczenia. Cała ta dyskusja przypomina dyskusję o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Spartolone połączenie będzie zawsze spartolonym, Czy to będzie śruba, wago czy lut. Doliczając do tego postępowanie użytkowników którzy chcieliby z każdego gniazda móc czerpać nieskończone ilości energii, efektem może być tylko w najlepszym wypadku brak zasilania w instalacji, w najgorszym wizyta prokuratora. Porządnie i z sercem wykonana instalacja działa dłuuuuugie lata bez zaglądania (pokaż mi indywidualnego użytkownika który zleca okresowy przegląd instalacji). A awarie przewodów przewodów elektrycznych, w takich sytuacjach najczęściej biorą się z uszkodzeń mechanicznych (przewiercenie, przecięcie) i użytkownicy dość szybko kojarzą fakt wieszania obrazka na ścianie na kołku fi 10 z momentem powstania awarii. Inną rzeczą jest to, że instalacje wykonuje się dziś, kładąc nacisk na jak największe "rozbicie" obwodów i konieczność lokalizacji awarii ogranicza się do kilku gniazdek lub punktów oświetleniowych. Ponieważ myślenie nie powinno sprawiać bólu, dlatego też każdy instalator powinien wyważyć na każdej "robocie" sposób układania przewodów, rodzaj połączeń, ilość obwodów etc.
Szkoda, ze temat "dobra praktyka instalatorska" kończy w ten sposób.
Owszem - takie złączki są wygodne, szybkie i sprawiają fajne wrażenie. Ale w trwałości nie dorównują porządnym skrętkom i nie ma tu nic uwsteczniającego.
Jedyny minus, że poprawnego wykonywania takich łączy trzeba się NAUCZYĆ, a nie wtykać druty w blaszkę zgodnie z instrukcją obrazkową.
Kolego, poprawnego wykonywania połączenia za pomocą złączek wago też trzeba się NAUCZYĆ. Kto tego nie wie, to pisze o zawodności tych połączeń...
I nie da się tego zrobić nożem i śrubokrętem. Bo 10 - 20% żył miedzianych zarysowanych nożem na obwodzie, pęka samoistnie w ciągu 20 lat. I zaczyna się szukanie usterki.
Witam. Tu kolejny raz spotykam się z tematem "Faza z lewej". Niektórzy z kolegów piszą o istniejących przepisach w tej sprawie. Przez ponad 30 lat praktyki stale o tym słyszę - nawet na kursach i egzaminach, ale NIKT nie podał konkretnego przepisu. Uważam, że jeśli nawet istnieje taki przepis, to jest on niecelowy - będzie deprecjonowany z powodu nierealności zastosowania: nie będzie można liczyć na prawidłowość z powodu: różnej budowy gniazd wielokrotnych, przedłużaczy, istnieniu gniazd bez ochronnego bolca, i - co najważniesze - nierzetelności prac. Dziś nader często spotykam podłączenia oprawek żarówek z przewodem fazowym podłączonym do gwintu, a nierzadko podłączenia wyłącznika na przewodzie neutralnym. Pytanie: Czy spotkał ktoś gniazda z oznaczeniem przewodu fazowego tak, jak to bywa na wyłącznikach? Tu spostrzeżenie: Na wyłącznikach schodowych takie oznaczenie nie do końca jest sensowne i bywa mylące dla początkujących elektryków.
Witam. Tu kolejny raz spotykam się z tematem "Faza z lewej".
Chodzi o usystematyzowanie połączeń w instalacji i doprowadzenie do sytuacji w której wszyscy będą używać gniazd z bolcem chodzi o bezpieczeństwo. jednak realia w Polsce doprowadzenia do takiej sytuacji jest niemożliwe. Raz każdy robi jak chce, dwa wprowadza się gniazda podwójne w których raz faza jest z lewej raz z prawej. I bądź tu mądry jak łączyć.
Szybki Elektron wrote:
Dziś nader często spotykam podłączenia oprawek żarówek z przewodem fazowym podłączonym do gwintu, a nierzadko podłączenia wyłącznika na przewodzie neutralnym.
Tu już jest głupota ludzka i brak odpowiedzialności za innych. Są również tacy co myślą iż zastosowane zabezpieczenie uratuje wszystkich :/.
Szybki Elektron wrote:
Pytanie: Czy spotkał ktoś gniazda z oznaczeniem przewodu fazowego tak, jak to bywa na wyłącznikach? Tu spostrzeżenie: Na wyłącznikach schodowych takie oznaczenie nie do końca jest sensowne i bywa mylące dla początkujących elektryków.
Na wyłącznikach chodowych jest oznaczenie czasem "P" albo inny znak i ma na celu pokazanie punktu wspólnego tego do którego podłączamy fazę (dla pierwszego wyłącznika) bądź przewód wychodzący (ostatni wyłącznik) do odbiornika. Być może chodzi Ci o zwykłe wyłączniki? Uważam że na każdym powinno być opisane gdzie wpiąć L chodzi o podanie L na styk nieruchomy.
Nie wiem czy znak od Boga czy też zbieg okoliczności. Podłaczyłem dziś grill elektryczny (3kW) i zgasło światło w połowie chałupy. Znak moich czasów bo po drodze była złaczka zaciskowa ( nie wymienie nazwy, przewija się kilka razy w tym topicu). A skrętki robione prze ze mnie 19 lat temu trzymają do dziś, wytrzymują piecyki, czajnik i inną cholerę.
Jak ktoś już napisał szybkozłacza są dla zachodu. Takie klocki lego. Ja wolę solidne połączenia i trwałośc na dziesiątki lat. Spokój jest cenny
Nie pomagam ludziom którzy kaleczą język polski. Ą,ę i przecinki nie są takie trudne.
Kiedyś byłem świadkiem wypadku, gdy ciężarówka ścinając zakręt staranowała samochód osobowy jadący prawidłowo.
Wniosek z tego jest taki, że gdyby kierowca samochodu osobowego jechał lewą stroną drogi wtedy i on i pasażerowie (cztery osoby) uniknęli by śmierci.
Czy to jest prawo, czy to jest anarchia?
Nie nobilitujmy kolego kortyleski pojedyńczych przypadków czy być może przykładów ludzkiej głupoty, niekompetencji czy nieprzewidywalności do rangi kanonów i dogmatów.
Wracając do gniazd i lokalizacji w nich poszczególnych styków.
W Europie obowiązuje stara zasada, że licząc od styku ochronnego, zgodnie z ruchem wskazówek zegara następny jest zacisk L1 (L2; L3) i N.
W gniazdach trójfazowych zasada ta jest zachowana. Dlaczego nie można jej zachować w gniazdach jednofazowych stosowanych w kraju?
Oczywiście wymagało by to umieszczenia odpowiednich oznaczeń obok zacisków gniazda. Być może przekracza to możliwości producentów.
Zaś teoria o tym, że faza musi być z lewej strony wzięła się stąd, że kiedyś styk ochronny umieszczony był w dolnej części gniazda.
Kiedyś mogło być prawidłowo?
Dziś nie może.
Dlatego można kupić przewody zakończone a wtyczką w których styl L raz znajduje się po lewej a raz po prawej stronie.
Jest to następny przykład anarchii.
Na wyspach wyłącznik przy wciśniętej górnej części klawisza musi oznaczać, że jest w pozycji załączonej. Nie ma innej opcji. Jeżeli jest inaczej wtedy nawet gospodyni domowa zwróci uwagę elektrykowi (najczęściej z nad Wisły), że źle wykonał swoją pracę.
Można bez anarchii?
Można, ale w kraju gdzie jedynym standardem jest brak standartów można również wszystko.
Można sprzedać laikom i młodym adeptom zawodu każdy kit.
Aby tylko był uznawany przez autora za pewniak.
Mi tez nikt nigdy nie umiał pokazać w przepisach gdzie ma być L a gdzie N. Ale od najmłodszych lat wciskano mi do głowy: z prawej N, z lewej L. I tak jakoś robię. Pewien mądry moim zdaniem człowiek powiedział mi, że najważniejsze jest aby w całym jednym budynku było tak samo. To samo dotyczy łączników. Jakoś mi wpajano, że bardziej ergonomicznie jest w dół załączony w górę wyłączony. I tak się trzymam przyzwyczajeń. W zasadzie nie zastanawiając się dlaczego.
Nad przewodami w gnieździe wtyczkowym jednofazowym zacząłem się zastanawiać dopiero wtedy gdy wypożyczyłem z wypożyczalni miernik oporności pozornej pętli zwarciowej i okazało się, że przy podłączeniu N po prawej i L polewej i użyciu zarobionej standardowej wtyczki, którą zakończone były przewody miernika, ów krzyczał, że PE i N nie są ciągłe i słusznie odmawiał wykonania badania.
I bądź tu mądry!
Panie Retrofood, jestem bardzo ciekawy, jak prawidłowo się wykonuje połączenia za pomocą kostek VAGO. Pytam dlatego, że nie zastanawiałem się nad tym, czy da się to zrobić źle. Jeżeli może mi Pan podpowiedzieć, pomóc gdzie znaleźć jakieś wskazówki to jestem chętny do poczytania. Mówię bardzo serio. Zdarzało mi się, że VAGO w gniazdach ni z tego ni z owego się topiły. Zwykle zwalałem to na wadę egzemplarza, lub w ogóle na pewne słabości samego urządzenia. Więc bardzo proszę.
Kolego mooffie bądź uprzejmy nie tytułować mnie panem. A w sprawie prawidłowego łączenia za pocą złączek wago, to zasada jest prosta: trzeba przestrzegać zasady narysowanej na złączce odnośnie długości odsłonięcia żyły i nie giąć końca przewodu!!! Odcinek 1 - 2 cm od złączki + to co w złączce powinno być prostym odcinkiem!!! No i trzeba dbać o to również wtedy, kiedy układamy połączone przewody w puszce. Nie wolno ich zginać po krawędzi złączki.
No i jeszcze małe coś: izolację zdejmujemy wyłącznie sprawnym odpowiednim sprzętem do tego przeznaczonym, i kawałeczek żyły (drutu) odcinamy ostrymi obcążkami przed wsunięciem w złączkę, aby zlikwidować zagięcie powstałe na końcach żył przy przecinaniu przewodu.
Ponadto, jeśli podczas montażu popełni się błąd, to nie należy wyjmować przewodu ze złączki, tylko po prostu złączkę odciąć i wyrzucić. Jej już nie można wykorzystać, bo nie będzie pewna.
Mi tez nikt nigdy nie umiał pokazać w przepisach gdzie ma być L a gdzie N. Ale od najmłodszych lat wciskano mi do głowy: z prawej N, z lewej L. I tak jakoś robię
Jest stosowny zapis w normie- ale tyczy się instalacji w obiektach przemysłowych
Nie chcę aby mnie posądzono o jakąś reklamę ale już na dwóch firmach się zawiodłem i od tamtej pory stosuję albo oryginalne wago albo w takim czerwonym pudełku.
Kiedyś, przy podłączaniu oświetlenia sali sprzedaży w małym sklepie zastosowaliśmy właśnie te tańsze złączki i wszystko wydawało się być dobrze do momentu jak po kolei zaczęły gasnąć. Dodam, że było to na przewodach 2,5 i zabezpieczeniu C10.
Temat dobrej praktyki instalatora to nie tylko połączenia w gniazdach, ale także rozdzielnie. Ja rozdzielnie łącze z myślą o przyszłych pomiarach zachowując kolejność tj. aparat nr 1(np S191), przewód N na pierwszym miejscu na listwie i przewód PE na pierwszym miejscu. Dodatkowo przewody ponumerowane numeratorami. Wszystkie przewody powinny byc estetycznie ułożone (bez spagetti), oczywiście dołączony schemat jednokreskowy. Elektrycy, którzy nie wykonuja pomiarów wychodzą z założenia, że to ma działać, a nie wyglądać. Też tak kiedyś robiłem, ale się nawróciłem dlatego namawiam innych do takiej praktyki.