Elektroda.pl
Elektroda.pl
X
Please add exception to AdBlock for elektroda.pl.
If you watch the ads, you support portal and users.

panika z co2 "efekt cieplarniany"

_jta_ 04 Dec 2008 15:28 236831 2219
Computer Controls
  • #31
    Fyszo
    Level 37  
    Nie wiem, nie czytuje go.
    To cytat okolicznościowy z powodu choroby córeczki kolegi (forumowego) - po prostu pasował...
  • Computer Controls
  • #32
    cavendish
    Level 17  
    _jta_ wrote:

    Poziom mórz już wzrasta na skutek ocieplenia - bo nie wszystkie lody pływają.


    Mam z pozoru dziwne pytanie:
    Jaka jest wysokość Mount Everest'u? Muszę odświerzyc swoje informacje co do jego wysokości (podana jak i w przypadku innych szczytów w m n.p.m.), która to zapewne zmalała, od czasów mojej podstawówki?
  • #34
    cavendish
    Level 17  
    OK, dzięki.
    Znalazłem tam następujące informacje:

    Najpierw:

    Quote:
    Mount Everest, Czomolungma, Sagarmatha – najwyższy szczyt Ziemi (8848 m n.p.m.)

    Czyli:
    a) Mount Everest nie "zmalał" a więc poziom wód, od którego jest liczona jego wysokość nie zwiększył się.
    b) Poziom wód wzrósł wraz z rzeczonym szczytem - wniosek: wzrost poziomu wód jest równie intensywnym zjawiskiem, co orogeneza alpejska powodująca jego wypiętrzanie się

    A potem:
    Quote:
    8844–8850 (zależnie od źródła) m n.p.m.


    Zatem: nie można ustalić jego wysokości z dokładnością większą jak 4m.
    Co oznacza, że mniej więcej taka sama jest dokładność pomiaru poziomu wód.

    A przepraszam, że zapytam kolegę _jta_ (w sumie to mój poprzedni post miał być prowokacją do odpowiedzi na to pytanie, ale jak widać - nie udało się)

    O ile i w jakim czasie wzrósł poziom wód?
    Jaką metodą, kto i kiedy zmierzył ten wzrost?
    Proszę także oczywiście o podanie nieodzownej części poprawnie wykonanego pomiaru, jaką jest estymata błędu pomiaru.
  • #35
    _jta_
    Electronics specialist
    Przy pomiarze wysokości góry brak dobrego punktu odniesienia - przecież morza nie masz "pod ręką" obok Himalajów
    (poza tym, góra jest pokryta lodem - i trzeba jakoś ocenić, jak głęboko pod tym lodem są skały).
    A przy pomiarze poziomu wody w morzu jest - linia brzegowa. Oczywiście trzeba mierzyć w wielu miejscach i uśredniać,
    trzeba przyjmować poprawki na aktualną wartość ciśnienia atmosferycznego, bo od tego są zmiany rzędu +-20cm.
  • #36
    Anonymous
    Level 1  
  • #37
    Fyszo
    Level 37  
    No jeszcze są przypływy/odpływy...
  • #38
    _jta_
    Electronics specialist
    Racja - w sumie to sporo czynników trzeba pouwzględniać, żeby zmierzyć jakiś "standardowy" poziom morza.
    Trzeba wybrać czas, kiedy nie ma dużych fal (bo fale, zwłaszcza większe, są nieliniowe, i w pobliżu brzegu
    zmieniają poziom morza), trzeba wziąć poprawkę na wskazania barometru, i robić wiele pomiarów w różnych
    fazach pływów, żeby wyliczyć, wokół jakiej wartości ten poziom morza oscyluje.
    Do tego skorupa Ziemi też po trochu zmienia kształt, o ile pamiętam, to Skandynawia się podnosi,
    a Wenecja zanurza coraz głębiej - i to są zmiany porównywalne ze zmianami poziomu morza.

    Czołgu raczej wiatr nie uszkodzi, zakładając że jest dość wytrzymały, by nie uszkodziło go grube drzewo,
    albo cegły z komina, jak na niego spadną, i że nie stoi nad przepaścią (bo wiatr może go w nią zepchnąć).
    Aha, ale mam pytanie: czy ktoś zna przypadki rozwalenia przez wiatr murowanych ścian, i to nie jakichś starych,
    co się już ledwie trzymały, ani nie murowanych zimą (to nie tylko w komunistycznych czasach się zdarzało, że
    beton nie wiązał, a zamarzał, i na wiosnę, jak topniał, to budynek się walił)? bo ja sobie nie przypominam, bym
    o czymś takim słyszał kiedyś dawniej, a w tym roku miałem sposobność to zobaczyć, i to z bliska.
  • Computer Controls
  • #39
    Diagran6
    Level 25  
    A co byście powiedzieli na takie teorie? Na podstawie Fraz.PC.pl:
    Quote:
    Broń geofizyczna

    Czy można sobie wyobrazić broń, przy której bomba atomowa to dziecinna zabawka? Oręż globalny, którego siła zdolna jest modyfikować pogodę-wywoływać w wybranym miejscu planety, trzęsienia ziemi, huragany i wysokie na kilka pięter powodzie i długotrwałe susze, a nawet-gdy zajdzie potrzeba, zniszczyć wszelkie życie? Czy istnieje uzbrojenie, za pomocą którego unicestwić można każdy system łączności, przesyłania energii, unieszkodliwić lecące samoloty, rakiety lub pojazdy kosmiczne, zaglądać bez pośrednictwa satelity za horyzont lub pod powierzchnię ziemi, powodować samodetonację amunicji lub gazociągu i co-najbardziej niewiarygodne-manipulować na ogromną skalę ludzkimi umysłami?

    W Polsce o ''broni geofizycznej'' prawie się nie mówi, chociaż jej pojawienie się może zmienić świat w stopniu większym niż skonstruowanie broni palnej czy nuklearnej. Nie ma o niej nawet wzmianki w Wielkiej Encyklopedii PWN, choć prace nad jej skonstruowaniem trwały od połowy lat 60. Jedna z nielicznych, przetłumaczonych na język polski, pozycji książkowych poświecona realizowaniu właśnie projektu w tej dziedzinie- praca Jerego E. Smitha, HAARP broń ostateczna-jest nieosiągalna w Centralnej Bibliotece Wojska Polskiego.....

    O informacje na jej temat też trudno u źródła, czyli w krajach, które prawdopodobnie pracowały nad stworzeniem takiej broni. Naukowcy zaangażowani w prace badawcze przeważnie milczą zasłaniając się Ustawą o Bezpieczeństwie Narodowym, bądź wypowiadają się lakonicznie i uspokajająco. Twierdzą, że to nad czym pracują, to cywilne projekty badawcze, mogące zostać wykorzystane co najwyżej do konstrukcji urządzeń o czysto defensywnym charakterze, np.: monitorowania zagrożeń czy doskonalenia łączności. Broni geofizycznej nikt oficjalnie nie ma. Jej posiadania zabrania ONZ-towska konwencja ENMOD (Techniczna Modyfikacja Środowiska) o zakazie militarnego używania technik modyfikacji środowiska naturalnego. Czy jest ona przestrzegana, skoro nie przewidziano w niej możliwości inspekcji?

    Rok testów

    W sierpniu 2000 roku Rosyjska Duma zwróciła się z dramatycznym apelem do ONZ i społeczności międzynarodowej o ustanowienie międzynarodowej kontroli nad prowadzonymi przez USA doświadczeniami zmierzającymi do zbudowania broni geofizycznej. W apelu Dumy zawarta była informacja, że większość testów zaplanowana jest na rok 2003. Rosyjscy parlamentarzyści ostrzegali, że niektóre z tych eksperymentów mogą mięć nieprzewidywalne konsekwencje dla środowiska naturalnego, gdyż ich przedmiotem są: jonosfera i magnosfera ziemi.
    Działanie broni geofizycznej, opiera się na idei oddziaływania na te środki za pomocą dostatecznie silnych i skumulowanych fal ultrakrótkich. Mogą one podgrzewać fragment jonosfery-podobnie jak kuchenka mikrofalowa podgrzewa mrożonki. Powoduje to odkształcenie tej warstwy atmosfery. Można ją unosić, odginać, a nawet tworzyć z niej coś na kształt gigantycznych soczewek elektromagnetycznych skupiających promienie słoneczne w określonych punktach. Każdy kto bawił się kiedykolwiek zwykła soczewką i kalką papiery, wie, co oznacza taka możliwość.
    Siła sygnału emisyjnego jest przez bombardowane ośrodki wielokrotnie wzmacniana i przekierowywana w stronę powierzchni planety jako monstrualnej już mocy wiązka. Użycie takiej broni elektromagnetycznej wywołać może różnego rodzaju katastrofy-trudne jest jednak do rozpoznania, bo impuls emisyjny trwa bardzo krótko i jest niewidoczny dla oka. Atakowany obiekt nie zdaje sobie z sprawy z dokonywanej agresji. Kataklizmy będące skutkiem ''magnetycznego strzału'' wydają się efektem zwykłego działania sił natury. To, że siły natury mogą być sztucznie wzbudzane i kierowane, nie mieści się jeszcze w wyobraźni wielu ludzi, którym wojna kojarzy się z konwencjonalnym polem walki-ruchem wojsk, artyleryjską kanonadą i bombami. Tymczasem już wkrótce może wyglądać ona zupełnie inaczej.
    Wzbudzona przez emitery potężne impulsy elektromagnetyczne są w stanie nie tylko modyfikować pogodę , ale także powodować awarię wszystkiego, co ma związek z elektrycznością, wywołać sztucznie trzęsienie ziemi (ostatnio w Iranie) o ogromnej sile wzbudzanej w płynnym jądrze ziemi, niszczyć wybrane cele za pomocą plazmy oraz przesyłać fale bezpośrednio do mózgów (emitery mają możliwość nadawania tych samych fal co mózg) wywołując odmienne stany emocjonalne. Za pomocą takich nadajników można nawet wypalać w jonosferze dziury, wystawiając wszystko co pod nimi na zabójcze działanie promieni kosmicznych.
    Ludzie ostrzegający przed skutkami rozwoju tej broni twierdzą, że jej zastosowanie może rzucić na kolana całe narody. Jeśli w porę nie ustawimy skutecznej międzynarodowej kontroli, to skończy się era demokracji, a zapanuje totalitaryzm. Rządzić będzie wąska grupa dysponująca tą nową technologią.

    Diabelska harfa

    Wiele poszlak potwierdza obawy Rosji, że oręż geofizyczna nie jest już tylko wymysłem hollywoodzkich scenarzystów i pisarzy science fiction. Istnieje i wszedł właśnie w fazie intensywnych testów. W końcu ubiegłego roku niedaleko miejscowości Gakona na Alasce zakończony został pierwszy etap realizacji programu HAARP zakładający budowę ogromnego jonosferycznego emitera fal ultrakrótkich, 73 000 razy silniejszego od największego obecnie istniejącego nadajnika radiowego i dodatkowo mającego zdolność skupiania sygnału emisji w jednym punkcie. Drugi mniejszy emiter istnieje w miejscowości Tromse w Norwegii, a trzeci-najsilniejszy systemu-ma wkrótce powstać na Grenlandii.
    Gdy na początku lat 80. rozpoczynano realizację tego projektu, był on częścią słynnej Inicjatywy Obrony Strategicznej (SDI) nazywanej ''programem Gwiezdnych Wojen''. Obecnie twierdzi się, że jest to projekt cywilny, mający służyć badaniu głównych warstw atmosfery. Ale głównym jego udziałowcem nadal pozostaje Departament Obrony USA (NASA). Niepokój Rosjan jest w pełni zrozumiały. Rosyjski program badań w tej dziedzinie został wstrzymany w latach 90, laboratoria zamknięte, a wielu naukowców biorących udział w doświadczeniach lat 80 wyemigrowało do USA. Niektórzy z nich , jak, np. Prof. Roland Zinurowicz Sagdiejew, były dyr. Radzieckiego Instytutu
    Badawczego Przestrzeni Kosmicznej, czy prof. Troicka, kierująca w latach 80, analogicznym programem ''Araks'' , pracują obecnie w Stanach Zjednoczonych przy HAARP. Po ukończeniu projektu (około 2025r.) w zasięgu działania amerykańskich nadajników znajdzie się w praktyce cała północna półkula do szerokości 45 równoleżnika, a więc cale terytorium Rosji.

    Znaki na niebie

    Nie trzeba być zwolennikiem spiskowej teorii dziejów, by zwrócić uwagę na szereg dziwnych faktów, które miały miejsce w ostatnich dwóch latach: 4 sierpnia ub.r o godzinie 4.14 po południu, w normalny słoneczny dzień miała miejsce największa w historii awaria sieci energetycznych, która na kilkanaście godzin pogrążyła Stany Zjednoczone i cześć Kanady. W chwili awarii nie było żadnego przeciążenia sieci. Pracowało ona na 75% swoich możliwości, kiedy nagle z niewiadomych powodów nastąpił monstrualny wzrost napięcia przeładowywującego system.
    Nie było w tym czasie żadnych klasycznych przyczyn takich zdarzeń jak wzmożona aktywność magnetyczna ziemi. Zjawisko powstało nagle w klika minut po włączeniu na pełną moc nadajnika w Gakona. Poza pozbawieniem prądu blisko 50 mln ludzi, zdarzenie to nie miało żadnego wpływu na amerykańską obronność czy gospodarkę. Nastąpiło w kilka chwil po zamknięciu giełdy i objęło swym zasięgiem stany bez większego znaczenia ekonomicznego czy militarnego. Departament Obrony miał jednak okazję do dokładnego przeanalizowania skutków takiego ''blackoutu'' dla systemu, obrony kraju. W ciągu następnych miesięcy na całej półkuli północnej miała miejsca cała seria podobnych zdarzeń. Oto ich zestawienie

    18.08 Gruzja
    23.08.Helsinki
    28.08.Londyn
    18.09 Honduras
    23.09 Szwecja/Dania
    28.08 Włochy
    7.10 Wiedeń

    Nietrudno zauważyć zadziwiającą regularność tych ''awarii'. Prawdopodobieństwo, że jest to czysty zbieg okoliczności, jest równe temu, że ktoś dwa razy z rzędu trafił szóstkę w Totolotka. Kto więc i dlaczego je spowodował?
    Podobną serią dziwnych zdarzeń były w ubiegłych latach światowe zjawiska pogodowe. Od początku roku wielu obserwatorów widziało na niebie bardzo dziwne obłoki o regularnych geometrycznych kształtach. (Ich zdjęcia są dostępne na wielu stronach internetowych). Są to ewidentne ślady pozostawione przez potężne emisje elektromagnetyczne w atmosferze.
    Ilość tzw. anomalii pogodowych zdecydowanie przewyższa ich liczbę z ostatnich dekad. Wszyscy pamiętają kuriozalne obrazki przedstawiające Jerozolimę pod śniegiem, czy monstrualne, nie notowane od 100 lat letnie upały i susze w Europie. W ubiegłym roku te same obszary zostały nawiedzone przez powodzie. Do tego ogromna liczba palących się lasów oraz nagłych niezwykle silnych tajfunów pustoszących np., Chiny czy Koreę Północną .Wielu ludzi wątpi w wytłumaczenie, że to jedynie emisja gazów cieplarnianych do atmosfery.
    Niektórzy jak np. ukraiński deputowany Jurił Salomotin, przewodniczący komisji do spraw likwidacji skutków awarii w Czarnobylu, otwarcie oskarżają Amerykanów o testowanie możliwości nowej broni geofizycznej HAARP.

    Jako cywilny projekt naukowy HARPP omija wszelkie procedury kontroli zjawisk, jakim podlegają wszelkie systemy broni. A jego potencjalna moc jest wprost niewyobrażalna. Wystarczy powiedzieć, że tropikalny sztorm może mieć siłę około 10000 jednomegatonowych bomb wodorowych. Kontrolowanie trzęsień ziemi, może w kilka sekund zniszczyć wielomilionowe miasta, unicestwić każdą infrastrukturę. Bez prądu, energii i komunikacji nie może funkcjonować żadne państwo. Z drugiej strony światowe katastrofy ekologiczne są argumentem za poddaniem państw kontroli międzynarodowej i stworzeniem jednego tzw światowego rządu czyli tzw .nowego światowego ładu zapowiadanego na rewersie jednodolarówki. Czy topniejące alpejskie lodowce i zaciemniony Nowy Jork są tylko wybrykami kapryśnej natury, czy może już zwiastunem nadchodzącej globalizacji?


    A tak wygląda jedna ze 185 antenek tego systemu:

    panika z co2 "efekt cieplarniany"
  • #41
    submariner
    Level 32  
    heh ciekaw pokojarzenie faktow i dorobienie niezlej teorii spiskowej -wszystkiemu winni niedobrzy Amerykanie :)
    Faktem jest ,ze myslano o takiej broni ale jej niszczycielska moc miala sie brac z wiazki mikrofal odbitej od dysku plazmy zapalonej tez przy pomocy mikrofal w jonosferze , tyle ,ze moc potrzebna do takich testow pozarlaby calkowicie moc potrzebna do zasilenia USA. Chyba nie przeprowadzono zadnych testow.
  • #42
    Anonymous
    Level 1  
  • #44
    tarnowski
    Level 22  
    Kol cavendish napisał:
    Dokładnie. Dawniej państwa napadały na siebie wzajemnie i łupiło się obywateli wroga. Dzisiaj mają inną metodę. Umawiają się między sobą, że każdy będzie wyzyskiwał swych obywateli na własną rękę, bez wszczynania wojen. Szczytowym osiągnięciem tej metody wyzysku jest tak zwana unia europejska. No bo skoro się już zmówili razem, to postanowili (wszyscy albo cwańsza ich część ), że utworzą sobie internacjonalne państewko, które ułatwi im realizację ich socjalistyczno-komunistycznych celów. Podobnie dzieje się w USA. Ich główna metoda to
    wywołanie u ludzi poczucia zagrożenia (efektem cieplarnianym, terroryzmem, przeludnieniem ziemi, niżem demograficznym, czymkolwiek..., co akurat jest pod ręką), i wywołania wrażenia, że tylko wszechwładne państwo, jakie im oferują, jest w stanie sobie z tym zagrożeniem poradzić. Chodzi o to tylko aby ludzie w imię "bezpieczeństwa" skłonni byli poświęcić swoją wolność, pieniądze itd.

    I to jest moim zdaniem prawda ,problem w tym ,że jako społeczeństwo (tzw ludzkość ) z racji globalizacji podlegamy socjologicznej ewolucji i musimy wytworzyć mechanizmy kontroli populacji i nad populacją.

    Mogę dyskutować czy taki system kontroli o jakim pisze Kol cavendish podoba mi się bardziej czy mniej ,jednak jakiś system powstać musi.
    Ten akurat znam i potrafię wykorzystać.
    A jeżeli ktoś patrzy na Świat oczami dziecka i chce wierzyć w dyrdymały z seriali , publicystyki TV i wystąpień polityków ,to tylko jego sprawa....

    Większość wypowiedzi koledzy, to są bardziej lub mniej uprawnione dywagacje na tematy techniczne , a to są tylko narzędzia.

    Jeśli chcecie się posunąć o krok dalej na drodze zrozumienia otaczającego Was Świata skończcie z tą techniczną analizą zjawisk ,a zacznijcie syntetyzować poznane fakty.
    Od tego jak będziecie postrzegali rzeczywistość zależy Wasza przyszłość .

    Prawda jest taka że czy nam się to podoba czy nie ,ktoś te pare miliardów globalnej społeczności ludzi za mordę trzymać musi, bo inaczej wszystko się rozlezie....

    Ja osobiście wolę jak robi to w taki sposób :D


    Pozdrawiam
    Darek
  • #45
    _jta_
    Electronics specialist
    Wygląda na to, że 'cavendish' i 'tarnowski' nie zauważają, że akcja w celu uświadomienia politykom,
    że efekt cieplarniany jest zagrożeniem, jest podejmowana oddolnie - to ludzie widzą to zagrożenie,
    i ostatnio z trudem udało się osiągnąć to, że i rządzący zaczęli o tym mówić - żeby nie stracić głosów.
  • #46
    Diagran6
    Level 25  
    Quote:
    90 mln euro zapłaci polski podatnik za konferencję klimatyczną w Poznaniu, na której 10 tys. karierowiczów będzie starało się zarobić i zbić polityczny kapitał na wyolbrzymianiu rzekomego zagrożenia z racji okresowego ocieplenia klimatu Ziemi. Na badania nad zmianami klimatu wydaje się rocznie ponad 10 mld dolarów.

    Kim są owi eksperci od klimatu? To Terminator - Arnold Schwarzenegger - który może imponować muskulaturą, ale z pewnością nie wiedzą z dziedziny nauk o Ziemi - lub Al Gore, polityk, który pisał w swoich książkach, że dzieci na Śląsku sprowadza się do szybów górniczych, bo na powierzchni powietrze jest zbyt brudne, aby nim oddychać. Ich rzecznikami są takie autorytety, jak np. pogodynka Jarosław Kret, który może ładnie bawi nas przepowiadaniem pogody, ale gdy opowiada, że średnia temperatura na Ziemi może wzrosnąć o 6 stopni Celsjusza, to najwyraźniej nie wie, o czym mówi i można to włożyć między bajki.

    A co na to naukowcy? Profesor Przemysław Mastalerz stwierdził, że najlepszą metodą na zmiany klimatu jest rozebrać się, gdy robi się gorąco, a ubrać się, gdy jest zimniej. A tak na poważnie: gdyby klimat się nie ocieplił, nie rozwinęłoby się życie na Ziemi! Efekt cieplarniany wywoływany działalnością człowieka to szkodliwy mit. Klimat jest po prostu zmienny i należy to zaakceptować. Inny wybitny polski naukowiec profesor Zbigniew Jaworowski przypomina, że walka z emisją dwutlenku węgla to walka z wiatrakami. Przecież 98 proc. globalnej emisji dwutlenku węgla pochodzi z wody - mórz, rzek i oceanów. Każde dziecko wie z lekcji chemii, że dwutlenek węgla to nie żadna trucizna, lecz gaz, dzięki któremu rozwija się życie na naszej planecie. Naturalnie każdy chciałby oddychać czystym powietrzem, pić czystą wodę i jeść nieskażone pożywienie. Pytanie, jak to zrobić. Nie zamieszkamy przecież z powrotem w jaskiniach. Odpowiedzią jest rozwój technologiczny. Należy rozwijać takie technologie, które będą jak najmniej uciążliwe dla życia i zdrowia człowieka.

    Polska stoi przed poważnym problemem. Nasza gospodarka jest w 90 proc. uzależniona od węgla. Wiatraki i kolektory słoneczne nie rozwiążą naszych problemów. Jedynym wyjściem jest zbudowanie nowoczesnych bezemisyjnych elektrowni zgazowujących węgiel oraz budowa kilku elektrowni atomowych. Jednak "ekolodzy" nie chcą o tym słyszeć. Nawołują do walki z wydobyciem węgla oraz protestują przeciwko elektrowniom atomowym.

    Taka postawa oznacza gigantyczne koszty dla każdej polskiej rodziny. Już wiadomo, że ceny za prąd i ogrzewanie wzrosną w ciągu najbliższych lat nawet o 100 procent. Jeśli nasi politycy będą ulegali nawiedzonym ekologom, wiele polskich firm będzie zamykanych, a pracownicy trafią na bruk. Jak mamy zbudować drogi i stadiony na EURO 2012, skoro UE chce ograniczyć produkcje rodzimych przedsiębiorstw? Jak poradzimy sobie z dodatkowymi kosztami podczas kryzysu finansowego?

    Konferencja klimatyczna to być może dobra promocja Poznania - współorganizatora konferencji, ale oby koszty decyzji, które tam się narodzą, nie okazały się dla wszystkich Polaków wyższe od jednorazowych korzyści dla tego miasta.


    Źródło
  • #47
    _jta_
    Electronics specialist
    Poczytałem trochę to źródło - propaganda antyekologiczna, faceta zupełnie nie interesuje, co jest prawdą, a co nie.

    Żeby ocenić, jakie mogą być skutki emisji CO2, zrobiłem nieco rachunków - są w załączniku (text/plain ISO-8859-2).
    Prosiłbym zainteresowanych o sprawdzenie moich obliczeń - bo mi wychodzi, że zmierzamy szybko do zagłady...

    Żródła: dane o produkcji energii w Polsce z informacji prywatnej od Z Szeflińskiego, ZFJA IFD UW; zawartość CO2
    w atmosferze przyjąłem ze starego podręcznika - teraz sprawdziłem w Wikipedii, informacja jest nieaktualna, mamy
    go znacznie więcej, i trzeba będzie skorygować rachunki - ale w tej chwili nie mam czasu tego zrobić; dane o chemii
    spalania węgla są (mam nadzieję) w podręcznikach (jak ja się uczyłem, to były); przyjęty czas pozostawania CO2
    w atmosferze w/g Andrzeja G. Chmielewskiego, Postępy Techniki Jądrowej, vol. 43, zeszyt 4, str. 36-43 (r. 2000).
  • #48
    Diagran6
    Level 25  
    Quote:
    faceta zupełnie nie interesuje, co jest prawdą, a co nie.

    [...] No właśnie. Co jest prawdą a co fikcją? Zupełnie jakbym czytał G. Orwell'a "Rok 1984".
    Zewsząd napływają sprzeczne informacje. To co wczoraj było faktem, dzisiaj jest fikcją.
    Quote:
    Z dnia na dzień i niemal z minuty na minutę uaktualniano przeszłość. Tak preparowana dokumentacja potwierdzała słuszność każdej partyjnej prognozy; pilnowano, by nie ostało się choć jedno zdanie sprzeczne z potrzebą chwili. Całą historię przemieniano w palimpsest, zeskrobywany i zapisywany tak często, jak to uważano za konieczne. Gdy już raz dokonano zmian, nie sposób było udowodnić, że nastąpiła najmniejsza falsyfikacja. Jedyne zadanie personelu największego działu Departamentu Archiwów, znacznie większego od działu Winstona, polegało na wynajdywaniu i usuwaniu wszystkich egzemplarzy książek, gazet i innych dokumentów, które należało podmienić i zniszczyć.
    (Fragment książki G. Orwell'a).
    Komu więc ufać? Macie jakąś gotową receptę???
  • #49
    Hucul
    Level 39  
    Diagran6 wrote:
    ...Komu więc ufać? Macie jakąś gotową receptę???

    Sobie tylko można ufać , ale też nie do końca :D
    Myślę , że trzeba analizować informacje pochodzące z różnych źródeł i w miarę własnych możliwości rysować sobie obraz świata . Jedynym narzędziem jakim możemy się posłużyć w celu zmiany sytuacji są wybory . Możemy wybrać kogoś , kto podziela nasze poglądy i mieć nadzieję , że po wygranej ich nie zmieni ...
  • #50
    _jta_
    Electronics specialist
    Po to zrobiłem obliczenia, żeby można było coś ustalić - bo to jest weryfikowalne.
    Wynik jest do skorygowania, bo przyjąłem, że mamy mniej CO2, niż podaje Wikipedia.

    Wybory nie są jedynym narzędziem - sama perspektywa, że będą, daje możliwość wpływu
    na polityków, bo muszą się liczyć z tym, że następne wybory mogą przegrać. Słyszałem
    przed ostatnimi wyborami od kogoś, kto robił serwis sprzętu w Sejmie, że widział któregoś
    z posłów, jak wyjmował ze skrzynki korespondencję, która do niego przyszła, i wrzucał ją
    prosto do niszczarki, mówiąc "niech ci durnie nie myślą, że ja to będę czytał" - w wyborach
    jego ugrupowanie wypadło dużo gorzej, niż w poprzednich, może właśnie dlatego...

    ---

    Znalazłem coś ciekawego przez Google: global warming earthquake
    w WikiAnswers: http://wiki.answers.com/Q/Does_an_earthquake_affect_global_warming
    i: http://www.csmonitor.com/2004/0819/p16s01-sten.html - a pamiętamy o Skandynawii?
    (lodowiec dawno temu się cofnął, a teren wciąż się podnosi, bo nie naciska go ten lodowiec)
  • #51
    Fyszo
    Level 37  
    _jta_ wrote:

    Prosiłbym zainteresowanych o sprawdzenie moich obliczeń - bo mi wychodzi, że zmierzamy szybko do zagłady...


    Prosiłbym o szersze wyjaśnienie skąd informacja o 300 letnim czasie 'życia' CO2 w atmosferze, oraz skąd informacja że 4 krotny wzrost stężenia CO2 wywoła przyrost temperatury o 100*C... są na to jakieś krzywe?
    Wygląda mi to na czyste gdybanie...
    Dla przykładu temperatura na Wenus przy stężeniu CO2 - 96,5% wynosi średnio 400*C. Więc mamy przyrost stężenia CO2 (w stosunku do Ziemii) ok 96x a przyrost temperatury o ok. 385*C. Jak ma się to do tych 100*C przy 4-krotnym wzroście stężenia CO2 na Ziemii?
  • #52
    _jta_
    Electronics specialist
    Co do tych 300 lat, to podałem źródło. Nie pisałem o wzroście temperatury o 100*C, a do 100*C - oceniam
    to ze stwierdzeń, że bez CO2 temperatura byłaby o parędziesiąt stopni niższa, a przy niezbyt dużej ilości
    CO2 w atmosferze spodziewam się liniowej zależności przyrostu tempeatury od ilości CO2 - dla Wenus
    oczywiście ta liniowa zależność nie może już obowiązywać. Można by wyliczyć zależność temperatury od
    stężenia CO2, ale to dość skomplikowane rachunki, i nie mam pod ręką danych, które są potrzebne;
    myślę, że ktoś te rachunki już dawno wykonał, może ktoś na forum wie, gdzie to znaleźć?

    CO2 w atmosferze działa jako izolacja cieplna - przy małym stężeniu światło słoneczne dociera do Ziemi,
    ale wypromieniowywanie ciepła, które powstaje, jest utrudnione, po CO2 pochłania podczerwień, i jest to
    proporcjonalne do stężenia CO2; przy bardzo dużym stężeniu (jak na Wenus) dużo mniej światła dociera
    do powierzchni planety, więc wprawdzie ciepłu trudno uciec, ale i niewiele się go wytwarza. Poza tym
    powinna być większa konwekcja - przypuszczam, że na Wenus ma dużo większy zasięg pionowy.
  • #53
    jaszczur1111
    Level 33  
    _jta_ wrote:
    Wygląda na to, że 'cavendish' i 'tarnowski' nie zauważają, że akcja w celu uświadomienia politykom,
    że efekt cieplarniany jest zagrożeniem, jest podejmowana oddolnie - to ludzie widzą to zagrożenie,
    i ostatnio z trudem udało się osiągnąć to, że i rządzący zaczęli o tym mówić - żeby nie stracić głosów.


    Zobaczymy jak oddolnie, jak podniosą nam ceny za energię elektryczną z powodu kupowania limitów CO2. Moim zdaniem emisja CO2 stała się znacznie bardziej medialna niż na to zasługuje. Problem rozwiąże się sam gdy zacznie nam brakować ropy. Na ten moment osiągnęliśmy już max. wydobycia a co za tym idzie należy oczekiwać w dalszej przyszłości spadku emisji CO2. Po prostu przestaniemy jeździć spalając cokolwiek. Osobiście nie znam żadnego przypadku by ktoś z własnej woli postanowił poświęcić np 20-40 % swoich dochodów by ograniczyć emisję CO2. Próbuje się na nas wymusić rozwiązania dające zarobić innym. Podobnie jest z torbami plastikowymi. Argumentem jest m.in. że zaśmiecają. To ludzie zaśmiecają a nie torebki. Myślicie, że można kupić towar zapakowany w papierowe torby a potem wywalić je do lasu? Bo jeśli tak to jutro kupię 100 toreb po 15 groszy a potem wywalę je przed sklepem ,bo są ekologiczne. Produkcja papierowych opakowań jest znacznie bardziej obciążająca dla środowiska niż torebek foliowych. Niestety wielu redaktorków i polityków już wypłynęło na tym temacie podobnie jak onegdaj na aborcji.

    Albo temat wyłączania prądu na godzinę w całym mieście. Wyliczono, że taka operacja powoduje paradoksalnie wzrost zużycia energii, bo współczesne systemy zasilania mają podtrzymanie i trzeba potem naładować aku. a główne zapotrzebowanie na prąd to chłodzenie i grzanie. To też trzeba potem nadrobić. Samo wyłączenie światła to tylko kilka % a część z tego i tak idzie na grzanie. Ale za to jaki efekt medialny?

    Może nas uratować jedynie rozsądne gospodarowanie tym co mamy, a polityka NIGDY nie miała z tym nic wspólnego. Rządzący bardzo chętnie podejmują dany temat, gdy zauważa go przynajmniej 10 % społeczeństwa.

    Nie przeczę, że niszczymy środowisko. Uważam też, że silne huragany będą częściej i również tam gdzie do tej pory nie występowały. To nie jest tak, że np. na pustyni powinno wiać, bo tam najcieplej. Huragany tworzą się w rejonach silnego parowania wody, czyli nad oceanami, które jak naukowcy dowiedli są wyraźnie cieplejsze niż dawniej. I będą jeszcze cieplejsze.

    Co do HAARP-a to miał służyć m.in. do komunikacji z okrętami podwodnymi poprzez modulację prądu jonosferycznego. Na pewno nie służy dobrej sprawie. Co prawda w tym ciut przydługim artykule jest kilka sprzeczności ale należy sobie zdawać sprawę, że HAARP to wyjątkowe narzędzie, którym można namieszać na większą skalę. Jakiś czas temu oglądałem w TV dokument na ten temat i choć wprost o pewnych sprawach nie powiedziano, to można było wyczytać między wierszami sens zbliżony do tego w artykule. Zresztą Rosjanie też eksploatują podobne urządzenie. Gdzieś w necie widziałem dość ciekawą instalację antenową w okolicach Czarnobyla - obecnie chyba nieczynną.

    Podsumowując: CO2 jest tematem zastępczym - szykuje się coś poważniejszego. Przyszłość pokaże od czego chcą odwrócić naszą uwagę.

    W przeszłości wielokrotnie miały miejsce okresy znacznie cieplejsze i znacznie chłodniejsze od obecnego. Ginęły od tego rozmaite zwierzęta i cierpieli ludzie. Jakoś się to wszystko kręci. Nie można popadać w skrajności. Rozważania dotyczące wzrostu temp. do 100 st. są wyssane z palca. Chyba nikt nie przewidział, że zanim upłynie 300 lat już dawno spalimy wszystko co jest do spalenia i zginiemy z zimna lub znacznie wcześniej wymyślimy jak temu zaradzić i zostawimy węgiel i ropę do innych celów niż opał.

    ps. mimo wszystko uśmiechnij się :D:D:D

    A swoją drogą czy aby na pewno stopienie lodu na ziemi spowoduje wzrost objętości wody skoro w lodzie jest rozpuszczona olbrzymia ilość rozmaitych gazów i jego objętość jest w istocie nie tylko mniejsza o 10% od wody (spadek poziomu mórz) ale także ulotnią się z niego gazy dając kolejny spadek objętości?

    Jeśli woda zaleje tereny przybrzeżne, to powód do radości, bowiem zmniejszy się zaludnienie a tym samym spowolnimy emisję CO2. Kara musi być. W końcu mieszkańcy stref przybrzeżnych wybrali to lokum dla własnej wygody i czerpali przez lata z tego korzyści. Nadszedł czas zapłaty. (ten kawałek z przymrużeniem oka)

    Przejrzałem pobieżnie wyliczenia kolegi jta i coś tu nie gra na pierwszy rzut oka: 0.03% CO2 nie może dawać 3g/cm² raczej 1m³ 100% CO2 waży 1.97kg z tego wynika, że 0.03% 1 m³CO2 waży zaledwie 0.591 g. Trzeba przeliczyć objętość atmosfery a nie powierzchnię (czego?) Poza tym dwutlenek węgla nie rozkłada się równomiernie w atmosferze tylko głównie zalega w dolnej części, bo ma znaczny ciężar właściwy, ponadto rozpuszcza się w wodzie. Im jest go więcej w powietrzu tym wzrasta stężenie w wodzie. Jest to mechanizm w znacznym stopniu samoregulujący. Nie wyliczymy tak łatwo o ile wzrośnie stężenie CO2 w powietrzu, gdyż gaz ten chętnie rozpuszcza się w wodzie i lodzie. To stężenie 0.03 % dotyczy jakiej wysokości n.p.m. ?

    Sprawność całkowita elektrociepłowni coś koło 40% a nie 90%. Biorąc pod uwagę straty na przesyle energii, już dawno powinniśmy dobrowolnie zrezygnować z usług elektrociepłowni, gdyż dociera do nas może 20% tego co było na początku (energia w węglu). Myślę o zbudowaniu przydomowej elektrociepłowni na odpady drzewne i śmieci.
  • #54
    Diagran6
    Level 25  
    Powodem dla którego kładzie się ostatnio tak wielki nacisk na "emisję CO2" może okazać się wyczerpanie zasobów naturalnych paliw kopalnych. Posłużę się dość długim, ale bardzo interesującym cytatem:
    Quote:
    Niewiele pojęć wywarło większy wpływ na sposób postrzegania historii i ocenę kultury przez społeczeństwa Zachodu niż idea postępu. Rozwój gospodarczy był wiodącym tematem politycznych dyskusji i propagandowych manipulacji. Usprawiedliwiano nim niejednokrotnie decyzje działań wojennych. Wkład w postęp naukowy honorowano zaszczytnymi wyróżnieniami. Idea postępu cywilizacyjnego stanowiła jeden z ważniejszych motywów wychowawczych i celów, jakie stawiały przed sobą zinstytucjonalizowane systemy edukacji, nadzorowane przez państwa przemysłowe. W zachodniej koncepcji cywilizacyjnego postępu nie trudno jest dostrzec jednak wyraźne cechy typowej irracjonalnej dewocji. W jaki sposób bowiem wytłumaczyć można fakt, że społeczeństwa Zachodu, tak bezkrytycznie poświęcone celowi cywilizacyjnego rozwoju, rozumieją tak nie wiele - by nie powiedzieć prawie nic - na temat cywilizacyjnego upadku? Nasuwa się też refleksja, czy gloryfikowany rozwój cywilizacyjny jest w istocie spełnieniem racjonalnych potrzeb ludzkich, czy też odgrywa rolę zniewalającego kultu? Czy cywilizacja, którą współtworzymy, jest – niczym bóg – nieskończona, czy też, wręcz przeciwnie, ma racjonalne ograniczenia i uwarunkowania, których rozpoznanie może przyczynić się do zmiany jakości naszej tragicznej już egzystencji?

    Każda ze znanych antropologom cywilizacji rozwinęła się w oparciu o źródła dostępnej energii, które zdołano pozyskać i wyczerpać. Żadna z cywilizacji nie mogłaby istnieć bez surowców energetycznych, które, z jednej strony, dawały im możliwość rozkwitu, z drugiej zaś, wyznaczały granice rozwoju, a nawet odpowiedzialne były za późniejszy ich upadek. Cywilizacja zachodnia nie stanowi żadnego wyjątku. Zawdzięcza swój przemysłowy rozwój wykorzystaniu paliw kopalnych, a przede wszystkim olbrzymich zasobów taniej ropy naftowej. Choć jej ideologiczni przywódcy starali się jej rozkwit przypisać zaletom „doskonałego systemu ekonomicznego” i szczytowym osiągnięciom umysłowym człowieka Zachodu, nietrudno jest zauważyć, że jedynie te ośrodki przemysłowe, które zdobyły dostęp do zasobów energii i posiadały dominujący wpływ na sposób ich dystrybucji, zdołały narzucić swoje zasady ekonomiczne na kontrolowanym przez siebie rynku. „Jakkolwiek lubimy myśleć o sobie, jak o kimś wyjątkowym w historii – pisze jeden z najbardziej szanowanych autorytetów współczesnej archeologii, Joseph Tainter – społeczeństwa przemysłowe podlegają tym samym prawom, które spowodowały upadek cywilizacji wcześniejszych”. (1) Saudyjskie powiedzenie potwierdza tę prawdę najtrafniej: „Mój ojciec jeździł na wielbłądzie. Ja jeżdżę samochodem. Mój syn lata odrzutowcem. Jego syn będzie jeździł na wielbłądzie”.

    Początki ery przemysłowej oparte były na węglu kamiennym, który stanowił energetyczne źródło napędu maszyny parowej, wykorzystywanej w manufakturach przemysłu tekstylnego Anglii. Późniejszym, ważnym zastosowaniem maszyny parowej było kolejnictwo. Tym czym w XIX wieku był węgiel, tym w XX w. okazała się ropa naftowa. Pierwsze jej złoża, odkryte w Pensylwanii jeszcze w 1859 r., zainicjowały wielką karierę tego surowca, którego pierwotnym zastosowaniem było oświetlenie naftowe. W krótkim czasie John D. Rockefeller zdołał zmonopolizować przemysł wydobywczy i rafineryjny Stanów Zjednoczonych, budując swoje imperium Standard Oil of Ohio. W Europie, w latach 1880., przedsiębiorstwa zakładane kolejno przez Rothschildów, Ludviga Nobla (starszego brata Alfreda) oraz Marcusa Samuela (Shell Transport and Trading Company) przystąpiły do eksploatacji regionu Baku na Morzu Kaspijskim. Koncern Royal Dutch Company rozpoczął wiercenia w regionie Indonezji. (2)

    W początkach XX wieku zastosowanie paliwa naftowego przeszło gwałtowną rewolucję. Elektryfikacja miast doprowadziła do zmniejszenia zapotrzebowania na lampy naftowe, ale w tym samym czasie ropa naftowa znalazła swego największego i najwierniejszego sojusznika: silnik spalinowy wewnętrznego spalania, zastosowany do napędu pojazdów mechanicznych. Fenomen popularności tego wynalazku przeszedł do historii i pozostanie dla wielu największą legendą minionego wieku.

    Do 1913 roku technika masowej produkcji umożliwiała pracownikom zakładów Forda w Michigan budowę Modelu T w 12,5 godziny, ale z wprowadzonej rok później nowej linii montażowej pojazd Tin Lizzie zjeżdżał już co 93 minuty. W ciągu pierwszych dwudziestu lat ubiegłego wieku zużycie benzyny w USA wzrosło drastycznie z 4 tysięcy do 4 milionów galonów rocznie. „W 1923 roku jeździło więcej samochodów po drogach [rolniczego stanu] Kansas niż w całej Francji czy w Niemczech, a do 1927 roku Stany Zjednoczone produkowały około 85% pojazdów całego świata”. W ten sposób rozpoczynała się era motoryzacji i - jak powiedział kiedyś o Fordzie gwiazdor filmowy Will Rogers - „zabierze nam sto lat, by stwierdzić, czy pomógł nam, czy też zaszkodził, ale jedno można przyznać już dziś na pewno, że nie pozostawił nas tam, gdzie nas znalazł”. (3)

    Sto lat minęło chyba zbyt szybko, by znaleźć odpowiedź na tak zasadnicze pytanie w społeczeństwie oszołomionym komercyjną iluzją, tym bardziej, że życie zmieniło się nie do poznania. Proces zmian jakiego byliśmy świadkami - proces nazywany postępem cywilizacyjnym - nie był jednak, jak nam zdołano wmówić, wynikiem demokratycznych decyzji, ale w przeważającej mierze był następstwem grabieży i konsekwencją przemocy tych, którzy zaangażowani byli w walkę o zdobycie prawa do dystrybucji surowca energetycznego. „Każda kropla ropy warta jest jednej kropli krwi” – stwierdził nie bez podstawnie, w czasie pierwszej wojny światowej, premier Francji, Georges Clemenseau. I nie było w tym jakiejkolwiek przesady. Japonia przystąpiła do II wojny światowej w celu zdobycia kontroli nad indonezyjskimi złożami ropy naftowej. Celem strategicznym przemysłowców hitlerowskich Niemiec było Baku ze swymi olbrzymimi zasobami naftowymi w Morzu Kaspijskim. Inwazja Iraku na Kuwejt była wynikiem złamania przez Kuwejt założeń, dotyczących limitów wydobywczych w ramach OPEC, która to praktyka zaniżała ceny ropy w regionie i wskutek tego narażała Irak na straty handlowe. Władze Stanów Zjednoczonych, których zasoby energetyczne weszły w fazę wyczerpania na początku lat 1970, wielokrotnie prezentowały stanowisko, że dostęp do obcych złóż ropy naftowej jest naczelnym celem politycznym, stanowiącym uzasadnienie militarnych interwencji państwa. (4)

    Jednocześnie wszystkie artykuły pierwszej potrzeby, komfort, luksus i cuda techniki naszych czasów takie jak: centralne ogrzewanie, klimatyzacja, motoryzacja, lotnictwo, oświetlenie elektryczne, tania odzież, muzyka popularna, kinematografia, supermarkety, artykuły gospodarstwa domowego, środki farmaceutyczne, tworzywa sztuczne, uzbrojenie narodowe, słowem cały nasz współczesny Disneyland, zawdzięczają swoje powstanie i nieprzerwane istnienie, w mniejszym czy większym stopniu, tanim paliwom kopalnym.

    Epokę przemysłową, czy rozwój cywilizacji zachodniej, można zatem postrzegać w dwóch - na ogół ignorowanych z przyczyn doktrynalnych - aspektach: przemocy związanej ze zdobyciem dostępu i asekuracją prawa do dystrybucji surowca energetycznego oraz uzależnienia społeczeństw Zachodu od produktów, wytwarzanych dzięki tym surowcom. Obydwa zagadnienia łączy jeden wspólny temat: brak demokratycznej kontroli nad zasobami energetycznymi i nad przemianami - zwanymi postępem - którymi nie potrafimy dziś kierować, a co gorsza - nawet ich zrozumieć.

    Chyba najbardziej obrazowym przykładem przemocy politycznej i uzależnienia technologicznego społeczeństw Zachodu był rozwój motoryzacji w USA. W roku 1932 General Motors, największa wówczas korporacja przemysłowa świata, powołał do życia przedsiębiorstwo United Cities Motor Transit (UCMT), które rozpoczęło zakrojony na szeroką skalę proces wykupu linii tramwajowych kolejno w największych miastach Stanów Zjednoczonych i zastępowaniu ich autobusami z silnikami diesela, produkowanymi przez GM. Proces był tak owocny, że w cztery lata później do spółki przyłączyły się dwa giganty, związane z przemysłem naftowym: Firestone (przemysł gumowy) i Standard Oil of California (przemysł rafineryjny), by wraz z GM utworzyć firmę National City Lines, która kontynuowała działania UCMT przez wykup i niszczenie sieci transportu miejskiego w Los Angeles, gdzie funkcjonował jeden z największych systemów kolejowych na świecie, Pacific Electric Red Car System o łącznej długości trakcji 1100 mil. Transport publiczny ponad stu miast amerykańskich poddano identycznym zabiegom demontażu na przestrzeni następnych lat w celu rozwinięcia systemu transportu samochodowego, znacznie mniej wydajnego pod względem energetycznym, znacznie bardziej szkodliwego pod względem ekologicznym, kilkukrotnie droższego w utrzymaniu i tysiące razy bardziej niebezpiecznego w działaniu, biorąc pod uwagę liczbę ofiar śmiertelnych i trwałych okaleczeń, jakie system ten powoduje. 47 000 ludzi ginie co roku na drogach w Stanach Zjednoczonych, a 2 miliony doznaje poważnych obrażeń ciała, z czego wiele prowadzących do trwałego inwalidztwa. Do tej pory motoryzacja w USA pochłonęła grubo ponad 3 miliony ofiar, przewyższając dwukrotnie liczbę zabitych Amerykanów we wszystkich wojnach w historii tego państwa, które, jak wiadomo, nie grzeszy pacyfizmem.

    Wypada jednak podkreślić, że korporacji General Motors postawiono zarzut kryminalnej konspiracji i decyzją sądu w roku 1949 uznano winną, orzekając karę 5000 dolarów (czyli równowartość zysków netto ze sprzedaży kilku samochodów Chevrolet) za przestępstwo, którego skutki miały wymiar cywilizacyjny. Możliwe, że ta symboliczna kara miała jakiś związek z niepodważalnym w naszej kulturze faktem, że „to co dobre dla państwa, jest dobre dla General Motors i vice versa”, jak zadeklarował kiedyś prezes korporacji GM, Charles Erwin Wilson. (5)

    Niszczenie przestrzeni miejskiej przez transport samochodowy było zagadnieniem nie branym nawet pod uwagę. Robert Moses, projektant miejski Nowego Jorku, który nigdy sam nie prowadził samochodu, uczynił z niego priorytet planowania miejskiego. Na przestrzeni ponad czterdziestu lat, począwszy od lat 30. do późnych lat 70. przebudował Manhattan dla potrzeb motoryzacji. W efekcie jego „postępowych” działań ruch uliczny i parkowanie są problem jeszcze większym niż były dawniej, a rower pozostaje do dziś najszybszym środkiem transportu w mieście, które bezpowrotnie „utraciło wielką część swego uroku i integralności”, pisze James Howard Kunstler w książce, („Geography of Nowhere”), będącej „poważną próbą wskazania sposobów na to, aby budowniczowie przyszłości mogli uniknąć błędów, które oszpeciły krajobraz Ameryki”, jak znamiennie skomentował „The New Yorker”. (6)

    Na legendarny romans Ameryki z samochodem miał również przeogromny wpływ największy projekt robót publicznych w historii - budowa Interstate Highway System (sieci autostrad międzystanowych) w roku 1957 - wzorowany na przedsięwzięciu Hitlera. Bez jakiejkolwiek konsultacji społecznej 25 miliardów dolarów z pieniędzy publicznych przeznaczono na budowę 38 000 mil dróg samochodowych. W ten sposób - doprowadzając do upadku system kolejnictwa pasażerskiego - zapewniono korporacjom naftowym i samochodowym wysoko subwencjonowany publicznie rynek zbytu na produkty z branży motoryzacyjnej od samochodów, po - wytwarzane z ropy - asfalt, gumę i paliwo napędowe. Dla porównania, budżet roczny państwa wynosił w 1956 r. 71 miliardów dolarów, a cały Plan Marshalla kosztował 17 miliardów. Tak w zarysie wygląda od kuchni wolny rynek, funkcjonujący w ojczyźnie nowoczesnej demokracji, gdzie działanie każdej wielkiej korporacji wymaga finansowego wsparcia podatników. Praktyki te, utrzymywane w tajemnicy, tworzą część polityczno-ekonomicznego tabu naszej cywilizacji, dzięki któremu korporacjonizm globalny może bez przeszkód funkcjonować. (7)

    Rozbudowie sieci transportu indywidualnego w Ameryce towarzyszył wielki plan budownictwa mieszkaniowego, prowadzący do niesłychanego rozrostu przedmieść miejskich. Celem planowania urbanistycznego było rozdzielenie stref: mieszkaniowej, komercyjno-usługowej i przemysłowej. Efektem było przekształcenie miast w molochy tak odrażające, że marzeniem każdego była ucieczka... daleko jak najdalej, oczywiście w wymarzonym produkcie firmy General Motors. Wspólną cechą wszystkich miast amerykańskich i w dużej mierze wszystkich współczesnych wielkich miast przemysłowych jest to, że nikt dobrowolnie w nich nie mieszka, a marzeniem większości jest osiedlenie się na przedmieściach. Charakterystyczne jest również to, że ludzie, którzy zajmują się projektowaniem miast i ich zarządzaniem na ogół w tych miastach również nie zamieszkują. Współczesne metropolie dają możliwość zdobycia środków do życia, ale miejsca do życia oferują, jak widać, mało atrakcyjne, przynajmniej dla swoich projektantów. Ich wysiłki, ukierunkowane przez interesy finansowe, prowadziły do grupowania ludności w rozrosłych gettach nędzy, kiczowatych dzielnicach niespełnialnych marzeń i elitarnych enklawach przepychu, oddalonych od siebie na tyle aby nie szkodzić klimatowi inwestycyjnemu. Jest rzeczą oczywistą, że miasta służą do handlowania nieruchomościami i tej funkcji podporządkowane jest ich planowanie.

    Funkcjonowanie miast wymaga dziś ogromnych ilości energii, której wydobyciem i dystrybucją zarządzają korporacje naftowe, niepodlegające żadnej demokratycznej kontroli. Tłumaczy się nam, że „rządzą nami prawa rynku” oraz że „jesteśmy zależni od rozwoju cywilizacyjnego”, który „stawia przed nami wymagania” i „nowe wyzwania”.

    Rozwój cywilizacyjny Zachodu oparty na szybkiej i wzrastającej progresywnie eksploatacji złóż paliw kopalnych osiągnął swoją szczytową fazę w pierwszych latach XXI wieku, kiedy do opinii publicznej całego świata zaczęły docierać wieści, że ilość zasobów energetycznych planety, jakie były możliwe do wydobycia, została wyczerpana w połowie. Eksploatacja złóż ropy naftowej nie przypomina jednak zwykłego procesu wypompowywania cieczy ze zbiornika. Im mniej ropy w złożu tym droższy jest bowiem proces wydobycia. Geolodzy wyrażają to wskaźnikiem EROEI (energy returned over energy invested), określającym stosunek energii uzyskanej do energii włożonej. W pierwszych latach eksploatacji złóż w Teksasie wskaźnik EROEI wynosił, dla przykładu, 20:1. W miarę eksploatacji każdego złoża wskaźnik ten obniża się, zmniejszając opłacalność przedsięwzięcia i przy spadku EROEI poniżej 2:1 czyni go ekonomicznie nieuzasadnionym. Największy spadek opłacalności wydobycia następuje po opróżnieniu połowy zasobów złoża, czyli przekroczeniu momentu, nazywanego przez geologów „peak oil”. Tę fazę eksploatacji Stany Zjednoczone przekroczyły w początkach lat 70. minionego wieku, co spowodowało natychmiastową zmianę polityki naftowej na świecie i międzynarodowy kryzys paliwowy. W skali globalnej moment szczytowego wydobycia („peak oil”) szacuje się na pierwszą dekadę XXI wieku. Inwazja USA na Irak jest tego oczywistą konsekwencją.

    W korporacyjnych mediach problem nie istnieje. W magazynie „Wprost” czytamy entuzjastyczne przepowiednie, że to „wodór będzie paliwem, które w przyszłości zastąpi ropę naftową - mówi Tomasz Lotz, ekspert Centrum im. Adama Smitha” . Deklaracja eksperta brzmi zdumiewająco, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, znany większości studentów fizyki, że do wytworzenia paliwa wodorowego potrzebny jest większy wkład energii niż wartość energetyczna otrzymanego produktu (EROEI < 1). Paliwo wodorowe, wytwarzane z wykorzystaniem gazu ziemnego, nie jest bowiem źródłem energii, a jedynie formą jej akumulacji, czyli przechowywania. Jest tylko rodzajem akumulatora, którego wytworzenie kosztuje dziś kilkadziesiąt razy więcej od prostego silnika benzynowego. Dla ekspertów współczesnej ekonomii i technokratów zaślepionych mesjanistyczną wizją postępu, nie ma to jednak zbyt wielkiego znaczenia. Tak więc czekamy w spokoju na erę wodorową, która ma w ich lunatycznych wizjach zasilić flotę około 800 milionów pojazdów, użytkowanych w tej chwili na naszej planecie i przenieść nas w wyższe stadium rozwoju cywilizacyjnego, tak zwyczajnie, jak robi się to jednym kliknięciem lewego klawisza myszki w grach komputerowych Sida Meiera.

    Bez względu na to, jak bardzo chcielibyśmy jeszcze czcić świat naszych beztroskich iluzji, bez względu na to jak głęboka jest nasza miłość do produktów public relations, nadchodzi chwila, kiedy trudno będzie nam uciec jednej, prostej, racjonalnej refleksji, że znaleźliśmy się w poważnych tarapatach i to nie tylko natury filozoficznej.

    Problem, jaki mamy, nie wynika jedynie z faktu, że kończy się energia (przy równoczesnych nasilających się dramatycznie zmianach warunków klimatycznych) ale przede wszystkim z tego, że prawda ta nie jest z należną powagą prezentowana społeczeństwu. Aby zrozumieć z czego to wynika, warto przytoczyć wypowiedź znanego geologa Colina Campbella, który pracował dla wielu międzynarodowych koncernów naftowych, takich jak British Petroleum. Tłumacząc stanowisko zarządców korporacji naftowych, komentował tak:

    „Jedną rzeczą, o której nie lubią rozmawiać jest ‘wyczerpanie’ [złóż ropy]. Słowo to działa odstraszająco na środowiska inwestycyjne, które zawsze poszukują wyłącznie dobrych wieści i korzystnego wizerunku, i nie jest łatwo im objaśniać te wszystkie dość skomplikowane zagadnienia, tym bardziej, że nie są ani zmotywowani ani zobowiązani by to czynić. Ich zadaniem nie jest troska o przyszłość świata. Ich zadanie polega na zarabianiu pieniędzy, w pierwszej kolejności dla siebie, w drugiej dla współudziałowców. Zgadzam się z tym, że rzeczywiście przedstawiciele korporacji naftowych unikają tego tematu jak ognia, nie lubią o tym mówić i są niezwykle ostrożni w wypowiedziach na ten temat. Zarządy korporacji rozumieją sytuację nie gorzej ode mnie, a ich postępowanie tłumaczy to lepiej niż słowa. Jeśli uważano by, że możliwy jest wzrost produkcji w nadchodzących latach, z jakich powodów nie inwestowano by w nowe rafinerie? Powstaje ich obecnie bardzo niewiele. (...) Wydobycie na Morzu Północnym spada gwałtownie. Nie mówi się o tym głośno ale, z tego co wiem, tylko cztery wiercenia przeprowadzono tego roku [2002]. Skończyło się! Nie ma więcej! Niby dlaczego jednak BP, Shell czy inne europejskie kompanie miałyby obwieszczać to całemu światu i tłumaczyć: ‘przykro nam, pokłady ropy na Morzu Północnym są wyczerpane?’ Tak szokujących wiadomości nie rozpowszechnia się. I nie ma w tym ani złej woli ani jakiejkolwiek wielkiej konspiracji. Tak zarządza się firmami. Żyjemy w świecie wyobrażeń i public relations i według mnie, to co robią kompanie naftowe, robią całkiem nieźle”, tzn. nie troszcząc się o przyszłość świata, rządzą nim, tworząc dla nas całkiem niezłe wyobrażenia, dzięki którym tak błogo i beztrosko śnią się nam nasze amerykańskie marzenia. (9)

    Jeśli jednak uwolnimy nasz umysł od wyobrażeń, tworzonych dla nas przez ekspertów public relations wielkich korporacji naftowych, dążących, jak wiadomo, jedynie do zwiększania efektywności sprzedaży, jeśli przebudzimy się choćby na chwilę z naszego romantycznego snu, trzeźwiej możemy spojrzeć w przyszłość. Dla wielu może ona zależeć od umiejętności przystosowania się do warunków życia, opartego na znacznie niższym poziomie zużycia energii i rezygnacji z produktów przemysłowych, wytwarzanych z ropy naftowej. Oznaczać to może rezygnację z przyzwyczajeń i udogodnień, do jakich przywykliśmy, karmieni od lat mlekiem i miodem postępu. Przyszłość dla jednych oznaczać będzie migrację w poszukiwaniu środków do życia, dla innych - konieczność bycia samowystarczalnym. Rozpoczynający się proces gwałtownego wzrostu kosztów energii przyniesie bez wątpienia zauważalne i drastyczne zmiany życia w całym świecie przemysłowym. Zmieni globalne relacje handlowe, zmniejszając opłacalność transakcji opartych na międzykontynentalnym transporcie tanich produktów, wytwarzanych w takich państwach jak Chiny. Regres paliwowy wymusi, prędzej czy później, gruntowny proces przebudowy struktury współczesnych miast przemysłowych, zwłaszcza amerykańskich, rozbudowanych dzięki powszechnej dostępności taniej energii naftowej, a pozbawionych w tej chwili odpowiednich środków komunikacji zbiorowej. Zmiana warunków egzystencji będzie z całą pewnością skutkować zaostrzeniem konfliktów w społeczeństwach, nie posiadających wiarygodnych środków przepływu informacji, które wytwarza się obecnie, w celu podtrzymania funkcjonowania korporacyjnych instytucji finansowo-przemysłowych. Konsekwencją tego, władza polityczna będzie prawdopodobnie jeszcze bardziej niż obecnie skupiała się w rękach ugrupowań, kreujących nadzieje i propagujących najbardziej irracjonalne rozwiązania gospodarcze, oparte na głęboko zakorzenionych w naszej tradycji, iluzorycznych wyobrażeniach o rozwoju gospodarczym, w których czynnikiem dominującym może okazać się religia.

    Nie ulega wątpliwości, że przewidywanie perspektyw, jakie wyłaniają się przed współczesną cywilizacją przemysłową, nie jest ani łatwe ani szczególnie obiecujące. Jakich obietnic może oczekiwać bowiem społeczeństwo, którego autorytarni przywódcy ciągle nie są w stanie pogodzić się z faktem, że w Disneyland zabawa skończona?

    Globalne ocieplenie klimatu??? Dobre! Bardzo dobre! Pierwsza połowa tego roku była najchłodniejsza od co najmniej pięciu lat - stwierdza najnowszy raport Światowej Organizacji Meteorologicznej (World Meteorological Organization -WMO). Profesor Dan J. Easterbrook z uniwersytetu Western Washington University dodaje, że okres globalnego ocieplenia, który miał miejsce podczas ostatnich 30 lat, skończył się.

    Prof. Easterbrook, autor 8 książek i ponad 150 publikacji naukowych, przewiduje, że w latach 2065-2100 temperatury będą niższe i na przełomie wieku będą o jeden stopień niższe niż obecnie. Przewidywania te stoją w sprzeczności wobec popularyzowanej wizji globalnego ocieplenia, która przewiduje wzrost temperatury aż o 10 stopni.

    "Średnia z czterech głównych metod pomiaru temperatury, jest nieznacznie niższa, począwszy od 2002 roku. Argument, że jest to zbyt mały okres pomiarowy, byłby słuszny, gdyby nie fakt, że to obniżenie temperatury idealnie pasuje do trendu cykli zimno/cieplnych w ciągu ostatnich 400 lat." - napisał 1 marca br. prof. Easterbrook.

    Globalne średnie temperatury na świecie były pod koniec lipca br. o 0.28 stopnia Celsjusza wyższe niż średnia z lat 1961-1990 - potwierdza raport brytyjskiego centrum meteorologicznego Office Hadley Centre for Climate Change Research, i pomimo nieznacznie wyższych średnich temperatur czyni pierwszą połowę roku 2008 najchłodniejszą od 2000 roku. Chłodniejsza tegoroczna pogoda jest częściowo spowodowana przejściem cyklu ocieplającego zwanego El Nino, w globalny cykl chłodzący - La Nina.

    "Z wielkim prawdopodobieństwem możemy spodziewać się, że pozostała część roku będzie chłodniejsza niż ostatnie pięć lat." - powiedział Omar Baddour ze światowej organizacji WMO.

    Dane satelitarne wskazują na rok 2005 jako rozpoczynający trend globalnego ochłodzenia.
    Dodaję jeszcze jedną cenną informację:
    Ponad 31 tysięcy naukowców amerykańskich, w tym ponad 9 tysięcy z tytułami doktorskimi w takich dziedzinach jak klimatologia, meteorologia czy badań środowiska, podpisało petycję odrzucającą powszechnie propagowany mit "globalnego ocieplenia" będący jakoby konsekwencją i efektem działalności człowieka na Ziemii mającego wytwarzać zgubne "gazy cieplarnianie".

    "Nie ma żadnych przekonujących wyników badań wskazujących na korelację pomiędzy wytwarzanymi przez człowieka gazami takimi jak dwutlenek węgla czy metan, które mają powodać w przyszłości katastrofę ocieplenia ziemskiej atmosfery i zaburzenia klimatu Ziemi" - stwierdza petycja i podkreśla, że "Wręcz przeciwnie: istnieją silne materiały badań naukowych wskazujące na to, że wzrost ilości dwutlenku węgla w atmosferze powoduje pozytywne skutki dla środowiska fauny i flory na Ziemii."

    Akcja zbierania podpisów The Petition Project rozpoczęła się 10 lat temu i wzmogla się w latach 1999-2007 kiedy to podpisało się pod nią dziesiątki tysięcy naukowców. Akcja zbierania podpisów jest tym cennniejsza, że miała miejsce podczas presji na środowisko naukowe ze strony mediów prowadzących intesywną kampanię propagandową "efektu cieplarnianego" oraz władz centralnych rozporządzających funduszami na projekty naukowe.

    Akcja zbierania podpisów jest w pewnym sensie odpowiedzią na lansowanie katastrofalnej wizji propagowanej m.in. przez Ala Gore - laureata Pokojowej Nagrody Nobla w 2007 roku "na rzecz przeciwdziałania globalnemu ociepleniu". Jak stwierdził Art Robinson, profesor chemii i współzałożyciel naukowego instytutu Linus Pauling Institute of Science and Medicine: "Film Ala Gore'a [chodzi o film pt. 'An Inconvenient Truth' propagowany w mediach i używany w szkołach w procesie prania mózgów dzieci i młodzieży] twierdzi jakoby istnieje 'konsens' i 'naukowa zgoda" w sprawie powodowanego działalnością człowieka globalnego ocieplenia. Niestety, film Gore'a zawiera wiele poważnych nieprawidłowości, z którymi żaden uczciwy, znający się na rzeczy naukowiec nie może się zgodzić."
    Petycja jest pod tym adresem: http://www.petitionproject.org/gwdatabase/Signers_By_Last_Name.php
  • #55
    jaszczur1111
    Level 33  
    Zgadzam się z powyższym prawie w 100 %. Jedynie temat produkcji wodoru został nieco zniekształcony. Np. w Islandii produkuje się wodór wykorzystując ciepło geotermalne. Mimo, że proces rozkładu wody jest energetycznie niekorzystny, to jednak korzystamy w tym wypadku z nieomal niewyczerpywalnych źródeł energii. I ma to sens.

    Zamiast budować kolejne elektrownie; wszystko jedno węglowe, atomowe czy na ropę - te ostatnie głównie w krajach arabskich i USA można sięgnąć do wnętrza ziemi po niemal darmową energię. A paliwa które obecnie marnujemy spalając je w elektrociepłowniach starczyłyby na wielokrotnie dłużej. Przynajmniej do momentu aż opracujemy nowe rozwiązania.

    Czy można, a jeśli to w jaki sposób podpisać się pod tą petycją?
  • #56
    submariner
    Level 32  
    czy posiadasz moze linki do islandzkich urzadzen wykorzystujacych energie geotermalna?
  • #58
    Anonymous
    Level 1  
  • #59
    _jta_
    Electronics specialist
    Quote:
    Globalne ocieplenie klimatu??? Dobre! Bardzo dobre! Pierwsza połowa tego roku była najchłodniejsza
    Jednym ze sprawdzianów globalnych zmian temperatury na Ziemi są obserwacje
    stanu lodów pokrywających ocean w Arktyce - od 30 lat robi się zdjęcia satelitarne.
    I tych lodów jest coraz mniej - ich powierzchnia zmalała już około 4 razy (co oznacza,
    że objętość kilkanaście razy) - już naukowcy zakładali się, czy w tym roku stopią się
    całkowicie - do tego wprawdzie nie doszło, ale pierwszy raz zaobserwowano, że dało
    się opłynąć Arktykę dookoła. Pierwszy raz, odkąd człowiek pływa po morzu. To jest
    jakiś fakt; twierdzenia, że ocieplenie się kończy, to spekulacje, które nie zostały
    poparte żadnym dowodem - to nie jest tak, że jak przez parę miesięcy jest cieplej,
    albo zimniej, to jest to już zmiana klimatu, do tego potrzeba lat obserwacji, i kilka
    lat temu jeszcze było za mało danych obserwacyjnych, żeby móc jednoznacznie
    powiedzieć, że jest ocieplenie, albo że go nie ma. Teraz już te dane są.

    Ta petycja odrzucająca "mit globalnego ocieplenia" jest z czasów, gdy ich nie było,
    i wtedy rzeczywiście były wątpliwości, czy globalne ocieplenie jest, czy go nie ma.

    W starym podręczniku chemii (Tołłoczko, Kemula, Chemia nieorganiczna z zasadami
    chemii ogólnej
    , PWN Warszawa 1956) jest stwierdzenie, że dwutlenku węgla ubywa
    na skutek procesów naturalnych, i dlatego na Ziemi będzie coraz chłodniej. Od tego
    czasu ilość dwutlenku węgla w atmosferze wzrosła prawie 1.3 raza - przez 52 lata.

    Aha, w tej chwili w TVP1 są skoki narciarskie. Na śniegu. Może warto obejrzeć.
    Lepiej przypatrzcie się światu, bo wnet go nie będzie (Lem, Jak ocalał świat)
  • #60
    marek_Łódź
    Level 36  
    Witam
    W pierwszych słowach pragnę stwierdzić, że zgadzam się ze wszystkimi autorami powyższych postów, chociaż z jednymi mniej, drugimi bardziej ;) , niemniej ponieważ nie lubię wszelkiej maści (eko)kłamców i (eko)terrorystów, dwa linki:

    :arrow: Idzie globalne ochłodzenie-link

    Polityka wrote:

    W liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona z 13 grudnia 2007 r., 100 naukowców skrytykowało restrykcje dotyczące emisji CO2 i handel nimi, jak również główną podstawę histerii klimatycznej jaką stały się raporty IPCC uznawane w Brukseli za księgi święte, a od dawna krytykowane (m.in. przez redaktorów renomowanego tygodnika naukowego „Nature": (Anonymous, 1994; Maddox, 1991)) za stronniczość i nierzetelność. W podobnym duchu wypowiadali się liczni naukowcy na wymienionej konferencji w Nowym Jorku. Zaprezentowano na niej raport NIPCC pt. „Nature, Not Human Activity, Rules the Climate - Sumary for Policymakers" (Natura, nie człowiek, rządzi klimatem - podsumowanie dla polityków), w którym omówiono liczne grzechy raportów IPCC.
    (warto przeczytać całość). Od siebie dodam tylko, że powszechnie znana w środowisku klimatologów jest historia preparowania (selekcji) danych klimatycznych przez pracowników NASA, pod kątem tez o globalnym ociepleniu. Daje się to wygoglować, ale jak ktoś się uprze, to mu odszukam stosowne linki.

    Z pracowni polskich naukowców udało mi się znaleźć materiały demaskujące kłamstwo Arktyczne, mówiące o klimatycznych przyczynach topnienia lodowców:

    :arrow: Lody arktyczne-link (szczególnie dedykuję autorowi poprzedniego postu)panika z co2 "efekt cieplarniany"

    Ocean wrote:

    Przyczyn zachodzących w Arktyce zmian klimatycznych badacze doszukują się w działaniu różnorodnych procesów – od działania czynników natury astronomicznej (zmienna aktywność Słońca), przez zmiany przezroczystości i składu chemicznego atmosfery ziemskiej, zmiany cyrkulacji atmosferycznej po działanie procesów wewnątrzsystemowych. Ta ostatnia grupa poglądów, dopatrujących się przyczyn zmian w wewnętrznej dynamice niezrównoważonego systemu klimatycznego Arktyki, zyskuje w ostatnich latach coraz większą liczbę zwolenników. Podstawowymi przyczynami wahań klimatycznych w Arktyce, według zwolenników poglądów tej grupy, są nieliniowe związki między atmosferą, pokrywą lodów morskich i oceanem. Kilka koncepcji należących do tej grupy poglądów wykazuje możliwość występowania w systemie klimatycznym Arktyki oscylacji samowzbudnych, dzięki różnej skali czasowej opóźnień w reakcji jego poszczególnych podsystemów (np. Gukovič i Kovalev 2002). Jednak w ostatnich latach dominuje przekonanie, że współczesne zmiany klimatu Arktyki stanowią skutek efektu cieplarnianego, a ich geneza ma naturę antropogeniczną.
    Rola procesów oceanicznych w kształtowaniu zmienności klimatu Arktyki oceniana jest przez wielu klimatologów jako nie mająca istotniejszego znaczenia. Tymczasem, procesy oceaniczne zachodzące w szerokościach subtropikalnych, umiarkowanych i wysokich zdają się odgrywać podstawową rolę w kształ-towaniu zmienności klimatu Arktyki.
    ...
    Wszystkie te fakty wskazują, że obserwowane ostatnie ocieplenie Arktyki ma swoją przyczynę we wzroście transportu wód atlantyckich do basenu Morza Arktycznego, nie jest natomiast skutkiem efektu cieplarnianego.
    Ocieplenie Arktyki lat 30. XX wieku było większe niż ocieplenie obserwowane obecnie. Proces ten z całą pewnością nie miał nic wspólnego z „efektem cieplarnianym”. W latach 30. XX wieku emisja CO2 była mniejsza niż obecnie, a deforestacja w strefie równikowej minimalna. Ocieplenie Arktyki lat 30. XX wieku, które podobnie jak ostatnie rozpoczęło się od atlantyckiej Arktyki, jest również poprzedzone wzrostem temperatury wód przepływających przez Kanał Farero-Szetlandzki.
    ...
    Zachodzące w XX wieku zmiany klimatu Arktyki całkowicie mogą być objaśnione działaniem procesów naturalnych.

    Ostatnia teza jest podparta wyliczeniami stosownych korelacji, co mozna zobaczyć w cytowanym artykule. Najwyraźniej autorka cytowanego opracowania nie chce pieniążków na dalsze badania i udział w konferencjach (chociażby w Poznaniu), na których tego typu poglądy są herezją (w razie co, gdyby były problemy, mam wspomnianego pdf-a na serwerze w bezpiecznym miejscu).

    itd...itd...

    Oczywiście nie pozostają w tyle tzw. media, które z iście Goebelsowsko-Urbanową precyzją serwują kłamstwa bez mrugnięcia powieką.

    1.12.2008 w wiadomościach o 9.00 państwowa trójka zapodała, że przy spalaniu węgla do atmosfery emitowany jest trujący dwutlenek węgla i mimo otrzymanych maili nie byli łaskawi tego sprostować, ale za to co chwila nadają swoje "bez pieniędzy z abonamentu nie będzie tej audycji" - i dobrze, po co komu propagandowa tuba ekointernu.

    Na zakończenie mojego wystąpienia pragnę dodać, że nasz ekosystem jest bardzo stabilnym homeostatem, czego dowodem jest funkcjonowanie przez długie okresy stosunkowo wrażliwych organizmów wielokomórkowych i czynienie z dwutlenku węgla potwora, który go zniszczy jest czystą propagandą. Warto przypomnieć sobie, że CO2 z paliw kopalnych nie jest wprowadzany do atmosfery, a jedynie zwracany i że w okresie, gdy tam przebywał mieliśmy na ziemi wspaniały rozkwit roślinności. W temacie kawałek teorii i zadanie domowe dla ekoentuzjastów dotyczące wydajności fotosyntezy w ziemskim ekosystemie:

    Reguła van 't Hoffa (o dziwo nie wyniosłem tego z lekcji chemii, ale z literatury - dodatkowa zagadka z jakiej książki ;) )

    Dziękuję za uwagę

    aha: politycy na pola, meteorolodzy na metę, klimatologom klina

    Może jeszcze kilka uwag natury ogólnej. Po zakończeniu zimnej wojny, gdy to ludzkość była trzymana za mordę wizją zagłady nuklearnej, konieczne było znalezienie nowego wroga, w co wpisuje się zarówno nakręcana przez polityków wojna z terroryzmem, jak też walka z klimatem. Chodzi o dwie sprawy: krótkie trzymanie za mordę miliardów niewolników oraz dojenie ich pod byle pretekstem (a najlepiej, żeby się sami doili).

    Socjalizm bohatersko zwalcza problemy nie występujące w żadnym innym ustroju /Kisiel/


    nemo07 wrote:
    Schemat takich socjotechnicznych operacji jest prosty i niezmiennny: Kreuje sie (medialnie) "kontrowersje" - "umieranie lasow", "wsciekle krowy", "ocieplenie klimatu", czy tez rozne "prawa", "rownouprawnienia", "wolnosci do ...", "wolnosci od ..." itp. itd.
    W "spontanicznej" reakcji nadwornych naukowcow zapodana ("oddolnie", jak by to rzekl _jta_ :lol: ) tematyka doczekuje sie licznych esejow, opracowan i "cover stories". Zadanie to w swiecie globalnej korporacji nauk jest o tyle proste, ze rzadzi sie ona podobnie bezwzglednym schematem jak media: kto nie kracze zgodnie z wytycznymi, zostaje zawodowo znikniety (robi sie to w blalych rekawiczkach, np. przez ciecie funduszu; analogicznie - najbardziej gorliwi i wierni oficjalnej linii otrzymuja stypendia, stanowiska, tytuly i wyroznienia).
    A to wszystko dzieje sie dlatego, ze tzw. "autorytet naukowcow" odgrywa bardzo wazna role w ksztaltowaniu tzw. "swiatopogladu" u osobnikow populacji lemingow.... Taka niedzielna refleksja.
    W systemie terroru "naukowo"-polityczno-medialnego pozostaje jeszcze światełko w tunelu w postaci powiedzmy "wolnych od nacisku mediów", czego przykładem są niezleżne portale i fora internetowe, które z pewnością są solą w oku polityków realizujących swoje wizje i prędzej czy później staną się celem ich ataku, a to przez oddziaływania finansowe na właścicieli (jak nam elektroda zacznie ciąć wątki, to trzeba będzie patrzeć kto to lobbuje ;) ), ograniczanie (przykład próba uznania wszystkich dynamicznych stron w internecie za prasę), to przez ataki na bazie tzw. "poprawności politycznej", a w ostateczności przy pomocy "prawa" antyterrorystycznego (cokolwiek to znaczy).

    _jta_ wrote:
    Ale efekt cieplarniany ponoć dużo większy jest z metanu, niż CO2 - może dlatego, że metan dłużej się utrzymuje?
    O ile mi wiadomo, jednym z głównych (głównym?) gazów cieplarnianych jest para wodna. Może by należało pomyśleć nad ograniczeniem jej emisji (ponakrywać oceany folią czy coś w podobie).