Witam,
Kilka dni temu zobaczyłem rankiem, że na ekranie mojego laptopa pojawiło się coś dziwnego. W dzień poprzedni wszystko było w porządku, a w nocy absolutnie nikt go nie dotykał. Wysłałem więc sprzęt do serwisu w ramach gwarancji i... Stwierdzono, że sprzęt został ZALANY. Czym niby, jakim cudem? Mam w domu krasnoludki? Najlepsze jest to zdjęcie od serwisu:
Jakim cudem pojawiło się tam tak dużo rdzy? I czy to uszkodzenie matrycy to naprawdę zalanie? Nie wygląda na zalanie, absolutnie tak nie wygląda.
Nie mam już siły użerać się z nimi (zwłaszcza że początkowo pluli się, że ze tę "ekspertyzę" i cyknięcie fotki chcą 200 złotych, ale na szczęście kilka ostrych słów przywróciło im zdrowy rozsądek w tej kwestii), ale chciałbym usłyszeć czyjąś fachową opinię? Czy jakiś wyjątkowo rdzennogenny mocz posiadający krasnal nasiusiał mi nocą na laptopa?
Kilka dni temu zobaczyłem rankiem, że na ekranie mojego laptopa pojawiło się coś dziwnego. W dzień poprzedni wszystko było w porządku, a w nocy absolutnie nikt go nie dotykał. Wysłałem więc sprzęt do serwisu w ramach gwarancji i... Stwierdzono, że sprzęt został ZALANY. Czym niby, jakim cudem? Mam w domu krasnoludki? Najlepsze jest to zdjęcie od serwisu:

Jakim cudem pojawiło się tam tak dużo rdzy? I czy to uszkodzenie matrycy to naprawdę zalanie? Nie wygląda na zalanie, absolutnie tak nie wygląda.
Nie mam już siły użerać się z nimi (zwłaszcza że początkowo pluli się, że ze tę "ekspertyzę" i cyknięcie fotki chcą 200 złotych, ale na szczęście kilka ostrych słów przywróciło im zdrowy rozsądek w tej kwestii), ale chciałbym usłyszeć czyjąś fachową opinię? Czy jakiś wyjątkowo rdzennogenny mocz posiadający krasnal nasiusiał mi nocą na laptopa?