Elektroda.pl
Elektroda.pl
X
Please add exception to AdBlock for elektroda.pl.
If you watch the ads, you support portal and users.

Lutownica oporowa-dobra czy zła?

dila57 14 Dec 2009 16:22 20157 23
Renex
  • #1
    dila57
    Level 10  
    Kupiłem ją u mnie w elektroniku za 17,50.
    http://photos04.allegroimg.pl/photos/oryginal/763/11/50/763115083 <- zdjęcie, podoba.

    Pisze, że przy pierwszym użyciu będzie dym i bedzie śmierdziało. Tak właśnie było, dym wydostawał się z rękojeści. Strasznie śmierdziało. Ta jakby "osłonka" grotu w momencie stała się brązowa, po długi czasie cyna zaczęła się topić, ale bardzo szybko i nie mogłem precyzyjnie lutować. To normalne? Szczególnie to zmienieine koloru? Taka lutownica jest bezpieczna? Wczęsniej urzędowałem na treanformatorowej, więc o oporowych nie mam zielonego pojęcia.
  • Renex
  • #2
    gonzalo
    Level 30  
    Jest to najprostsza oporówka, więc nie wymagaj od niej zbyt wiele. Normalne jest to, że przy pierwszym użyciu ta osłona ciemnieje. Staraj się zbyt długo nią nie pracować.
  • #3
    dila57
    Level 10  
    Co się stanie jeśli bym nią długo pracował? Jest jakaś "blokada" do której temp. się nagrzewa?
  • #4
    _TIGER_
    User under supervision
    Co się stanie?
    Grzałka może się spalić.

    Czy jest jakaś blokada...
    Tak, wyciąga ile z siebie da i dalej nie pójdzie - wiem, ogólnikowo piszę ale niezbyt wiem jak to wytłumaczyć.. :(
  • #5
    dila57
    Level 10  
    To ile tak mniej więcej czasu mógłbym pracować?
  • #6
    januss73
    Level 32  
    dila57 wrote:
    To ile tak mniej więcej czasu mógłbym pracować?

    Aż się spali.

    Chodzi o to, że takie tanie oporówki mają dość ograniczoną żywotność, więc zwyczajnie nie powinieneś zostawiać jej włączonej przy dłuższych przerwach między lutowaniem. Dłuższych czyli powiedzmy pół godziny.
  • #7
    _TIGER_
    User under supervision
    Choć i tak nie przesadzaj z tą ostrożnością bo i tak długo Ci ona nie wytrzyma, kilka takich już mi się w rękach spaliło :(
    Niestety są to tzw. "reklamówki"
    Czasem sklepy mają w ofercie za bodajże 8zł sztuka takie piękne lutownice:
    Lutownica oporowa-dobra czy zła?
    To jest dopiero sprzęt! Najdłużej wytrzymała mi 2dni... (chyba trafiłem na unikat), reszta tak po 2 godzinkach już miała spaloną grzałke :D
  • #8
    szymon12w
    Level 17  
    Ja Ci szczerze polecam tą lutownice:
    Lutownica oporowa-dobra czy zła?
    kupiłem ją za 16 zł, mam ją kilka miesięcy. Raz zapomniałem wyłączyć i przez całą noc grzała, ale grot nie był czerwony, nie spaliła sie poprostu działa dalej. Wg mnie jest ona bardzo dobra
  • Renex
  • #9
    Tomek Janiszewski
    Level 32  
    januss73 wrote:
    dila57 wrote:
    To ile tak mniej więcej czasu mógłbym pracować?

    Aż się spali.

    Chodzi o to, że takie tanie oporówki mają dość ograniczoną żywotność, więc zwyczajnie nie powinieneś zostawiać jej włączonej przy dłuższych przerwach między lutowaniem. Dłuższych czyli powiedzmy pół godziny.

    Zwykle takie tanie współcześnie produkowane lutownice są obliczone na o wiele za dużą temperaturę grota, co wprawdzie znacznie przyspiesza ich nagrzewanie (wygodne przy doraźnych naprawach a także z punktu widzenia użytkowników zmanierowanych lutownicami transformatorowymi) ale poza tym czyni już tylko samo zło: skraca trwałość grzejnika, przyspiesza zużycie grota, powoduje rozpryskiwanie kalafonii i utlenianie lutowia (przybiera ono wówczas matowy wygląd), w końcu może spowodować odklejenie ścieżki a nawet przegrzanie elementów. Wskazane jest obniżyć temperaturę grota poprzez obniżenie napięcia zasilającego. W tym celu należy wymienić wtyczkę lub cały kabel sieciowy (zwykle i tak niewygodnie krótki) lub wykonać przystawkę zasilającą z gniazdkiem. W przypadku wymiany kabla lub wtyczki można stosowny reduktor napięcia umieścić w obudowie tzw. zasilacza wtyczkowego. Reduktorem napięcia może być układ triakowy, najlepiej z pokrętłem regulacyjnym, ale także autotransformator (można go sporządzić z odpowiednio dobranego fabrycznego transforatora sieciowygo łącząc uzwojenia szeregowo), kondensator (oczywiście nie elektrolityczny!) o pojemności 2-10uF na napięcie minimum 400V, wreszcie pojedyncza dioda prostownicza, np 1N4007, która jednak nie pozwala na elastyczny dobór napięcia stosownie do potrzeb. Od dawna posluguję się tak zmodyfikowaną lutownicą (podobną do tej na zdjęciu TIGER'a, napięcie redukuję przy użyciu szeregowo włączonych kondensatorów) i bardzo sobie to chwalę: temparatura grota jest odpowiednia, cyna się nie przypala a grzejnik ma się dobrze. Choć oczywiście lepsza byłaby profesjonalna "stacja" lutownicza, z regulowanym zasilaczem niskonapięciowym i stabilizacją temperatury. Lutownice transformatorowe to kompletne nieporozumienie, ot takie trabanty wśród lutownic. Sa cholerycznie ciężkie co utrudnia precyzyjne operowanie nimi, z racji małej pojemności cieplnej grota one również są obliczone na temperaturę o wiele wyższą od właściwej co wymaga impulsowania przyciskiem jeśli nie chce się przegrzać druku, a w przypadku lutowania niektórych delikatnych elementów, takich jak tranzystory b.w.cz może dojść nawet do ich uszkodzenia występującym na grocie napięciem przemiennym jeśli nieszczęśliwie dotknie się ich wyprowadzeń odległymi od siebie partiami grota.
  • #10
    dila57
    Level 10  
    Jakie, są wyraźne różnice pomiędzy, oporową, a transformatorową? Którą wybrać?
  • #11
    _TIGER_
    User under supervision
    Wybierz kolbową, transformatorowa jest strasznie niewygodna, do lutowania kabli itp.. owszem ale nie do ogólnej elektroniki.
  • #12
    jafrap
    Level 1  
    szymon12w wrote:
    Ja Ci szczerze polecam tą lutownice:
    (...)
    kupiłem ją za 16 zł, mam ją kilka miesięcy. Raz zapomniałem wyłączyć i przez całą noc grzała, ale grot nie był czerwony, nie spaliła sie poprostu działa dalej. Wg mnie jest ona bardzo dobra


    A ja nie polecę...... mam bowiem dokładnie taką samą (kupiłem w PL Elektronik) i właśnie mi padła. Dioda się świeci, grot nie grzeje. Oporowe są jednak do kitu. Wcześniej czy później padają. Co z tego, że miałem ją 3 lata? Mało lutowałem.
  • #13
    Marian B
    Level 37  
    Od bardzo wielu lat do regulacji napięcia i tym samym temperatury, takiej/podobnej lutownicy używam zwykłego ściemniacza do żarówek. Jest zabudowany w specjalnej obudowie, ma dorobione gniazdo do podłączenia lutownicy. Lutownice (kilka) bywają podłączone nawet i cały dzień (serwis RTV). Pistoletowa lutownica jest mało przydatna i przede wszystkim nie wygodna do precyzyjnych prac.
    Do takiego ściemniacza (do nabycia w każdym sklepie elektrycznym) można podłączyć lutownicę nawet 250 W. Bez problemu "reguluje" żyrandol z 5 żarówek po 100 W.
  • #14
    398216 Usunięty
    Level 43  
    jafrap wrote:
    Oporowe są jednak do kitu. Wcześniej czy później padają.
    A w Ameryce murzynów biją... Kolego - na podstawie jednego przypadku oceniasz WSZYSTKIE lutownice oporowe? A na marginesie - oporowa jest też transformatorowa - ostatecznie też się nagrzewa w niej grot, będący jednocześnie grzałką... :)
    Marian B wrote:
    Od bardzo wielu lat do regulacji napięcia i tym samym temperatury, takiej/podobnej lutownicy używam zwykłego ściemniacza do żarówek.
    To może czas się przestawić już na XXI wiek i nabyć lutownice z regulacją TEMPERATURY? Nie uważa Kolega (z całym szacunkiem dla Pomysłowego Dobromira), że propagowanie takich rozwiązań w XXI wieku, na forum technicznym (a nie na "spryciarzach pl.") jest ... jakby to delikatnie powiedzieć... mało elegancka?
    Wyjaśnienia mojego rozumowania poniżej w temacie znalezionym na forum...
    https://www.elektroda.pl/rtvforum/viewtopic.php?p=13370104#13370104
  • #15
    Anonymous
    Anonymous  
  • #16
    398216 Usunięty
    Level 43  
    micho.no1 wrote:
    można precyzyjnie dozować ciepło 'spustem'
    Owszem - Autor tego tematu nawet pisze później o tej metodzie. Jednak uważam, ze to dość upierdliwe. Nie dość, ze trzeba się skupiać na samym lutowaniu (element, właściwe jego położenie, podawanie cyny, uważanie żeby mimo wszystko nie przegrzać ścieżki) to na dodatek na bieżąco kontrolować ilość włączeń i ich czas... Nie wydaje mi się, aby było to wygodne (sam lutuję czasem transformatorówką, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach - gdy nie mam pod ręką stacji).
    micho.no1 wrote:
    Dla tych którzy twierdzą że transformatorówka nie nadaje się do precyzyjnych prac odpowiadam że się nadaje, kwestia zdolności manualnych operatora.

    Oczywiście, ze są tacy. Mało tego znam jednego osobiście, który potrafi zwykłą transformatorówką wymienić procesor (nie podam teraz jaki raster i ilość pinów, ale na pewno nic prostego). I sprzęt po takiej naprawie działa - żeby nie było niedomówień ;). Jednak ten człowiek wręcz "urodził się z lutownicą w ręku" - ma i doświadczenie i praktykę i codziennie lutuje i to sporo.
    micho.no1 wrote:
    Kolba z triakiem i potencjometrem (czy porponowanym przez pomysłowych kolegów ściemniaczem czy kondensatorem) albo pali topnik na popiół, albo po zmniejszeniu mocy przestaje, tylko po przyłożeniu do lutowanego pinu czy przewodu nie ma już wystarczająco dużo mocy aby topić spoiwo i to się zestala itp.
    Wrócę jeszcze do tej kwestii...
    Moim zdaniem może i nie jest aż tak źle - jeśli lutuje się jeden -dwa luty i potem minuta, dwie przerwy. Wtedy masa grota wystarczy do w miarę stabilnego utrzymania temperatury... ale jeśli lutuje się bez przerwy kilka - kilkanaście minut, to jest wręcz pewne, ze ostatnie luty nie będą wyglądać tak samo jak pierwsze. I podobnie luty przy padach o dużej powierzchni - to po prostu niemożliwe. Nawet moja (60W) stacja ma przy większych padach kłopot z "wydajnością" i trzeba je zostawiać na koniec i lutować dopiero po zwiększeniu temperatury o kilkanaście stopni.
  • #17
    Anonymous
    Anonymous  
  • #18
    398216 Usunięty
    Level 43  
    Nie wiem, ne używam jak pisałem transformatorówki na co dzień. Na co-dzień mam stację i nie wyobrażam sobie jak mogłem się kiedyś bez niej obejść. Może lepsze jest wrogiem dobrego?
  • #19
    Anonymous
    Anonymous  
  • #20
    Jawi_P
    Level 35  
    micho.no1 wrote:
    PS2. Dla tych którzy twierdzą że transformatorówka nie nadaje się do precyzyjnych prac odpowiadam że się nadaje, kwestia zdolności manualnych operatora.

    Potwierdzam w 100%.
    Mi się udało wymienić z powodzeniem układ w tqfp32. Przeżył. Większy problem miałem z małymi elementami SMD, kleiły się jak do magnesu, podczas grzania jednak pole magnetyczne grotu przyciąga drobnicę utrudniając lutowanie.
    Problem z transformatorówką to nie kwestia rozmiaru grota.
  • #21
    398216 Usunięty
    Level 43  
    Lutowałem i lutuję nadal sporo. Bywało, ze po kilkanaście godzin dziennie. Lutowałem od dwunastego roku życia - zaczynałem "KOLBĄ" - z drewniana rączką i grotem z miedzianego pręta, który należało co kilka dni szlifować, wymieniać bo nie było nic innego, a i płytki też się lutowało, tylko, ze tranzystory nieco inne - bo germanowe i znacznie bardziej delikatne - dało się. Dało się pomimo że lutownica miała 60W i grzała się tak, ze po kilku godzinach drewniana rączka parzyła łapę. Nie powiem, że jak trafiło mi się pierwszy raz mieć okazję popróbować czegoś bardziej cywilizowanego, że nie było łatwiej - bo było. Nie powiem też, że nie było łatwiej lutować lekką małą lutownicą z wymiennymi grotami i regulacją temperatury a na dodatek cienką cyną nie "drutem cynowym" średnicy 3mm - nie powiem bo było łatwiej.
    Ale nie powiem, że jak można mieć wybór pomiędzy transformatorówką a (nawet najtańszą - lutowałem i Solomonem) stacją - że wybrałbym transformatorówkę.
    Natomiast powiem i pod tum mogę się podpisać, ze każdy sprzęt należy dobierać do przeznaczenia. Stacjonarnie lepsza ZAWSZE będzie stacja, w serwisie - na wyjazdach transformatorowa. Z wiadomych przyczyn...ale, żeby dorabiać sobie regulację fazową do taniej chińszczyzny, i tak lutować... a na dodatek jeszcze zachwalać ten pomysł publicznie na technicznym forum - ??? Nie, na to bym nawet nie wpadł.
  • #24
    398216 Usunięty
    Level 43  
    jdubowski wrote:
    Miedziany pręt o odpowiedniej średnicy, pilnik i pół godziny roboty.

    ..pół godziny roboty od pierwszego włączenia do gniazdka... )
    Na poważnie - widziałem gdzieś groty wymienne do nich (nie powiem gdzie, bo nie pamiętam teraz). Znacznie lepsze rozwiązanie od pręta miedzianego, bo taki (zwłaszcza oszlifowany) długo nie pożyje. Trochę lepszym rozwiązaniem jest sklepanie (przynajmniej większości), z moich wspomnień z dzieciństwa wynika, że "klepany grot" żyje dłużej niż szlifowany (chociaż też niezbyt długo). Wtedy czas pomiędzy kolejnymi "uzdatnieniami" grota (przy lutowaniu po dwie - trzy godziny dziennie) starczało na jakieś dwa - trzy miesiące co najwyżej. Dziś topniki w cynie mogą być bardziej agresywne niż poczciwa kalafonia w "drucie cynowym", i czas pracy "gołym" miedzianym grotem może być znacznie krótszy.