Auto kumpla.
Omega B sedan 2,5 V6 + LPG IV gen. z`96r
Przebieg 225 tyś km
W jednych rękach od 4 lat
Przejechał tym autem prawie 100 tyś km w tym czasie.
Lubi czasem wstawić ognia - na trasie, parę kapci spalił ale zawsze tylko po rozgrzaniu silnika. NIGDY BEZMYŚLNE KATOWANIE na zimnym.
Dużo pisał nie będę o stanie - po prostu "oczko w głowie tatusia" - wszystko co konieczne wymieniane dosłownie co do minuty z iście zegarmistrzowską precyzją i dbałością o każdy, nawet najmniejszy detal.
Olej: jak nią przyjechał z Niemiec miała kartkę pod maską: MOBIL Super M 15W-40 z ostatniej wymiany... Nie wiem czemu taki ale nie kombinował - lał dalej taki sam. Co 10 tyś km zmiana. Dzisiaj była 10-ta.
Olej stary spuszczony, wykapany, nowy filtr (BOSCH jak zawsze), nowy olej w silnik. Odpalona i zostawiona na wolnych obrotach i do sprzątania kluczy po wymianie. Po ok 3 min z pracującego na wolnych obrotach silnika zaczął dobiegać metaliczny szczękot - hydroregulatorów !. Natychmiast podbieg i zgasił silnik. Kontrolka ciśnienia oleju się nie paliła. Zgłupiał totalnie. Ogólne oględziny silnika - wszystko w porządku. Olej na bagnecie - w normie: 4/5 stanu (jak zawsze). Pierwsze podejrzenie - trefny filtr oleju. Odkręcił, ogląda - wszystko ok, przedmuchał sprężarką. Co jest?. Nic - zwalił misę. Odkręcił misę - olej czysty (jak to po wymianie) konsystencja ok (na oko bo przecież inaczej się nie da), ledwie co ciepły, Ogląda smok, pompę itp - lustro normalnie. Nigdy tego nie rozbieraliśmy ale w ciężkim szoku byłem że wszystko w takim stanie po klasycznym oleju mineralnym. Zawór ciśnieniowy - wszystko ok - kontrolka przecież nie sygnalizowała nic - tylko te grechoczące hydroregulatory. Profilaktycznie podłączył sprężarkę w miejsce filtra i delikatnie sprężonym powietrzem przedmuchał układ olejowy - może jaka cholera gdzieś coś zablokowała. Gdzie tam - wszystko ładnie szumi, góra i dół zatem nic nie mogło fizycznie przytkać obiegu oleju na górę. Złożyliśmy misę wraz z olejem. Filtr: BOSCH`owi już odpuścił, z pobliskiego sklepu wziął polskiego Filtrona OP 570 - przecież to też dobre filtry. Przed przykręceniem napełniliśmy go jeszcze olejem ile się dało, a część oleju z miski (ok litra) wlane ponownie górą do silnika aby ten spłynął i wypełnił kanały olejowe. Rozruch silnika - ponownie ten sam metaliczny szczękot hydroregulatorów - pracował ok 30-40 sek. Zgasił. Ponownie do miski olejowej a tam... gruz. Wióry z panewek i ogólna tragedia. I teraz pytanie:
Co się do cholery stało z tym silnikiem
Czy one cierpią na jakąś przypadłość autodestrukcji po przebiegu 220 tyś km
Czy może miał zły dzień
A może to wpływ dziury ozonowej ...
No jak może się w ten sposób zatrzeć silnik - I DLACZEGO ?!?!?!
Omega B sedan 2,5 V6 + LPG IV gen. z`96r
Przebieg 225 tyś km
W jednych rękach od 4 lat
Przejechał tym autem prawie 100 tyś km w tym czasie.
Lubi czasem wstawić ognia - na trasie, parę kapci spalił ale zawsze tylko po rozgrzaniu silnika. NIGDY BEZMYŚLNE KATOWANIE na zimnym.
Dużo pisał nie będę o stanie - po prostu "oczko w głowie tatusia" - wszystko co konieczne wymieniane dosłownie co do minuty z iście zegarmistrzowską precyzją i dbałością o każdy, nawet najmniejszy detal.
Olej: jak nią przyjechał z Niemiec miała kartkę pod maską: MOBIL Super M 15W-40 z ostatniej wymiany... Nie wiem czemu taki ale nie kombinował - lał dalej taki sam. Co 10 tyś km zmiana. Dzisiaj była 10-ta.
Olej stary spuszczony, wykapany, nowy filtr (BOSCH jak zawsze), nowy olej w silnik. Odpalona i zostawiona na wolnych obrotach i do sprzątania kluczy po wymianie. Po ok 3 min z pracującego na wolnych obrotach silnika zaczął dobiegać metaliczny szczękot - hydroregulatorów !. Natychmiast podbieg i zgasił silnik. Kontrolka ciśnienia oleju się nie paliła. Zgłupiał totalnie. Ogólne oględziny silnika - wszystko w porządku. Olej na bagnecie - w normie: 4/5 stanu (jak zawsze). Pierwsze podejrzenie - trefny filtr oleju. Odkręcił, ogląda - wszystko ok, przedmuchał sprężarką. Co jest?. Nic - zwalił misę. Odkręcił misę - olej czysty (jak to po wymianie) konsystencja ok (na oko bo przecież inaczej się nie da), ledwie co ciepły, Ogląda smok, pompę itp - lustro normalnie. Nigdy tego nie rozbieraliśmy ale w ciężkim szoku byłem że wszystko w takim stanie po klasycznym oleju mineralnym. Zawór ciśnieniowy - wszystko ok - kontrolka przecież nie sygnalizowała nic - tylko te grechoczące hydroregulatory. Profilaktycznie podłączył sprężarkę w miejsce filtra i delikatnie sprężonym powietrzem przedmuchał układ olejowy - może jaka cholera gdzieś coś zablokowała. Gdzie tam - wszystko ładnie szumi, góra i dół zatem nic nie mogło fizycznie przytkać obiegu oleju na górę. Złożyliśmy misę wraz z olejem. Filtr: BOSCH`owi już odpuścił, z pobliskiego sklepu wziął polskiego Filtrona OP 570 - przecież to też dobre filtry. Przed przykręceniem napełniliśmy go jeszcze olejem ile się dało, a część oleju z miski (ok litra) wlane ponownie górą do silnika aby ten spłynął i wypełnił kanały olejowe. Rozruch silnika - ponownie ten sam metaliczny szczękot hydroregulatorów - pracował ok 30-40 sek. Zgasił. Ponownie do miski olejowej a tam... gruz. Wióry z panewek i ogólna tragedia. I teraz pytanie:
Co się do cholery stało z tym silnikiem
Czy one cierpią na jakąś przypadłość autodestrukcji po przebiegu 220 tyś km
Czy może miał zły dzień
A może to wpływ dziury ozonowej ...
No jak może się w ten sposób zatrzeć silnik - I DLACZEGO ?!?!?!