
Zgodnie z obietnicą zamieszczam (tym razem mniej improwizujące) wcielenie TDA 7250.
Tym razem, mając już jakieś doświadczenia po poprzedniej konstrukcji i zbudowaniu wersji "mini" (jak znajdę czas to tę wariację postaram się zamieścić), przyszła kolej na całość. Już bez kupnej obudowy, KiT'a i tym podobnych. Po prostu - całość.
Ponieważ schemat został już przypomniany wcześniej (a raczej link do noty aplikacyjnej - ale w znacznej mierze to to samo), Pozwolę się skupić na obudowie i rozplanowaniu całości.




Obudowa :
Wykonana z blachy Al (kupiłem cały arkusz u "Prószyńskiego" i na miejscu pocięty na wymiar - za free i bardzo dokładnie! /polecam/ grubości 1,5mm.Trochę się martwiłem, czy aby nie będzie zbyt cienka, ale nie. Wybrałem t.zw "twarde Al" - pewnie z jakimiś domieszkami zwiększającymi twardość i sztywność. Przy okazji okazało się bardziej przyjazne w obróbce - mniej się "klei". Narożniki wewnętrzne, do których przykręcone są elementy obudowy, są dwojakiego rodzaju; wiążące boki z dolną i górną płytą a także przód i tył - są wykonane z pręta Al o przekroju kwadratu 8x8 mm ze wszystkimi potrzebnymi otworami gwintowanymi - do elementów boków góry i dołu M3, a wiążące przód i tył (osiowo) m4.
Uwaga dla wszystkich amatorów borykających się z obróbką aluminium - Aluminium wiercimy i gwintujemy wyłącznie za pomocą bardzo dobrze ostrzonych wierteł (gwintowników) stosując do chłodzenia denaturat (lub inny spirytus). Dzięki temu otwory są "ładniejsze", wiór się nie klei, a wiertło nie "myszkuje"...Podobnie z gwintowaniem - tu używamy OSTRYCH gwintowników maszynowych i gwintujemy wrętarką. Trzeba trochę uważać, żeby nie zagalopować się i nie utknąć w otworze - gwintujemy na małych obrotach z wyczuciem, a jeśli zacznie się coś "kleszczyć wycofujemy gwintownik, usuwamy wióry zakraplamy denaturat i dopiero potem kontynuujemy. Na wszelki wypadek dobrze jest zrobić otwór do gwintowania o 0,1 mm większy niż w przypadku np. stali (dla Al i gwintu M3 - otwór 2,5 mm, a dla M4 - otwór 3,3 mm). Aby zamaskować łby śrub stosujemy "fazkę". Ja w tym celu przygotowałem sobie specjalnie ostrzone wiertło. Ostrze z boku patrząc ma taki sam kształt jak łebek wpuszczanej śrubki, a sam "czubek" wiertła jest zaokrąglony / tępy /. Fazki można dzięki temu wykonać bardzo precyzyjnie, i nie ma niebezpieczeństwa "zarwania" otworu i rozwierceniu do wymiaru łba śruby... Na początek wszystkie otwory wiercimy (dla śrub M3 ) wiertłem 3mm, A następnie podkładamy pod "fazowany" otwór blachę stalową i rozwiercamy (konieczna jest wiertarka stołowa, lub statyw do wiertarki ręcznej!) aż do wyczucia oporu. Na koniec krawędzie samej "fazki" ścinamy delikatnie (ręcznie) wiertłem o sporo większej średnicy.



Otwory większe niż 3 mm dobrze jest wiercić wiertłem ostrzonym na "dwu-piór" - należy nabyć dobrej jakości wiertła i zanieść (wraz z "załącznikiem") do fachowca - ostrzacza...niestety, nie każdy wie o co chodzi, należy więc szukać tych "starszych" wiekiem i doświadczeniem. Taki dwu-piór świetnie nadaje się do blachy, nawet można nim (zachowując ostrożność i stosując drewnianą podkładkę - koniecznie!) wykonywać idealnie okrągłe otwory w blasze grubości 0, 3mm (sprawdzone!). Oczywiście stosujemy chłodzenie spirytusem - wystarczy kilka kropli.
W taki sposób zostały na przykład wywiercone (po uprzednim wytrasowaniu i na punktowaniu) otwory pod wskaźniki LED.
Montaż:
Po dokładnym zmontowaniu obudowy (nie należy się spieszyć w myśl zasady - "lepiej trzy razy zmierzyć, niż raz poprawiać") możemy na trasować pozostałe otwory mocujące - pod moduł samej końcówki mocy wraz z radiatorem, transformator i pozostałe elementy składowe.




Wskaźnik po zmontowaniu i uruchomieniu jest wciskany LED'ami w płytę czołową (otwory pasowane na "lekki wcisk"), a następnie LED'y kleimy do płyty czołowej za pomocą Butaprenu (świetnie się sprawdza "PATEX" - żel). Po zaschnięciu kleju nie ma obawy, że ktoś wciśnie płytkę z LED'ami do wnętrza, a jednocześnie przy nacięciu ostrym nożykiem kleju wokół LED'ów i wciśnięciu ich za pomocą drewienka (i sporej siły) - możemy zdemontować płytkę w celu ewentualnej naprawy (mnie to ominęło).
Pozostaje jeszcze zamontować potencjometry, zasilacz pomocniczy (ta mała płyteczka po przeciwnej stronie transformatora) i gniazda...
Sterowanie BRIDGE:
Przejście z pracy STEREO (DUAL) do BRIDGE (MOSTEK) zostało przeze mnie "wykoncypowane" przy pomocy szarych komórek (patrz podpis pod postem) oraz za pomocą gniazd JACK z trzema parami styków dodatkowych - izolowanych od styków JACKA i siebie nawzajem (niestety - projekt ten skończył na dwóch egzemplarzach z racji na to, że jakiś %$#^&**!@#$% zdecydował o zakończeniu produkcji takich gniazd...). Dlatego też ten szczegół pozostawiam jako ciekawostkę. Mogę zainteresowanym, jedynie powiedzieć, że (podobnie jak w wypadku "improwizacji") są wydzielone gniazda do obsługi BRIDGE. Osobne gniazdo do kolumny i osobne wejściowe. Wtykając wtyk do gniazda "in" styki w gnieździe przełączają gniazda kolumnowe (przekaźnikiem) na gniazdo "out - Bridge", przełączając lewy wskaźnik na wyjście BRIDGE i jednocześnie zwierając do masy (co by niepotrzebnie nie wprowadzał w błąd) wskaźnik kanału prawego. Podobnie z wyjściem na kolumnę BRIDGE - przełącza układ do pracy w mostku. Jak ktoś z Kolegów się "zaprze" na pewno dopowie sobie resztę szczegółów.
Zasilanie:
No i teraz się znów zacznie dyskusja...
Otóż zdecydowałem się zastosować transformator toroidalny o mocy "zaledwie" 250 VA... I zrobiłem to z całą premedytacją, rozmysłem i całkowicie celowo.
Wydawać by się mogło, że transformator co najmniej o 100VA za słaby... nic z tych rzeczy - dla niedowiarków ile można bez szkody z takiego maleństwa "wydusić" (i to zupełnie bezpiecznie - test "trzy-godzinny"), zamieszczam zdjęcia z testów.
Na transformatorze znajdują się dwa uzwojenia podstawowe - do zasilania samych wzmacniaczy (po wyprostowaniu i odfiltrowaniu +/- 45 V bez obciążenia - mostek 10A/400V i kondensatory po 10 000uF/50V), oraz dwa pomocnicze - jedno o napięciu 12V~ do zasilania wentylatorów, oraz drugie o napięciu 14V~ do zasilania (po stabilizacji na 12V) wskaźników wysterowania i...przekaźnika.
Soft-start dla tak małej mocy transformatora okazał się zbędnym balastem; więc go nie ma. Natomiast jest filtr sieciowy (tu akurat z "odzysku"),niezbędny jak się okazało w trakcie prób "bojowych" przy zasilaniu z tej samej fazy np. stroboskopu...
Zabezpieczenia:
Ponieważ sam TDA 7250 ma już w swojej strukturze skuteczny układ przeciw przeciążeniowy i przeciw zwarciowy jednocześnie, a stosowany w KiT'cie Norda układ do zabezpieczenia termicznego wydał mi się mało "elegancki" i nie spełniał moich założeń, jako zabezpieczenie termiczne pracują dwa komparatory (TL 072) i termistor wklejony w radiator.
Wentylatory "na zimno" pracują z napięciem ok. 5-6 V (dla delikatnego przewiewu wnętrza),a w momencie wzrostu temperatury do 58-60*C zostaje na nie podane pełne (ok14V - max dopuszczalne napięcie dla 12V wentylatorów) napięcie skutecznie schładzając CAŁE wnętrze - w tym transformator, zasilacz pomocniczy, radiator na mostku prostowniczym i stabilizatorze wentylatorów jednocześnie, no i przede wszystkim sam radiator tranzystorów mocy. Powietrze jest wtłaczane od przodu, a wylatuje z tyłu przez prostokątny otwór zasłonięty częściowo żeberkami radiatora.
System na tyle skuteczny, że nawet przy trzy godzinnym teście na pełnej mocy z sinusem na wejściu - nie udało się uzyskać przekroczenia temperatury 83*C, ustawionej jako drugi próg komparatora odłączający sterowanie stopni mocy. Przy pracy z sygnałem muzycznym wzmacniacz na pewno pracuje w znacznie bardziej komfortowych warunkach...
* Sam układ zabezpieczeń postaram się wrysować w nieco późniejszym terminie - wzmacniacz został opracowany dość dawno temu (ok 12 lat) a w związku z brakiem dokumentacji w formie "cyfrowej" będę zmuszony do odnalezienia pojedynczych kartek i sporządzenia z nich wersji "cyfrowej"*
Pozostałe zdjęcia :














Dziękuję za łaskawą (mam nadzieję) ocenę moich wysiłków...

Pozdrawiam.
Cool? Ranking DIY