Hyundai h100, diesel 2.5l, bez bajerow, brak intercoolera, brak turbo. prosty prymitywny silnik;]
Po zimowej usterce, o ktorej pisalem pare miesiecy temu (spalenie rozrusznika przez sklejenie automatu rozrusznika, wymiana rozrusznika, itp). Przy okazji mechanik robil wspomaganie, bo na zimnym silniku pasek od wspomagania niemilosiernie piszczal. Zrobil teraz tak, ze pasek nie piszczy, ale przy zimnym silniku ledwo moge ruszyc kierownica, dopiero jak dodam duzo gazu i poczekam 5-10sek mozna pokrecic kierownica. Nawet jak zaczne juz samochodem sie "toczyc" to wspomaganie blokuje mi powaznie kierownice, dopiero po 10-20sek jazdy wspomaganie chodzi normalnie i dalej juz bez problemow. Chyba, ze odczekam na postoju jakas minute na wolnych obrotach (np. poskrobie szybki) to juz normalnie sie jedzie.
Bylem u niego drugi raz z tym wspomaganiem, lecz nic nie poprawil, wiec go olalem i nie mam ochoty sie denerwowac, ze nie potrafi tego zrobic.
Problem wyszedl zaraz po pierwszym powrocie od mechanika (wymiana rozrusznika i naprawa pierwsza wspomagania), najpierw zauwazylem, ze samochod ledwo rusza, byl mulasty, zwalilem to na zapieczony beben hamulca, bo na mrozie zostawilem go raz, bo po krotkim czasie sie troche poprawilo, ale zeby ledwo z dwojki ruszyc bez ladunku to chyba cos dziwnego? Aktualnie bebny zimne sa po dluzszej jezdzie.
Teraz jest juz lepiej, ale po 1-2tyg zauwazylem, ze paliwo duzooo szybciej znika z baku, ostatecznie wyszlo spalanie okolo 15l/100km, przy spalaniu z grudnia (z przed awarii rozrusznika i naprawy wspomagania(wymiana paska i prosta regeneracja+wymiana plynu) wynoszacym jedynie 7-9l/100km po miescie...
Wiem, ze zima mocno chwycila, ale wlasnie mrozy sie koncza a na pelnym baku przejezdzam nie wiecej jak 270km, dawniej bylo nawet 560km, na trasie ponad 600 niekiedy dalo sie wyciagnac.
Ktos wie co moze byc problemem? Spalenie rozrusznika wyzwolilo tyle dymu, ze w kabinie nic nie bylo widac, silnik sam zapalal ponownie, poki akumulatora nie zdazylem odlaczyc, mogl sie filtr powietrza az tak zapchac? Czy moze pompa od wspomagania tak obciaza mocno samochod? Po 10-20min jazdy jest zimna/letnia, wiec nie wiem czy to ona by mogla cos powodowac.
Mam pomysl by sciagnac pasek napedu wspomagania i zobaczyc czy spalanie nie spadnie do poprzedniego poziomu, wtedy naleza sie becki dla mechanika...
Silnik zapala z palca, wymienilem swiece zarowe i po grzaniu przez 10-15sek odpala w 1s, od razu, jesli to by mialo jakies znaczenie.
EDIT: Szkoda, ze nikt nie wie...
Po zimowej usterce, o ktorej pisalem pare miesiecy temu (spalenie rozrusznika przez sklejenie automatu rozrusznika, wymiana rozrusznika, itp). Przy okazji mechanik robil wspomaganie, bo na zimnym silniku pasek od wspomagania niemilosiernie piszczal. Zrobil teraz tak, ze pasek nie piszczy, ale przy zimnym silniku ledwo moge ruszyc kierownica, dopiero jak dodam duzo gazu i poczekam 5-10sek mozna pokrecic kierownica. Nawet jak zaczne juz samochodem sie "toczyc" to wspomaganie blokuje mi powaznie kierownice, dopiero po 10-20sek jazdy wspomaganie chodzi normalnie i dalej juz bez problemow. Chyba, ze odczekam na postoju jakas minute na wolnych obrotach (np. poskrobie szybki) to juz normalnie sie jedzie.
Bylem u niego drugi raz z tym wspomaganiem, lecz nic nie poprawil, wiec go olalem i nie mam ochoty sie denerwowac, ze nie potrafi tego zrobic.
Problem wyszedl zaraz po pierwszym powrocie od mechanika (wymiana rozrusznika i naprawa pierwsza wspomagania), najpierw zauwazylem, ze samochod ledwo rusza, byl mulasty, zwalilem to na zapieczony beben hamulca, bo na mrozie zostawilem go raz, bo po krotkim czasie sie troche poprawilo, ale zeby ledwo z dwojki ruszyc bez ladunku to chyba cos dziwnego? Aktualnie bebny zimne sa po dluzszej jezdzie.
Teraz jest juz lepiej, ale po 1-2tyg zauwazylem, ze paliwo duzooo szybciej znika z baku, ostatecznie wyszlo spalanie okolo 15l/100km, przy spalaniu z grudnia (z przed awarii rozrusznika i naprawy wspomagania(wymiana paska i prosta regeneracja+wymiana plynu) wynoszacym jedynie 7-9l/100km po miescie...
Wiem, ze zima mocno chwycila, ale wlasnie mrozy sie koncza a na pelnym baku przejezdzam nie wiecej jak 270km, dawniej bylo nawet 560km, na trasie ponad 600 niekiedy dalo sie wyciagnac.
Ktos wie co moze byc problemem? Spalenie rozrusznika wyzwolilo tyle dymu, ze w kabinie nic nie bylo widac, silnik sam zapalal ponownie, poki akumulatora nie zdazylem odlaczyc, mogl sie filtr powietrza az tak zapchac? Czy moze pompa od wspomagania tak obciaza mocno samochod? Po 10-20min jazdy jest zimna/letnia, wiec nie wiem czy to ona by mogla cos powodowac.
Mam pomysl by sciagnac pasek napedu wspomagania i zobaczyc czy spalanie nie spadnie do poprzedniego poziomu, wtedy naleza sie becki dla mechanika...
Silnik zapala z palca, wymienilem swiece zarowe i po grzaniu przez 10-15sek odpala w 1s, od razu, jesli to by mialo jakies znaczenie.
EDIT: Szkoda, ze nikt nie wie...
