Witam
Niedawno zaprojektowałem i wykonałem 5 identycznych driverów do silników do robota (driver = część logiczna + część mocy) używając HIP'a 4081A i tranzystorów IRF1405.
Robot miał być napędzany "wkrętarkami", które jednak okazały się zbyt delikatne. Pierwsze próby jazdy robotem wypadły bardzo dobrze i dopiero po kilku dniach "zabawy" nagle, podczas spokojnej jazdy (wcześniej robot był dość mocno katowany) wystrzelił mosfet na jednym z driverów.
Fragment schematu:
Q1-Q4 - IRF1405
Po dokładnych oględzinach, analizie możliwych przyczyn itd w efekcie winę zrzuciłem na wadliwy tranzystor (w końcu wszystkie pozostałe drivery działały bez problemów i to nawet nie grzały się jakoś znacznie). Oprócz tranzystora odparowała również dioda połączona równolegle z rezystorem na bramce tranzystora. Po wymianie driver'a na następny (celowo wyprodukowałem 5 na takie właśnie okazje) robot dalej jeździł bez problemów z driverami (popaliły się silniki od wkrętarek). Wczoraj testowaliśmy nowy silnik (dość popularny "skuter" 250W 24V) i po testach na prowizorycznej hamowni i próbie pomiaru prądu w zwarciu (nie daliśmy rady go zatrzymać) podłączyliśmy go do drivera. Dodam jeszcze, że wkrętarki w zwarciu brały ok. 45A a w czasie jazdy ~25A a silnik od skutera przy obciążeniu, przy którym wkrętarka już by się zatrzymała brał ~15A. Po ok. 15 minutach "zabawy" nowym silnikiem poprzez driver (silnik bez obciążenia) stało się dokładnie to samo co z pierwszym driverem (ogień z mosfet'a i dziura w płytce w miejscu diody i rezystora). Co ciekawe przez te 15 minut mocno szarpaliśmy tym silnikiem a driver wystrzelił w momencie, gdy kolega chciał rozpędzić silnik i delikatnie zacząć nim hamować (pwm na 100% i potem płynne zmniejszanie aż do "ujemnych" wartości). Jestem niemal przekonany, że driver strzelił w momencie przejścia przez "0" (w przypadku pierwszego drivera też wydaje mi się, że w tym momencie nastąpiła awaria ale pewności nie mam). W obu przypadkach wystrzeliły tranzystory w "dolnej" części mostka (te przy masie). Ze wstępnych oględzin wynika, że również ich "pary" są upalone (nic dziwnego). Samego HIP'a nie bardzo mam jak sprawdzić ale prawdopodobnie jest padnięty w obu przypadkach, gdyż dziura w płytce pod diodą wywołana jest prądem, który wypłynął z tranzystora i wpłynął właśnie do hip'a.. (PWM 8kHz)
Tak wyglądał driver #1 (na drugim wystrzelił MOSFET po drugiej stronie płytki):
Teraz moje pytanie - co się dzieje? Jednego dnia driver jest katowany dużymi prądami i gwałtownymi skokami i jest ok, drugiego jest delikatnie traktowany i puszcza dym. Mam co do tego kilka przypuszczeń, ale większość z nich nie ma racji bytu:
1) Wada fabryczna tranzystorów (w momencie gdy padł drugi driver można to już wykluczyć)
2) Wada fabryczna HIP4081 który daje dwie "jedynki" (jw)
3) Za słaba dioda równolegle do opornika na bramce tranzystora (tu w płytce jest spora dziura i jeśli padnie jednocześnie dioda i rezystor to potencjalnie MOSFET nie zdąży się rozładować zanim załączy się drugi)
4) Zwykłe przeciążenie tranzystorów
5) Gdy silnik obraca się w jednym kierunku a driver zaczyna puszczać pwm tak, aby kręcić nim w stronę przeciwną prąd chwilowy może być ogromny (silnik ma dużą bezwładność)
6) Zgaduję, że przy małym wypełnieniu PWM, gdy silnik jeszcze stoi i "piszczy", chwilowy prąd jaki przez niego płynie jest bliski prądowi zwarcia - może tutaj jest problem?
Po awarii pierwszego myślałem, że to przypadek ale teraz jestem już w kropce. Wszystko jest zrobione tak jak być powinno i nie spodziewałem się, że taki będzie efekt. Na chwilę obecną jako "naprawę" rozważam:
1) wymianę tranzystorów na mocniejsze
2) zaprojektowanie płytki-kanapki na której będą np. po 4 tranzystory równolegle (aby nie robić całości od nowa)
3) Robienie całości od nowa (szczerze mówiąc nie mam na to ani czasu ani kasy w tym momencie i chciałbym tego uniknąć)
Będę wdzięczny za wszelkie sugestie i pomysły
Niedawno zaprojektowałem i wykonałem 5 identycznych driverów do silników do robota (driver = część logiczna + część mocy) używając HIP'a 4081A i tranzystorów IRF1405.
Robot miał być napędzany "wkrętarkami", które jednak okazały się zbyt delikatne. Pierwsze próby jazdy robotem wypadły bardzo dobrze i dopiero po kilku dniach "zabawy" nagle, podczas spokojnej jazdy (wcześniej robot był dość mocno katowany) wystrzelił mosfet na jednym z driverów.
Fragment schematu:



Q1-Q4 - IRF1405
Po dokładnych oględzinach, analizie możliwych przyczyn itd w efekcie winę zrzuciłem na wadliwy tranzystor (w końcu wszystkie pozostałe drivery działały bez problemów i to nawet nie grzały się jakoś znacznie). Oprócz tranzystora odparowała również dioda połączona równolegle z rezystorem na bramce tranzystora. Po wymianie driver'a na następny (celowo wyprodukowałem 5 na takie właśnie okazje) robot dalej jeździł bez problemów z driverami (popaliły się silniki od wkrętarek). Wczoraj testowaliśmy nowy silnik (dość popularny "skuter" 250W 24V) i po testach na prowizorycznej hamowni i próbie pomiaru prądu w zwarciu (nie daliśmy rady go zatrzymać) podłączyliśmy go do drivera. Dodam jeszcze, że wkrętarki w zwarciu brały ok. 45A a w czasie jazdy ~25A a silnik od skutera przy obciążeniu, przy którym wkrętarka już by się zatrzymała brał ~15A. Po ok. 15 minutach "zabawy" nowym silnikiem poprzez driver (silnik bez obciążenia) stało się dokładnie to samo co z pierwszym driverem (ogień z mosfet'a i dziura w płytce w miejscu diody i rezystora). Co ciekawe przez te 15 minut mocno szarpaliśmy tym silnikiem a driver wystrzelił w momencie, gdy kolega chciał rozpędzić silnik i delikatnie zacząć nim hamować (pwm na 100% i potem płynne zmniejszanie aż do "ujemnych" wartości). Jestem niemal przekonany, że driver strzelił w momencie przejścia przez "0" (w przypadku pierwszego drivera też wydaje mi się, że w tym momencie nastąpiła awaria ale pewności nie mam). W obu przypadkach wystrzeliły tranzystory w "dolnej" części mostka (te przy masie). Ze wstępnych oględzin wynika, że również ich "pary" są upalone (nic dziwnego). Samego HIP'a nie bardzo mam jak sprawdzić ale prawdopodobnie jest padnięty w obu przypadkach, gdyż dziura w płytce pod diodą wywołana jest prądem, który wypłynął z tranzystora i wpłynął właśnie do hip'a.. (PWM 8kHz)
Tak wyglądał driver #1 (na drugim wystrzelił MOSFET po drugiej stronie płytki):
Teraz moje pytanie - co się dzieje? Jednego dnia driver jest katowany dużymi prądami i gwałtownymi skokami i jest ok, drugiego jest delikatnie traktowany i puszcza dym. Mam co do tego kilka przypuszczeń, ale większość z nich nie ma racji bytu:
1) Wada fabryczna tranzystorów (w momencie gdy padł drugi driver można to już wykluczyć)
2) Wada fabryczna HIP4081 który daje dwie "jedynki" (jw)
3) Za słaba dioda równolegle do opornika na bramce tranzystora (tu w płytce jest spora dziura i jeśli padnie jednocześnie dioda i rezystor to potencjalnie MOSFET nie zdąży się rozładować zanim załączy się drugi)
4) Zwykłe przeciążenie tranzystorów
5) Gdy silnik obraca się w jednym kierunku a driver zaczyna puszczać pwm tak, aby kręcić nim w stronę przeciwną prąd chwilowy może być ogromny (silnik ma dużą bezwładność)
6) Zgaduję, że przy małym wypełnieniu PWM, gdy silnik jeszcze stoi i "piszczy", chwilowy prąd jaki przez niego płynie jest bliski prądowi zwarcia - może tutaj jest problem?
Po awarii pierwszego myślałem, że to przypadek ale teraz jestem już w kropce. Wszystko jest zrobione tak jak być powinno i nie spodziewałem się, że taki będzie efekt. Na chwilę obecną jako "naprawę" rozważam:
1) wymianę tranzystorów na mocniejsze
2) zaprojektowanie płytki-kanapki na której będą np. po 4 tranzystory równolegle (aby nie robić całości od nowa)
3) Robienie całości od nowa (szczerze mówiąc nie mam na to ani czasu ani kasy w tym momencie i chciałbym tego uniknąć)
Będę wdzięczny za wszelkie sugestie i pomysły