
Witam.
Chciałbym pochwalić się zrealizowanym projektem wzmacniacza słuchawkowego klasy A, który ukończyłem jakiś czas temu. Zaznaczam, że jest to moja pierwsza konstrukcja, którą chciałbym zaprezentować na elektrodzie. Drobnymi próbami elektronicznymi zajmuję się już od jakiegoś czasu, lecz jest to mój pierwszy projekt, który ma jako tako ręce i nogi.
Historia
Projekt ruszył na prośbę kolegi, który kupił sobie słuchawki marki SENNHEISER i chciał cieszyć się ich dźwiękiem przetwarzanym przez dobrej klasy wzmacniacz słuchawkowy. Jako, że jestem samoukiem, a w dodatku trochę cyfrowe dziecię ze mnie, zdecydowałem od razu, że trzeba poszukać odpowiedniego schematu i wg niego wykonać elektronikę. Wybór padł na kit AVT2464, który bazuje na tranzystorach MOSFET. Pomysł na PCB zaczerpnąłem od kolegi carsonpoland, z forum, który popełnił podobną konstrukcję. Jednak, że jestem lekko niezdecydowanym ;P, a w dokumentacji kitu znajdują się dwie wersje schematu (jedna z dodatkowym wzmocnieniem na kolejnym tranzystorze, a druga podająca sygnał bezpośrednio na bramkę głównego tranzystora) postanowiłem, że schematy odpowiednio rozkroję i całość połączę tak, aby można było za pomocą przełącznika przełączać się między jedną a drugą wersją. Całość musiała być zamknięta w estetycznej obudowie, gdyż wzmacniacz docelowo miał wylądować na biurku obok innego sprzętu i jako taki nie mógł się spośród tego gremia specjalnie wyróżniać. Takie to szalone koncepcje przyświecały budowie całego wzmacniacza

Przebieg prac
Schemat z PDFa kitu (Link) został przerzucony przeze mnie do Eagla, w kótrym powstały PCB.
Części głównej,

oraz części wejściowych (od góry wersja niewzmocniona, wersja ze wzmocnieniem)

Dodatkowo powstały jeszcze płytka od gniazd wejściowych, potencjometrów regulujących głośność oraz zasilacza, które jednak nie są zupełnie ciekawe, jako, że przedstawiają jedynie subtelną drogę od nóżki do pada

Następnie powstał projekt i wizualizacja obudowy wykonana w popularnym programie do tworzenia grafiki 3D


Jak widać po końcowych zdjęciach koncepcja trochę się rypła ;P
W czasie gdy zajmowałem się tworzeniem od podstaw obudowy (której produkcja pochłonęła lwią część czasu potrzebnego na wykonanie całości) powoli powstawała też elektronika w przerwach na schnięcie farby itp. Tak więc płytki wykonane metodą termotransferu za pomocą laminarki Lervia KH4410 oraz wytrawiarki własnej konstrukcji. Gdy jednak przyszedł wielki czas lutowania okazało się, że potencjometry montażowe od regulowania prądów spoczynkowych nie pasują w miejsca przeznaczone na nie na płytce. Okazało się, że w Eaglu przejechałem po prostu jedna obudowę dalej i dałem nie ten typ co miałem (wiem - lame fail). Nie chcąc zostawiać potencjometrów wlutowanych na łapu capu musiałem niestety wytrawić nowe wersje płytek które po tej operacji zyskały jeszcze po dodatkowym kondensatorze na wejściu do odfiltrowania składowej stałej (dzięki koledze embe za podpowiedź). Potem wszystko poszło już bez większych problemów. Płytki wylądowały w ukończonej już prawie w międzyczasie obudowie, całość została okablowana i po ustawieniu prądów spoczynkowych zostały przeprowadzone pierwsze testy. Zadowolony z efektów zamknąłem budę dodając w ostatniej chwili bezpiecznik oraz zmieniając gałki potencjometrów frontowych. Wzmacniacz na końcu otrzymał przedni panel i gra tak po dziś dzień

Opis urządzenia
Głównym odstępstwem od kitowego schematu było pocięcie jego dwóch wersji i złączenie za pomocą przełącznika obrotowego trójsekcyjnego trójpozycyjnego. Wystarczyło to by przełączać oba kanały niezależnie oraz podawać zasilanie na jedną, lub drugą płytkę wejściową.
Dzięki temu wzmacniacz posiada dwa wejścia osobno regulowane, które mogą być w każdej chwil przełączone. Swoistym "it's not a bug is a future"


Wzmacniacz jest napędzany zasilaczem strasznie standardowym (jak napisałem wyżej). Składa się on z dwóch części - pierwsza znajduje się w oddzielnej obudowie, w której znajduje się trafo 18V 1.2A, mostek oraz kondensator odfiltrowujący. Dalej kabel prowadzi to wstępne napięcie do obudowy wzmacniacza, gdzie jest dalej "obrabiane" przez stabilizator, który zbija stanowczo zbyt wysokie napięcie (zmierzone 28V) do wymaganych 15V grzejąc się przy tym dość znacznie. Dostał on radiator od starego procesora, a właściwie jego część, gdyż musiałem go niestety rozpołowić, gdyż nie mieścił się do obudowy ;P. Reszta elektroniki to już kitowa klasyka niewarta uwagi gdyż jest już i tak wystarczająco dobrze opisana w dokumentacji kitu.
Obudowa stanowiła ważny punkt w konstrukcji wzmacniacza, gdyż musiała być w miarę estetyczna. Mam nadzieję, że mi się to choć trochę udało ;D Podstawa jest wykonana z płyty pilśniowej po antyramie oraz dwóch solidnych klocków z płyty wiórowej, które trzymają całość. do tego przykręcony jest panel przedni wykonany z płaskownika o grubości uwaga - 3mm

Niestety podczas budowy koncepcja panelu przedniego przedstawiona na wizualizacji nie utrzymała się z racji konieczności dołożenia drugiego potencjometru oraz zastosowania przełącznika obrotowego, przez co na froncie zrobiło się dość gęsto. Całość i tak została za radą kolegi embe odwrócona o 180 stopni tak, aby wyłącznik znalazł się po lewej stronie.
Wszystko w obudowie połączone jest kablem dwużyłowym ekranowanym, gdzie ekran pełni rolę masy.
Wrażenia z użytkowania/testów
Wzmacniacz obecnie stoi u kolegi, dla którego był robiony, lecz mam najświeższe informacje z jego działania.
Obecnie kolega pracuje jednak na wyjściu flat (czyli bez wzmocnienia wstępnego) i ogólnie jest z jakości dźwięku bardzo zadowolony (co najważniejsze

Osobiście wzmacniacz przed wydaniem testowałem tydzień by stwierdzić, że przy zastosowanych małych radiatorach na tranzystory oraz jednym dużym na stabilizator wzmacniacz nie grzeje się bardzo mocno (radiatorów nadal można dotknąć choć są dosyć ciepłe, szczególnie w ostatnie upały). Całość w mojej opini gra bardzo dobrze, słychać dynamikę dźwięku. Wzmacniacz nie brumi oraz nie szumi (leciutkie szumy słyszane u mnie na pełnym regulatorze na wyjściu amp spowodowane raczej kartą dźwiękową gdyż potencjometr znajduje się na wejściu, a po odłączeniu kabla od komputera na tej samej pozycji potencjometru zalega błoga cisza

Koszt całości zamknął się w granicach 140 zł, na co złożyło się podwójne trawienie płytek oraz całe kombinowanie z dwoma przełączanymi wejściami. Swoje kosztował też transformator do zasilacza. Sama elektronika powinna zamknąć się w około 70-100zł.
Podsumowanie
Wzmacniacz gra i to bardzo dobrze. Służy i mam nadzieję będzie służył. Poniżej znajdują się zdjęcia gotowego urządzenia (niektóre przesłane przez kolegę, który interesuje się fotografią) oraz kulawy niestety widok na środek obudowy, a także zdjęcia płytek gotowych modułów. Dorzucam także projekt w całości wykonany w EAGLE.
Pozdrawiam i czekam na wasze opinie

















Cool? Ranking DIY