Tranzystor wylutowałem i sprawdziłem jest sprawny, obydwa tranzystory przewodzą więc
całe napięcie idzie na wirnik który ma 12,Om. W tej chwili mam to na stole i zasilam z regulowanego zasilacza jedno napięcie 15-20V i drugie 20V . regulując to napięcie 15v od
10-20Vna bazie tranzystora jest 05-07v i w jakimś momencie tranzystor powinien się zatkać
Wachania napięcia pomiarowego powodują jedynie zmianę wielkości napięcia na wyjsciu do
szczotek ale te zmiany są za małe i nie odcinają całkowicie. Co prawda powinienem zasilić
końcowy tranzystor 90V. Jest jeszcze jedna niewiadoma to kondensator oznaczony jako 332. próbowałem różne kondesatory i nic.
W schemacie ;akrzy; jest dioda zenera także regulator albo daje max na wyjście albo się zatyka. Do 17V na uzwojeniu pomiarowym jest na max otwarty a powyżej 17V zamknięty. Na schemacie ;akrzy; są błędnie oznaczone napięcia. Tam gdzie jest napisane ok 80V powinno być ok 17V. Sprawdź jeszcze ta diodę zenera, może ona jest odwrotnie.
Rezystorów nie próbowałem zmieniać ale doszedłem do tego żeby ten regulator działał
trzeba napięcie pomiarowe z 15V przetransformować na 6,2 - 7,2V i wtedy będzie OK.
Napięcie wzbudzenia u mnie jest 125V i tego samego wzbudzenie nie uciągnie ten silnik
a więc też trzeba zmniejszyć do max.30V. Niechce stosować dwóch transformatorów
jak mi się uda wyprodukować taki na 120/30V to wykorzystam to uzwojenie a jak nie to wezmę regulator od chińczyka i napięcie wzbudzenia zrobię z 230/30V.
Jak widać prądnice są rozmaite i nie da się w prosty sposób skopiować , to że u jednego się udało to u drugiego nie musi.Opisałem ten problem z własnego doświadczenia żeby
inni nie musieli nad tym kombinować.
No cudów niema:-) Jak już to transformator dla uzwojenia pomiarowego:-) u mnie na wejściu do reg jest ok 100V a na wyjściu od kilku do ponad 30V. Regulator działa jak stabilizator impulsowy i jak załączy tylko na trochę to jest tylko kilka woltów a jak na dłużej to kilkanaście i więcej na wirniku. Myślę że tam jest gdzieś dany za mały rezystor obniżający napięcie doprowadzane do diody zenera.
Nie miałem chęci ekxperymentowac ale zainspirował mnie Kol.;Jaku. więc zrobiłem tak;
R6= 200.om
R2= 1,5 Kom
Potencjometr. = 1Kom
teraz reguluje się od 15- 20V
Kondensator który na schemacie jest jako 332. dałem 100nF. (332 to 3,3nF)
i następny między kolektorem a bazą też 100nF którego na schemacie nie ma.
Zmontowany układ podłączyłem do przewodów pomiarowych a wzbudzenie przez trafo,
do sieci. Uruchomiłem maszynę podregulowałem napięcie 220V i podałem obciążenie 200W
regulator działał impulsowo (mam wlutowaną diode LED.)następnie dołożyłem grzejnik
920W jeszcze przez chwilę działał i padł. Z braku innego dałem BUZ11 mocą nie wytrzymał
teraz przerwa na poszukanie odpowiedniego tranzystora.
Teraz widać że coś z tego będzie.
Poszukaj jakiegoś irfa, one wytrzymują wysokie napięcia do kilkaset V chyba i mają wbudowaną diodę zabezpieczającą przed przepięciami. A jak się taki wirnik namagnesuje a potem tranzystor go szybko rozłączy to jest strzał jak byk. Proponuje IRF840, 500V, 8A, 125W. Miałem taki zamontowany w module zapłonowym do fiata 126p i dawał rade, a warunki pracy były ciężkie (cewka zapłonowa), duże prądy i przepięcia. I zastanów się jeszcze na wirnikiem czy nie dowinąć mu trochę. I pole magnetyczne będzie większe i prąd zmaleje, ja mam gdzieś 18ohm i tranzystor nie robi się gorący nawet na maksymalnym obciążeniu.
Założyłem irf840 i wyparował natychmiast. Widać u mnie przy oporze 12.0m.i napięciu ponad 100v nie może tak być. Ostatecznie zrobiłem tak,napięcie pomiarowe 17v napięcie wzbudzenia
26V brane z transformatora, kondensator 100nF ten który jest w szereg z opornikiem R7 zmniejszyłem do 33nF i teraz jest ok, regulator ostatecznie zmontowany i pracuje w agregacie pulsacje napięcia nie zauważalne ( przy 100nF wyrażne). Regulator prosty łatwy do
zbudowania i przy zastosowaniu dobrych elementów może być nie zawodny.
"zm_m" Wrzuć schemat regulatora z twoimi modyfikacjami. Przymierzam się pomału do dołożenia do agregatu układu "power limit" który będzie działał jako ogranicznik prądu ( obniżając wzbudzenie - napięcie na wyjściu) po przekroczeniu zadanej mocy. Zapobiegnie to zaduszaniu agregatu po przeciążeniu.
Witam .Niemam możliwości technicznych żeby schemat załadować. Ale wszystko opisałem i powinno się powieść odtwożenie poprawek. Zapomniałem dodać że generator przy napięci
wzbudzenia 26V z transformatora sam się nie wzbudzi więc dorobiłem przycisk i po naciśnięciu którego generator wzbudza się a potem to już regulator robi swoje.
Zachęcony Waszymi opisami, postanowiłem samodzielnie przerobić mój agregat. Ordynarna chińszczyzna za 350 zł kupiona w markecie. Znalazłem nawet później w innym markecie taki sam za 300 zł.
Wygląda prawie identycznie jak ten z początku tego wątku. Na Allegro jest dostępnych kilka wykonań różniących się kolorem zbiornika i układem przedniego panela. Sama konstrukcja jest jednak identyczna. Niestety cechami wspólnymi są też aluminiowe uzwojenia, regulacja wzbudzenia kondensatorem i jeszcze jedna poważna wada nieopłacalna do usunięcia. Wały prądnicy i silnika są połączone na mocny wcisk na stożek. Co czyni z nich jedną sztywną oś. I ta jedna oś jest podparta łożyskami w trzech miejscach. Nie trzeba być inżynierem, żeby się domyśleć, że nie ma fizycznej możliwości ustawienia trzech łożysk idealnie w jednej osi i prędzej czy później, coś w tym układzie się zmęczy. U mojego kolegi w identycznym agregacie zmęczyła się końcówka wału silnika. Sam cienki czubek stożka. Aby przedłużyć żywotność tego połączenia w moim urządzeniu, wymieniłem długą śrubę łączącą wał na szpilkę dłuższą o ok. 10mm. Jeszcze tyle u mnie było do dyspozycji gwintu w wale silnika. Oryginalna śruba załapywała jedynie ok. 4 mm gwintu . Może dzięki temu moja zabawka podziała trochę dłużej. Nie mam jednak wątpliwości, że nie jest to urządzenie do regularnego użytku. Jeżeli ktoś chce używać tego urządzenia regularnie. Odradzam zakup. Może się okazać, że kilkanaście, kilkadziesiąt godzin pracy, to będzie wszystko, co taki agregat przeżyje. Ja jednak chciał bym go używać do zasilania awaryjnego oświetlenia i elektroniki w moim mieszkaniu na parterze. Do tego celu powinien wystarczyć. Kawałek przedłużacza i trawnika przed balkonem już mam.
Oceniam wydajność mojego agregatu na 500 W ciągłego obciążenia. Jeszcze przed przeróbką, podłączyłem na próbę piekarnik 800 W. Po pięciu minutach pracy uzwojenia zaczęły nieładnie pachnieć. 500 W to wszystko, co moim zdaniem można bezpiecznie ciągnąć przez dłuższy czas, bez spalenia aluminiowych uzwojeń. Po założeniu roztoczonych od wewnątrz pierścieni od jakiegoś alternatora samochodowego, założeniu szczotkotrzymacza i podłączeniu mojej konstrukcji regulatora, gdy napięcie wyjściowe już tak nie siada pod obciążeniem, 650 W to wszystko, co z kolei silnik jest w stanie udźwignąć. Większe obciążenie go zadusza. A to z kolei przy obrotach wykręconych śrubą regulacyjną na maksa. Częstotliwość 78 Hz! I przy takiej częstotliwości moje urządzenie będzie musiało pracować, bo po ustawieniu na 50Hz, silnik był w stanie uciągnąć może z 400 W. Może mam jakiś trefny silnik. Może gaźnik wymaga regulacji. Nie mam w tym doświadczenia i nie bardzo chce mi się już przy tej tandecie spędzać więcej czasu. Na pewno bezpieczniej dla silnika będzie, gdy będzie pracował szybciej. Ma wtedy niższą temperaturę tłoka i cylindra, szybciej reaguje na zmiany obciążenia. Nie zamierzam zasilać nim silników indukcyjnych, więc częstotliwość nie ma dla mnie większego znaczenia. Kolejny feler mojego egzemplarza, to trudny rozruch. Silnik stojący tydzień w temperaturze pokojowej, nie odpala nawet po dwudziestu szarpnięciach. Tak jak by miał problem z zassaniem paliwa. Najprostszym rozwiązaniem okazał się gaz do zapalniczek. Napuszczam trochę do komory filtra powietrza i jedno mocne szarpnięcie powoduje rozruch. Czasami tylko na chwilę i są konieczne jeszcze ze dwie próby, ale to zawsze lepiej niż trzydzieści.
Do rzeczy. Nie postanowiłem napisać tego posta tylko po to by się użalać nad tandetnością agregatu za 300 zł. Ta cena mówi wszystko. Jeżeli ktoś chce kupić dobre, trwałe urządzenie o mocy 800-1200 W, z elektroniczną regulacją wzbudzenia - powinien liczyć się z wydatkiem co najmniej 2000 zł. Jeżeli jednak, ktoś ma mało pieniędzy, ale za to trochę czasu i zdolności oraz potrzebuje urządzenia do sporadycznego użytku, może samodzielnie przerobić taki agregat tak, aby nadawał się do zasilania urządzeń elektronicznych. W ostateczności, nawet jeżeli urządzenie za 300 zł się zepsuje, nie szkoda go aż tak bardzo i można je po prostu wyrzucić.
Już po pierwszych próbach z zakupionym fabrycznym regulatorem od agregatu 2 kVA, okazało się, że owszem stabilizacja napięcia sprawdzana wbudowanym w agregat woltomierzem, pozornie wygląda ok., zupełnie jak u kolegi jaku_z_jelcza. Jednak już po podłączeniu żarówki, widać wyraźnie ciągłe, szybkie, znaczne wahania napięcia. Światło żarówki wyraźnie, niejednostajnie drży. Zarówno przy małym jak i dużym obciążeniu. A miało być tak pięknie... Narobiłem się przy instalacji pierścieni i szczotek, a tu taki struś. Gdyby były dostępne w handlu regulatory nie zalane, w których konstrukcję można by zaingerować i ustabilizować ich działanie, pewnie poszedł bym tą drogą. Tak się jednak nie da. Konieczne było więc wykonanie własnego regulatora, który mógł bym dopasować do mojego agregatu tak, aby działał poprawnie. Zacząłem od budowy prostego regulatora analogowego na tranzystorze FET w oparciu o schemat z tego wątku. Zrobiłem go trochę prościej, ale to bez znaczenia. Zgodnie z moimi oczekiwaniami, okazało się, że w mojej zabawce występuje identyczny problem jak u kolegi zm_m. Napięcie z uzwojenia zasilającego wzbudzenie, pod pełnym obciążeniem potrafi osiągać ponad 200 V, co na kondensatorze za mostkiem prostowniczym powoduje już powstanie napięcia 300 V. Jeżeli chcemy z takiego napięcia rezystancyjnie zjechać do ok. 20 V, aby zasilić niskorezystancyjne uzwojenie wirnika, które potrzebuje takiego napięcia i prądu rzędu kilku amperów do normalnej pracy, straty będą gigantyczne. Tranzystor wykonawczy musiał by mieć ogromny radiator, moc i sprawność agregatu spadły by dramatycznie, a i tak finalnie uzwojenie zasilające wzbudzenie spaliło by się od przeciążenia po kilkunastu minutach pracy pod większym obciążeniem.
Mógł bym założyć transformator, jak zrobił to kolega zm_m. To rozwiązanie ma jednak moim zdaniem same wady. Agregat staje się cięższy o transformator, który w dodatku trzeba gdzieś zmieścić. Zmieścić trzeba też gdzieś radiator tranzystora wykonawczego, bo w tym układzie też się będzie nieźle grzał. I wreszcie za każdym razem po uruchomieniu agregatu, trzeba dokonywać przyciskiem ręcznego wzbudzenia. Wreszcie, gdy ktoś niechcący naciśnie ten przycisk podczas pracy - żegnajcie wszystkie podłączone do agregatu urządzenia elektroniczne i źródła światła.
Aż się prosi, o wykonanie impulsowego regulatora prądu wzbudzenia. Zresztą nie mam wątpliwości, że większość tego typu fabrycznych regulatorów, jest właśnie impulsowa. Inaczej nie były by tak zminiaturyzowane. Gdzieś przecież trzeba by to ciepło z konwencjonalnej regulacji odprowadzić. Na szczęście regulacja impulsowa nie jest żadną nowością i są łatwo dostępne, niedrogie, dedykowane układy scalone do sterowania tranzystorami FET w takich układach. Ze znanych mi układów optymalny wydał mi się SG2524. Po długotrwałych testach w takich warunkach:
doszedłem do tego, że mój regulator powinien wyglądać tak:
Na nóżkę 1 podajemy stabilizowane napięcie po wyprostowaniu i podzieleniu dzielnikiem. Na nóżkę 2 podzielone napięcie odniesienia z wbudowanego w układ źródła wychodzącego na pinie 16. Nóżki 6 i 7 odpowiadają za częstotliwość impulsów wyjściowych. Paradoksalnie, wyższa częstotliwość (rzędu 500 kHz spowodowała niestabilne działanie układu). Dla tego zszedłem do chyba ok. 50 kHz. Nóżki 11 i 14 to emitery naprzemiennie impulsujących tranzystorów wyjściowych. Podłączyłem tylko jedno wyjście, aby stabilizacja była lepsza przy małych obciążeniach. I tak układ nigdy nie zbliża się do wypełnienia 50%. 12 i 13 to kolektory, czyli zasilanie dla wyjściowych tranzystorów kluczujących układu scalonego. Pin 15 to zasilanie scalaka. Z powodu napięcia zasilającego mogącego dochodzić do 400 V i małego zapotrzebowania układu na prąd, wykonałem prosty zasilacz z użyciem tranzystora FET i diody Zenera. Dalej, tranzystor T2 podaje impulsy zasilania bezpośrednio na uzwojenie wirnika. Diody D2 i D3 zwierają obwód dla momentów, gdy wirnik nie jest zasilany, aby mógł w nim dalej płynąć prąd i aby nie pojawiło się niebezpieczne napięcie. Zastosowałem szeregowo dwie, bo nie mogłem dostać jednej wytrzymującej kilka amperów i napięcie przynajmniej 400V. Tranzystor T3 z rezystorem R11 dba o to, aby napięcie sterujące FET-a spadło po zaniku wysterowania ze scalaka równie szybko jak wzrasta. Układ SG2524 ma na wyjściach tylko po jednym tranzystorze, w tym układzie podciągają one wyjścia. O jego szybkie ściągnięcie do masy musimy zadbać sami. W zasadzie taki układ już mógł by działać. Zauważyłem jednak, że nie zawsze powodował on wzbudzenie się prądnicy po rozruchu. Czasami było potrzebne chwilowe ręczne podniesienie obrotów silnika na gaźniku. Po prostu napięcie indukowane w uzwojeniu zasilającym wzbudzenie osiąga u mnie ok. 5-7 V dzięki magnesowi w wirniku. To jest jednak za mało, aby zadziałał stabilizator na tranzystorze T1 i diodzie Zenera, i podał wystarczające napięcie na zasilanie scalonego regulatora. Dla tego dorobiłem układ samoczynnego wzbudzania bez regulacji, z użyciem elementów R10 i DZ2. Takie podanie bokiem napięcia na bramkę T2 jest możliwe dzięki tranzystorowi T4, którzy sterowany dzielnikiem R12, R13, podaje masę na R11 i T3 dopiero po pojawieniu się napięcia zasilającego układ scalony.
No. Po kilku dniach ciężkiej walki - którą nie wiem jak znieśli moi sąsiedzi z bloku - układ jest gotowy i działa.
No właśnie. Nie wiem, czy „działa”, to jest właściwe określenie. Ma wszelkie zalety układu impulsowego.
Jest mały, lekki, tani i się prawie nie grzeje. Wyjątkiem jest tranzystor T1, ale przy tak ogromnym spadku napięcia na rezystancji roboczej tranzystora i malutkim radiatorku, trudno się dziwić. Wszystko pięknie, ale... Okazuje się, że uzyskanie szybkiej reakcji układu na zmiany obciążenia i uniknięcie wpadania w oscylacje, wymaga zastosowania na wejściu pomiarowym stosunkowo małego kondensatora. Co za tym idzie przebieg na nim jest daleki od linii prostej. Jest to wręcz wyraźna fala, która steruje stabilizatorem scalonym, który dzięki wzmacniaczowi operacyjnemu na wejściu odzwierciedla ją ze sporym wzmocnieniem w postaci współczynnika wypełnienia przebiegu sterującego wzbudzeniem. O ile przy małych obciążeniach nie jest to problemem, bo magnetyzm wirnika zapewnia wystarczającą bezwładność i przebieg napięcia wyjściowego wygląda tak:
O tyle przy obciążeniu 600 W, gdy wirnik rozmagnesowuje się szybko, przebieg napięcia wyjściowego agregatu jest już taki:
Ponieważ dzięki kondensatorowi na wejściu, regulator reaguje bardziej na napięcie szczytowe, niż skuteczne, to drugie spada wyraźnie. Z 240 na 200 V, co jest widoczne w przygasaniu żarówki przy podłączaniu obciążenia 600 V. Nie zamierzam na razie z tym walczyć, bo taka regulacja jest bezpieczniejsza dla zasilanych z agregatu urządzeń elektronicznych z zasilaczami impulsowymi. Gdzie to właśnie napięcie szczytowe decyduje o napięciu na kondensatorach wejściowych. Niestety nie mam na razie pojęcia jak wyeliminować pulsowanie prądu zasilającego uzwojenie wirnika. Wszelkie próby zmiany pojemności o i rezystancji w układzie wejściowym powodowały spowolnienie reakcji układu na zmiany obciążenia (gwałtowne spadki lub wzrosty napięcia) lub wpadanie układu w niegasnące oscylacje. Jedyne skuteczne rozwiązanie jakie przyszło mi do głowy, to zastąpienie układu analogowego SG2524 mikrokontrolerem. Mógł by on mierzyć napięcie szczytowe lub skuteczne każdej połówki przebiegu wejściowego i dopiero po jej zakończeniu zmieniać wypełnienie przebiegu sterującego na czas całej następnej połówki. Rozwiązanie proste i pewnie było by skuteczne. Nie pójdę jednak w tą stronę, bo łatwo sobie wyobrazić co się stanie, gdy mikrokontroler się zawiesi na stanie wysokim wyjścia lub chociaż na jakimś większym wysterowaniu PWM... A o przepięcia i zakłócenia w agregacie bardzo łatwo. Chiński oscyloskop, którym dokonywałem pomiarów udało mi się przy okazji kilka razy zawiesić. I tu zwracam się do Was elektrodowicze. Może ktoś ma pomysł na analogowe rozwiązanie togo problemu.
Oczywiście podziwiam twoje zacięcie, ale dla mnie ta zabawa nie ma sensu, ten agregat nie nadaje się do zasilanie elektroniki i najlepiej jak się z tym pogodzisz.
Na twoim miejscu spróbował bym tylko co się stanie jak pod wyjście podłączysz kondensator np 10uf, spowoduje to obciążenie agregatu ale tylko na biegu jałowym i pewnie troszkę wystabilizuje napięcie (tak sądzę), samo pchanie się w elektronikę nic tu nie da, a zrobienie dobrego regulatora avr to nie lada wyczyn, wiem bo walczyłem z takim do agregatu 40KW i prędko mnie nikt mnie na to nie namówi Co do kondensatorów filtrujących oscylacje to w takim regulatorze zawsze więcej szkodzą niż pomagają, bo układ musi być bardzo szybki.
Jeśli zawziąłeś się na regulację to w takim maleństwie raczej dołożył bym aktywne obciążenie, coś na kształt kondensatora wpiętego w wyjście i zobacz wtedy na oscyloskopie co się dzieje.
Natomiast za ok 600zł można kupić jedno fazówkę czterosuwową która całkiem dobrze sobie radzi z urządzeniami domowymi, więc po co się męczyć?
Chyba nie do końca uważnie przeczytałeś mojego posta.
Po pierwsze - kondensator na wejściu pomiarowym o którym wpisałem, ma tłumić pulsowanie przebiegu sinusoidalnego, a nie oscylacje. Ten układ nie ma oscylacji. To dopiero za duża wartość kondensatora zaczyna je powodować.
Po drugie - pytałem jak rozwiązać problem pulsowania wyprostowanego przebiegu na wejściu pomiarowym, a nie jak zmieniać współczynnik mocy na wyjściu prądnicy. Nie chcę dodatkowo obciążać prądnicy pojemnościowo, bo z przedstawionym przeze mnie wykresów wynika, że właśnie na biegu jałowym przebieg jest ładniejszy. Poza tym, w sytuacji podłączania obciążenia rezystancyjnego, taki kondensator na wyjściu tylko niepotrzebnie zwiększy przepływ prądu w uzwojeniu roboczym, zmniejszając dopuszczalne obciążenie prądnicy, a przecież nie o to mi chodzi.
Po trzecie – prosiłem o pomoc w konstrukcji układu elektronicznego, a nie kalkulacje i opinie „czy to się opłaca”. Gdyby dla mnie taka przeróbka nie miała sensu, to bym się za to nie zabierał. Owszem mogę kupić za sześćsetpare złotych agregat z regulatorem i czterosuwowym silnikiem, ale będzie on już większy i cięższy (ok. 40 kg), a mi zależy na małym poręcznym urządzeniu. Moje waży 15 kg. Takich małych urządzeń z elektronicznym regulatorem wzbudzenia w dobrej cenie jeszcze nie ma. Dla tego uważam, że w mojej sytuacji ten projekt ma sens. Mój agregat już nadaje się do zasilania elektroniki, bo skoki napięcia występujące fabrycznie w takich urządzeniach z regulacją wzbudzenia kondensatorem, już nie występują. To był jedyny powód z którego to urządzenie nie nadawało się do zasilania elektroniki. Kształt przebiegu nie jest moim zdaniem krytyczny. Większość UPS-ów generuje brzydsze przebiegi na wyjściu i w niczym to nie przeszkadza. Mam jednak nadzieję na dalszą poprawę działania mojego urządzenia, co może przy okazji zainteresować jeszcze kilka osób lubiących majsterkować. To, że przy okazji zainteresuje jak zwykle kilku malkontentów, którzy nie potrafiąc napisać niczego wartościowego, nabijają sobie posty pisząc - „że się nie opłaca” - uważam za skutek uboczny.
A mój agregat uległ awarii, miałem tez przerobiony na avr ale od wirnika oderwały się diody razem z przewodami podłączonymi do pierścieni ślizgowych i poharatały lakier na uzwojeniach w stojanie od strony wentylatora prądnicy. Uzwojenia oczywiście aluminiowe, tak że szukam stojana do takiego agregatu:-) Spróbuj podłączyć wzbudzenie z zasilacza laboratoryjnego i wtedy zobacz jak to wygląda, myśle że dalej nie będzie za ciekawie, ta prądnica po prostu ma taki przebieg i już. U mnie czy zasilałem z regulatora avr czy z zasilacza było tyle harmonicznych w przebiegu ze nie mogłem nawet częstotliwości zmierzyć multimetrem. Powodem tych nakładających się fal na sinusoide może być nierównomierna praca silnika, myślałem już nawet nad założeniem dużego koła zamachowego po stronie prądnicy jako akumulator energii kinetycznej, silnik jednocylindrowy a już zwłaszcza dwusuwowy ma zawsze nierównomierny bieg i jedyne co można zrobić to zwiększyć koło zamachowe. Ale narazie musze gdzies kupic stojan i to tanio najlepiej:-) bo przewijać się chyba nie opłaca.
Zrozumieliśmy:-) Chcesz zrobić tak żeby regulator był szybszy i żeby nie było pofalowania na sinusoidzie, podłącz zamiast avr zasilacz, ustaw mniej więcej 230V na wyjsciu pradowym agregatu i obserwuj wykres na wyjściu prądowym, potem podłacz np 200w podnies wzbudzenie i znów na wykres. I jeśli dalej jest sporo zakłuceń to znaczy że wine ponosi silnik, i choćby niewiem jak szybki regulator zrobisz to i tak będzie to samo.
Ło dżizas. Napisałem, że problemem u mnie jest działanie mojego układu regulacji. To on powoduje odkształcenie sinusoidy na wyjściu. Przy zasilaniu wzbudzenia z zasilacza jest ok. Napiszę trzeci raz – spróbuję prościej. Szukam sposobu na pozbycie się wpływu tętnienia napięcia na kondensatorze wejściowym układu pomiarowego, na wysterowanie zasilania wirnika. Tak, żeby wirnik był zasilany z regulatora przebiegiem o możliwie najbardziej stałym współczynniku wypełnienia (najbardziej stałym prądem). Na razie ten współczynnik (upraszczając – prąd) ma kształt piły. Zasilanie wirnika jest praktycznie odcinane w momencie wystąpienia szczytu sinusoidy na wyjściu agregatu, następnie prawie liniowo narasta do następnego szczytu sinusoidy i tak w nieskończoność. Stąd się u mnie bierze taki gwałtowny spadek napięcia po każdym szczycie sinusoidy pod dużym obciążeniem. Przy małym obciążeniu agregatu problemu nie ma. Ponieważ indukcyjność wirnika magazynuje wystarczająco dużo energii, aby po odcięciu zasilania w szczycie sinusa na wyjściu, przez czas całej połówki jeszcze w wirniku płynął pawie nie zmieniony prąd i występowało pole magnetyczne.
Powtarzam, nie dasz rady tego zrobić, bez zaawansowanej elektroniki i procesora, przerabiałem ten temat z dużo większym agregatem.
Ale czemu się znęcasz nad piłą , najważniejsze jest napięcie, by nie było skoków napięcia po odłączeniu obciążenia, bo to one są groźne, telewizor i wiertarka będą chodziły i na pile.
Oczywiście, wszystko będzie chodziło na takim przebiegu jaki już mam. Ciągnę temat, bo poprawienie tego przebiegu poprawi mi (a może przy okazji komuś innemu) samopoczucie. Po to jest forum, żeby pytać mądrzejszych od siebie w danym temacie. Może jest proste rozwiązanie, ale żaden z nas go nie zna. Dajmy ludziom myślącym szansę. Może ktoś mądrzejszy od nas się odezwie. Jak nie, to trudno.
Aleś jesteś uparty. Ja powtarzam, że złapałem gumę, a Ty się upierasz żebym spróbował dolać oleju do silnika. Już napisałem dla czego moim zdaniem obciążanie wyjścia kondensatorem jest bez sensu.
Przyszedł mi do głowy pomysł podobnej natury, ale w zdecydowanie odpowiedniejszym miejscu. Spróbuję opóźnić (przesunąć w fazie) prąd ładujący kondensator pomiarowy. Wepnę indukcyjność szeregowo w zasilanie wejścia pomiarowego układu (jeszcze przed mostkiem prostowniczym). To powinno opóźnić moment pracy bez wzbudzenia. Gdyby zaczął on wypadać centralnie w okolicy przejścia napięcia wyjściowego przez zero, był by prawie nie istotny, bo zanik napięcia w momencie, gdy i tak jest ono normalnie bardzo niskie, nie będzie miał już znaczącego wpływu na wartość skuteczną napięcia. Teraz, gdy obcina mi prawie pół sinusoidy, jest to zauważalne w postaci spadku napięcia skutecznego o około 30 – 40 V w momencie podania pełnego obciążenia (przy jednoczesnym utrzymaniu napięcia szczytowego praktycznie bez zmian).
Szkoda, że jestem w delegacji i muszę czekać do weekendu z tym testem.
Masz rację jestem uparty i postaram się jutro wykonać test, ja z kolei sądzę że kondensator będzie podtrzymywał drugą połówkę sinusoidy i w cale nie będzie powodował przeciążenia prądnicy, bo prądnica przy drugiej połówce odetchnie, no ale zobaczymy w boju.
W moim agregacie nie podoba mi się to że jak odłączę obciążenie to napięcie śmiga przez pół sekundy na 300V i myślę że kondensator mu pomoże , bo obciąży bieg jałowy.
Jutro dam znać jak poszło, jak uda mi się odpalić to cudo, a ma humory
Widzę że są następcy do walki z regulatorem.Ja w swoim zrezygnowałem z regulatora;Akrzy;.ponieważ przy włączeniu szlifierki kątowej napięcie tak spadło
że prądnica się odwzbudzila. Kolega mi zaproponował że mi zrobi regulator bo akurat
robił do swojego agregatu więc przyjąłem jego propozycje.A wcześniej robił do po NRD-dowskich agregatów a takich już nieszło dostać. Regulator ten jest zrobiony
na układzie723 napięcie pomiarowe i zasilania brane z jednego uzwojenia.Szczegułów
niestety nieznam. Regulator ten mial jednak wadę bo przy włączeniu szlifierki kątowej
napięcie na moment spadło do 100V ale szybko wruciło,Ostatno jednak uległ awari
gdzieś coś nie kontaktuje bo napiecie wyjściowe jest 100V a kiedy naciśnę przycisk
wzbudzenia jest max.napięcia. ale zato wzbudza się bez potrzeby naciskania tego przycisku. Co do regulatorów dostępnych na aukcjach to rozebrałam taki o okazało się że to nie jest taki całkiem prosty ba nawed dosyć złożony.Nie mogę go jednak
stosować bo w moim agregacie napięcie do wzbudzania jest za wysokie i ugotował się kondensator elektrolityczny ten 220 miko,F.Macie jakiś pomysł jak sobie z tym
poradzić.
Pozdrawiam wszystkich.
Panowie, skoro chiński agregat jest do niczego, tani niemiecki też nie jest dobry, więc jaki warto kupić i spać spokojnie, że napięcie nie podskoczy do 300 V.
Nie ma znaczenia czy to niemiecka firma skoro sprzedaje chińskie agregaty.
Analogicznie polska firma która zamówiła agregaty w chinach i sprzedaje je pod własną marką - nie oznacza że są to agregaty polskiej produkcji.
Kurcze, za późno przeczytałem Twój post. Już mam wszystko ładnie poskładane i nie chce mi się rozbierać agregatu tylko po to, żeby zrobić zdjęcie. Uwierz mi na słowo. Wbiłem na wcisk tuleję z dwoma pierścieniami ślizgowymi na wał wirnika prądnicy, od strony silnika, aż się oparła o karkas uzwojenia. Moja tuleja wystaje ok. 5 mm poza wał, ale w niczym to nie przeszkadza, bo od strony silnika jest jeszcze wolne miejsce.
OK. Wracając do mojego poprzedniego postu. Założyłem indukcyjność przed moim układem pomiarowym. Schemat wygląda teraz tak.
Z braku laku użyłem wtórnego uzwojenia transformatora TS 2/15 (popularnego do niedawna w polskiej produkcji zasilaczach wtyczkowych). Łatwo dał się zamocować w otworze w prądnicy, pozostałym po gniazdku 12 V (które i tak wcześniej zdemontowałem). W połączeniu ze zwiększeniem pojemności i zmianą kilku rezystorów, ładnie wygładziło i lekko opóźniło to sinusoidę na wejściu scalonego stabilizatora. Nie psując jednocześnie szybkości i stabilności układu, co było problemem przy samym zwiększaniu pojemności. Na pierwszy rzut oka, przebieg napięcia wyjściowego agregatu niewiele się zmienił. Tak wygląda pod obciążeniem 60 W:
A tak pod obciążeniem 600 W:
Jest może nawet trochę bardziej poszarpany niż przed wprowadzeniem indukcyjności. Dla mnie najważniejsze jednak, że regulator przestał reagować głównie na szczytową wartość napięcia, a zaczął bardziej na skuteczną. Dzięki temu przy dużych zmianach obciążenia żarówka podłączona do agregatu nie przygasa. Zacznę jednak od tego, co mi nie wyszło i nie wiem, czy to jest moja wina, czy przy takim sposobie regulacji nie da się tego problemu obejść. Robiłem testy z wiertarką z silnikiem indukcyjnym z rozruchem kondensatorem pomocniczym. Do póki kondensator z uzwojeniem rozruchowym jest dołączony - napięcie agregatu spada bardzo mocno i lekko spadają jego obroty. Widać, że jest przeciążony – pomimo, że silnik wiertarki ma deklarowaną moc tylko 450W. Najwyraźniej przy rozruchu pobiera znacznie więcej. Natomiast po rozpędzeniu wiertarki i odłączeniu uzwojenia rozruchowego z kondensatorem – napięcie na wyjściu agregatu znacznie wzrasta. Z 230 V na 280 V! Widać po pracy agregatu, że też jest w tym momencie przeciążony. O podłączaniu silników indukcyjnych należ więc zapomnieć. Szkoda, że nie sprawdziłem jak by ta wiertarka działała przed przeróbką. Dla odmiany z podłączaniem silników komutatorowych nie ma najmniejszego problemu. Wiertarka ręczna i mała szlifierka kątowa dały radę. Przy wiertarce 500 W napięcie nie kuca. Przy szlifierce, spada znacznie na pół sekundy przy rozruchu. Czyli jest całkiem poprawnie, biorąc pod uwagę maksymalną moc chwilową tego agregatu (którą, jak już pisałem wcześniej, oceniam na 700 W) i moc jaką łyka szlifierka przy starcie. Powyżej 700 W po kilku sekundach silnik po prostu po woli gaśnie, pomimo, że początkowo pracuje na obrotach przy których prądnica daje 70 Hz… Przy gwałtownym podłączaniu i odłączaniu 700W suszarki, żarówka minimalnie przygasa i rozbłyskuje na ułamek sekundy. Uważam jednak, że są to bezpieczne skoki. Multimetr cyfrowy pokazał mi skok z 230 V maksymalnie na 255 V. To moim zdaniem dobry wynik, biorąc pod uwagę, że te 700 W to maksymalne chwilowe obciążenie mojego agregatu. Niestety jak już pisałem, należy zapomnieć o podłączaniu takiego obciążenia na dłużej niż kilka minut, bo prądnica najzwyczajniej się spali. Nie wiem czy oglądaliście łopatki turbin prądnicy i silnika. Może ja się nie znam, ale nie dość, że są bardzo wąskie, to są wygięte w odwrotną stronę! Te łopatki zagarniają powietrze do wewnątrz, przeciwdziałając sile odśrodkowej działającej na powietrze. Zamiast wyrzucać na zewnątrz, zagarniają powietrze do środka. Ręce mi opadły. Nic dziwnego, że podczas pracy urządzenia, pomimo 4200 obrotów silnika na minutę, z otworu wylotowego z prądnicy niewiele dmucha. W połączeniu z aluminiowym, grzejącym się niemiłosiernie uzwojeniem, ciągła moc to może maksymalnie 500W. I to przy nie za wysokiej temperaturze powietrza. Ja testowałem mój agregat z ciągłym obciążeniem 230 W. Już przy tak niedużym obciążeniu, po czasie pracy pół godziny, temperatura prądnicy ustaliła się na wysokim poziomie. Nie mierzyłem, ale zdrowo parzyło przy dotyku. Aż strach podłączać pod ten agregat poważniejsze obciążenia bez ciągłej kontroli - czy nie zaczyna już śmierdzieć. Napracowałem się niemiłosiernie i jak to często bywa z moimi pomysłami. Udało się, ale gdybym wiedział ile się będę musiał napracować i jakie będą tego efekty – nie brał bym się za to drugi raz. Oczywiście nie żałuję, bo paru rzeczy jak zwykle się nauczyłem i finalnie dostałem tani w zakupie, lekki agregat - nadający się do zasilania elektroniki. Mój projekt uważam więc za zakończony. Dalej niech się bawią inni.
Mnie ta zabawa zachęciła do poważnego pomyślenia nad awaryjnym źródłem zasilania dla mojego mieszkania. Właśnie stoi za mną trochę większe urządzenie prądotwórcze - STANLEY SIG 3050 - zakupione w jednej z popularniejszych sieci marketów budowlanych. Mam nadzieję, że w tej zabawce nie będę musiał za wiele przerabiać. Tym bardziej, że bardzo cieszy mnie trzyletnia gwarancja (której stracić bym nie chciał). I to niezależnie od tego, czy jest to zakup konsumencki, czy komercyjny. W chińskich produktach jest to rzadkością. Dystrybutor musi być przekonany o jakości tego sprzętu, skoro daje taką gwarancję. I to wszystko za najniższą na rynku cenę za tej mocy agregat inwerterowy. Jedyne co może się okazać potrzebne, to dodatkowe wytłumienie, bo jest to również urządzenie otwarte. Jutro zrobię pierwsze testy mojej nowej zabawki. Może opiszę je na forum, ale oczywiście już w innym wątku.
Kolego codziennie zmieniasz zdanie, najpierw się denerwujesz jak ci mówię żebyś dał sobie spokój z tą niedoróbką i upierasz się przy niej , a teraz mówisz że kupiłeś agregat który waży 164kilo i jest cacy, kompletnie nie łapię twojej teorii.
Pozdrawiam i gratuluję sensownego zakupu.
Sawek. Zacznijmy od podstaw. Jestem wolnym człowiekiem i to moja sprawa, kiedy „dam sobie spokój” z dowolną rzeczą. Postanowiłem dać sobie spokój z małym agregatem, gdy go skończę modyfikować. I tak też zrobiłem. Ty uparcie próbujesz mi mówić co mam, a czego nie mam robić. Zajmij się lepiej swoimi sprawami, zamiast mówić innym co mają robić.
Po drugie, napisz – gdzie ja właściwie co chwilę zmieniałem zdanie. Bo nie kumam. Chciałem wyposażyć mały, tani agregat w AVR i to zrobiłem. Przy okazji opisałem moje spostrzeżenia, aby inni mogli ocenić, czy w ich przypadkach będzie warto iść w tą stronę. A gdy się ewentualnie zdecydują, aby mieli łatwiej w oparciu o moje doświadczenia. Mam już lekki agregat na wyjazdy i do prostych prac w terenie. Zakończyłem jeden projekt, czas na następny. Teraz postanowiłem zapewnić sobie awaryjne zasilanie do większości urządzeń w mieszkaniu i kotłowni gazowej mojego budynku. Gdzie tu jakaś zmiana zdania?
Trzecia sprawa - czy Ty masz w ogóle jakieś pojęcie o agregatach prądotwórczych, czy tylko z Google czerpiesz swoją wiedzę? Jakie 164 kg? Przecież napisałem, że to nowy, agregat inwerterowy 3 kW. Jakim cudem mógł by ważyć 164 kg? Leroy walnął byka na stronie z informacją o produkcie. Kilku domorosłych handlarzy z Allegro widząc dobrą cenę, zwęszyło interes. Skopiowali opis metodą „kopiuj – wklej” i wystawili ten sam produkt po 250 zł drożej niż w sklepie. A Ty łykasz taką bzdurę jak ciepłe bułeczki… Ten agregat suchy waży 35 kg.
Zamiast trolować na forum, napisz lepiej coś z czego inni mogą zrobić jakiś użytek. Np. jaki efekt dało podłączenie kondensatora do wyjścia agregatu - którym jeszcze kilka dni temu tak się odgrażałeś.
Nie miałem czasu zrobić testów, ale zrobię , e no jak 36kilo to nie ma rozmowy niema do czego się przyczepić, właśnie mnie zatkała ta waga.
Też podoba mi się ten stanley ciekawe jak się sprawuję i czy ma sinus czy prostokąt na wyjściu.
Sprawdziłem i niestety ma prostokąt więc nic specjalnego, wolę więc zwykły z avr.
poskładałem to wszystko podpiąłem transformator 14v jako napięcie pomiarowe bo taki miałem i lipa po odpaleniu agregatu, jest duży opór przez chwilkę było dobrze prąd na jałowym był ok 300v po podłączeniu na próbę suszarki na sekundę, agregat dostał oporu więc odrazy wyłączyłem lecz nadal, nie znikł opór po czym zaczął się grzać regulator i tranzystor w regulatorze, więc chyba się spalił mi regulator już brak mi sił kolejne 60zl i pewnie to samo się zrobi czy nie lepiej będzie jak na wirnik nakleję magnesy neodymowe ???