Panowie, mam mały problemik. Zacznę od początku.
Ok. dwa miesiące temu miałem problem z ładowaniem. Auto pojechało do elektryka na "kompleksówkę", czyli pełna regeneracja alternatora i sprawdzenie instalacji akumulator/rozrusznik/alternator co by problem nie powrócił zbyt szybko. Akumulator naładowany na prostowniku poszedł do auta i wszystko było pięknie. Rozrusznik kręcił jak nigdy dotąd, auto odpalało na dotyk, żadnych problemów z elektryką.
Przyszła zima.
0*C - brak problemów
-10*C - auto odpala, ale rozrusznik jakby się rozkręcał - na początku powoli aż do normalnej pracy po około 3 sekundach.
-20*C - auto nie odpala, rozrusznik kręci wolno, przy trzeciej próbie zwalnia i zatrzymuje się, śmierć.
Jako że rano był pośpiech, zamknąłem auto i poszedłem na autobus. Przed chwilą zszedłem do auta, wyjąłem akumulator i wniosłem do domu. Postawiłem na podłodze i wyjąłem miernik (akumulator w pomieszczeniu dopiero 2min więc nie zdążył się nagrzać) - na bolcach 12.5V, poziom elektrolitu wydaje się prawidłowy, niestety aerometru ani innych przyrządów nie posiadam.
Akumulator to przeszło dwuletni Jenox Classic. Śmiem twierdzić, że to jest po prostu jego śmierć i pora zainwestować w Centrę Futurę (w wielu miejscach polecaną). Piszę ten temat, by się upewnić. Z jednej strony portfel przed świętami nie jest zbyt gruby, ale jeśli pozostawienie auta na jedną czy dwie noce pod blokiem przy -20*C ma kończyć się brakiem możliwości uruchomienia auta, to nie ma to najmniejszego sensu ani racji bytu.
Czy uważacie że warto jeszcze "bawić się" z tym akumulatorem, próbować go doładowywać, czy raczej wszelkie objawy wskazują na to, że korzystając z tego akumulatora będę z prostownikiem się witał co drugi wieczór?
Z góry dziękuję, pozdrawiam.
Ok. dwa miesiące temu miałem problem z ładowaniem. Auto pojechało do elektryka na "kompleksówkę", czyli pełna regeneracja alternatora i sprawdzenie instalacji akumulator/rozrusznik/alternator co by problem nie powrócił zbyt szybko. Akumulator naładowany na prostowniku poszedł do auta i wszystko było pięknie. Rozrusznik kręcił jak nigdy dotąd, auto odpalało na dotyk, żadnych problemów z elektryką.
Przyszła zima.
0*C - brak problemów
-10*C - auto odpala, ale rozrusznik jakby się rozkręcał - na początku powoli aż do normalnej pracy po około 3 sekundach.
-20*C - auto nie odpala, rozrusznik kręci wolno, przy trzeciej próbie zwalnia i zatrzymuje się, śmierć.
Jako że rano był pośpiech, zamknąłem auto i poszedłem na autobus. Przed chwilą zszedłem do auta, wyjąłem akumulator i wniosłem do domu. Postawiłem na podłodze i wyjąłem miernik (akumulator w pomieszczeniu dopiero 2min więc nie zdążył się nagrzać) - na bolcach 12.5V, poziom elektrolitu wydaje się prawidłowy, niestety aerometru ani innych przyrządów nie posiadam.
Akumulator to przeszło dwuletni Jenox Classic. Śmiem twierdzić, że to jest po prostu jego śmierć i pora zainwestować w Centrę Futurę (w wielu miejscach polecaną). Piszę ten temat, by się upewnić. Z jednej strony portfel przed świętami nie jest zbyt gruby, ale jeśli pozostawienie auta na jedną czy dwie noce pod blokiem przy -20*C ma kończyć się brakiem możliwości uruchomienia auta, to nie ma to najmniejszego sensu ani racji bytu.
Czy uważacie że warto jeszcze "bawić się" z tym akumulatorem, próbować go doładowywać, czy raczej wszelkie objawy wskazują na to, że korzystając z tego akumulatora będę z prostownikiem się witał co drugi wieczór?
Z góry dziękuję, pozdrawiam.