Wydaje mi się, że problem wynika z niedostatecznego ciągu w kominie. Miałem za niski komin. Jego wylot znajdował się poniżej kalenicy. Jeśli wiało choć trochę, to sobie jakoś jeszcze radził, jednak w przypadku bezwietrznej pogody po prostu nie było ciągu w kominie i spaliny powodowały wyłączenie pieca. Tak to sobie tłumaczę. Teraz wydłużyłem rurę kominową tak by wystawała ponad kalenicę i (odpukać) na razie problem nie występuje.
Natomiast jeszcze przed wydłużeniem komina doraźnie radziłem sobie tak, że kilkakrotnie odkręcałem i zakręcałem w łazience kran z ciepłą wodą, żeby włączyć choć na chwilę podgrzewanie. Robiłem to tak, że po odpaleniu pieca (obserwowałem go z łazienki widząc poprzez otwarte drzwi kotłowni) zmniejszałem w kranie wypływ ciepłej wody, aby piec sam się wyłączył w wyniku mniejszego zapotrzebowania na ciepłą wodę (a nie na skutek zadławienia spalinami) i po chwili następna próba.Jeśli nawet piec zaterkotał i się wyłączył, to po chwili i po resecie ponawiałem. Po kilku próbach powietrze w kominie na tyle się ogrzewało, że w końcu zaczęło łapać ciąg. Tej metody radzenia sobie jestem pewny na 100%. Nie zawiodła mnie nigdy, natomiast co do wydłużenia komina, to mam nadzieję, że mam rację. Raz już go wcześniej wydłużałem o 0,5 i pomogło, ale nie do końca. Piec działał lepiej, ale też kilka razy zawiódł, więc wydłużyłem go teraz o 1 m i jak na razie jest spokój, czego i Państwu życzę.