Witam, znajomy przyjechał dziś do mnie swoim seicentem 900 i jak zgasił silnik i zaraz chciał zapalić żeby przestawić w inne miejsce auto to nie zapaliło, kontrolki przygasały jakby akumulator był rozładowany.. Zmierzyłem miernikiem napięcie, było 12,3V na akumulatorze, jak przekręcił stacyjkę to spadło do 5V przy obciążeniu. Akumulator jest troszkę za duży, coś ponad 60 Ah chyba, chciałem mu go ściągnąć żeby doładować ale niestety nie wyszedł, bo jest za duży i żeby go wyciągnąć trzeba by odkręcać zbiorniczek wyrównawczy płynu a w święta nie chciałem się w to bawić, więc założyłem klemy spowrotem, mieliśmy na pycha zapalić.. ale o dziwo auto wtedy odpaliło z rozrusznika, tak jakby akumulator się odbudował. Sprawdziłem ładowanie, beż żadnych odbiorników było 14,2V ale już po włączeniu świateł było 12,9V więc za mało.. dołożenie dmuchawy i wycieraczek zmniejszyło na 12,6 V więc światła troszkę za dużo jakby pociągły ale świecą normalnie. Czy może to być wina akumulatora, niedoładowany aż wkońcu padł, czy też wina alternatora? No ae bez odbiorników ładuje dobrze. Czy może światła żrą za dużo prądu? tylko wtedy by chyba nie świeciły normalnie.
dodam że nigdy wcześniej się tak nie zdarzało, auto stało na polu przez te największe mrozy i zawsze odpalało.
dodam że nigdy wcześniej się tak nie zdarzało, auto stało na polu przez te największe mrozy i zawsze odpalało.