Witajcie,
Cztery lata temu kupiłem małą podblatową lodóweczkę Liebherr, sprzedający zachwalał mi ten sprzęt jako "mercedes wśród lodówek".
Rok po upływie gwarancji z lodówką zaczęły się dziać rzeczy dla mnie dziwne.
Na początku zaobserwowałem że lodówka pracuje bardzo długo ( nie non-stop, ale znacznie dłużej niż jak była nowa ) a przy tym temperatura wewnątrz mierzona termometrem ( specjalnym do lodówek ) była około 5-8st na plus.
Ustawienie termostatu w skali 1-7 nic nie zmienia, ona na każdym z tych poziomów pracuje tak samo. Rozmawiałem tel. z serwisem, podejrzewali wyciek gazu chłodniczego. Jednak brak gwarancji na tą usługę mnie zniechęcił do "nabijania".
Zacząłem lodówkę dokładniej obserwować. Jeżeli jest rozmrożona i włączona po długim postoju ( ze 24h ) to pracuje normalnie, wyłącza się prawidłowo a temp. w środku to 0st..
Natomiast po kilku dniach pracy zaczyna pracować coraz dłużej między cyklami wyłączenia.
Dziś zaobserwowałem takie zjawisko:
Lodówka pracuje, przekręcam programator termostatu na zero ( sprężarka się wyłącza ) Włączam spowrotem i słyszę buczenie jak trafo, po czym słychać pyknięcie po kilku sekundach i buczenie przestaje. Po kilkunastu minutach słuchać to samo pyknięcie i lodówka startuje.
Teraz mam taką teorię:
Może to nie brak gazu w układzie tylko przegrzewanie się kompresora? Może jakieś tarcie w środku występuje, grzeje sie to, podgrzewa lodówkę od dołu stąd ciągła praca bo termostat chce wyrównać. Natomiast sprężarke po długiej pracy fizycznie rozłącza nie termostat tylko termik zabezpieczający silnik przed przegrzaniem, stąd te charakterystyczne pyknięcie.
Potwierdzeniem na tą moją teorię jest właśnie fakt że gdy agregat długo stoi wyłączony i ostygnie do temperatury pokojowej to później te kilka godzin lodówka pracuje prawidłowo i temperatura wewnątrz jest dobra.
Co wy na to?? czy to ma sens???
Cztery lata temu kupiłem małą podblatową lodóweczkę Liebherr, sprzedający zachwalał mi ten sprzęt jako "mercedes wśród lodówek".
Rok po upływie gwarancji z lodówką zaczęły się dziać rzeczy dla mnie dziwne.
Na początku zaobserwowałem że lodówka pracuje bardzo długo ( nie non-stop, ale znacznie dłużej niż jak była nowa ) a przy tym temperatura wewnątrz mierzona termometrem ( specjalnym do lodówek ) była około 5-8st na plus.
Ustawienie termostatu w skali 1-7 nic nie zmienia, ona na każdym z tych poziomów pracuje tak samo. Rozmawiałem tel. z serwisem, podejrzewali wyciek gazu chłodniczego. Jednak brak gwarancji na tą usługę mnie zniechęcił do "nabijania".
Zacząłem lodówkę dokładniej obserwować. Jeżeli jest rozmrożona i włączona po długim postoju ( ze 24h ) to pracuje normalnie, wyłącza się prawidłowo a temp. w środku to 0st..
Natomiast po kilku dniach pracy zaczyna pracować coraz dłużej między cyklami wyłączenia.
Dziś zaobserwowałem takie zjawisko:
Lodówka pracuje, przekręcam programator termostatu na zero ( sprężarka się wyłącza ) Włączam spowrotem i słyszę buczenie jak trafo, po czym słychać pyknięcie po kilku sekundach i buczenie przestaje. Po kilkunastu minutach słuchać to samo pyknięcie i lodówka startuje.
Teraz mam taką teorię:
Może to nie brak gazu w układzie tylko przegrzewanie się kompresora? Może jakieś tarcie w środku występuje, grzeje sie to, podgrzewa lodówkę od dołu stąd ciągła praca bo termostat chce wyrównać. Natomiast sprężarke po długiej pracy fizycznie rozłącza nie termostat tylko termik zabezpieczający silnik przed przegrzaniem, stąd te charakterystyczne pyknięcie.
Potwierdzeniem na tą moją teorię jest właśnie fakt że gdy agregat długo stoi wyłączony i ostygnie do temperatury pokojowej to później te kilka godzin lodówka pracuje prawidłowo i temperatura wewnątrz jest dobra.
Co wy na to?? czy to ma sens???