^ToM^ wrote:
Panowie, o czym Wy piszecie. Ja napisałem, że do serwisu odsyłać należy z oryginalnym materiałem. To znaczy nie z dosypywanym, to znaczy nie z rozplombowanym.
Po prostu po zakupie maszyny, oryginalny toner zużywany jest w części a później go wyciąga i odkłada do szuflady i leży w niej tak długo aż zajdzie potrzeba odesłania do serwisu całej maszyny.
Nie zrozumiałeś co pisał forteca. Maszyna ma log wymian materiałów, który zapisuje do pamięci do której normalny zjadacz chleba nie ma dostępu informacje o tym przy jakim liczniku jaki materiał był wymieniony. A wydruki z logami robi się w 100% napraw gwarancyjnych i jeśli maszyna ma zrobione x strona a log wygląda tak:
x-5000 materiał nieznany
x-4995 materiał nieznany
x materiał oryginalny
to ewidentnie widać że klient na 5 stron przed odesłaniem do serwisu włożył oryginalny.. dodatkowo jeśli uszkodzony jest przykładowo napęd bębnów albo fuser oklejony jest na grubo tonerem to klient ma pozamiatane i żaden producent tak spreparowanej drukarki nie obsłuży gwarancyjnie.
^ToM^ wrote: Jestem przekonany, że w 99% przypadków serwis po ustaleniu, że w maszynie jest oryginał nie będzie robić żadnych analiz toneru/wosku/tuszu tylko naprawi maszynę.
Nie wiem jak w innych serwisach ale w moim informacje potrzebne do rozliczenia z producentem sprzętu ,usługi gwarancyjnej, jest potrzebne oświadczenie serwisu że klient używa oryginalne tonery, + informacje o wszelkich licznikach w jakie wyposażona jest maszyna (a na dziś dzień przy kolorowych maszynach jest ich ok 20) + numery seryjne wszystkich materiałów, oraz sn części wymienionych, a wierz mi z kosmosu tych informacji nie bierzemy, bo jeśli nie daj Bóg producent dotrze (np wysyłając inny serwis do maszyny) to nie dość że mamy regres jeśli chodzi o rozliczenie tego zlecenia, to jeszcze na szkoleniach mówią nam o tym że w przypadku udowodnienia zmowy serwisu z klientem będzie dodatkowy zarzut o poświadczenie nieprawdy i automatyczne odebranie autoryzacji. Szczerze to wole mieć autoryzacje na serwis niż układać się z klientem. Prosta kwestia ekonomi. Więcej z tego mam korzyści niż z uśmiechu klienta.
^ToM^ wrote: Jakich rozmów? Przecież większość napraw polega na tym, że klient odsyła maszynę do serwisu czy oddaje do sprzedawcy więc z klientem nie pogadasz. Zresztą po co. Ponadto wątpię abyś podejrzewał klienta, że używa zamienników skoro przysłał maszynę z oryginalnymi materiałami zużytymi tylko częściowo. Prawda jest zapewne taka, że dzwoni się jedynie do tych ( o ile zostawili nr.tel.), którzy mają nieoryginalne materiały aby im powiedzieć że utracili gwarancję.
Ale widzę że jesteś skrzywiony firmą HP i maszynami za 250 zł. Ja obsługuje maszyny w miejscu instalacji z rygorem 24 godziny na naprawę i zanim wyjadę do klienta muszę skompletować wszystko co potrzebne mi jest na naprawę + zabrać sprzęt który muszę postawić jeśli nie uda mi się naprawić i bez rozmowy z klientem choć by po to żeby umówić termin się nie da. A często na podstawie rozmowy muszę określić charakter usterki i zawęzić grupę części jakie z sobą muszę wziąć.
^ToM^ wrote: Ponadto jak sam napisałeś, samo prawdopodobieństwo wywnioskowania że ktoś używa zamienników nie pozwala na stwierdzenie faktu. Zatem w takiej sytuacji nie możesz odmówić wykonania naprawy gwarancyjnej. Aby to zrobić musisz mieć pewność. Jednak jak maszyna doszła z fabrycznymi materiałami to trudno mieć taką pewność.
Jeśli ktoś wysyła mi maszynę do serwisu to najczęściej na serwis mam więcej niż 24 godziny. Jeśli charakter uszkodzeń wskazuje na używanie nieoryginalnych materiałów (pionowe pasy na wydruku, oklejony fuser, niepewny log materiałów w maszynie) to w 100% przypadków są pobierane próbki toneru z maszyny. A są miejsca o których nie wie klient a czasem i nieprzeszkolone serwisy że są, w których odkłada się toner (choćby głupia butelka na zużyty toner, albo rolka transferowa). Z czego to wynika, ano z tego że sami producenci a często i serwisy mają cetyfikaty ISO9001 albo inne na obsługę serwisu, a wtedy procedury i papiery na wszystko to świętość (papier nie zbroja a d... chroni jak to mówią). Jeśli próbka zawiera nieoryginalny toner, a usterka może wynikać z jego używania, to jako część protokołu po naprawie dostaje wydruk zdjęcia próbki pod mikroskopem. Producenta kosztuje to 12 zł za przesyłkę + 10 minut pracy technika na mikroskopie. Oczywiście próbka z naszym oświadczeniem że pobrana jest z tej a nie innej maszyny jest włożona adakta itd itd. I teraz piłka jest po stronie klienta, jeśli idzie do sądu to producent jako dowód niewinności żąda fv za oryginalne tonery i (lub) oświadczenia innego laboratorium że usterka nie wynika z używania nieoryginalnych materiałów. Jak ich nie masz to
"sory winetu" i pamiętaj o zdjęciach z mikroskopu i zabezpieczonej próbce toneru. Obieg części też jest zamknięty i producent jak znam życie sprawdza zasadność wymian analizując uszkodzenie wymienionych części.
I to co napisałem wyżej wież mi albo nie to chleb powszedni podwykonawców gwarancji. Nie wiem skąd masz informacje o jakich piszesz, ale z doświadczeń moich do tej pory z obsługą usterek gwarancyjnych (15 lat) bardziej wygląda mi to na zaklinanie rzeczywistości żeby tak było niż na potwierdzone informacje. Ach i jeszcze jedno nie odbiera się arbitralnie gwarancji na całe urządzenie tylko na tą konkretną usługę, jeśli klient w tym momencie usunie usterki na własny koszt urządzenie ma dalej gwarancję na wszystko, dokładnie jak przed naprawą.