trochę moich przygód z mechanikami
1. jakiś brud wpadł do gażnika, na biegu jałowym świrował, w czasie jazdy normalnie, mechanik co prawda połapał się, że zapchane dysze biegu jałowego (silnik zaczął pracować nierówno momentalnie, przedtem pracował normalnie) ale jak zaczął czyścić!!! raz "wyczyścił" i skasował, bez zmian, przyjeżdzam z reklamacją, zostawiłem samochód - przychodzę na drugi dzień - w ogóle nie chce odpalić!!! dawaj znowu kombinować, wyjechałem czołgiem (czyli Preludą po naprawie u polskiego mechanika), rura wydechowa zaczęła koksem obrastać!!! co zrobiłem - WKU...ŁEM się i powiedziałem: żaden mechanik nie dotknie już tego samochodu, rozebrałem gaźnik do ostatniej śrubki, wymyłem wszystko, złożyłem i teraz Preluda 1.8 pali mi 5.25/100 na trasie (wielokrotne pomiary z trasy Szczecin-Bydgoszcz), miałem co prawda problemy z uszczelkami, ciekło paliwo, ale zdołałem uszczelnić
2. przyjeżdzam do mechanika, samochód mocno trzęsie na drodze (to było niedługo po kupnie, nie miałem odniesienia), jazdy testowe i diagnoza: ten typ tak ma, wymieniłem amortyzatory i jeżdzi jak przyklejony do jezdni, co ciekawe amortyzatory były za twarde, tak jakby się "zapiekły"
3. sprzęgło, albo cały czas trzymało i nie dało się zmienić biegu w czasie jazdy, albo ślizgało się, 12 godzin u mechanika !!!!!!!!!! cztery razy zakładana i zdejmowana skrzynia, cieć prawie płakał!! w końcu głęboką nocą złożył i powiedział mi żebym więcej do niego nie przyjeżdzał, on nie ma pojęcia o co chodzi, sam rozebrałem w garażu, przemyślałem sprawę, raz: zmieniłem simmeringi na skrzyni (olej leciał na sprzęgło), dwa: dodałem nakładkę na wycisk (elementy były kupione nowe, w sklepie do "japończyków", kilkaset złotych, tylko któryś nie od tego modelu, nie sprawdzałem i nie zamawiałem innego, byłoby kolejne 200)
4. to był skrawek przygód Predulowo-mechanikowych, teraz urywek historii Toyoty, samochód zaczął buczeć, myśle pewnie tłumik, jadę do warsztatu, naklejki walker, bosal!!! sprzętu pełno, wjeżdzam na kanał, gość mówi dodać gazu, puścić itp., diagnoza: ten typ tak ma, mówię mu że było inaczej, on - nic nie wiedzę uszkodzonego! tak się złożyło, że 300 m dalej pracował mój znajomy, chciałem go odwiedzić, podjeżdzam przed bramę, dzwonię (samochód miał cały czas włączony silnik!!), podchodzi do mnie kolega i o nic nie pytany mówi: masz dziurę przy przednim tłumiku, i co? miałem dziurę przy przednim tłumiku!!!!!!!!!!!!!! a znajomy nawet mechanikiem nie jest!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
są chętni na dalsze opowieści, zaznaczam - mrożą krew w żyłach!!!