Zgadzam się z kolegami że aluminium można zmusić do łączenia się z innymi metalemi na przykład z cyną, ołowiem, bizmutem przy pomocy lutownicy transformatorowej lub oporowej. Jednak nie zbędnym warunkiem jest, jak zresztą pisali, już inni koledzy, ciągłe mechaniczne usuwanie tlenków AL, dotyczy to procesu pobielania. Czynność tą wykonujemy pod powierzchnią oleju zakrywającą miejsce lutowania. Dobre do tego celu są (silikono oleje), lub upłynnione smary, bardziej odporne na wysokie temperatury niż tłuszcze jadalne. Są jednak i inne metody lutowania AL i jego stopów np." ZNALI" Znale to stopy cynku i aluminium. Np. metoda ultradźwiękowa, to jedna z lepszych metod do zastosowań, profesjonalnych, i amatorskich. Jednak do tej metody niezbędna jest specjalnej konstrukcji lutownica, posiadająca oprócz typowej grzałki oporowej, cewkę do której doprowadzony jest prąd o częstotliwości ultra dźwiękowej czyli około 30-50KHz. Pod gorącym i drgającym grotem bez użycia jakichkolwiek topników cyna rozlewa się jak po innych łatwych do lutowania metalach. Parę ładnych lat temu wykonałem taką lutownicę, jej konstrukcja bowiem była szczegółowo opisana, jeśli się nie mylę to w "Młodym Techniku" Lutowanie AL, tym sprzętem to była czysta przyjemność. Poznałem także chemiczną metodę usuwania tlenków AL. Jednak trochę gorzej lutowało mi się tą metodą i mniej wygodnie. Były to dwu składnikowe od tleniacze w postaci past z przeznaczeniem, do lutowania tylko chemicznie czystego AL, producent ten fakt wyraźnie podkreślił. Należało oczyścić wstępnie lutowane powierzchnie, następnie pokryć zawartością jednej z tub (alkaliczny żel) i nie ścierając pokryć po 10sek. kwaśnym żelem z drugiej tuby i niezwłocznie gorącą lutownicą nałożyć cynę. Był to produkt prawdopodobnie niemiecki, niestety nie pamiętam jak się nazywałcoś mi się kojarzy Aluleitgel. Pamiętam na 100% że jedna tuba była koloru czerwonego a druga zielonego i takie kolory miały zawarte w tubach pasty.Może któryś z kolegów spotkał się z tym preparatem i doda właściwą nazwę jeśli pomyliłem się w nazwie. Po zalutowaniu miejsce to należało dokładnie wymyć i obficie opłukać pod bieżącą wodą. W Polsce, tego produktu nie widziałem w handlu.