Nigdy nie wierzyłem w to, że można w taki sposób zrobić ze zwykłego szarego ale uczciwego człowieka, złodzieja. Od wielu lat płacę regularnie rachunki za prąd, rachunki niemałe, co miesiąc prawie 400 zł, chociaz nie prowadzę w domu żadnej działalności. Nigdy jednak nie miałem żadnych roszczeń i nie występowałem do ZE o kontrolę licznika. Jak na czteroosobową rodzinę nie jest to mało. Półtora roku temu mieliśmy wnikliwą kontrolę, która nic podejrzanego nie ujawniła, była pozytywna. Zostały sprawdzone wszystkie urządzenia, w tym licznik energii. W maju tego roku zawitał do nas pracownik ZE w celu wymiany licznika. Zdemontował licznik, po czym zamontował go ponownie stwierdzając, że coś z nim jest nie tak, napisał protokół, że odstępuje od wymiany. Poinformował mnie, że za kilka dni ktoś z ZE przyjedzie, zabierze stary i założy nowy. Tak też się stało, ale te kilka dni zamieniło się w równe trzy miesiące.
19 sierpnia weszła dwuosobowa ekipa z ZE, aby wymienić stary, bo chyba trzydziestoletni licznik. Wszystkie czynności dokumentowali zdjęciami, czego nie było podczas poprzedniej wizyty. Po miesiącu, kilka dni temu, otrzymałem pismo z ZE, że działając polem magnetycznym na licznik doprowadziłem do jego uszkodzenia, przez co oszukiwałem ZE. Została na mnie nałożona kara 5000zł.
Pobiegłem do nowego licznika, zapisałem wartość, bo akurat minął miesiąc, porównałem z wcześniejszym zużyciem na fakturze, kiedy pracował stary licznik. Zużycie było prawie identyczne. Z tym udałem się do ZE, gdzie sprawdzono mi zuzycia w poprzednich latach. Cofnęliśmy się do 2003 roku. Od ośmiu lat to były prawie takie same wartości, a oni zrobili ze mnie złodzieja. Rozmowa z dyrektorem nic nie dała, ekspertyza to dowód niepodważalny, poprzednia kontrola, dwukrotne uderzenie pioruna (dowód w postaci odszkodowania), dziwna wizyta, demontaż i ponownie montaż licznika, identyczne zużycie na nowym liczniku, nie przekonały kierownika, fakt jest jeden, działałem na licznik silnym polem magnetycznym, licznik został uszkodzony, a piorun, mimo że jest zjawiskiem do końca nie zbadanym, nie mógł uszkodzić licznika. Płacę albo sprawa trafi do sądu. Co robić?
19 sierpnia weszła dwuosobowa ekipa z ZE, aby wymienić stary, bo chyba trzydziestoletni licznik. Wszystkie czynności dokumentowali zdjęciami, czego nie było podczas poprzedniej wizyty. Po miesiącu, kilka dni temu, otrzymałem pismo z ZE, że działając polem magnetycznym na licznik doprowadziłem do jego uszkodzenia, przez co oszukiwałem ZE. Została na mnie nałożona kara 5000zł.
Pobiegłem do nowego licznika, zapisałem wartość, bo akurat minął miesiąc, porównałem z wcześniejszym zużyciem na fakturze, kiedy pracował stary licznik. Zużycie było prawie identyczne. Z tym udałem się do ZE, gdzie sprawdzono mi zuzycia w poprzednich latach. Cofnęliśmy się do 2003 roku. Od ośmiu lat to były prawie takie same wartości, a oni zrobili ze mnie złodzieja. Rozmowa z dyrektorem nic nie dała, ekspertyza to dowód niepodważalny, poprzednia kontrola, dwukrotne uderzenie pioruna (dowód w postaci odszkodowania), dziwna wizyta, demontaż i ponownie montaż licznika, identyczne zużycie na nowym liczniku, nie przekonały kierownika, fakt jest jeden, działałem na licznik silnym polem magnetycznym, licznik został uszkodzony, a piorun, mimo że jest zjawiskiem do końca nie zbadanym, nie mógł uszkodzić licznika. Płacę albo sprawa trafi do sądu. Co robić?