Witam, mam taki problem, kupiłem ostatnio auto Ford Mondeo z 2002r 2.0TDDI po przyjechaniu nowym nabytkiem do siebie, na niski obrotach zaświeciła mi się kontrolka ładowania, po dodaniu gazu zgasła. Na drugi dzień padł aku, nie mogłem odpalić auta, nic się nawet nie zaświeciło żadna kontrolka. Wziąłem multimetr i sprawdziłem napięcie na aku 1,6 V, mówię aku do wymiany, no ale że auto nie stało pod domem tylko na placu przy firmie to musiałem je jakoś odpalić, zadzwoniłem po znajomego, podpięliśmy kable, przekręcił parę razy ale ledwo i nie odpaliliśmy, wpadliśmy na pomysł żeby chwilowo przepiać aku od niego (benzyna, aku 45Ah), po PRAWIDŁOWYM podpięciu przekręcił rozrusznikiem parę razy ale z ledwością po czym zrezygnowaliśmy, już miałem odpinać aku ale poczułem swąd spalenizny, spojrzałem się w okolicę silnika a tam siwy dym, szybko odpiąłem aku, dym na pewno z alternatora, teraz pytanie skąd się tam wziął? Czy napięcie do pobudzenia alternatora jest stale podawane? I czy ma w tym udział PCM? (bez włożonych kluczyków i przekręconych na zapłon) Jutro rano będziemy to rozbierać bo nie wiem czy auto oddać czy się w to bawić i naprawić, po kontakcie z byłym właścicielem udało mi się załatwić, że on zwróci koszty naprawy (pewnie myśli, że wymiana alternatora i aku wystarczy) ale jak znam życie to nie będzie tak łatwo a tym bardziej, że poczytałem trochę w temacie... boję się, że problem może być z PCM i instalacją elektryczną, dodam jeszcze, że aku, które padło było bezobsługowe a klema + była nadtopiona więc cud, że to auto nie spłonęło jak stało całą noc