Dziękuje.
Problem jest następujący, po przegniciu kabelka od wzbudzenia alternatora (standard w toyotach) poleciał regulator a alternatorze, po wymianie na nowy/regenerowany wszystko wróciło do normy, samochód jeździł przez 2 tyg. nagle rano po przekręceniu kluczyka znowu kontrolka ładowania, alternator się grzeje, po reklamacji okazało się, że sprzęgło się rozsypało plus regulator. Samochód trafia do kolejnego warsztatu, robią alternator, wymieniają akumulator podobno ok. samochód jedzie w trasę następnego dnia w deszczu pożar w komorze silnika, wraca do warsztatu, diagnoza - przy wymianie filtra paliwa niedopięta wtyczka teraz po wizycie u trzech specjalistów sama spada woda powoduje zwarcie topi się kilkanaście przewodów w wiązce do ecu, przy filtrze do tego ecu, czujniki na listwie paliwowej, jeszcze jakiś czujnik. Filtr paliwa był wymieniany ponad 2 miesiące temu, mało realne żeby nagle się rozpięła wtyczka. Tym bardziej, że w tym modelu przy awarii alternatora zapala się kontrolka czujnika wody w filtrze i nie dziwiłbym się gdyby ruszali to szukając przyczyn usterki alternatora. Naprawa ok. 5000zł, co mnie najbardziej zastanawia, na schemacie bezpieczników nawalone pełno, a po oględzinach wiązki widać, że prądem dostał jedynie 140A jest przygrzany ale się nie przepalił. Warsztat który ostatni grzebał nie poczuwa się do odpowiedzialności zwalają winę na wymieniającego filtr paliwa i z uśmiechem na ustach chcą pieniądze za wymianę połowy osprzętu silnika i wiązki. Co o tym myślicie?