Witam wszystkich czytających.
Rozczarowany moimi doświadczeniami z inwerterowym agregatem prądotwórczym STANLEY SIG 3050 (opisanymi w innym wątku) – postanowiłem poszukać sobie czegoś lepszego do moich zastosowań. Moje założenia są takie. Moc ciągła - co najmniej 2kW. Waga do 35 kg – czyli przy tej mocy wyłącznie urządzenie inwerterowe. Nie za duży poziom hałasu – najchętniej urządzenie zabudowane. Po długich poszukiwaniach w necie, znowu okazało się, że najtańsze urządzenie spełniające moje oczekiwania znajdę w tej samej, co poprzednio, jednej z popularniejszych sieci marketów budowlanych. Jeden z coraz bardziej popularnych inwerterów walizkowych - NUTOOL NP2500INV. Cena 2120 zł. Muszę trochę dopłacić w stosunku do poprzednio testowanego agregatu. OK. Za czysty sinus i cichszą pracę, mogę jeszcze coś wyłuskać z portfela. Choć nie ukrywam, że to dla mnie nie małe pieniądze. Ale, że mieszkam w dużym mieście - niedowierzając informacjom w necie, postanowiłem wybrać się na wycieczkę po kilku marketach. To była bardzo dobra decyzja. Okazuje się, że nawet w dużych, sieciach marketów, oferta w internecie nie zawsze zgadza się z rzeczywistą. Okazuje się, że to samo urządzenie stoi na półce w innym ogrodowo-budowlanym centrum handlowym – pomimo, że w sieci nie ma na ten temat informacji. Cena 2000 zł. Jest nieźle. Ale jadę dalej. Sam nie mogłem sobie uwierzyć. W drugiej lokalizacji pierwszej sieci handlowej, jest na dokładnie te, dwa ostatnie urządzenia, promocja. Z 2120 na 1750 zł. Ostatnia, poekspozycyjna sztuka – rzeczywiście, trochę porysowana i brudna. Wziął bym ją za te pieniądze. Ale przedostania, nowiutka sztuka, czeka na mnie w kartonie - jest moja. Nie wiem, czemu była tak przeceniona. Karton trochę nieładnie zalepiony taśmą. To wszystko.
Po rozpakowaniu wygląda to tak:
Ze strony dystrybutora można się dowiedzieć tyle:
Nazwa produktu: Generator prądotwórczy inwertorowy NP2500INV NUTOOL
Moc prądnicy maksymalna: 2,5 kW
Moc prądnicy nominalna: 2,2 kW
Moc silnika: 3,5 kW
Napięcie wytwarzane: 230 V
Częstotliwość: 50 Hz
Silnik: 4-suwowy, górnozaworowy, 1 cylindrowy chłodzony powietrzem
Pojemność silnika: 124,6 cm3
Rodzaj paliwa: benzyna bezołowiowa
Pojemność zbiornika: 5,1 l
Czas pracy na zbiorniku: około 4,5 h
Czas pracy: 4,5 h
Rozruch: ręczny
Poziom hałasu: 58 dB(A)
Stabilizacja napięcia: stabilizacja elektroniczna
Zabezpiecznienie przeciążeniowe: 8,3 A
Zalecany olej: NUTOOL SAE 10W30 lub inne podobne
Wyposażenie: 2 gniazda 230 V, gniazdo 12 V
Atuty użytkowe: Możliwośc zasilania urządzeń elektronicznych.
Porady: zawsze przed uruchomieniem kontroluj poziom oleju
Wymiary produktu: 59,5 x 35,5 x 51 cm
Waga: 30 kg suchy
Gwarancja: 2 lata na zakup konsumencki lub 90 dni na zakup komercyjny
Kod PKWiU: 31.10.26-10.11
Kod EAN: 5022336102680
Numer referencyjny: 43651020
Nie wiem, czemu (no dobra, właściwie wiem – przez niewiedzę) połowa sprzedawców pisze o tego typu urządzeniach „inwertorowe”. Przecież nie ma w elektrotechnice czegoś takiego jak „inwertor”. Jest „inwerter”. Nie no - tego już za wiele. Nawet Word mi automatycznie poprawił na inwertor. Zaraz ze złości rozwalę komputer…
Ponieważ, podobnie jak w poprzednim wypadku, nie znalazłem w sieci żadnych wiarygodnych informacji o możliwościach tego agregatu, a jego promocyjna cena wydała mi się bardzo atrakcyjna - postanowiłem znowu zaryzykować.
Zaczynając od początku - gwarancja jest na dwa lata i to wyłącznie, gdy jest to zakup konsumencki (paragon). Gdy zakup jest komercyjny (faktura VAT na firmę) – już tylko trzy miesiące. Daje do myślenia. Nie powala też na kolana w porównaniu do sztywnych trzech lat przy agregacie Stanleya. Ale na szczęście ja kupuję do prywatnego użytku, więc dwa lata są dla mnie ok. To i tak znacznie lepiej niż rok, trzy miesiące lub miesiąc cudownej gwarancji door-to-door na Allegro. Urządzenie nawala. Wzywamy kuriera opisując usterkę. On zabiera złom. Za miesiąc przywozi naprawione lub nowe urządzenie i żąda zapłaty 800 zł za naprawę oraz koszty transportu w obie strony… Bo serwis stwierdził, że uszkodzenie wynikało z niewłaściwego użytkowania. I stojąc w drzwiach, mamy do wyboru: pożegnać się z naszą zabawką na ciężkie pieniądze lub dać się bezczelnie naciągnąć na kolejną, niemałą kasę. Oszukuje się znacznie łatwiej, nie musząc patrzeć ofierze w oczy. Nie ze mną takie numery. Ja nie będę nikomu takich działań ułatwiał. Urządzeń wartościowych, w który jest znaczące prawdopodobieństwo awarii w okresie gwarancyjnym, nie kupuje się wysyłkowo. A trzeba mieć świadomość, że chiński agregat za ćwierć ceny japońskiego - jest potencjalnie bardzo awaryjnym urządzeniem. Zawsze trzeba wiedzieć, kto nam to sprzedał, gdzie fizycznie się mieści sklep i serwis. I nie może to być daleko od nas, aby opłacało nam się dochodzić swoich praw u potencjalnego, nieuczciwego sprzedawcy lub zwyczajnie dokonać naprawy pogwarancyjnej, jeśli taka okaże się konieczna - bez płacenia za kurierów i czekania nie wiadomo ile na przesyłkę. Poza tym duże sklepy dbają o swoją reputację i nie będą nam bezczelnie wciskać kitu odmawiając naprawy gwarancyjnej, ryzykując, że rozpętamy głośną awanturę przy innych klientach. Dla tego w tego typu asortymencie, markety wygrywają ze sprzedawcami internetowymi. Gdy dodamy do tego fakt, że w drogim (z założenia) centrum handlowym jest znacznie taniej niż w sieci... Ja nie mam wątpliwości, gdzie kupić chiński agregat prądotwórczy.
Kupiłem. Nauczony doświadczeniem z poprzednim chińskim silnikiem – zlałem resztkę fabrycznego oleju z silnika. Rzeczywiście – jest klarowny, ale pływa w nim spora ilość opiłków metalu. Prawdopodobnie Chińczycy używają do testowania i wstępnego docierania silników, w kółko tego samego oleju i zanieczyszczają opiłkami kolejne urządzenia. Przepłukałem silnik benzyną (pociągając kilka razy sznurkiem startera) i wylałem ją. Po wlaniu dobrego oleju 15W40
i pierwszej godzinie pracy, niewiele się już w nim pojawiło opiłków. Za to bardzo mocno zmętniał.
Nie wiem, czy to chwilowe na skutek napowietrzenia, czy już się tak szybko zużył? Kolejna obserwacja, która wyszła chwilę później. Oleju trzeba nalać na maksa. Ile wejdzie w pozycji poziomej bez wylewania. Gdy pierwotnie zalałem o 5 milimetrów mniej, po kilku sekundach pracy z pełnym obciążeniem, silnik się wyłączał z zapaloną kontrolką LOW OIL. Ok. Wróćmy do pierwszego uruchomienia. Nalałem paliwa, zdjąłem etykietki. Odkręciłem kranik, włączyłem zapłon, ssanie, osiem pociągnięć startera i ruszył. W tego typu urządzeniu to normalne, że przy suchym układzie paliwowym musimy trochę poszarpać. W odróżnieniu od maszyn w których zbiornik paliwa jest nad gaźnikiem silnika, gdzie po odkręceniu kranika paliwo samo wypełnia gaźnik. Tu niestety, paliwo jest zasysane przez filtr, kranik do pompki paliwa na dole i tłoczone przez nią do gaźnika na górze. Pompka jest zasilana pulsującym podciśnieniem z kolektora ssącego silnika. Odpaliłem. Natychmiast wyłączyłem ssanie. Silnik równo, wolno, cicho pracuje. Mam włączoną auto regulację obrotów. Chwila prawdy. Wyłączam ją. Silnik płynnie wkręcił się na wysokie obroty. Ale nie bardzo wysokie. Na ucho ok. 3000. Jak na razie wszystko jest ok.
Sprawdźmy agregat pod obciążeniem. Włączam ECO. Obroty powoli spadają do jałowych. Podpinam 1 kW. Obroty wzrastają. 2 kW. Wzrastają bardziej. 2,5 kW. Jeszcze bardziej – do około 3500 obr./min. 3000W. Obroty już nie wzrastają. Napięcie wyjściowe po przekroczeniu maksymalnego chwilowego obciążenia spada, proporcjonalnie do wielkości przeciążenia. Dioda przeciążenia się nie zapala. Po 10 sekundach - napięcie na wyjściu zanika, zielona dioda gotowości gaśnie, a czerwona dioda przeciążenia zaczyna pulsować. Obroty silnika spadają do całkiem niskich (wyraźnie niższych niż przy EKO bez obciążenia). Po 20 sekundach niespodzianka. Agregat sam wraca do normalnej pracy nie trzeba go wyłączać, czy restartować jakimś przyciskiem. Sam się podnosi, płynnie zwiększając napięcie i obroty silnika. Jeżeli za duże obciążenie jest cały czas podłączone, po 10 sekundach znowu nastąpi zanik napięcia, a po 20 powrót. I tak w kółko. Sprawdziłem tylko do trzech razy. Może jest jakiś większy limit ilości samoczynnych załączeń? Nie wiem, czy to w każdych okolicznościach dobrze, że agregat sam podaje napięcie. Przy pozostawieniu agregatu z przeciążeniem, bez opieki na dłuższy czas, może się przegrzać i sfajczyć. Ciekawe czy jest przed tym zabezpieczony? Jak znam Chińczyków, to nie koniecznie. Napięcie wyjściowe przy kolejnych zwiększeniach obciążenia o 1 kW na około 0,15 sekundy zauważalnie spadało. Nie wiem dokładnie o ile. Niestety mój cyfrowy multimetr pokazuje na wyjściu tego agregatu jakieś głupoty. Prawdopodobnie zakłóca go impulsowa przetwornica wyjściowa. Ale niestety te spadki są wyraźnie widoczne na podłączonej do agregatu żarówce. Podłączony do agregatu UPS na chwilę też się przełącza na baterię. Przy gwałtownym załączaniu pełnego obciążenia 2,5 kW ten chwilowy spadek jest już bardzo duży. Co gorsza, przy wyłączaniu odbiorników, efekt jest dokładnie odwrotny. Na ułamek sekundy na wyjściu pojawia się znacznie większe napięcie. Żarówki krótko rozbłyskują. Zupełnie jak w konwencjonalnych agregatach z AVR. Na moje oko nie są to niebezpieczne skoki. Podczas kilkunastu podłączeń dużego obciążenia nie wywaliło mi żadnego z podłączonych domowych urządzeń. Jedynie żarówki krótko przygasały i rozbłyskiwały. Częstotliwość oczywiście nawet nie dryga. Stabilne 50 Hz. Przebieg napięcia bez obciążenia jest taki:
Agregat daje się obciążyć rezystancyjnymi odbiornikami o mocy 2,2 kW na stałe. Wtedy przebieg napięcia wyjściowego wygląda tak:
Nie ma się do czego przyczepić. Testowałem pod takim obciążeniem przez 5 minut. Dłuższych prób pod dużym obciążeniem jeszcze nie robiłem, bo trochę mi szkoda nie dotartego jeszcze silnika. Po takim czasie pracy z pełnym obciążeniem nie było żadnych symptomów przeciążenia, czy przegrzania. Agregat posiada zadowalająco wydajny układ chłodzenia. Turbina zamocowana na wale dmucha bezpośrednio na uzwojenia prądnicy. Następnie powietrze to jest kierowane na cylinder silnika i wyrzucane od strony wydechu. To chyba standard w agregatach inwerterowych. Obciążenie powyżej 2,2 kW agregat znosi przez dokładnie 10 sekund. Niezależnie od tego, ile go przeciążymy. Po tym czasie napięcie wyjściowe jest odłączane przez elektroniczny układ zabezpieczający. Ja podłączałem maksymalnie odbiorniki o mocy 3,2 kW i nie próbowałem robić zwarć. O dziwo nie było natychmiastowego wyłączenia napięcia, tylko jego spadek, wynikający z przeciążenia i niewydolności prądnicy. Przebieg napięcia po przeciążeniu (powyżej 2,5 kW) zaczyna się odkształcać. Przy 3 kW wygląda tak:
Oczywiście na skutek spadku napięcia, agregat nie dał 3,2 kW. Może maksymalnie 2,8. Ale to i tak moim zdaniem dużo jak na to urządzenie.
Z użyciem ssania zimny silnik odpala całkiem poprawnie. Z paliwem z gaźniku za pierwszym pociągnięciem (przynajmniej w lecie). Gdy wypalimy paliwo z gaźnika poprzednio zakręcając kranik i czekając, aż silnik zgaśnie – trzeba już kilka razy pociągnąć, aby pompka je zassała do gaźnika. Ale to całkiem normalne przy tej konstrukcji urządzenia. Ciepły silnik zapala bardzo łatwo bez użycia ssania. W ogóle odpalanie tego agregatu, w porównaniu do Stanleya 3050, to czysta przyjemność. Jest bardzo dobrze dobrana średnica koła linki startera i idealny dla mnie kąt wyprowadzenia sznurka. Lekkie pociągnięcie i pali. Dali minimalnie za krótki sznurek, ale w sytuacji łatwego odpalania, to wcale nie przeszkadza. W Stanleyu koło było za duże i trzeba było bardzo szybko szarpać. Nie było również mowy o odpaleniu ciepłego silnika bez ssania.
Dzięki zastosowaniu technologii inweterowej częstotliwość wyjściowego napięcia jest stała, niezależna od obrotów silnika. Dodatkowo, jeżeli używamy funkcji EKO, podczas pracy bez obciążenia lub z małym obciążeniem, agregat sobie nie za szybko, przyjemnie parkocze. W miarę wzrostu obciążenia układ elektroniczny otwiera coraz bardziej przepustnicę i obroty wzrastają w miarę potrzeb. Przy maksymalnym obciążeniu, obroty na moje ucho nie przekraczają 3500 na minutę. Powoduje to całkiem znośną (jak na zabudowane walizkowe urządzenie) pracę. Honda to oczywiście nie jest, ale jest pomimo również 96 dB na naklejce na obudowie, jest zauważalnie ciszej niż przy niezabudowanym Stanleyu 3050 (z taka samą naklejką, przy podobnym obciążeniu). Jedynie ze względu na mniejszą pojemność skokową silnika, trochę wyższe jego obroty dają się we znaki. Ale jest to mniejsze i słabsze urządzenie. Sytuacja jest więc całkiem normalna. Postawienie urządzenia bezpośrednio za przeszkodą, np. samochodem, czy ścianą znacznie ogranicza hałas. Oczywiście jak we wszystkich tego typu urządzeniach, przy włączonej funkcji automatycznego ograniczania obrotów, gdy urządzenie pracuje bez obciążenia i nagle podłączymy mu 2kW – napięcie na około 0,7 sekundy znacznie spada. To konieczne, aby silnik zdołał wejść na obroty. Gdyby układ elektroniczny nie ograniczył na chwilę napięcia, silnik by po prostu zgasł. Jeżeli nam to przeszkadza, musimy pracować bez tej funkcji i znosić ciągłą pracę silnika na obrotach rzędu 3000 na minutę. Wtedy spadki napięcia są krótkie – jaki pisałem powyżej, ale są. Znowu – Yamaha to nie jest. Ale przy tej cenie, będę musiał takie opóźnione działanie regulacji napięcia znosić. Do komputera stacjonarnego, dobrze jest mieć na wszelki wypadek UPS-a. UPS jest przydatny do komputerów stacjonarnych, tak czy inaczej, więc ja nie widzę problemu. Obroty potrafią jeszcze trochę wzrosnąć ot tych umownych 3000 przy podaniu pełnego obciążenia, ale i tak znacznie bardziej słychać samo otwarcie przepustnicy, przy wzroście obciążenia, nawet jeżeli nie powoduje ono wzrostu obrotów.
Zastosowanie prądnicy z magnesami stałymi zmniejsza znacznie gabaryty i wagę urządzenia w stosunku do konwencjonalnych agregatów. Poszukajcie w necie, klasycznych agregatów o mocy maksymalnej 2,5kW. Nie schodzą poniżej 40 kg. Ten waży 30 kg. To sporo jak na urządzenie, które z założenia dźwiga się jedną ręką. Ale taka jest cena miniaturyzacji. Gdyby obudowę przystosowano również do noszenia oburącz, było by znacznie łatwiej, ale agregat był by większy. Najważniejsze jednak, że da się je w ogóle samodzielnie podnieść, wyjąć z bagażnika i przenieść. 40 kg na ramie – też się da. Może nawet łatwiej, ze względu na ramę, ale ile miejsca zajmuje takie ustrojstwo. Objętościowo - ze dwa razy więcej. No i hałas takiego ramowca. Inna cena - inna liga…
Skoro już o obudowie. Całość zamocowana w nie marnującej przestrzeni obudowie z solidnego tworzywa. Próbowałem je ciąć poprawiając jakieś drobne wtryskowe niedoróbki. Naprawdę, bardzo twarde, nie łamliwe tworzywo. Ciekawe jak będzie wyglądało po kilku latach? Czy nie straci swojej odporności? Jak zniesie rozlewane na nie paliwo? Mam nadzieję, kiedyś się przekonam i nie będzie to rozczarowanie.
Po godzinnych testach, czysta pierwotnie świeca, pokryła się cienką warstwą czarnej sadzy.
Do wyczyszczenia szmatką z benzyną. Nie mam doświadczenia w tym temacie. Mam nadzieję, że to normalne.
Dodam, że w trakcie pracy spaliny były praktycznie bezbarwne i miały bardzo mało intensywny zapach. W porównaniu do mojego małego dwusuwa, to jak dzień do nocy. Ale w dwusuwie świeca się tak nie okopca.
Standardowo. Po próbach z obciążeniami rezystancyjnymi i elektronarzędziami na zewnątrz, rozwinąłem pięćdziesięciometrowy przedłużacz do mojego mieszkania. Podłączyłem prawie cały sprzęt w domu na raz. Oświetlenie energooszczędne i zwykłe. Jest OK. Mikrofalówkę – zaświecił się wyświetlacz. Włączam grzanie. Światło na chwilę przygasło. Działa. Podłączam kuchenkę indukcyjną. To samo, lekkie mrugnięcie światła. Działa. UPS-a, krótko popiskuje przełączając się na baterię w momentach załączania odbiorników powyżej 1 kW. Być może to tylko kwestia włączonej funkcji EKO w agregacie. Nie chciałem katować sąsiadów i nie testowałem domowych odbiorników na ciągłych, pełnych obrotach. Być może, nic się z tym nie da zrobić, ze względu na krótkie spadki napięcia, na które ten agregat po prostu sobie pozwala. Pozostałe urządzenia: telewizor, domowe audio, ładowarki laptopów i telefonów komórkowych, wiertarki, szlifierki kątowe, suszarki, farelki, itp. - działają bez zarzutu. Uważam, że pomimo mniejszej mocy ten agregat może się nawet bardziej nadawać do dużych elektronarzędzi. Stanley 3050 wyłączał się już przy chwilowym przekroczeniu obciążenia maksymalnego 3 kW. NOOTOOL-owi po prostu spada napięcie na wyjściu i odkształca się jego przebieg, ale cierpliwie ciągnie pomimo obciążenia powyżej 2,5 kW przez 10 sekund. Duże silniki elektronarzędzi mogą się więc spokojnie rozpędzić, bez gaszenia nam światła na budowie.
Co więcej. Nawet jak już mocno przegniemy pałę i zadziała zabezpieczenie przeciążeniowe, a agregat stoi 50 m dalej na zewnątrz - nie musimy nic robić. Nigdzie iść. Wystarczy poczekać 20 sekund. Może to lekko ryzykowne działanie zabezpieczenia, ale mi się bardzo podoba. Do moich zastosowań ten agregat (zasilanie awaryjne mieszkania i sporadycznie do celów turystycznych) wydaje się nadawać. Przy nim więc na razie pozostanę.
Pozdrawiam
kf - Łukasz - SQ7EHO
P.S. Męczą mnie ciągłe głupawe, złośliwe, trolowate, dwuzdaniowe wrzutki - nie wnoszące nic merytorycznego do tematu. Jeżeli masz zamiar napisać w tym wątku coś tego typu. Proszę - powstrzymaj się…
Rozczarowany moimi doświadczeniami z inwerterowym agregatem prądotwórczym STANLEY SIG 3050 (opisanymi w innym wątku) – postanowiłem poszukać sobie czegoś lepszego do moich zastosowań. Moje założenia są takie. Moc ciągła - co najmniej 2kW. Waga do 35 kg – czyli przy tej mocy wyłącznie urządzenie inwerterowe. Nie za duży poziom hałasu – najchętniej urządzenie zabudowane. Po długich poszukiwaniach w necie, znowu okazało się, że najtańsze urządzenie spełniające moje oczekiwania znajdę w tej samej, co poprzednio, jednej z popularniejszych sieci marketów budowlanych. Jeden z coraz bardziej popularnych inwerterów walizkowych - NUTOOL NP2500INV. Cena 2120 zł. Muszę trochę dopłacić w stosunku do poprzednio testowanego agregatu. OK. Za czysty sinus i cichszą pracę, mogę jeszcze coś wyłuskać z portfela. Choć nie ukrywam, że to dla mnie nie małe pieniądze. Ale, że mieszkam w dużym mieście - niedowierzając informacjom w necie, postanowiłem wybrać się na wycieczkę po kilku marketach. To była bardzo dobra decyzja. Okazuje się, że nawet w dużych, sieciach marketów, oferta w internecie nie zawsze zgadza się z rzeczywistą. Okazuje się, że to samo urządzenie stoi na półce w innym ogrodowo-budowlanym centrum handlowym – pomimo, że w sieci nie ma na ten temat informacji. Cena 2000 zł. Jest nieźle. Ale jadę dalej. Sam nie mogłem sobie uwierzyć. W drugiej lokalizacji pierwszej sieci handlowej, jest na dokładnie te, dwa ostatnie urządzenia, promocja. Z 2120 na 1750 zł. Ostatnia, poekspozycyjna sztuka – rzeczywiście, trochę porysowana i brudna. Wziął bym ją za te pieniądze. Ale przedostania, nowiutka sztuka, czeka na mnie w kartonie - jest moja. Nie wiem, czemu była tak przeceniona. Karton trochę nieładnie zalepiony taśmą. To wszystko.
Po rozpakowaniu wygląda to tak:

Ze strony dystrybutora można się dowiedzieć tyle:
Nazwa produktu: Generator prądotwórczy inwertorowy NP2500INV NUTOOL
Moc prądnicy maksymalna: 2,5 kW
Moc prądnicy nominalna: 2,2 kW
Moc silnika: 3,5 kW
Napięcie wytwarzane: 230 V
Częstotliwość: 50 Hz
Silnik: 4-suwowy, górnozaworowy, 1 cylindrowy chłodzony powietrzem
Pojemność silnika: 124,6 cm3
Rodzaj paliwa: benzyna bezołowiowa
Pojemność zbiornika: 5,1 l
Czas pracy na zbiorniku: około 4,5 h
Czas pracy: 4,5 h
Rozruch: ręczny
Poziom hałasu: 58 dB(A)
Stabilizacja napięcia: stabilizacja elektroniczna
Zabezpiecznienie przeciążeniowe: 8,3 A
Zalecany olej: NUTOOL SAE 10W30 lub inne podobne
Wyposażenie: 2 gniazda 230 V, gniazdo 12 V
Atuty użytkowe: Możliwośc zasilania urządzeń elektronicznych.
Porady: zawsze przed uruchomieniem kontroluj poziom oleju
Wymiary produktu: 59,5 x 35,5 x 51 cm
Waga: 30 kg suchy
Gwarancja: 2 lata na zakup konsumencki lub 90 dni na zakup komercyjny
Kod PKWiU: 31.10.26-10.11
Kod EAN: 5022336102680
Numer referencyjny: 43651020
Nie wiem, czemu (no dobra, właściwie wiem – przez niewiedzę) połowa sprzedawców pisze o tego typu urządzeniach „inwertorowe”. Przecież nie ma w elektrotechnice czegoś takiego jak „inwertor”. Jest „inwerter”. Nie no - tego już za wiele. Nawet Word mi automatycznie poprawił na inwertor. Zaraz ze złości rozwalę komputer…

Ponieważ, podobnie jak w poprzednim wypadku, nie znalazłem w sieci żadnych wiarygodnych informacji o możliwościach tego agregatu, a jego promocyjna cena wydała mi się bardzo atrakcyjna - postanowiłem znowu zaryzykować.

Zaczynając od początku - gwarancja jest na dwa lata i to wyłącznie, gdy jest to zakup konsumencki (paragon). Gdy zakup jest komercyjny (faktura VAT na firmę) – już tylko trzy miesiące. Daje do myślenia. Nie powala też na kolana w porównaniu do sztywnych trzech lat przy agregacie Stanleya. Ale na szczęście ja kupuję do prywatnego użytku, więc dwa lata są dla mnie ok. To i tak znacznie lepiej niż rok, trzy miesiące lub miesiąc cudownej gwarancji door-to-door na Allegro. Urządzenie nawala. Wzywamy kuriera opisując usterkę. On zabiera złom. Za miesiąc przywozi naprawione lub nowe urządzenie i żąda zapłaty 800 zł za naprawę oraz koszty transportu w obie strony… Bo serwis stwierdził, że uszkodzenie wynikało z niewłaściwego użytkowania. I stojąc w drzwiach, mamy do wyboru: pożegnać się z naszą zabawką na ciężkie pieniądze lub dać się bezczelnie naciągnąć na kolejną, niemałą kasę. Oszukuje się znacznie łatwiej, nie musząc patrzeć ofierze w oczy. Nie ze mną takie numery. Ja nie będę nikomu takich działań ułatwiał. Urządzeń wartościowych, w który jest znaczące prawdopodobieństwo awarii w okresie gwarancyjnym, nie kupuje się wysyłkowo. A trzeba mieć świadomość, że chiński agregat za ćwierć ceny japońskiego - jest potencjalnie bardzo awaryjnym urządzeniem. Zawsze trzeba wiedzieć, kto nam to sprzedał, gdzie fizycznie się mieści sklep i serwis. I nie może to być daleko od nas, aby opłacało nam się dochodzić swoich praw u potencjalnego, nieuczciwego sprzedawcy lub zwyczajnie dokonać naprawy pogwarancyjnej, jeśli taka okaże się konieczna - bez płacenia za kurierów i czekania nie wiadomo ile na przesyłkę. Poza tym duże sklepy dbają o swoją reputację i nie będą nam bezczelnie wciskać kitu odmawiając naprawy gwarancyjnej, ryzykując, że rozpętamy głośną awanturę przy innych klientach. Dla tego w tego typu asortymencie, markety wygrywają ze sprzedawcami internetowymi. Gdy dodamy do tego fakt, że w drogim (z założenia) centrum handlowym jest znacznie taniej niż w sieci... Ja nie mam wątpliwości, gdzie kupić chiński agregat prądotwórczy.
Kupiłem. Nauczony doświadczeniem z poprzednim chińskim silnikiem – zlałem resztkę fabrycznego oleju z silnika. Rzeczywiście – jest klarowny, ale pływa w nim spora ilość opiłków metalu. Prawdopodobnie Chińczycy używają do testowania i wstępnego docierania silników, w kółko tego samego oleju i zanieczyszczają opiłkami kolejne urządzenia. Przepłukałem silnik benzyną (pociągając kilka razy sznurkiem startera) i wylałem ją. Po wlaniu dobrego oleju 15W40

i pierwszej godzinie pracy, niewiele się już w nim pojawiło opiłków. Za to bardzo mocno zmętniał.

Nie wiem, czy to chwilowe na skutek napowietrzenia, czy już się tak szybko zużył? Kolejna obserwacja, która wyszła chwilę później. Oleju trzeba nalać na maksa. Ile wejdzie w pozycji poziomej bez wylewania. Gdy pierwotnie zalałem o 5 milimetrów mniej, po kilku sekundach pracy z pełnym obciążeniem, silnik się wyłączał z zapaloną kontrolką LOW OIL. Ok. Wróćmy do pierwszego uruchomienia. Nalałem paliwa, zdjąłem etykietki. Odkręciłem kranik, włączyłem zapłon, ssanie, osiem pociągnięć startera i ruszył. W tego typu urządzeniu to normalne, że przy suchym układzie paliwowym musimy trochę poszarpać. W odróżnieniu od maszyn w których zbiornik paliwa jest nad gaźnikiem silnika, gdzie po odkręceniu kranika paliwo samo wypełnia gaźnik. Tu niestety, paliwo jest zasysane przez filtr, kranik do pompki paliwa na dole i tłoczone przez nią do gaźnika na górze. Pompka jest zasilana pulsującym podciśnieniem z kolektora ssącego silnika. Odpaliłem. Natychmiast wyłączyłem ssanie. Silnik równo, wolno, cicho pracuje. Mam włączoną auto regulację obrotów. Chwila prawdy. Wyłączam ją. Silnik płynnie wkręcił się na wysokie obroty. Ale nie bardzo wysokie. Na ucho ok. 3000. Jak na razie wszystko jest ok.

Sprawdźmy agregat pod obciążeniem. Włączam ECO. Obroty powoli spadają do jałowych. Podpinam 1 kW. Obroty wzrastają. 2 kW. Wzrastają bardziej. 2,5 kW. Jeszcze bardziej – do około 3500 obr./min. 3000W. Obroty już nie wzrastają. Napięcie wyjściowe po przekroczeniu maksymalnego chwilowego obciążenia spada, proporcjonalnie do wielkości przeciążenia. Dioda przeciążenia się nie zapala. Po 10 sekundach - napięcie na wyjściu zanika, zielona dioda gotowości gaśnie, a czerwona dioda przeciążenia zaczyna pulsować. Obroty silnika spadają do całkiem niskich (wyraźnie niższych niż przy EKO bez obciążenia). Po 20 sekundach niespodzianka. Agregat sam wraca do normalnej pracy nie trzeba go wyłączać, czy restartować jakimś przyciskiem. Sam się podnosi, płynnie zwiększając napięcie i obroty silnika. Jeżeli za duże obciążenie jest cały czas podłączone, po 10 sekundach znowu nastąpi zanik napięcia, a po 20 powrót. I tak w kółko. Sprawdziłem tylko do trzech razy. Może jest jakiś większy limit ilości samoczynnych załączeń? Nie wiem, czy to w każdych okolicznościach dobrze, że agregat sam podaje napięcie. Przy pozostawieniu agregatu z przeciążeniem, bez opieki na dłuższy czas, może się przegrzać i sfajczyć. Ciekawe czy jest przed tym zabezpieczony? Jak znam Chińczyków, to nie koniecznie. Napięcie wyjściowe przy kolejnych zwiększeniach obciążenia o 1 kW na około 0,15 sekundy zauważalnie spadało. Nie wiem dokładnie o ile. Niestety mój cyfrowy multimetr pokazuje na wyjściu tego agregatu jakieś głupoty. Prawdopodobnie zakłóca go impulsowa przetwornica wyjściowa. Ale niestety te spadki są wyraźnie widoczne na podłączonej do agregatu żarówce. Podłączony do agregatu UPS na chwilę też się przełącza na baterię. Przy gwałtownym załączaniu pełnego obciążenia 2,5 kW ten chwilowy spadek jest już bardzo duży. Co gorsza, przy wyłączaniu odbiorników, efekt jest dokładnie odwrotny. Na ułamek sekundy na wyjściu pojawia się znacznie większe napięcie. Żarówki krótko rozbłyskują. Zupełnie jak w konwencjonalnych agregatach z AVR. Na moje oko nie są to niebezpieczne skoki. Podczas kilkunastu podłączeń dużego obciążenia nie wywaliło mi żadnego z podłączonych domowych urządzeń. Jedynie żarówki krótko przygasały i rozbłyskiwały. Częstotliwość oczywiście nawet nie dryga. Stabilne 50 Hz. Przebieg napięcia bez obciążenia jest taki:

Agregat daje się obciążyć rezystancyjnymi odbiornikami o mocy 2,2 kW na stałe. Wtedy przebieg napięcia wyjściowego wygląda tak:

Nie ma się do czego przyczepić. Testowałem pod takim obciążeniem przez 5 minut. Dłuższych prób pod dużym obciążeniem jeszcze nie robiłem, bo trochę mi szkoda nie dotartego jeszcze silnika. Po takim czasie pracy z pełnym obciążeniem nie było żadnych symptomów przeciążenia, czy przegrzania. Agregat posiada zadowalająco wydajny układ chłodzenia. Turbina zamocowana na wale dmucha bezpośrednio na uzwojenia prądnicy. Następnie powietrze to jest kierowane na cylinder silnika i wyrzucane od strony wydechu. To chyba standard w agregatach inwerterowych. Obciążenie powyżej 2,2 kW agregat znosi przez dokładnie 10 sekund. Niezależnie od tego, ile go przeciążymy. Po tym czasie napięcie wyjściowe jest odłączane przez elektroniczny układ zabezpieczający. Ja podłączałem maksymalnie odbiorniki o mocy 3,2 kW i nie próbowałem robić zwarć. O dziwo nie było natychmiastowego wyłączenia napięcia, tylko jego spadek, wynikający z przeciążenia i niewydolności prądnicy. Przebieg napięcia po przeciążeniu (powyżej 2,5 kW) zaczyna się odkształcać. Przy 3 kW wygląda tak:

Oczywiście na skutek spadku napięcia, agregat nie dał 3,2 kW. Może maksymalnie 2,8. Ale to i tak moim zdaniem dużo jak na to urządzenie.
Z użyciem ssania zimny silnik odpala całkiem poprawnie. Z paliwem z gaźniku za pierwszym pociągnięciem (przynajmniej w lecie). Gdy wypalimy paliwo z gaźnika poprzednio zakręcając kranik i czekając, aż silnik zgaśnie – trzeba już kilka razy pociągnąć, aby pompka je zassała do gaźnika. Ale to całkiem normalne przy tej konstrukcji urządzenia. Ciepły silnik zapala bardzo łatwo bez użycia ssania. W ogóle odpalanie tego agregatu, w porównaniu do Stanleya 3050, to czysta przyjemność. Jest bardzo dobrze dobrana średnica koła linki startera i idealny dla mnie kąt wyprowadzenia sznurka. Lekkie pociągnięcie i pali. Dali minimalnie za krótki sznurek, ale w sytuacji łatwego odpalania, to wcale nie przeszkadza. W Stanleyu koło było za duże i trzeba było bardzo szybko szarpać. Nie było również mowy o odpaleniu ciepłego silnika bez ssania.
Dzięki zastosowaniu technologii inweterowej częstotliwość wyjściowego napięcia jest stała, niezależna od obrotów silnika. Dodatkowo, jeżeli używamy funkcji EKO, podczas pracy bez obciążenia lub z małym obciążeniem, agregat sobie nie za szybko, przyjemnie parkocze. W miarę wzrostu obciążenia układ elektroniczny otwiera coraz bardziej przepustnicę i obroty wzrastają w miarę potrzeb. Przy maksymalnym obciążeniu, obroty na moje ucho nie przekraczają 3500 na minutę. Powoduje to całkiem znośną (jak na zabudowane walizkowe urządzenie) pracę. Honda to oczywiście nie jest, ale jest pomimo również 96 dB na naklejce na obudowie, jest zauważalnie ciszej niż przy niezabudowanym Stanleyu 3050 (z taka samą naklejką, przy podobnym obciążeniu). Jedynie ze względu na mniejszą pojemność skokową silnika, trochę wyższe jego obroty dają się we znaki. Ale jest to mniejsze i słabsze urządzenie. Sytuacja jest więc całkiem normalna. Postawienie urządzenia bezpośrednio za przeszkodą, np. samochodem, czy ścianą znacznie ogranicza hałas. Oczywiście jak we wszystkich tego typu urządzeniach, przy włączonej funkcji automatycznego ograniczania obrotów, gdy urządzenie pracuje bez obciążenia i nagle podłączymy mu 2kW – napięcie na około 0,7 sekundy znacznie spada. To konieczne, aby silnik zdołał wejść na obroty. Gdyby układ elektroniczny nie ograniczył na chwilę napięcia, silnik by po prostu zgasł. Jeżeli nam to przeszkadza, musimy pracować bez tej funkcji i znosić ciągłą pracę silnika na obrotach rzędu 3000 na minutę. Wtedy spadki napięcia są krótkie – jaki pisałem powyżej, ale są. Znowu – Yamaha to nie jest. Ale przy tej cenie, będę musiał takie opóźnione działanie regulacji napięcia znosić. Do komputera stacjonarnego, dobrze jest mieć na wszelki wypadek UPS-a. UPS jest przydatny do komputerów stacjonarnych, tak czy inaczej, więc ja nie widzę problemu. Obroty potrafią jeszcze trochę wzrosnąć ot tych umownych 3000 przy podaniu pełnego obciążenia, ale i tak znacznie bardziej słychać samo otwarcie przepustnicy, przy wzroście obciążenia, nawet jeżeli nie powoduje ono wzrostu obrotów.
Zastosowanie prądnicy z magnesami stałymi zmniejsza znacznie gabaryty i wagę urządzenia w stosunku do konwencjonalnych agregatów. Poszukajcie w necie, klasycznych agregatów o mocy maksymalnej 2,5kW. Nie schodzą poniżej 40 kg. Ten waży 30 kg. To sporo jak na urządzenie, które z założenia dźwiga się jedną ręką. Ale taka jest cena miniaturyzacji. Gdyby obudowę przystosowano również do noszenia oburącz, było by znacznie łatwiej, ale agregat był by większy. Najważniejsze jednak, że da się je w ogóle samodzielnie podnieść, wyjąć z bagażnika i przenieść. 40 kg na ramie – też się da. Może nawet łatwiej, ze względu na ramę, ale ile miejsca zajmuje takie ustrojstwo. Objętościowo - ze dwa razy więcej. No i hałas takiego ramowca. Inna cena - inna liga…
Skoro już o obudowie. Całość zamocowana w nie marnującej przestrzeni obudowie z solidnego tworzywa. Próbowałem je ciąć poprawiając jakieś drobne wtryskowe niedoróbki. Naprawdę, bardzo twarde, nie łamliwe tworzywo. Ciekawe jak będzie wyglądało po kilku latach? Czy nie straci swojej odporności? Jak zniesie rozlewane na nie paliwo? Mam nadzieję, kiedyś się przekonam i nie będzie to rozczarowanie.


Po godzinnych testach, czysta pierwotnie świeca, pokryła się cienką warstwą czarnej sadzy.

Do wyczyszczenia szmatką z benzyną. Nie mam doświadczenia w tym temacie. Mam nadzieję, że to normalne.

Dodam, że w trakcie pracy spaliny były praktycznie bezbarwne i miały bardzo mało intensywny zapach. W porównaniu do mojego małego dwusuwa, to jak dzień do nocy. Ale w dwusuwie świeca się tak nie okopca.
Standardowo. Po próbach z obciążeniami rezystancyjnymi i elektronarzędziami na zewnątrz, rozwinąłem pięćdziesięciometrowy przedłużacz do mojego mieszkania. Podłączyłem prawie cały sprzęt w domu na raz. Oświetlenie energooszczędne i zwykłe. Jest OK. Mikrofalówkę – zaświecił się wyświetlacz. Włączam grzanie. Światło na chwilę przygasło. Działa. Podłączam kuchenkę indukcyjną. To samo, lekkie mrugnięcie światła. Działa. UPS-a, krótko popiskuje przełączając się na baterię w momentach załączania odbiorników powyżej 1 kW. Być może to tylko kwestia włączonej funkcji EKO w agregacie. Nie chciałem katować sąsiadów i nie testowałem domowych odbiorników na ciągłych, pełnych obrotach. Być może, nic się z tym nie da zrobić, ze względu na krótkie spadki napięcia, na które ten agregat po prostu sobie pozwala. Pozostałe urządzenia: telewizor, domowe audio, ładowarki laptopów i telefonów komórkowych, wiertarki, szlifierki kątowe, suszarki, farelki, itp. - działają bez zarzutu. Uważam, że pomimo mniejszej mocy ten agregat może się nawet bardziej nadawać do dużych elektronarzędzi. Stanley 3050 wyłączał się już przy chwilowym przekroczeniu obciążenia maksymalnego 3 kW. NOOTOOL-owi po prostu spada napięcie na wyjściu i odkształca się jego przebieg, ale cierpliwie ciągnie pomimo obciążenia powyżej 2,5 kW przez 10 sekund. Duże silniki elektronarzędzi mogą się więc spokojnie rozpędzić, bez gaszenia nam światła na budowie.

Pozdrawiam
kf - Łukasz - SQ7EHO
P.S. Męczą mnie ciągłe głupawe, złośliwe, trolowate, dwuzdaniowe wrzutki - nie wnoszące nic merytorycznego do tematu. Jeżeli masz zamiar napisać w tym wątku coś tego typu. Proszę - powstrzymaj się…