Co się ma okazać?
Napięcie wyjściowe, przy którym pętla sprzężenia zwrotnego na transoptorze ustali długość impulsu "ładującego" energią rdzeń transformatora, determinuje jednocześnie ilość energii przekazaną w cyklu kondensatorowi zasilania scalaka przetwornicy, a więc i napięcie na nim.
Scalak natomiast, po fazie rozruchu pod niskim napięciem zasilania, które zapewniają rezystory R3 i R4, oczekuje wzrostu tego napięcia, co tutaj oznacza, że przetworka ruszyła.
Jeśli ustali się ręcznie mniejsze napięcie wyjściowe, przy którym dioda transoptora zaczyna świecić, zmniejszy się również napięcie uzwojenia transformatora zasilającego scalak, a on sam się zablokuje i będzie próbkował, bo zgodnie z wbudowaną weń logiką, stwierdzi, że klucz MOSFET nie ruszył i nie pracuje poprawnie.
Zauważył to Macosmail.
I nie zmieni tego sposób, w jaki wywoła się po stornie wtórnej zasilacza świecenie transoptora, czy to zmieniając dzielnik przy TL-u, czy też wyrzucając jego samego.
Należałoby zmienić przekładnię transformatora.
Pewne manewry można by spróbować zrobić, bazując na nieidealnym sprzężeniu magnetycznym między uzwojeniami, ale obawiam się, ze "zjazd" aż o tyle wolt, to mimo wszystko za dużo, jak na możliwości takich kombinacji w układzie bez kontroli zaniku strumienia w rdzeniu, kiedy w dodatku o sterowniku wiadomo tylko, że ma 6 nóżek - ot taki krab.
Można ewentualnie, delikatnie i na próbę, spróbować zmniejszyć rezystory R3 i R4, powiedzmy z 200 do 180k (w sumie), 0,5W (każdy) i zobaczyć, czy w ogóle obniży to próg napięcia, przy którym zaczyna się próbkowanie (czy da się osiągnąć mniej, niż owe 9V).
Jeżeli zmniejszy i wyraźnie zbliży do oczekiwanych 7,2V , w ostateczności można jeszcze spróbować zejść na 160k, ale absolutnie nie mniej, bo w końcu okaże się, że scalak zacznie sterować kluczem MOSFET bez żadnej kontroli efektów tego sterowania, czyli nie będzie autotestu poprawnego rozruchu.
Dla zabezpieczenia generatora podczas tych prób, warto równolegle do tego małego elektrolita tuż obok scalaka, wstawić zenerkę.
Dobrać ją na napięcie troszkę wyższe niż panuje na zasilaniu scalaka (tj. na tym elektrolicie) w warunkach normalnej pracy - przy 12V na wyjściu.
Sprawdzić to napięcie ( na układzie) zarówno w stanie jałowym, jak i przy pełnym obciążeniu wyjścia zasilacza.
Trochę zwiększone zasilanie sterownikowi nie zaszkodzi - sprawdziłeś to już wymuszając 17V na wyjściu.
Jeżeli by pomogło, trzeba na koniec sprawdzić, czy ww. kontrola rozruchowa jeszcze działa.
W tym celu dzielnik przy TL431 można zmienić, jak dla obliczeniowych np. 6V.
Przetwornica powinna próbkować, jak to robi obecnie poniżej 9V.
Jeżeli nie, to z powrotem, stopniowo zwiększaj R3 i R4, aż do sukcesu.
O "lewej ręce w kieszeni", "izolowanych laczkach" i trzykrotnym sprawdzeniu wszystkiego przed każdym włączeniem wtyczki do sieci, przypominać chyba nie trzeba.
Żarówka - powiedzmy max 60W - w szeregu z przetworką, to też niegłupi pomysł.
Aaa, te rezystory zamiast R3 i R4 mają być w ilości sztuk większej niż jeden, np. 2x91k lub 2x82k. Pojedyńczą sztukę 325V może przebić.