Fotografia cyfrowa i elektronika coraz częściej idą w parze, co zachęca do tworzenia takich projektów. Jednym z nich jest wykorzystanie urządzeń zdalnie sterujących migawką.
Wariant 1 (przewodowy)
Canon przewidział możliwość podłączenia do swoich aparatów wężyka spustowego - w lustrzankach dla początkujących w tym celu służy gniazdo 2,5mm mini-jack z boku urządzenia:
Schemat znalazłem w Internecie:
Zasada działania jest bardzo prosta. Aby zrobić zdjęcie, wystarczy po kolei nacisnąć na obudowie przycisk ustawienia ostrości (wtedy nastąpi ustawienie ekspozycji i ostrości na obiekcie; oczywiście jeśli aparat posiada autofocus i ta opcja jest włączona) i spustu migawki.
Jako przycisku użyłem rodzimego KM2-1:
Podginamy płytkę, która bezpośrednio naciska na przyciski mikroprzełączników, żeby nacisk następował szeregowo. W ten sposób otrzymujemy odpowiednik oryginalnego przycisku migawki zarówno pod względem funkcjonalności, jak i wrażeń dotykowych. Dołączamy przewód z wtyczką jack 2,5mm, plastikowy pojemnik z Kinder-niespodzianki i otrzymujemy taką konstrukcję:
Dobrze leży w dłoni i wygodnie się ją naciska kciukiem.
Takie rozwiązanie jest przydatne np. w czasie robienia zdjęć ze statywu przy długich czasach naświetlania. Korzystam z niewielkiego statywu, więc drgania aparatu ciężko wyeliminować, nawet jeśli czas robienia zdjęcia ustawiam na 10s. Oprócz tego, korzystanie z danego urządzenia nie wymaga wprowadzania żadnych zmian ustawień w aparacie. Wystarczy włożyć wtyczkę i można robić zdjęcia.
Wariant 2 (bezprzewodowy)
Niektórymi modelami aparatów Canon można sterować zdalnie za pomocą pilota na podczerwień. Do tego jest wykorzystywany odpowiedni protokół w dwóch wersjach - RC-1 i RC-5. Różnią się one tym, że jeden obsługuje opcję zoom i jest wykorzystywany w kamerach. W moim wypadku są potrzebne tylko dwie komendy - natychmiastowe włączenie spustu migawki i włączenie z opóźnieniem 2s.
Wpadł mi w ręce taki chiński pilot uniwersalny, z którego wziąłem właśnie informację o czasie opóźnienia.
Cały protokół to dwa „impulsy” o określonej długości, a komenda jest kodowana w długości pauz pomiędzy nimi. Taki „impuls” to ciąg 16 impulsów o częstotliwości ok. 32.768kHz. Rysunek jest niepotrzebny, wystarczy opis:
1. Spust migawki: impuls (~480µs ), pauza ~7.3ms, impuls (~480µs)
2. Spust migawki z czasem 2s: impuls (~480µs), pauza ~5.3ms, impuls (~480µs)
Najlepiej to zrealizować na mikrokontrolerze - powstał taki właśnie schemat:
Całość jest zasilana przez baterię litową CR2032. Z początku bateria jest odłączona od urządzenia, co oznacza brak zasilania. W momencie wciśnięcia przycisku następuje podanie zasilania na mikrokontroler, który wytwarza odpowiedni szereg impulsów na bramkę tranzystora polowego, którego obciążeniem jest dioda podczerwieni z jakiegoś starego pilota. Sygnał podczerwieni jest także sygnalizowany przez czerwoną diodę na przednim panelu w celu kontroli gotowości do pracy urządzenia. Po nadaniu sygnału na wyjściach PB1 i PB0 jest tworzony prostokąt przeciw fazie; jeśli podłączymy tam przetwornik piezoelektryczny, to każdemu wciśnięciu przycisku będzie towarzyszył sygnał dźwiękowy (R9 i Q2 nie są podłączone). Jeśli przytrzymamy przycisk, wysyłanie sygnału podczerwieni będzie się odbywać co sekundę.
Mikrokontroler powinien być taktowany wewnętrznym oscylatorem 4,8MHz - trzeba odpowiednio skorygować domyślne ustawienia fuse bitów.
Całość została zamknięta w takiej oto obudowie:
I jeszcze zdjęcie samego urządzenia (obudowa jest sprzedawana bez przycisków):
Korzystanie z pilota wymaga wcześniejszego wprowadzenia odpowiednich ustawień w aparacie, co nie powinno zająć dużo czasu. Ja testowałem urządzenie do odległości 5 metrów od aparatu i działało bez problemu.
Źródło: http://radiokot.ru/circuit/digital/automat/30/
Załączniki:
Płytka drukowana (P-CAD 2006)
Firmware (CVAVR)
Wariant 1 (przewodowy)
Canon przewidział możliwość podłączenia do swoich aparatów wężyka spustowego - w lustrzankach dla początkujących w tym celu służy gniazdo 2,5mm mini-jack z boku urządzenia:

Schemat znalazłem w Internecie:

Zasada działania jest bardzo prosta. Aby zrobić zdjęcie, wystarczy po kolei nacisnąć na obudowie przycisk ustawienia ostrości (wtedy nastąpi ustawienie ekspozycji i ostrości na obiekcie; oczywiście jeśli aparat posiada autofocus i ta opcja jest włączona) i spustu migawki.
Jako przycisku użyłem rodzimego KM2-1:

Podginamy płytkę, która bezpośrednio naciska na przyciski mikroprzełączników, żeby nacisk następował szeregowo. W ten sposób otrzymujemy odpowiednik oryginalnego przycisku migawki zarówno pod względem funkcjonalności, jak i wrażeń dotykowych. Dołączamy przewód z wtyczką jack 2,5mm, plastikowy pojemnik z Kinder-niespodzianki i otrzymujemy taką konstrukcję:

Dobrze leży w dłoni i wygodnie się ją naciska kciukiem.
Takie rozwiązanie jest przydatne np. w czasie robienia zdjęć ze statywu przy długich czasach naświetlania. Korzystam z niewielkiego statywu, więc drgania aparatu ciężko wyeliminować, nawet jeśli czas robienia zdjęcia ustawiam na 10s. Oprócz tego, korzystanie z danego urządzenia nie wymaga wprowadzania żadnych zmian ustawień w aparacie. Wystarczy włożyć wtyczkę i można robić zdjęcia.
Wariant 2 (bezprzewodowy)
Niektórymi modelami aparatów Canon można sterować zdalnie za pomocą pilota na podczerwień. Do tego jest wykorzystywany odpowiedni protokół w dwóch wersjach - RC-1 i RC-5. Różnią się one tym, że jeden obsługuje opcję zoom i jest wykorzystywany w kamerach. W moim wypadku są potrzebne tylko dwie komendy - natychmiastowe włączenie spustu migawki i włączenie z opóźnieniem 2s.
Wpadł mi w ręce taki chiński pilot uniwersalny, z którego wziąłem właśnie informację o czasie opóźnienia.

Cały protokół to dwa „impulsy” o określonej długości, a komenda jest kodowana w długości pauz pomiędzy nimi. Taki „impuls” to ciąg 16 impulsów o częstotliwości ok. 32.768kHz. Rysunek jest niepotrzebny, wystarczy opis:
1. Spust migawki: impuls (~480µs ), pauza ~7.3ms, impuls (~480µs)
2. Spust migawki z czasem 2s: impuls (~480µs), pauza ~5.3ms, impuls (~480µs)
Najlepiej to zrealizować na mikrokontrolerze - powstał taki właśnie schemat:

Całość jest zasilana przez baterię litową CR2032. Z początku bateria jest odłączona od urządzenia, co oznacza brak zasilania. W momencie wciśnięcia przycisku następuje podanie zasilania na mikrokontroler, który wytwarza odpowiedni szereg impulsów na bramkę tranzystora polowego, którego obciążeniem jest dioda podczerwieni z jakiegoś starego pilota. Sygnał podczerwieni jest także sygnalizowany przez czerwoną diodę na przednim panelu w celu kontroli gotowości do pracy urządzenia. Po nadaniu sygnału na wyjściach PB1 i PB0 jest tworzony prostokąt przeciw fazie; jeśli podłączymy tam przetwornik piezoelektryczny, to każdemu wciśnięciu przycisku będzie towarzyszył sygnał dźwiękowy (R9 i Q2 nie są podłączone). Jeśli przytrzymamy przycisk, wysyłanie sygnału podczerwieni będzie się odbywać co sekundę.
Mikrokontroler powinien być taktowany wewnętrznym oscylatorem 4,8MHz - trzeba odpowiednio skorygować domyślne ustawienia fuse bitów.
Całość została zamknięta w takiej oto obudowie:

I jeszcze zdjęcie samego urządzenia (obudowa jest sprzedawana bez przycisków):

Korzystanie z pilota wymaga wcześniejszego wprowadzenia odpowiednich ustawień w aparacie, co nie powinno zająć dużo czasu. Ja testowałem urządzenie do odległości 5 metrów od aparatu i działało bez problemu.
Źródło: http://radiokot.ru/circuit/digital/automat/30/
Załączniki:
Płytka drukowana (P-CAD 2006)
Firmware (CVAVR)
Cool? Ranking DIY