gromleon wrote: Jeszcze należy do tego argumentu na wszystko czyli Polexit-u dorzucić że Xantix wpychasz nas w ramiona Rosji i putynizujesz elektrodę😀.
Oczywiście można z tego kpić.
Nie zmienia to faktu, że jeżeli wyjdziemy spod wpływu krajów zachodu, znajdziemy się w strefie wpływów Rosji.
Nie zamierzam też przepychać się z kolegami, czy ta UE jest dla nas dobra, czy zła.
Bo to nie jest istotą sprawy.
Koledzy tu mają pretensje o transfer zysków na zachód. Zapominają, że jest sporo polskich firm które zarabiają na zachodzie (I transferują zyski do Polski).
A ja zapytam kolegów inaczej.
Czy znają jakiegoś Ślązaka (na przykład), który narzeka na jakąś warszawską firmę prowadzącą biznes na Śląsku, na transfer zysków do Warszawy?
Dlaczego takie pytanie?
Bo chciałbym żeby dla mnie, Polaka, UE była tym, czym dla Ślązaka jest Polska. Żebym mógł o sobie powiedzieć, że jestem Europejczykiem, w takim sensie jak obywatel USA mówi o sobie, że jest Amerykaninem, niezależnie czy pochodzi z Kaliforni czy Nowego Jorku
Wtedy pytanie o transfer zysków do krajów zachodnich (europejskich) przestaje mieć sens (tak jak nie ma sensu pytanie o transfer zysków z Katowic do Warszawy)
I każdy, kto takie pytanie zadaje, sam ustawia się poza UE (co najmniej w sensie mentalnym).
Nie znaczy to, że o podziale środków pomocowych płynących z Brukseli do poszczególnych regionów (specjalnie piszę regionów, a nie Państw, żeby podkreślić ideę tej wspólnoty) nie należy się troszczyć, rozmawiać o niej, przedstawiać swoje stanowisko, tłumaczyć jakie korzyści dzięki tym środkom odniesiemy nie tylko my, ale cała wspólnota. Trzeba też być z tą wspólnotą solidarnym i pomagać innym (w miarę naszych możliwości).
I jeszcze taki fragment artykułu:
Quote: Prezydent Austrii pojechał na szczyt pociągiem, żeby nie dokładać się do emisji dwutlenku węgla, a nasz prezydent mówi, że węgiel to ekologiczny surowiec.
– To mówienie o węglu, który w rzeczywistości kupujemy za granicą. Jesteśmy coraz bardziej uzależnieni od Rosji. W jednej z gazet minister przyznaje, że węgiel pochodzi z Donbasu. A więc my okradamy Ukraińców, zarabia Rosja. Na tym ma polegać nasza potęga węglowa? PGE woli kupić węgiel z Syberii, bo jest tańszy i lepszy jakościowo. Gdyby brać tylko polski, trzeba byłoby jeszcze bardziej podnieść ceny prądu. O tym także powiedziałam w Berlinie.
Alternatywa dla węgla?
– Tylko energia odnawialna. Wiedzą to nawet Chińczycy. Biogazownie, fotowoltaika, farmy wiatrowe. A my ciągle upieramy się przy węglu. Mało tego! Zamiast starać się o unijne pieniądze na rozwój OZE, nieracjonalnie próbujemy przekonywać do projektów węglowych typu kopalnia Gubin – Brody. Do nikogo nie dotarło, że to są projekty nieakceptowalne prze Unię Europejską.
Nikt nie dostanie kasy na węgiel?
– Na węgiel nie, ale na wyjście z niego już tak. Także na gospodarkę niskoemisyjną, na odnawialne źródła energii, na oszczędność energii. Na kolejną elektrownię węglową nikt kasy nie dostanie. To wiadomo już od dziesięciu lat. Źle inwestujemy w energetykę i dlatego w przyszłym roku będziemy płacić 30 proc. więcej za prąd.
Jesteś za energetyką rozproszoną – prąd produkuje każdy Kowalski.
– Oczywiście. Kowalski może sobie założyć na dachu małą elektrownię fotowoltaiczną i produkować prąd, rolnik dorobić biogazownią czy elektrownią wiatrową. Montażem instalacji fotowoltaicznej może się zająć lokalny instalator. Wiatru czy słońca nie musimy importować z Rosji. Pieniądze zostają na miejscu – bezpieczeństwo energetyczne kraju rośnie. Na Zachodzie każdy Muller czy Smith może liczyć na pomoc państwa, u nas pomoc skierowana jest do wielkich koncernów państwowych. Dla Kowalskiego nie zostaje nic.
Czymś Niemców zadziwiłaś?
– Prawdą. W debacie publicznej w Niemczech nie było tematu, że elektrownia Jänschwalde zatruwa też i Polskę. Ktoś wreszcie przyjechał i się o tę Polskę upomniał. Według niemieckiego prawa nasze wsie, takie jak Strzegów lub Późna (w gminie Gubin), nie mogłyby stać tak blisko elektrowni. W zasadzie to ona nie mogłaby powstać przy nich. Ze względu na bezpieczeństwo i zdrowie ludzi. Koncerny, dla własnej wygody, patrzą tylko do linii granicy państwa. A przecież śmieci ze spalania węgla nie stoją na granicy w kolejkach. Wiatr czasami wieje na zachód, ale częściej na wschód – do nas. Powiedziałam w Berlinie, że przecież nie ma znaczenia, czy dostaniemy raka płuc z powodu niemieckich, polskich czy czeskich elektrowni. Problem jest międzynarodowy. I żaden z krajów nie może powiedzieć „owszem jesteśmy w UE, ale będziemy mieć inną politykę, dalej będziemy zanieczyszczać Europę spalaniem węgla”. Dostałam brawa.
A górnicy?
– Tak słyszałam, że trzeba o nich dbać, a węgiel to nasze dobro narodowe. Tylko o jakich górników dbamy? O tych na Syberii czy o tych z Donbasu? Polscy górnicy przede wszystkim potrzebują jasnego przekazu, ile kopalni będzie działać i co potem? Przecież wiadomo, że nikt nie chce zamknąć kopalni jutro, ale z drugiej strony nie będą one działać 200 lat. Procesem odchodzenia od węgla trzeba sensownie zarządzić. Żeby nie było jak przy likwidacji PGR-ów, kiedy tysiące ludzi nagle dowiedziało się, że od jutra nie mają już pracy.
Czułaś w Berlinie, że jesteś przeciwwagą dla słów polskiego rządu?
– Przekazałam, że nie każdy Polak myśli jak prezydent Duda czy premier Morawiecki. Że w Polsce nie wszyscy myślą jak górnicy.
Całość tutaj