Witam.
Pilna sprawa, bo -13 na zewnątrz, a w autku pojawiły się problemy z ładowaniem. Jak to się stało? Otóż klema dodatnia akumulatora jakimś cudem się poluzowała, podczas jazdy objawiało się to tym, że raz kontrolki świeciły jasno na desce, a na drugi dzień słabiej. Uznałem początkowo, że mi się po prostu wydaje. Trwało to niecałe dwa dni, do momentu jak wsiadłem do auta, a nowy akumulator (miesiąc) ledwo zakręcił rozrusznikiem. Ponadto jak jechałem tego drugiego już dnia do pracy, to zauważyłem, że przednie światła chyba zamieniają się w świeczki... :]
Udało się odpalić - miernik w ręce i okazało się, że nie mam ładowania. Tzn trochę dziwnie to wygląda, bo tak: naładowałem akumulator do pełna - zamontowałem w samochodzie, odpalił bez problemu. Po dodaniu gazu napięcie wzrasta do 14,8V maksymalnie. Uznałem, że jest ok i udałem się w trasę ok 10km, światła włączone, ogrzewanie też, wiadomo. Po dotarciu na miejsce - znów pomiar. Napięcie na klemach jakieś 13V z tym, że po dodaniu gazu napięcie spada, a nie wzrasta. Włączyłem więc światła mijania, żeby obciążyć instalację. Co się okazało - napięcie spadło do 12,5V (ok, rozumiem, instalacja obciążona) na biegu jałowym, a po dodaniu gazu zaczęło spadać jeszcze bardziej. Gdy jeszcze miałem rozładowany akumulator zdarzyło się to samo, tyle, że napięcie spadło nawet poniżej 12V. Im więcej gazu dodam, tym bardziej napięcie spada w dół, ale z tego co udało mi się zauważyć - tylko do pewnego momentu przy danych obrotach.
Wygląda to tak, jakby wraz ze wzrostem obrotów silnika, alternator "wyciągał" prąd z akumulatora.
Piszę by się upewnić czy dobrze myślę - skoro klema dodatnia była luźna i sobie tak zrobiłem parę kilometrów, czyli możliwe, że chwilowo traciło się tam połączenie choćby ze względu na drgania - to obstawiam, że padł przez to regulator napięcia. Być może w momencie utraty styku pojawiały się tam szpilki napięciowe i coś padło.
Proszę o radę/informację czy dobrze myślę. Sprawdzę jeszcze diody wzbudzenia (tylko ich uszkodzenie było by zbawieniem, bo to jestem w stanie dziś naprawić) i prądowe. Dodam, że kontrolka ładowania zachowuje się normalnie. Po przekręceniu kluczyka świeci. Po odpaleniu silnika gaśnie i już później ani na moment się nie zaświeci, czyli tak jak przy sprawnym układzie.
Miałem nie pisać tego tematu, ale na dworze mróz, ręce kostnieją, a tu się szykuje wyciąganie alternatora... Może któryś z użytkowników coś poradzi, może coś przeoczyłem.
Z góry dzięki za wszelką pomoc.
PS. Atlernator jest firmy Valeo, 9 diodowy z tego co wiem (w tym 3 do wzbudzania). Typu jeszcze nie znam, bo zaraz mam małą trasę do pokonania (z 20km) więc jeszcze nie demontuję alternatora.
Pilna sprawa, bo -13 na zewnątrz, a w autku pojawiły się problemy z ładowaniem. Jak to się stało? Otóż klema dodatnia akumulatora jakimś cudem się poluzowała, podczas jazdy objawiało się to tym, że raz kontrolki świeciły jasno na desce, a na drugi dzień słabiej. Uznałem początkowo, że mi się po prostu wydaje. Trwało to niecałe dwa dni, do momentu jak wsiadłem do auta, a nowy akumulator (miesiąc) ledwo zakręcił rozrusznikiem. Ponadto jak jechałem tego drugiego już dnia do pracy, to zauważyłem, że przednie światła chyba zamieniają się w świeczki... :]
Udało się odpalić - miernik w ręce i okazało się, że nie mam ładowania. Tzn trochę dziwnie to wygląda, bo tak: naładowałem akumulator do pełna - zamontowałem w samochodzie, odpalił bez problemu. Po dodaniu gazu napięcie wzrasta do 14,8V maksymalnie. Uznałem, że jest ok i udałem się w trasę ok 10km, światła włączone, ogrzewanie też, wiadomo. Po dotarciu na miejsce - znów pomiar. Napięcie na klemach jakieś 13V z tym, że po dodaniu gazu napięcie spada, a nie wzrasta. Włączyłem więc światła mijania, żeby obciążyć instalację. Co się okazało - napięcie spadło do 12,5V (ok, rozumiem, instalacja obciążona) na biegu jałowym, a po dodaniu gazu zaczęło spadać jeszcze bardziej. Gdy jeszcze miałem rozładowany akumulator zdarzyło się to samo, tyle, że napięcie spadło nawet poniżej 12V. Im więcej gazu dodam, tym bardziej napięcie spada w dół, ale z tego co udało mi się zauważyć - tylko do pewnego momentu przy danych obrotach.
Wygląda to tak, jakby wraz ze wzrostem obrotów silnika, alternator "wyciągał" prąd z akumulatora.
Piszę by się upewnić czy dobrze myślę - skoro klema dodatnia była luźna i sobie tak zrobiłem parę kilometrów, czyli możliwe, że chwilowo traciło się tam połączenie choćby ze względu na drgania - to obstawiam, że padł przez to regulator napięcia. Być może w momencie utraty styku pojawiały się tam szpilki napięciowe i coś padło.
Proszę o radę/informację czy dobrze myślę. Sprawdzę jeszcze diody wzbudzenia (tylko ich uszkodzenie było by zbawieniem, bo to jestem w stanie dziś naprawić) i prądowe. Dodam, że kontrolka ładowania zachowuje się normalnie. Po przekręceniu kluczyka świeci. Po odpaleniu silnika gaśnie i już później ani na moment się nie zaświeci, czyli tak jak przy sprawnym układzie.
Miałem nie pisać tego tematu, ale na dworze mróz, ręce kostnieją, a tu się szykuje wyciąganie alternatora... Może któryś z użytkowników coś poradzi, może coś przeoczyłem.
Z góry dzięki za wszelką pomoc.
PS. Atlernator jest firmy Valeo, 9 diodowy z tego co wiem (w tym 3 do wzbudzania). Typu jeszcze nie znam, bo zaraz mam małą trasę do pokonania (z 20km) więc jeszcze nie demontuję alternatora.