Witam. Ubiegłej wiosny miałem wymieniany wtryskiwacz i zawór wydechowy na II cylindrze, zawór był spalony. Zrobiony był szlif głowicy i wymieniona upg. Przed zimą wymieniono kpl rozrząd z pompą wody, zimer na wale oraz świece z przewodami i kopułką wraz z olejem. Lałem zawsze mobila, teraz kupiłem lotus. Od wimiany minęło ok 1000km, kiedy nagle zaczęła mrugać kontrolka oleju na wolnych obrotach. Czym prędzej na bok i zgasiłem silnik. Po odczekaniu paru minut wyciągnąłem bagnet, na którym była kremowa maź. Hmm, wyczytałem że to bolączka krótkich tras (a 2km do pracy autem się dojeżdża), wytrąca się para, skrapla się, wchodzi do oleju i trzeba auto czasem przegonić żeby ta woda odparowała. Wracając do bagnetu, bo spostrzeżeniu kremowej mazi bagnet oczyściłem, wsadziłem, a tu stan zerowy... Silnik odpaliłem, kontrolka się nie paliła olejowa. Dojechałem do domu, wlałem ponad 1,5 litra oleju (na 1000km!). Wczoraj zrobiłem trasę 180km. Na bagnecie przed trasą było ok 2cm oleju, po powrocie i sprawdzeniu okazało się, że ubyło 1cm. Jakieś dobre pół litra. W dodatku zwiększyło się spalanie i odczuwalny spadek mocy. Bieg V słuzy wyłącznie do utrzymania prędkości. Silnik o dziwo nie kopci na niebiesko. Auto kupione w 2008 roku z przebiegiem 75k, jestem II właścicielem, obecnie ma najechane 148k. Nigdy wcześniej takich problemów nie było. Dodam, że pali na dotyk nawet przy minionych mrozach, w wyrównaczym nie pływają oczka ani w strumieniu cieczy nie pojawiają się pęcherze powietrza, cieczy chłodzącej nie ubywa....