samoswoj wrote: Na tym polega demagogia, że porównuje się nieporównywalne i wyciąga z tego wnioski.
Puść tego tira przez ugór, albo człowieka na rowerze po drodze i liczby nie będą już takie oczywiste.
Głuptasińscy, jak ja, wyciągają z tego porównania (owszem, karykaturalnego) inne wnioski: Aby zwiększyć wydajność należy przystosować "pole bitwy" do bezproblemowego użycia maszyn. Możliwości zwiększenia wydajności maszyn są nieporównywalne większe, niż możliwość zwiększenia wydajności pracy ludzkiej. Stąd "mechanizacja rolnictwa" i podział ziemi na przystosowaną do upraw i nieużytki.
samoswoj wrote: A obliczony tonokilometr wystarczy by z niedostępnego pola o pow 1 ha (w miarę zwartego) zebrać 10 ton. plonu i zabrać je z jednego miejsca jakąś maszyną.
A my ciągle o tym samym. Da się zebrać 10 ton z hektara, gdy to będzie przygotowana kultura rolnicza. Ale wtedy zamiast ciachać witki sekatorem lepiej przejechać tam kosiarką. A jeszcze lepiej uprawiać coś bardziej opłacalnego, rolnicy narzekają na rentowność upraw wierzby energetycznej. Zaś z nieużytków, polderów itd nie da się zebrać 10 ton z hektara. Areał będzie znacznie większy, nieregularny, niedostępny, produkt będzie wymagać segregacji i obróbki, jeden człowiek z sekatorem, czy piłą, szurając snopkami witek po 50 kg (czy jak proponuje _ita_ po 25 kg) nie przemierzy tych przestrzeni. Przy (optymistycznym) założeniu przejścia 500 m na jeden snopek to 100 km dziennie (w gumofilcach). Ile dziennie przeszliście Drodzy Koledzy w gumofilcach?
saskia wrote: Najefektywniej było by zużywać wierzbę w indywidualnych gospodarstwach ją uprawiających.
I to jest dobry kierunek. W leśniczówce, w której spędzam wakacje, jest olbrzymia piwnica gdzie się przechowuje drewno i sągi obok budynku. Jest instalacja na holzgaz, który służy do ogrzewania. Piec na holzgaz ma tę zaletę, że działa w rytmie cyklicznym - ładuje się go gigantyczną ilością drewna i na 8 godzin jest spokój. Zauważmy, że do użyteczności tej instalacji potrzebne jest kilka warunków: Powierzchnie do magazynowania, suszenia i urządzenia wielkiego pieca, za które leśniczy nie musi płacić, bo są "państwowe". Dostępność surowca i niewielka odległość od jego pozyskania. Swobodna organizacja czasu pracy i praca polegająca głównie na byciu w gotowości, w czasie której leśniczemu "leci" podstawowa pensja i może się zająć holzgazem i przekładaniem drewna, a nie jest zajęty odwalaniem innej roboty, jak nie przymierzając Głuptasiński.
Myślę, że dałoby się ten system rozbudować, holzgazem zasilać generator prądu, i sprzedawać energię w okresie szczytu energetycznego. To jest mój pomysł na postulowane przez Gaz4 magazyny energii, pozostaje pytanie o opłacalność ekonomiczną.