- A gdzież tam skrywali – wreszcie przełknąłem ślinę i próbowałem się odezwać. – Sami tego nie znali, po prostu.
- No to macie szczęście! To was uratowało, a Dorkę szczególnie – zamruczała.
- A w czym Dorotka winna? – wziąłem ją w obronę. – Przecież tym bardziej nie wiedziała!
- Za całokształt! – Lidka była konsekwentna. – Jest winna i już! Bo mi podpadła.
- Niesłusznie – kontynuowałem obronę. – Zwróć uwagę, że ciebie tu zaprosiła. A wcześniej nie mogła, bo sama nie wiedziała.
Lidka popatrzyła w stronę Doroty. – Na pewno nie wiedziałaś?
- A niby skąd? – przerwałem jej próbę porozumienia. – Sami dopiero co zaczęliśmy tu eksperymenty.
- Moja ty siostrzyczko… – pochyliła się w stronę Doroty, udając że ją obejmuje i całuje. Dorota nie broniła się, też ją obejmowała, przytulały się widowiskowo, ale niespodziewanie Dorota odsunęła się troszeczkę i pogroziła jej palcem, mówiąc: – Tylko nie kręć mi się koło Tomka, dobrze?
Nie trzeba było tego mówić. To było chyba do mnie i ja tak zrozumiałem pouczenie. Właściwie to nawet byłem zadowolony. Gdybym nie widział Doroty, to na widok nagiej Lidki chyba bym oszalał. Ale już nie teraz, teraz wolałem Dorotę. I miałbym raczej dziwne myśli, gdyby nagle się okazało, że obydwie interesuje to samo.
Lidka też się żachnęła na te słowa. – Dorka… masz szczęście, że tego nie słyszałam. Bo musiałabym się obrazić!
- Lidziu, przepraszam – Dorota wystrzeliła z piany w jej stronę. Jej piersi wesoło zadrgały w powietrzu niczym dzwoneczki góralskich sanek. Znowu objęły się obydwie, a po chwili zanurzyły się całkowicie w pianie. A kiedy głośny chlupot wody oznajmił ich wynurzenie się spod wody i powrót do rzeczywistości, wiedziałem, że harmonia pomiędzy nimi wróciła do równowagi, chociaż na podłodze łazienki przybyło rozlanej wody.
Tymczasem Lidka ponownie zabawiła się w barmana, nawet nie wychodząc z wanny. Ja z kolei wypuściłem trochę schłodzonej wody, po czym uzupełniłem jej braki woda cieplejszą. No i zaczęliśmy zabawę. Jak dzieci! Dziewczyny najpierw zażyczyły sobie masaży wodnych, a potem, po sprawdzeniu innych możliwości technicznych wanny i po kolejnym drinku, było im mało i same zaczęły rozchlapywać wodę na całą łazienkę. Ich biusty tak fantastycznie podrygiwały podczas tych zabaw, że nawet nie miałem siły nic im powiedzieć. Gapiłem się tylko i czekałem, aż się zupełnie zmęczą, albo znudzą. Ale miały niespożyte siły. Jeszcze kilka razy musiałem wymieniać wodę na cieplejszą. Poza tym sporo wypiliśmy, a one ciągle wymyślały nowe tematy do zabawy i do rozmowy. Takie mało konkretne. Nic nowego i ciekawego się nie dowiedziałem.
Wreszcie miały chyba dosyć. I ja też. Powychodziliśmy z wanny, obydwie, zupełnie nie przejmując się swoją nagością ani moją obecnością, opłukały się pod prysznicem, sam też zrobiłem to samo i po lekkim osuszeniu się, na golasa poszliśmy we trójkę do sypialni.
Ale tu nie było wolnoamerykanki. Dorota kategorycznie wysłała Lidkę na jedną stronę szerokiego łoża, sama zajęła środkowe miejsce, a mnie wyznaczyła miejsce po przeciwnej stronie Lidki. Później, na łóżku, objęła mnie ręką, podsuwając piersi pod nos. Nic nie mówiła, ale wiedziałem, że kontroluje, czy przypadkiem nie zaczepiam Lidki. A ja… nawet nie miałem takiego zamiaru. Delikatnie pobawiłem się chwilę jej biustem, chociaż Lidka tylko chrząkała po drugiej stronie, a potem grzeczniutko zasnęliśmy.
Rano Dorota obudziła mnie pocałunkami. Obudziła tak, jak od wielu już lat nikt mnie nie budził. Tylko Marta kiedyś tak się zachowywała. Ale to było jeszcze przed ślubem i może kilka miesięcy po. Potem jej przeszło. I w zasadzie zapomniałem, że to może się jeszcze kiedyś zdarzyć. Dlatego początkowo trochę się wystraszyłem.
A gdy zdałem sobie sprawę, że ktoś mnie całuje i otworzyłem oczy, to pierwszą myślą było to, że jadę w pociągu. Tylko skąd ta piękna pochylona nade mną? I z takimi odkrytymi piersiami? Chyba zwariowałem…
Musiałem zrobić parę głębszych oddechów, zanim skojarzyłem gdzie jestem i co się dzieje. Dorota trzymała palec na ustach, pewnie dlatego abym był cicho i nie budził Lidki. Nie było sprawy, niech sobie śpi. Ostrożnie wstałem, a wtedy poszła w moje ślady. Na paluszkach wyszliśmy z sypialni, zabierając ze sobą walające się dotąd po podłodze nasze wczorajsze ubrania. Dorota miała ich mniej…
- Tomek! – odezwała się, kiedy znaleźliśmy się na korytarzu. – Mam mały problem, bo moje bagaże zostały u Lidki w aucie. A nie wiem, gdzie ma klucze. Co ja mam teraz zrobić? Nie chciałabym jej budzić…
Patrzyłem na nią zachwycony. Była rewelacyjna, taka bez makijażu i innych upiększeń, chociaż zdążyła już nałożyć na siebie bluzkę i spódniczkę. Ja byłem tylko w slipach, a resztę trzymałem w ręce.
- Słoneczko – odparłem – umyć możemy się bez bagaży. Mogę ci zaoferować nawet nowiutką szczoteczkę do zębów, bo gdzieś leżą zapasy, które zrobił Stefan. Dawaj, załatwimy te sprawy, a potem zajmiemy się resztą.
- Dobrze – potaknęła głową i delikatnie przejechała dłonią po moich plecach. Poszliśmy razem do łazienki.
Zanim wybrała sobie szczoteczkę, zdążyłem umyć już zęby i opłukałem twarz. Wtedy zwróciła się do mnie.
- Tomek…
Popatrzyłem w jej stronę. – Proszę, zostaw mnie samą. Jakoś mi niezręcznie… nie jestem przyzwyczajona do czyjejkolwiek obecności…
- Sorry, nie ma sprawy – odpowiedziałem, kierując się do wyjścia. – Nastawię czajnik, dobrze?
- Bardzo dobrze! – odparła, machając mi ręką. Poszedłem do kuchni i nastawiłem wodę na kawę. Ale gapa ze mnie, mogłem się przecież sam wszystkiego domyślić.
Kiedy woda się zagotowała, zaparzyłem dwie kawy i spokojnie czekałem na jej powrót.
- Ładnie tu pachnie – oznajmiła wchodząc i siadając na krześle. – Ale musimy kupić ekspres. Wolę taką z ekspresu.
Podszedłem do niej i stojąc, wtuliłem nos w jej włosy.
- A ty teraz niewiele pachniesz – powiedziałem szeptem. Roześmiała się.
- Przecież wszelkie kosmetyki mam w bagażniku. Czuję się trochę mało komfortowo.
- Ależ dlaczego? – zapytałem przekornie. – Dopiero teraz jesteś taka, jaka naprawdę jesteś! – odparłem przekornie.
- Czyli jaka? – zapytała zalotnie, odwracając głowę w moją stronę.
- Śliczna! – nie wahałem się z odpowiedzią. – Wspaniała i niesamowita!
Wyciągnęła ręce do góry, obejmując mnie za szyję. Pochyliłem głowę. Nasze usta spotkały się wpół drogi, gdyż zaczęła zmieniać pozycję na krześle, unosząc się lekko, a potem wstała i mogłem ją swobodnie objąć.
Całowałem oczy i nos, chwytałem wargami uszy, a potem uniosłem bluzkę i zdjąłem z niej przez głowę, uwalniając piersi. Teraz zająłem się nimi, całując jedną i delikatnie szczypiąc sutek drugiej. Dorota tyłem oparła się o krawędź stołu, więc nie zwlekając długo, uniosłem ją do góry i posadziłem na blacie, jednocześnie wpychając się pomiędzy kolana. Musiała je rozsunąć. Ale ze zdziwieniem stwierdziłem, że ma założone stringi.
- A skąd to wzięłaś? – zapytałem zdziwiony, odrywając się od biustu.
- Potem… – wyszeptała. – Nie przerywaj!
Nie potrzebowałem lepszej zachęty. Cały czas byłem bez spodni, tylko w slipkach, które teraz błyskawicznie wylądowały na podłodze. Stringi też nie stanowiły wielkiej przeszkody, nawet nie próbowałem ich zdejmować, tylko trochę odsunąłem na bok. Wtedy położyła się na stole zadzierając spódniczkę na pępek, jednocześnie rozchylając i wysoko unosząc nogi.
Ten widok chyba nawet martwego by poruszył, lecz mnie i tak było mało. Coś mnie podkusiło, żeby zerwać z jej bioder i te strzępki materiału, które zwą stringami. Zorientowała się wtedy w moich zamiarach i jakimś cudem uniosła na chwilę biodra, a potem zgrabnymi ruchami nóg, ułatwiła mi działanie. Teraz jej niczym nie skrępowane nogi znowu rozwarły się przede mną na astronomiczną odległość. Wszystko co skryte dla innych, miałem już przed oczami.
Bez wahania wtuliłem głowę pomiędzy jej uda, a język odnalazł wilgotne, szeroko rozchylone płatki w spojeniu nóg. Usiadłem na krześle, opierając dłonie o jej uda nad kolanami i czułem jak lekko drgają chwilami, najczęściej w rytmie ruchów mojego języka, który najwyraźniej odnalazł tajemne miejsce, skrywające jej wrażliwość. Nie mogłem tylko dosięgnąć piersi. Jednak widziałem kącikiem oczu jak od czasu do czasu sama błądziła rękami po ich koniuszkach, ale potem te dłonie niezmiennie trafiały na moją głowę, to przyciskając, to znów odciągając mnie od kontynuowania zabiegów. A kiedy jej oddech zaczął wyraźnie się skracać, już nie wytrzymałem. Gwałtownie wstałem z krzesła i zanim się zorientowała, już byłem w jej wnętrzu aż jęknęła. I tym razem nie dałem się spętać nogami. Schwyciłem je w kostkach i rozciągnąłem na całą szerokość. Otwarła wtedy oczy i naprawdę nie wiem jak to zrobiła, ale zdołała unieść tułów ze stołu po czym schwyciła mnie rękami za szyję i zaczęła całować. – Daj go… jeszcze… Tomek… jeszcze… – szeptała.
Zwolniłem uchwyt nóg żeby schwycić biodra i wtedy zacząłem na nią tak napierać, tak dociskać, że sam zamknąłem oczy i cały świat mi gdzieś odjechał. Byłem tylko ja, jej nogi i brzuch, oraz moja pochylona głowa, którą przyciskała do piersi. Poczułem jeszcze tylko jak jej nogi znowu zamykają mnie w kleszczowym uścisku, kiedy wystrzeliłem do jej wnętrza gorącą strugą.
Przez chwilę poleżałem na niej bezwładnie, ale zaraz zsunąłem się na krzesło. Czułem się niczym maratończyk na mecie. Zdyszany, bez sił i z drżącymi jeszcze łydkami, a przede mną, zwisały ze stołu kształtne łydki nóg Doroty. Ona sama nadal leżała na stole, zupełnie nie przejmując się swoją nagością. Spódniczkę nadal miała zadartą powyżej pępka, a bluzka leżała gdzieś na podłodze. Wstałem, chociaż nogi miałem jak z waty i spojrzałem na jej twarz. Nie zrobiła żadnego ruchu, spokojnie patrzyła prosto w sufit.
- Dorotko… – naprawdę byłem przestraszony. – Coś się stało? – nachyliłem się nad stołem. Skierowała wzrok na mnie i uśmiechnęła się niby smutno, ale w jej oczach zaigrało jakieś ciepło i wyciągnęła ręce w moją stronę.
- Pomóż mi wstać – powiedziała.
- Czy coś jest nie tak? – zaniepokoiłem się. – Coś ci dolega?
- Nie… – roześmiała się. – Skądże! Tylko samej mi się nie chciało! – wyjaśniła, podnosząc się i całując mnie w policzek. A kiedy stanęła na podłodze, dodała. – Tomek, dziękuję ci!
- A niby za co? – zapytałem zaskoczony. Spojrzała na mnie, jakby nie dowierzając, że pytam poważnie. A ja byłem zupełnie zamotany i nic nie kojarzyłem.
- Czułam ciebie wewnątrz aż tu – pokazała na gardło.
W pierwszej chwili nie zrozumiałem zupełnie o czym mówi. Ale gdy spojrzałem z niepokojem w te rozbawione oczy, zrozumiałem, co miała na myśli. Odetchnąłem z ulgą. A potem podsunąłem jej krzesło, aby usiadła.
- Nie, dziękuję – zaprotestowała. – Nogi mam mokre do kolan. I uniosła brzeg spódniczki, którą dotąd trzymała w dłoni. Boże, za ten widok mnóstwo facetów oddałoby pięć lat życia, a wczoraj ja też się do nich zaliczałem! A teraz… sama oferowała mi go ot tak, dla lepszego zobrazowania sytuacji. Ale dostałem adrenaliny! Rzuciłem się w poszukiwaniu chociażby papierowych ręczników kuchennych, na szczęście szybko je odnalazłem. I kiedy Dorota wycierała uda, ja zakładałem bokserki.
- Idę teraz pod prysznic – usłyszałem za sobą. – Ale muszę ci powiedzieć, że pieką mnie uda, nie ogoliłeś się!
- Ja też muszę pod prysznic – oznajmiłem. I wtedy nagle z korytarza dobiegł nas trzeci głos.
- No jak tam, macie już dość? – Lidka, ubrana dość swobodnie, ale jednak ubrana, weszła do kuchni. I od razu naskoczyła na nas.
– Długo tak jeszcze możecie? Bo chciałam napić się kawy. Ile można czekać?
- A na co czekałaś? – zapytałem udanie naiwnie.
- Nawet sobie nie żartuj! – jej głos był poważny i zdecydowany. – Podchodziłam tu pod drzwi trzy razy. Nie podglądałam was, żeby była jasność. Najpierw myślałem, że się bijecie, ale potem… Tych odgłosów nie da się udawać.
- A skąd ty to wiesz? – zapytałem trochę złośliwie.
- Tomek, daj spokój – Lidka była zrezygnowana. – Chce mi się kawy, a wy zablokowaliście kuchnię, jakby łóżek nie było… a co to jest? – pokazywała na stół, gdzie tkwiła mokra plama. W miejscu, gdzie przed chwilą zbiegały się uda Doroty.
- Aaa, takie tam… – bagatelizowałem pytanie, wpadając w panikę. – Myśmy już pili kawę, pewnie coś się rozlało… – pobiegłem w stronę zlewu po zmywak. Ale Dorota była szybsza i starła stół ręcznikami.
- Lidka – odezwała się spokojnie. – Siadaj z drugiej strony, ja to zaraz umyję.
- Ty też siadaj, nie martw się tak bardzo mną – Lidka niespodziewanie podeszła i objęła ją, przytulając do siebie. – Myślałam, że będziesz zachwycona, a ty coś spuściłaś nos na kwintę – przerwała wywód, a ja stałem nieruchomo i patrzyłem na nie, niczego nie rozumiejąc. – Czyżby Tomek cię zdenerwował? – zapytała nieoczekiwanie. Dorota uważnie spojrzała jej prosto w oczy.
- Tomek? – powiedziała zdziwiona. – Skąd ci to przyszło do głowy?
Odsunęła się od Lidki i podeszła do mnie, przytulając się na kilka sekund. A potem zaczęła mówić.
- Tomek tylko uświadomił mi … Ech, zostawcie mnie na chwilę w spokoju. Ja muszę do łazienki. Jak wrócę to porozmawiamy. Lidka! – zawołała. – Chcę też swoje bagaże!
- To sobie weź! – Lidka powiedziała to spokojnie i z wyraźną satysfakcją. – Gdybyś normalnie myślała, to przecież wiesz, że auto jest otwarte od wieczora. I nikt go nie zamykał. Nie wiem nawet po co wczoraj brałaś kluczyki, kiedy szliście po napoje, które zresztą i tak ja musiałam przynieść. Teraz też jest otwarte.
Wybuchnąłem śmiechem. Ale zorientowałem się, że Dorocie do śmiechu nie było. Była jakaś zamyślona. Pobiegłem pomagać jej we wnoszeniu bagaży, a Lidka przyszła za mną. Nawet z kawy zrezygnowała. I kiedy wyjmowaliśmy wszystko z bagażnika, zagderała.
- To wszystko siostro dlatego, że przestałaś normalnie myśleć!
Zamarłem, kiedy w ułamku sekundy zrozumiałem co też ma na myśli. Cały czas starała się o to, żeby Dorota potraktowała to wszystko co się wydarzyło jako epizod bez znaczenia i aby obydwie stąd wyjechały. Jednak reakcja Doroty była powolna, ale zdecydowana.
- Nie, Lidka. To zupełnie nie dlatego. Teraz właśnie zdałam sobie z tego sprawę. I mylisz się, że nie myślę. Jest akurat zupełnie odwrotnie.
- Niby co? – zapytała Lidka.
- Później!... – Dorota machnęła niecierpliwie ręką. – Na razie bądź taka dobra i pozwól mi się trochę pozbierać.
- Dorotko… – odezwałem się cicho. A kiedy spojrzała na mnie, dodałem. – Zaniosę twoje bagaże do tej dużej sypialni… – patrzyłem na nią niepewnie. Wtedy powoli, kilkakrotnie skinęła głową. Schwyciłem więc dwie największe walizki i tym razem nawet nie czułem ich ciężaru. W sypialni postawiłem obok szafy i poczekałem aż nadeszła.
- Tomek… – odezwała się cicho. – Jeszcze raz ci dziękuję, ale teraz proszę, zostaw mnie samą.
- Dlaczego tak? – próbowałem zachować normalny ton.
- Bo… proszę cię! Później ci opowiem, teraz nie chcę. Uznaj, że mam chwilę chandry, potrzebuję się umyć i trochę ogarnąć, a potem przyjdę do ciebie jak nowa. Czekaj na mnie, proszę! – oparła głowę o moje ramię, ale twarz odwróciła. Nie chciała się całować. Cóż miałem odpowiedzieć? Musiałem przyjąć jej warunki. Westchnąłem wtedy i przypomniałem, że ja też czekam na łazienkę!
Skinęła poważnie głową i rzuciła. – Idź na kilka minut do Lidki, niech nie czuje się tu głupio, a potem możesz przyjść do mnie. Drzwi do łazienki zamykała nie będę.
Niemal siłą wypchnęła mnie z sypialni, ale już widziałem, że jej nastrój trochę się poprawił. Tylko w ogóle o co w tym wszystkim chodziło?
Wpadłem do swojego pokoju i założyłem spodnie. Przynajmniej poważniej się teraz prezentowałem. A potem zajrzałem do kuchni. Lidka siedziała przy stole i piła kawę. Zauważyłem, że nie założyła biustonosza, to było widać na pierwszy rzut oka, ale jednak wcześniej niczego nie widziałem. Chociaż dla mnie dzisiaj, to już było bez różnicy. Dorota wyssała ze mnie wszystkie siły.
- Hej, Lidka! – zawołałem wchodząc – Cieszę się, że dajesz sobie radę.
- No, jakbym miała na was czekać, to prędzej chyba karawanu bym doczekała! – Lidka, delikatnie mówiąc, najwyraźniej nie była zadowolona. Otwarcie pokazywała, że coś ją ugryzło. Tylko co? Usiadłem za stołem.
- Słuchaj… – zapytałem poważnym tonem. – A może powiesz mi o co ci chodzi? Bo wiesz… – zrobiłem pauzę. – Ja byłbym bardzo zadowolony, gdyby nasze relacje pozostały bez niedomówień! – patrzyłem na nią bez lęku.
Upiła łyk kawy. – Przecież nie mam do ciebie żadnych pretensji, ale…
- Co „ale”? – przerwałem jej bez wahania. – Masz jakieś pretensje do mnie, czy nie?
- Nie krzycz! – momentalnie mnie zgasiła. – Dorotę znasz od dwóch dni, a ja ją znam całe życie. Ty jesteś dojrzałym, doświadczonym mężczyzną i boję się, że sterujesz nią, jak pilotem telewizor. Po prostu jakimś cudem, przypadkowo, odkryłeś do niej kod dostępu. A co będzie jak film ci się znudzi i zechcesz zmienić program? Nie pomyślałeś o tym? Ja się boję, że najzwyczajniej ją skrzywdzisz. A konsekwencje tego poniesie tylko ona!
- Lidka… – zacząłem powoli. – To nie jest temat na rozmowę między nami, bez udziału Dorotki.
- Tomek, posłuchaj! – ściszyła głos. – Ja wczoraj jeszcze w drodze sądziłam, że odbiło jej chwilowo. I machnęłam na to ręką. Takie coś czasami po prostu bywa. Ale jak usłyszałam, że chce tu zostać… i usłyszałam was rano, Tomek! Ty masz żonę, a Dorota ma męża!
- Lidka! – odezwałem się zdecydowanie, bo byłem pewien swoich racji. Chociaż sam nie wiem dlaczego. Coś mi mówiło, że to Dorocie mam się podporządkować i tak będzie najlepiej. Bo ona tego właśnie oczekuje i tego chce.
- Nasza rozmowa jest bezcelowa! To fakt, że Dorotkę znam dopiero od dwóch dni. Ale już się dowiedziałem, że są powody, dla których chce spędzić tutaj wakacje. Ja tych powodów nie znam i nie muszę znać! Ale mogę ci jedno obiecać: nie mam najmniejszego zamiaru tej dziewczyny skrzywdzić! I nikomu na to nie pozwolę w mojej obecności. Nawet gdyby nasze relacje się zmieniły i nie chciałaby mnie widzieć, to już zawsze będzie mieć we mnie posłusznego wykonawcę swoich życzeń i wiernego obrońcę. Do końca życia będę jej wdzięczny, za tę chwilę, choćby mnie teraz wytłukła po pysku i odjechała w siną dal.
- A niby za co będziesz jej taki wdzięczny? – zapytała ironicznie.
- Lidka… nie kpij! – poprosiłem. Nie chciałem się zbytnio odkrywać, ale zrozumiałem, że inaczej się nie da. Musiałem być szczery. – Chociażby za to, że dla niej przez chwilę byłem mężczyzną, bo całe moje otoczenie, łącznie z moją żoną, w zasadzie dawno spisało mnie na straty.
Milczała, więc po chwili dodałem. – Szkoda, że mnie nie usłyszałaś wtedy, kiedy opowiadałem o sobie. Może uniknęlibyśmy tej dzisiejszej rozmowy, może troszeczkę byś mi uwierzyła…
- To nie tak! – zaprotestowała. – Ja nigdy nie powiedziałam, że ci nie wierzę. Tylko zrozum mnie! Ja się boję o Dorotę!
Wstałem z krzesła i podszedłem do niej, już zdecydowanie odważniejszy. Niby dlaczego ciągle miałem się tych wszystkich młodych dziewczyn bać?
- A może pozwolisz Dorotce jednak decydować o sobie? – przykucnąłem przy jej krześle. – Ja ją znam niedługo, jak wspomniałaś, ale zdążyłem zauważyć, że inteligencji to jej raczej nie brakuje. Tak samo zresztą, jak urody. I wierzę, że potrafi zadbać o siebie. A ja jej w tym przeszkadzać nie myślę. To ci mogę obiecać. Teraz i w przyszłości.
- To mnie cieszy – Lidka wreszcie się odezwała. – Ale i tak się boję.
- A czego? – zapytałem. I pomyślałem, że chyba muszę być brutalny. – Posłuchaj! – mój zdecydowany głos przerwał jej próbę odpowiedzi. – Byłaś wczoraj w mojej obecności dość frywolnie ubrana – zauważyłem delikatnie, bo nie chciałem nazywać rzeczy po imieniu. – Czy coś złego cię ode mnie spotkało? Uważam, że nie! – kontynuowałem. – Nie wiem, jak nazwać to, co czuję wobec Dorotki. Dwadzieścia parę lat temu powiedziałbym, że się zakochałem. Ale teraz to jest coś innego i kto wie, czy nie ważniejszego i mocniejszego. Wiesz, ja nawet nie odważyłem się pomarzyć o seksie z nią. Ale, jak sama się zorientowałaś, do tego doszło. I widziałaś, że Dorotka nie czuje się skrzywdzona, więc nie graj tu roli prokuratora!
- Nie przesadzaj! – przerwała moją wypowiedź. – Nie mam takiego zamiaru. I daj mi wreszcie coś powiedzieć. Po prostu wiem co nieco o życiu Doroty i boję się, że to wszystko będzie miało daleko idące konsekwencje. Dla niej, oczywiście, bo mężczyznom zawsze łatwiej jest wywinąć się z czegoś takiego. Ja nie jestem dzieckiem i wiem, że różne przygody zdarzają się w życiu. Każdemu zdarzyć się mogą. I znów tak bardzo nie protestowałam, kiedy mi powiedziała, że ma na ciebie ochotę. Ale sądziłam, że to się po dwóch dniach zakończy! I powiedz mi teraz, jak ja mam ukryć jej obecność tutaj przez całe lato? Przecież to niemożliwe! A to będzie katastrofą dla niej i dla jej małżeństwa. Nawet nie biorąc pod uwagę ciebie i twojej żony.
Zdenerwowała mnie. Mówiła o Dorocie jak o nieświadomej osobie, która nie wie co robi. Ja, po tych krótkich chwilach z nią spędzonych, miałem o niej znacznie lepsze zdanie.
- Przepraszam cię, Lidka, ale ja nie znam tak dobrze tego tematu, więc ty teraz możesz mówić wszystko. I widzę, że natychmiast chcesz wymusić na mnie jakąś deklarację. Tyle, że nic takiego nie usłyszysz. Bez Dorotki nie chcę dłużej o tym rozmawiać. I proszę, zakończmy tę rozmowę.
- Szkoda, że mnie nie rozumiesz… – westchnęła i przez moment zajęła się swoją kawą. Ale po chwili znów jej wzrok spoczął na mnie.
- Nie miej do mnie żalu – poprosiła. – Starałam się tylko powiedzieć ci, że bardzo lubię Dorotę i chcę dla niej jak najlepiej…
- Lidka! – przerwałem jej zdecydowanie – Powiedz to wszystko w jej obecności! Albo powiedz mi prosto, że żądasz, abym ją stąd wyrzucił. Tyle, że jeśli naprawdę tak chcesz, to oświadczam ci, że tego się nie doczekasz. Nigdy!
- Tomek, czego ty się tak zarzekasz? – wchodząca do kuchni Dorota wesoło oznajmiła, że słyszała moje ostatnie słowa. – Mam nadzieję, że nie chodzi o kawę, bo chciałam świeżą – spojrzała na mnie. – Lepiej nastaw wodę!
Nagle zamilkła, zorientowawszy się, że siedzimy z marsowymi minami, bez uśmiechu, a Lidka schowała nos w filiżance. Ja z ulgą podniosłem się z krzesła i napełniłem czajnik wodą. Przynajmniej nie musiałem patrzeć jej w oczy.
- Czy jest coś, czego nie wiem, a wiedzieć powinnam? – zapytała spokojnie, kierując swój wzrok raz na mnie, raz na Lidkę. Obydwoje milczeliśmy. Spojrzałem na Lidkę. Patrzyła tępo przed siebie, na blat stołu. Chciałem, żeby to ona zaczęła teraz mówić, bo była przecież inicjatorką tematu. Ale Dorota skierowała wzrok w moją stronę.
- Tomek, możesz mi powiedzieć o co chodzi?
- No to macie szczęście! To was uratowało, a Dorkę szczególnie – zamruczała.
- A w czym Dorotka winna? – wziąłem ją w obronę. – Przecież tym bardziej nie wiedziała!
- Za całokształt! – Lidka była konsekwentna. – Jest winna i już! Bo mi podpadła.
- Niesłusznie – kontynuowałem obronę. – Zwróć uwagę, że ciebie tu zaprosiła. A wcześniej nie mogła, bo sama nie wiedziała.
Lidka popatrzyła w stronę Doroty. – Na pewno nie wiedziałaś?
- A niby skąd? – przerwałem jej próbę porozumienia. – Sami dopiero co zaczęliśmy tu eksperymenty.
- Moja ty siostrzyczko… – pochyliła się w stronę Doroty, udając że ją obejmuje i całuje. Dorota nie broniła się, też ją obejmowała, przytulały się widowiskowo, ale niespodziewanie Dorota odsunęła się troszeczkę i pogroziła jej palcem, mówiąc: – Tylko nie kręć mi się koło Tomka, dobrze?
Nie trzeba było tego mówić. To było chyba do mnie i ja tak zrozumiałem pouczenie. Właściwie to nawet byłem zadowolony. Gdybym nie widział Doroty, to na widok nagiej Lidki chyba bym oszalał. Ale już nie teraz, teraz wolałem Dorotę. I miałbym raczej dziwne myśli, gdyby nagle się okazało, że obydwie interesuje to samo.
Lidka też się żachnęła na te słowa. – Dorka… masz szczęście, że tego nie słyszałam. Bo musiałabym się obrazić!
- Lidziu, przepraszam – Dorota wystrzeliła z piany w jej stronę. Jej piersi wesoło zadrgały w powietrzu niczym dzwoneczki góralskich sanek. Znowu objęły się obydwie, a po chwili zanurzyły się całkowicie w pianie. A kiedy głośny chlupot wody oznajmił ich wynurzenie się spod wody i powrót do rzeczywistości, wiedziałem, że harmonia pomiędzy nimi wróciła do równowagi, chociaż na podłodze łazienki przybyło rozlanej wody.
Tymczasem Lidka ponownie zabawiła się w barmana, nawet nie wychodząc z wanny. Ja z kolei wypuściłem trochę schłodzonej wody, po czym uzupełniłem jej braki woda cieplejszą. No i zaczęliśmy zabawę. Jak dzieci! Dziewczyny najpierw zażyczyły sobie masaży wodnych, a potem, po sprawdzeniu innych możliwości technicznych wanny i po kolejnym drinku, było im mało i same zaczęły rozchlapywać wodę na całą łazienkę. Ich biusty tak fantastycznie podrygiwały podczas tych zabaw, że nawet nie miałem siły nic im powiedzieć. Gapiłem się tylko i czekałem, aż się zupełnie zmęczą, albo znudzą. Ale miały niespożyte siły. Jeszcze kilka razy musiałem wymieniać wodę na cieplejszą. Poza tym sporo wypiliśmy, a one ciągle wymyślały nowe tematy do zabawy i do rozmowy. Takie mało konkretne. Nic nowego i ciekawego się nie dowiedziałem.
Wreszcie miały chyba dosyć. I ja też. Powychodziliśmy z wanny, obydwie, zupełnie nie przejmując się swoją nagością ani moją obecnością, opłukały się pod prysznicem, sam też zrobiłem to samo i po lekkim osuszeniu się, na golasa poszliśmy we trójkę do sypialni.
Ale tu nie było wolnoamerykanki. Dorota kategorycznie wysłała Lidkę na jedną stronę szerokiego łoża, sama zajęła środkowe miejsce, a mnie wyznaczyła miejsce po przeciwnej stronie Lidki. Później, na łóżku, objęła mnie ręką, podsuwając piersi pod nos. Nic nie mówiła, ale wiedziałem, że kontroluje, czy przypadkiem nie zaczepiam Lidki. A ja… nawet nie miałem takiego zamiaru. Delikatnie pobawiłem się chwilę jej biustem, chociaż Lidka tylko chrząkała po drugiej stronie, a potem grzeczniutko zasnęliśmy.
Rano Dorota obudziła mnie pocałunkami. Obudziła tak, jak od wielu już lat nikt mnie nie budził. Tylko Marta kiedyś tak się zachowywała. Ale to było jeszcze przed ślubem i może kilka miesięcy po. Potem jej przeszło. I w zasadzie zapomniałem, że to może się jeszcze kiedyś zdarzyć. Dlatego początkowo trochę się wystraszyłem.
A gdy zdałem sobie sprawę, że ktoś mnie całuje i otworzyłem oczy, to pierwszą myślą było to, że jadę w pociągu. Tylko skąd ta piękna pochylona nade mną? I z takimi odkrytymi piersiami? Chyba zwariowałem…
Musiałem zrobić parę głębszych oddechów, zanim skojarzyłem gdzie jestem i co się dzieje. Dorota trzymała palec na ustach, pewnie dlatego abym był cicho i nie budził Lidki. Nie było sprawy, niech sobie śpi. Ostrożnie wstałem, a wtedy poszła w moje ślady. Na paluszkach wyszliśmy z sypialni, zabierając ze sobą walające się dotąd po podłodze nasze wczorajsze ubrania. Dorota miała ich mniej…
- Tomek! – odezwała się, kiedy znaleźliśmy się na korytarzu. – Mam mały problem, bo moje bagaże zostały u Lidki w aucie. A nie wiem, gdzie ma klucze. Co ja mam teraz zrobić? Nie chciałabym jej budzić…
Patrzyłem na nią zachwycony. Była rewelacyjna, taka bez makijażu i innych upiększeń, chociaż zdążyła już nałożyć na siebie bluzkę i spódniczkę. Ja byłem tylko w slipach, a resztę trzymałem w ręce.
- Słoneczko – odparłem – umyć możemy się bez bagaży. Mogę ci zaoferować nawet nowiutką szczoteczkę do zębów, bo gdzieś leżą zapasy, które zrobił Stefan. Dawaj, załatwimy te sprawy, a potem zajmiemy się resztą.
- Dobrze – potaknęła głową i delikatnie przejechała dłonią po moich plecach. Poszliśmy razem do łazienki.
Zanim wybrała sobie szczoteczkę, zdążyłem umyć już zęby i opłukałem twarz. Wtedy zwróciła się do mnie.
- Tomek…
Popatrzyłem w jej stronę. – Proszę, zostaw mnie samą. Jakoś mi niezręcznie… nie jestem przyzwyczajona do czyjejkolwiek obecności…
- Sorry, nie ma sprawy – odpowiedziałem, kierując się do wyjścia. – Nastawię czajnik, dobrze?
- Bardzo dobrze! – odparła, machając mi ręką. Poszedłem do kuchni i nastawiłem wodę na kawę. Ale gapa ze mnie, mogłem się przecież sam wszystkiego domyślić.
Kiedy woda się zagotowała, zaparzyłem dwie kawy i spokojnie czekałem na jej powrót.
- Ładnie tu pachnie – oznajmiła wchodząc i siadając na krześle. – Ale musimy kupić ekspres. Wolę taką z ekspresu.
Podszedłem do niej i stojąc, wtuliłem nos w jej włosy.
- A ty teraz niewiele pachniesz – powiedziałem szeptem. Roześmiała się.
- Przecież wszelkie kosmetyki mam w bagażniku. Czuję się trochę mało komfortowo.
- Ależ dlaczego? – zapytałem przekornie. – Dopiero teraz jesteś taka, jaka naprawdę jesteś! – odparłem przekornie.
- Czyli jaka? – zapytała zalotnie, odwracając głowę w moją stronę.
- Śliczna! – nie wahałem się z odpowiedzią. – Wspaniała i niesamowita!
Wyciągnęła ręce do góry, obejmując mnie za szyję. Pochyliłem głowę. Nasze usta spotkały się wpół drogi, gdyż zaczęła zmieniać pozycję na krześle, unosząc się lekko, a potem wstała i mogłem ją swobodnie objąć.
Całowałem oczy i nos, chwytałem wargami uszy, a potem uniosłem bluzkę i zdjąłem z niej przez głowę, uwalniając piersi. Teraz zająłem się nimi, całując jedną i delikatnie szczypiąc sutek drugiej. Dorota tyłem oparła się o krawędź stołu, więc nie zwlekając długo, uniosłem ją do góry i posadziłem na blacie, jednocześnie wpychając się pomiędzy kolana. Musiała je rozsunąć. Ale ze zdziwieniem stwierdziłem, że ma założone stringi.
- A skąd to wzięłaś? – zapytałem zdziwiony, odrywając się od biustu.
- Potem… – wyszeptała. – Nie przerywaj!
Nie potrzebowałem lepszej zachęty. Cały czas byłem bez spodni, tylko w slipkach, które teraz błyskawicznie wylądowały na podłodze. Stringi też nie stanowiły wielkiej przeszkody, nawet nie próbowałem ich zdejmować, tylko trochę odsunąłem na bok. Wtedy położyła się na stole zadzierając spódniczkę na pępek, jednocześnie rozchylając i wysoko unosząc nogi.
Ten widok chyba nawet martwego by poruszył, lecz mnie i tak było mało. Coś mnie podkusiło, żeby zerwać z jej bioder i te strzępki materiału, które zwą stringami. Zorientowała się wtedy w moich zamiarach i jakimś cudem uniosła na chwilę biodra, a potem zgrabnymi ruchami nóg, ułatwiła mi działanie. Teraz jej niczym nie skrępowane nogi znowu rozwarły się przede mną na astronomiczną odległość. Wszystko co skryte dla innych, miałem już przed oczami.
Bez wahania wtuliłem głowę pomiędzy jej uda, a język odnalazł wilgotne, szeroko rozchylone płatki w spojeniu nóg. Usiadłem na krześle, opierając dłonie o jej uda nad kolanami i czułem jak lekko drgają chwilami, najczęściej w rytmie ruchów mojego języka, który najwyraźniej odnalazł tajemne miejsce, skrywające jej wrażliwość. Nie mogłem tylko dosięgnąć piersi. Jednak widziałem kącikiem oczu jak od czasu do czasu sama błądziła rękami po ich koniuszkach, ale potem te dłonie niezmiennie trafiały na moją głowę, to przyciskając, to znów odciągając mnie od kontynuowania zabiegów. A kiedy jej oddech zaczął wyraźnie się skracać, już nie wytrzymałem. Gwałtownie wstałem z krzesła i zanim się zorientowała, już byłem w jej wnętrzu aż jęknęła. I tym razem nie dałem się spętać nogami. Schwyciłem je w kostkach i rozciągnąłem na całą szerokość. Otwarła wtedy oczy i naprawdę nie wiem jak to zrobiła, ale zdołała unieść tułów ze stołu po czym schwyciła mnie rękami za szyję i zaczęła całować. – Daj go… jeszcze… Tomek… jeszcze… – szeptała.
Zwolniłem uchwyt nóg żeby schwycić biodra i wtedy zacząłem na nią tak napierać, tak dociskać, że sam zamknąłem oczy i cały świat mi gdzieś odjechał. Byłem tylko ja, jej nogi i brzuch, oraz moja pochylona głowa, którą przyciskała do piersi. Poczułem jeszcze tylko jak jej nogi znowu zamykają mnie w kleszczowym uścisku, kiedy wystrzeliłem do jej wnętrza gorącą strugą.
Przez chwilę poleżałem na niej bezwładnie, ale zaraz zsunąłem się na krzesło. Czułem się niczym maratończyk na mecie. Zdyszany, bez sił i z drżącymi jeszcze łydkami, a przede mną, zwisały ze stołu kształtne łydki nóg Doroty. Ona sama nadal leżała na stole, zupełnie nie przejmując się swoją nagością. Spódniczkę nadal miała zadartą powyżej pępka, a bluzka leżała gdzieś na podłodze. Wstałem, chociaż nogi miałem jak z waty i spojrzałem na jej twarz. Nie zrobiła żadnego ruchu, spokojnie patrzyła prosto w sufit.
- Dorotko… – naprawdę byłem przestraszony. – Coś się stało? – nachyliłem się nad stołem. Skierowała wzrok na mnie i uśmiechnęła się niby smutno, ale w jej oczach zaigrało jakieś ciepło i wyciągnęła ręce w moją stronę.
- Pomóż mi wstać – powiedziała.
- Czy coś jest nie tak? – zaniepokoiłem się. – Coś ci dolega?
- Nie… – roześmiała się. – Skądże! Tylko samej mi się nie chciało! – wyjaśniła, podnosząc się i całując mnie w policzek. A kiedy stanęła na podłodze, dodała. – Tomek, dziękuję ci!
- A niby za co? – zapytałem zaskoczony. Spojrzała na mnie, jakby nie dowierzając, że pytam poważnie. A ja byłem zupełnie zamotany i nic nie kojarzyłem.
- Czułam ciebie wewnątrz aż tu – pokazała na gardło.
W pierwszej chwili nie zrozumiałem zupełnie o czym mówi. Ale gdy spojrzałem z niepokojem w te rozbawione oczy, zrozumiałem, co miała na myśli. Odetchnąłem z ulgą. A potem podsunąłem jej krzesło, aby usiadła.
- Nie, dziękuję – zaprotestowała. – Nogi mam mokre do kolan. I uniosła brzeg spódniczki, którą dotąd trzymała w dłoni. Boże, za ten widok mnóstwo facetów oddałoby pięć lat życia, a wczoraj ja też się do nich zaliczałem! A teraz… sama oferowała mi go ot tak, dla lepszego zobrazowania sytuacji. Ale dostałem adrenaliny! Rzuciłem się w poszukiwaniu chociażby papierowych ręczników kuchennych, na szczęście szybko je odnalazłem. I kiedy Dorota wycierała uda, ja zakładałem bokserki.
- Idę teraz pod prysznic – usłyszałem za sobą. – Ale muszę ci powiedzieć, że pieką mnie uda, nie ogoliłeś się!
- Ja też muszę pod prysznic – oznajmiłem. I wtedy nagle z korytarza dobiegł nas trzeci głos.
- No jak tam, macie już dość? – Lidka, ubrana dość swobodnie, ale jednak ubrana, weszła do kuchni. I od razu naskoczyła na nas.
– Długo tak jeszcze możecie? Bo chciałam napić się kawy. Ile można czekać?
- A na co czekałaś? – zapytałem udanie naiwnie.
- Nawet sobie nie żartuj! – jej głos był poważny i zdecydowany. – Podchodziłam tu pod drzwi trzy razy. Nie podglądałam was, żeby była jasność. Najpierw myślałem, że się bijecie, ale potem… Tych odgłosów nie da się udawać.
- A skąd ty to wiesz? – zapytałem trochę złośliwie.
- Tomek, daj spokój – Lidka była zrezygnowana. – Chce mi się kawy, a wy zablokowaliście kuchnię, jakby łóżek nie było… a co to jest? – pokazywała na stół, gdzie tkwiła mokra plama. W miejscu, gdzie przed chwilą zbiegały się uda Doroty.
- Aaa, takie tam… – bagatelizowałem pytanie, wpadając w panikę. – Myśmy już pili kawę, pewnie coś się rozlało… – pobiegłem w stronę zlewu po zmywak. Ale Dorota była szybsza i starła stół ręcznikami.
- Lidka – odezwała się spokojnie. – Siadaj z drugiej strony, ja to zaraz umyję.
- Ty też siadaj, nie martw się tak bardzo mną – Lidka niespodziewanie podeszła i objęła ją, przytulając do siebie. – Myślałam, że będziesz zachwycona, a ty coś spuściłaś nos na kwintę – przerwała wywód, a ja stałem nieruchomo i patrzyłem na nie, niczego nie rozumiejąc. – Czyżby Tomek cię zdenerwował? – zapytała nieoczekiwanie. Dorota uważnie spojrzała jej prosto w oczy.
- Tomek? – powiedziała zdziwiona. – Skąd ci to przyszło do głowy?
Odsunęła się od Lidki i podeszła do mnie, przytulając się na kilka sekund. A potem zaczęła mówić.
- Tomek tylko uświadomił mi … Ech, zostawcie mnie na chwilę w spokoju. Ja muszę do łazienki. Jak wrócę to porozmawiamy. Lidka! – zawołała. – Chcę też swoje bagaże!
- To sobie weź! – Lidka powiedziała to spokojnie i z wyraźną satysfakcją. – Gdybyś normalnie myślała, to przecież wiesz, że auto jest otwarte od wieczora. I nikt go nie zamykał. Nie wiem nawet po co wczoraj brałaś kluczyki, kiedy szliście po napoje, które zresztą i tak ja musiałam przynieść. Teraz też jest otwarte.
Wybuchnąłem śmiechem. Ale zorientowałem się, że Dorocie do śmiechu nie było. Była jakaś zamyślona. Pobiegłem pomagać jej we wnoszeniu bagaży, a Lidka przyszła za mną. Nawet z kawy zrezygnowała. I kiedy wyjmowaliśmy wszystko z bagażnika, zagderała.
- To wszystko siostro dlatego, że przestałaś normalnie myśleć!
Zamarłem, kiedy w ułamku sekundy zrozumiałem co też ma na myśli. Cały czas starała się o to, żeby Dorota potraktowała to wszystko co się wydarzyło jako epizod bez znaczenia i aby obydwie stąd wyjechały. Jednak reakcja Doroty była powolna, ale zdecydowana.
- Nie, Lidka. To zupełnie nie dlatego. Teraz właśnie zdałam sobie z tego sprawę. I mylisz się, że nie myślę. Jest akurat zupełnie odwrotnie.
- Niby co? – zapytała Lidka.
- Później!... – Dorota machnęła niecierpliwie ręką. – Na razie bądź taka dobra i pozwól mi się trochę pozbierać.
- Dorotko… – odezwałem się cicho. A kiedy spojrzała na mnie, dodałem. – Zaniosę twoje bagaże do tej dużej sypialni… – patrzyłem na nią niepewnie. Wtedy powoli, kilkakrotnie skinęła głową. Schwyciłem więc dwie największe walizki i tym razem nawet nie czułem ich ciężaru. W sypialni postawiłem obok szafy i poczekałem aż nadeszła.
- Tomek… – odezwała się cicho. – Jeszcze raz ci dziękuję, ale teraz proszę, zostaw mnie samą.
- Dlaczego tak? – próbowałem zachować normalny ton.
- Bo… proszę cię! Później ci opowiem, teraz nie chcę. Uznaj, że mam chwilę chandry, potrzebuję się umyć i trochę ogarnąć, a potem przyjdę do ciebie jak nowa. Czekaj na mnie, proszę! – oparła głowę o moje ramię, ale twarz odwróciła. Nie chciała się całować. Cóż miałem odpowiedzieć? Musiałem przyjąć jej warunki. Westchnąłem wtedy i przypomniałem, że ja też czekam na łazienkę!
Skinęła poważnie głową i rzuciła. – Idź na kilka minut do Lidki, niech nie czuje się tu głupio, a potem możesz przyjść do mnie. Drzwi do łazienki zamykała nie będę.
Niemal siłą wypchnęła mnie z sypialni, ale już widziałem, że jej nastrój trochę się poprawił. Tylko w ogóle o co w tym wszystkim chodziło?
Wpadłem do swojego pokoju i założyłem spodnie. Przynajmniej poważniej się teraz prezentowałem. A potem zajrzałem do kuchni. Lidka siedziała przy stole i piła kawę. Zauważyłem, że nie założyła biustonosza, to było widać na pierwszy rzut oka, ale jednak wcześniej niczego nie widziałem. Chociaż dla mnie dzisiaj, to już było bez różnicy. Dorota wyssała ze mnie wszystkie siły.
- Hej, Lidka! – zawołałem wchodząc – Cieszę się, że dajesz sobie radę.
- No, jakbym miała na was czekać, to prędzej chyba karawanu bym doczekała! – Lidka, delikatnie mówiąc, najwyraźniej nie była zadowolona. Otwarcie pokazywała, że coś ją ugryzło. Tylko co? Usiadłem za stołem.
- Słuchaj… – zapytałem poważnym tonem. – A może powiesz mi o co ci chodzi? Bo wiesz… – zrobiłem pauzę. – Ja byłbym bardzo zadowolony, gdyby nasze relacje pozostały bez niedomówień! – patrzyłem na nią bez lęku.
Upiła łyk kawy. – Przecież nie mam do ciebie żadnych pretensji, ale…
- Co „ale”? – przerwałem jej bez wahania. – Masz jakieś pretensje do mnie, czy nie?
- Nie krzycz! – momentalnie mnie zgasiła. – Dorotę znasz od dwóch dni, a ja ją znam całe życie. Ty jesteś dojrzałym, doświadczonym mężczyzną i boję się, że sterujesz nią, jak pilotem telewizor. Po prostu jakimś cudem, przypadkowo, odkryłeś do niej kod dostępu. A co będzie jak film ci się znudzi i zechcesz zmienić program? Nie pomyślałeś o tym? Ja się boję, że najzwyczajniej ją skrzywdzisz. A konsekwencje tego poniesie tylko ona!
- Lidka… – zacząłem powoli. – To nie jest temat na rozmowę między nami, bez udziału Dorotki.
- Tomek, posłuchaj! – ściszyła głos. – Ja wczoraj jeszcze w drodze sądziłam, że odbiło jej chwilowo. I machnęłam na to ręką. Takie coś czasami po prostu bywa. Ale jak usłyszałam, że chce tu zostać… i usłyszałam was rano, Tomek! Ty masz żonę, a Dorota ma męża!
- Lidka! – odezwałem się zdecydowanie, bo byłem pewien swoich racji. Chociaż sam nie wiem dlaczego. Coś mi mówiło, że to Dorocie mam się podporządkować i tak będzie najlepiej. Bo ona tego właśnie oczekuje i tego chce.
- Nasza rozmowa jest bezcelowa! To fakt, że Dorotkę znam dopiero od dwóch dni. Ale już się dowiedziałem, że są powody, dla których chce spędzić tutaj wakacje. Ja tych powodów nie znam i nie muszę znać! Ale mogę ci jedno obiecać: nie mam najmniejszego zamiaru tej dziewczyny skrzywdzić! I nikomu na to nie pozwolę w mojej obecności. Nawet gdyby nasze relacje się zmieniły i nie chciałaby mnie widzieć, to już zawsze będzie mieć we mnie posłusznego wykonawcę swoich życzeń i wiernego obrońcę. Do końca życia będę jej wdzięczny, za tę chwilę, choćby mnie teraz wytłukła po pysku i odjechała w siną dal.
- A niby za co będziesz jej taki wdzięczny? – zapytała ironicznie.
- Lidka… nie kpij! – poprosiłem. Nie chciałem się zbytnio odkrywać, ale zrozumiałem, że inaczej się nie da. Musiałem być szczery. – Chociażby za to, że dla niej przez chwilę byłem mężczyzną, bo całe moje otoczenie, łącznie z moją żoną, w zasadzie dawno spisało mnie na straty.
Milczała, więc po chwili dodałem. – Szkoda, że mnie nie usłyszałaś wtedy, kiedy opowiadałem o sobie. Może uniknęlibyśmy tej dzisiejszej rozmowy, może troszeczkę byś mi uwierzyła…
- To nie tak! – zaprotestowała. – Ja nigdy nie powiedziałam, że ci nie wierzę. Tylko zrozum mnie! Ja się boję o Dorotę!
Wstałem z krzesła i podszedłem do niej, już zdecydowanie odważniejszy. Niby dlaczego ciągle miałem się tych wszystkich młodych dziewczyn bać?
- A może pozwolisz Dorotce jednak decydować o sobie? – przykucnąłem przy jej krześle. – Ja ją znam niedługo, jak wspomniałaś, ale zdążyłem zauważyć, że inteligencji to jej raczej nie brakuje. Tak samo zresztą, jak urody. I wierzę, że potrafi zadbać o siebie. A ja jej w tym przeszkadzać nie myślę. To ci mogę obiecać. Teraz i w przyszłości.
- To mnie cieszy – Lidka wreszcie się odezwała. – Ale i tak się boję.
- A czego? – zapytałem. I pomyślałem, że chyba muszę być brutalny. – Posłuchaj! – mój zdecydowany głos przerwał jej próbę odpowiedzi. – Byłaś wczoraj w mojej obecności dość frywolnie ubrana – zauważyłem delikatnie, bo nie chciałem nazywać rzeczy po imieniu. – Czy coś złego cię ode mnie spotkało? Uważam, że nie! – kontynuowałem. – Nie wiem, jak nazwać to, co czuję wobec Dorotki. Dwadzieścia parę lat temu powiedziałbym, że się zakochałem. Ale teraz to jest coś innego i kto wie, czy nie ważniejszego i mocniejszego. Wiesz, ja nawet nie odważyłem się pomarzyć o seksie z nią. Ale, jak sama się zorientowałaś, do tego doszło. I widziałaś, że Dorotka nie czuje się skrzywdzona, więc nie graj tu roli prokuratora!
- Nie przesadzaj! – przerwała moją wypowiedź. – Nie mam takiego zamiaru. I daj mi wreszcie coś powiedzieć. Po prostu wiem co nieco o życiu Doroty i boję się, że to wszystko będzie miało daleko idące konsekwencje. Dla niej, oczywiście, bo mężczyznom zawsze łatwiej jest wywinąć się z czegoś takiego. Ja nie jestem dzieckiem i wiem, że różne przygody zdarzają się w życiu. Każdemu zdarzyć się mogą. I znów tak bardzo nie protestowałam, kiedy mi powiedziała, że ma na ciebie ochotę. Ale sądziłam, że to się po dwóch dniach zakończy! I powiedz mi teraz, jak ja mam ukryć jej obecność tutaj przez całe lato? Przecież to niemożliwe! A to będzie katastrofą dla niej i dla jej małżeństwa. Nawet nie biorąc pod uwagę ciebie i twojej żony.
Zdenerwowała mnie. Mówiła o Dorocie jak o nieświadomej osobie, która nie wie co robi. Ja, po tych krótkich chwilach z nią spędzonych, miałem o niej znacznie lepsze zdanie.
- Przepraszam cię, Lidka, ale ja nie znam tak dobrze tego tematu, więc ty teraz możesz mówić wszystko. I widzę, że natychmiast chcesz wymusić na mnie jakąś deklarację. Tyle, że nic takiego nie usłyszysz. Bez Dorotki nie chcę dłużej o tym rozmawiać. I proszę, zakończmy tę rozmowę.
- Szkoda, że mnie nie rozumiesz… – westchnęła i przez moment zajęła się swoją kawą. Ale po chwili znów jej wzrok spoczął na mnie.
- Nie miej do mnie żalu – poprosiła. – Starałam się tylko powiedzieć ci, że bardzo lubię Dorotę i chcę dla niej jak najlepiej…
- Lidka! – przerwałem jej zdecydowanie – Powiedz to wszystko w jej obecności! Albo powiedz mi prosto, że żądasz, abym ją stąd wyrzucił. Tyle, że jeśli naprawdę tak chcesz, to oświadczam ci, że tego się nie doczekasz. Nigdy!
- Tomek, czego ty się tak zarzekasz? – wchodząca do kuchni Dorota wesoło oznajmiła, że słyszała moje ostatnie słowa. – Mam nadzieję, że nie chodzi o kawę, bo chciałam świeżą – spojrzała na mnie. – Lepiej nastaw wodę!
Nagle zamilkła, zorientowawszy się, że siedzimy z marsowymi minami, bez uśmiechu, a Lidka schowała nos w filiżance. Ja z ulgą podniosłem się z krzesła i napełniłem czajnik wodą. Przynajmniej nie musiałem patrzeć jej w oczy.
- Czy jest coś, czego nie wiem, a wiedzieć powinnam? – zapytała spokojnie, kierując swój wzrok raz na mnie, raz na Lidkę. Obydwoje milczeliśmy. Spojrzałem na Lidkę. Patrzyła tępo przed siebie, na blat stołu. Chciałem, żeby to ona zaczęła teraz mówić, bo była przecież inicjatorką tematu. Ale Dorota skierowała wzrok w moją stronę.
- Tomek, możesz mi powiedzieć o co chodzi?