Zastanawiam się o przyczyny częstych awarii wzmacniaczy. Mój pierwszy wzmacniacz Yamaha CR-xxx (nie pamiętam numeru). Po około 2-3 tygodniach pracy padł. W głośnikach grały tylko wysokotonowe bardzo cicho. Oddałem do serwisu. Okazało się, że był zimny lut. Naprawili, wzmacniacza juz nie uzywam bo w międzyczasie kupiłem nowy (stary) sansui rz-3000 + głośniki JBL lx55. Po około tygodniu używania ten sam efekt co na starym - podczas pogłaśniania coś wysiadło i tylko leciutko dźwięk słychać w wysokotonowych. Oddałem do serwisu i - zimny lut. Naprawili. Jako, że nie mieszkam w domu poprosiłem ojca, żeby mi sprawdził wzmacniacz. Podłączył i grał. Zostawił go załączonego na noc - ale CD wyłączone. Rano okazało się, że pali się tylko dioda, a poza tym brak jakichkolwiek reakcji. Więc oddał go do serwisu i okazało się, że padła końcówka mocy. Zastanawiam się więc czy mam pecha do wzmacniaczy? Czy może być to efekt jakichś przepięć w sieci? Czy powinnem zainwestować w jakieś listwy przeciwprzepięciowe bądź tez zasilacz UPS?