Witam wszystkich,
Pytanie głównie do pracujących przy elektronice. Czy da się zaistnieć w branży po studiach informatycznych (po wydziale elektrycznym). Miałem podstawy obwodów, elektroniki, systemy wbudowane, nawet trochę mikroelektroniki. Sam też staram się trochę majsterkować przy mikrokontrolerach. Jako branże mam na myśli głównie projektowanie i programowanie układów elektronicznych (nawet miałem jakieś podstawy podstaw VHDLa).
Jeśli masz umiejętności, które zainteresują potencjalnego pracodawcę w stopniu zadowalającym to nie widzę problemu. Zwłaszcza, że informatyka z elektroniką, którą masz na myśli, mają wiele wspólnego. Przycelowałbym w jakieś praktyki na początku, a potem będzie z górki.
Nie, ja nie pracuję przy elektronice (chociaż planuję ), ale jakieśtam doświadczenie w poprzednim (automatyka) zawodzie mam i podejrzewam, że pracodawca pracodawcy w szeroko rozumianej inżynierii równy pod tym względem jest na pewno.
Mógłbyś opowiedzieć coś o swoim poprzednim zawodzie w takim razie? Jaka to była automatyka? Jaka firma, gdzie? Czym się zajmowałeś? Czy coś studiowałeś, co?
Bardzo interesuje mnie ten temat, więc chętnie poslucham jakiś szczegółów
Ze 2 lata temu postanowiłem, że zostanę automatykiem i zacząłem uczyć się zagadnień pod ten zawód (niby jestem na Automatyce i Robotyce, ale mało tam przemysłówki - bardziej skupialiśmy się na mechanice robotów/układów wieloczłonowych i ogólnie mechanice). Ściągnąłem sobie popularny w internecie kurs nauki języka drabinkowego (taki mały, stary, prosty programik), wypożyczyłem kilka książek o automatyce przemysłowej - poczytałem trochę tu, trochę tam i miałem już jakieśtam pojęcie o tym, co się w tej branży dzieje. Napisałem w CV, że posiadam wiedzę o językach używanych w programowaniu PLC, że napisałem jakieśtam małe programiki, że mam SEP'a (znalazłem tani kurs u mnie na uczelni) i w ogóle wymiatam (ogólnie liznąłem temat tylko, ale ładnie go przedstawiłem). Znalazłem sobie praktyki przy inteligentnych budynkach (byłem tam elektrykiem/elektromonterem) (2mies), potem dostałem się na praktyki miesięczne do znanej, polskiej firmy zajmującej się automatyką przemysłową (głównie eksplorowałem tam tematy PLC, HMI i SCADA). O ile w pierwszej firmie szef przyjął mnie za samo CV (to w ogóle mała firemka była - 3 pracowników + szef ), to w przypadku tej drugiej miałem już rozmowę kwalifikacyjną. Powiedziałem z mostu, że mało wiem, ale napisałem kilka prostych programów w drabince + schemacie blokowym, bardzo mnie cały motyw interesuje i że zagłębiam aktualnie sieci przemysłowe. Typ poprosił mnie, żebym napisał program w ich środowisku (to nie miało różnicy, że go nie znałem, na podstawowym poziomie wszystkie PLCkowe IDE są identyczne), za pomocą którego przyciskiem monostabilnym zapalę i zgaszę na przemian lampkę (albo coś podobnego, nie pamiętam dokładnie - ogólnie coś prostego). Napisałem, podaliśmy sobie ręce i za miesiąc zadzwonili, że mnie przyjęli.
Mając już 3-miesięczne doświadczenie (+ miesiąc to faktyczny, "dobrej jakości" program praktyk) wystartowałem na (PŁATNY! HEHE!) staż na utrzymanie ruchu do fabryki znanej duńskiej firmy niedaleko mojego miasta. Rozmowa kwalifikacyjna trwała chyba 1.5, albo 2h i mnie przyjęli z miejsca Tam popracowałem 5 miesięcy jako automatyk. Raczej nie naprawiałem maszyn, ale realizowałem nowe projekty - wymyślałem program, montowałem szafkę sterowniczą i robiłem do całości dokumentację elektryczną. Ogólnie te projekty to nie były kolosy - wystarczał prosty sterownik na 8I/8O, w jednym właściwie tylko przekaźników użyłem. Po 4,5 miesiąca jeżdżenia do pracy 1.5h w jedną stronę doszedłem do wniosku, że warto by było to zmienić. Uderzyłem do kompletnie nie znanej mi firmy integratorskiej 10 min od domu (PLC, HMI, SCADA) - po rozmowie z automatykami (czym się zajmowałem, co umiem, napisałem im program do obsługi jakiegoś zbiornika z kilkoma wejściami od różnych składników) miałem rozmowę z szefem i następnego dnia zadzwonili i mnie przyjęli.
Ale się nie zgodziłem
Ogólnie dużo masz na elektrodzie tematów o tym jak wygląda praca automatyka - ona faktycznie tak wygląda. Na utrzymaniu ruchu wszystko jest na Twojej głowie i Ty musisz naprawić maszynę (nie ważne co się stało), w wielu polskich fabrykach pracuje się na starym, sypiącym się sprzęcie, który nie ma prawa działać, a jednak dalej tną koszty. Nie ma co się rozpisywać - jest kiepsko, ale po pewnym czasie wykształcasz sobie umiejętność położenia na wszystko swojego przyrodzenia i nie słuchania ciągłych skarg i problemów, że coś nie działa i trzeba jak najszybciej naprawić. Do tego pensja w pewnym momencie Ci się zatrzymuje i jak chcesz więcej kasy, to tylko stanowisko kierownicze, które całkowicie odrywa Cię od majsterkowania, a mi coś takiego w ogóle nie odpowiada. Albo za granicę, ale też na razie tego nie planuję, chociaż kto wie.
Z drugiej strony masz integratora, który montuje nowy sprzęt. Tutaj jest zabawa z nowymi technologiami (na ogół) i jest dużo ciekawych wyzwań. Podstawowa pensja to nie kokosy, ale można sporo wyciągnąć, bo automatyk integrator dużo jeździ po kraju/kontynencie/świecie i ma miliard nadgodzin. Tu mi niestety nie pasowało, że w takim zawodzie byłbym w domu o wiele rzadziej, ale co mi po kasie, jakby mnie przyszłe dzieci widziały np. co dwa tygodnie Są jeszcze firmy, w których tylko projektujesz i nie jeździsz na integrację, ale jakoś mało o tym słyszałem i nie zagłębiałem tematu.
Doszedłem do wniosku, że w sumie to tym automatykiem chciałem zostać trochę z przymusu "po kierunku" (bo mechanika w ogóle mnie nie kręci, a eksplorować zagadnień sterowania jako doktorant raczej bym nie chciał) i zapomniałem o tym, że zawsze marzyłem o pracy jako "informatyk" To wszystko związane z automatyką rzuciłem w cholerę i zacząłem zagłębiać się w "kabelki i programowanie", bo oprócz bycia "informatykiem" zawsze pasjonowały mnie transformersy. No i im więcej zagłębiam tematy elektroniki i programowania tym bardziej dochodzę do wniosku, że olanie automatyki było dobrym pomysłem. Raz, że jest mnóstwo firm R&D w moim mieście, albo innych, w których pracujesz na miejscu i "robisz fajne rzeczy" (imo), a dwa, że w IT KOSISZ WIĘCEJ SZMALCU.
Nie no, ogólnie zależy od człowieka. To super banał, ale musisz robić to co Cię rajcuje i nie zastanawiać się, czy będziesz zbierał dużo dolarów, czy nie. Ja doszedłem do wniosku, że chcę budować roboty, albo coś bardzo do nich podobnego, mieć lutownicę w dłoni i pisać kody, więc to staram się osiągnąć.
Koniec wywodu.
Masz jakieś pytania to wal. Nie jestem doświadczonym przez życie 50latkiem, a 23.5 letnim studentem, ale cośtam już ogarniam tu i tam, to może pomogę.
To wszystko związane z automatyką rzuciłem w cholerę i zacząłem zagłębiać się w "kabelki i programowanie"
Podmień "automatyką" na "informatyką" i masz to co ja bym chciał zrobić. Jesteś w o tyle dobrej sytuacji, że automatykowi łatwiej zająć się kabelkami, bo pewnie miałeś tego dużo na kierunku. Ciekaw jestem ile tej wiedzy uczelnianej przyda Ci się w zawodzie związanym z robotyką.
Jesteś w o tyle dobrej sytuacji, że automatykowi łatwiej zająć się kabelkami, bo pewnie miałeś tego dużo na kierunku.
Miałem mnóstwo. Miałem Elektrotechnikę, Laboratorium z Elektrotechniki, Elektronikę, Laboratorium z Elektroniki, Technikę Mikroprocesorową i Laboratorium z Techniki Mikroprocesorowej. Po tych sześciu (zaliczonych, rzecz jasna, na "tróję") przedmiotach nie wiedziałem, co to jest masa. Jeszcze jakieś pytania z tym, że było mi łatwiej, bo miałem coś na uczelni? Uczyłem się praktycznie od zera. Jedyne, co pamiętałem z zajęć to operacje logiczne i wiedza o obwodach elektrycznych na poziomie liceum.
Szczerze mówiąc Greebqmaster masz dokładnie taką samą historię jak ja. Tyle, że ja "rzuciłem" automatykę i robotykę (wydz. mechaniczny na PWr) na trzecim roku, na którym obecnie jestem. Więc teraz też zajmuję się elektroniką i mikroprocesorami planując robić coś z programowaniem, robotyką. Ale ciekawi mnie temat pracy automatyka, bo kto wie, czy kiedyś nie będę szukał czegoś ze swojej inżynierki (z przymusu, ale jednak ).
Dzięki wielkie za spory wywód, dokładnie o to mi chodziło
He, może jest nas więcej, otwórzmy grupę wsparcia Moim zdaniem, jeśli chcesz zająć się układami wbudowanymi (profesjonalna nazwa "elektroniki i mikroprocesorów"), to po automatyce i robotyce będą Cię chcieli tak samo bardzo jak po infie, czy elektronice (jeżeli ktoś w ogóle będzie patrzył na kierunek). Programowanie miałeś bankowo, jakieś podstawy linuxa i sieci komputerowych też, do tego pewnie jakieś "kabelkowe przedmioty". Wiadomo, że w Polsce nie uświadczymy MIT nigdzie i często na tych wszystkich kierunkach liźnie się najwyżej podstawy czegokolwiek, a prawdziwe umiejętności nabywa się poprzez własne, niezależnie już od uczelni, starania. I pracodawcy, czy HRowcy świetnie zdają sobie z tego sprawę. Na ogół w ogłoszeniach o pracę w tym zawodzie podają "absolwent elektroniki, informatyki, automatyki lub pokrewny", ale to serio nie jest żaden wyznacznik. Liczy się to, co masz niżej w CV, czyli Twoje umiejętności. Na ich podstawie zaproszą Cię na rozmowę i to właśnie te umiejętności będą sprawdzać, a nie to, czy skończyłeś automatykę, czy może jednak informatykę, albo elektronikę.