Mam problem z kartą sieciową. Otóż dzisiaj przeszła nade mną burza, nie jakaś wielka ale raz porządnie walnęło i to gdzieś koło mnie, właśnie w tej chwili kątem oka spostrzegłem że mój Livebox z Orange się wyłączył i najzwyczajniej się zresetował. Zaniepokoiło mnie to lecz gdy włączył się sprawdziłem tylko czy jest Wi-fi i po prostu "olałem" problem. Dodam że komputer wtedy był wyłączony, tzn był podpięty do listwy która była włączona ale sam nie był odpalony. A Livebox cały czas był. Jeszcze jeden szczegół, po tym gdy tak walnęło coś w Liveboxie "pykło" i po tym się zresetował. Jakąś godzinę po fakcie włączyłem komputer, posiedziałem dosłownie 10 minut i neta wywaliło... stwierdziłem że jest problem. W windowsie pisało mi że nie ma podpiętego kabla więc podpiąłem inny bo myślałem że może tamten się spalił. Udało się, wszystko ładnie chodziło... jakieś kilka godzin, nie jestem w stanie dokładnie określić ile ale nie długo i również ten sam błąd co wcześniej. Moje pytanie brzmi czy ona jest już doszczętnie spalona czy jeszcze dałoby się coś z nią zrobić, bo jak wyłączę całkowicie komputer z gniazdka i włączę jeszcze raz to znów chodzi jakieś 40 minut do godziny i znów wyrzuca. Dodam że za każdym razem gdy wywali neta i pisze że kabel nie jest podłączony diodki przy kablu pod LAN'em nie świecą oraz da diodka przy komputerze też nie świeci. Teraz piszę z laptopa którego podpiąłem do owego Liveboxa i wszystko śmiga... więc nie wiem czy wymieniać czy jeszcze dałoby się coś z nią zrobić. Jakby były jakieś pytania to postaram się odpowiedzieć i rozjaśnić.