Straszne skutki podwajania
Pokonają nas komputery?
W tym stuleciu powstaną komputery znacznie przewyższające swoimi możliwościami ludzki mózg, a Homo sapiens w znanej nam postaci być może w ogóle zniknie. Taka wizja wynika ze sformułowanego 40 lat temu prawa Moore’a, które, jak dotąd, sprawdza się bez zarzutu.
MARCIN ROTKIEWICZ
10 tys. dol. zapłacił Intel, światowy potentat w produkcji procesorów komputerowych, za odnaleziony w prywatnym archiwum oryginalny egzemplarz amerykańskiego miesięcznika „Electronics” z 19 kwietnia 1965 r. Co było tak cennego w tym starym numerze? Artykuł Gordona Moore’a, jednego z założycieli Intela i współwynalazcy układów scalonych (chipów), przewidujący lawinowy rozwój techniki wytwarzania mikroprocesorów. Chipy wykonane są z krzemu i składają się z miniaturowych półprzewodnikowych diod, tranzystorów i innych elementów. Dzięki nim do lamusa odeszły m.in. lampowe radia i telewizory oraz zajmujące całe piętra budynków lampowe komputery.
Gordon Moore na łamach „Electronics” postawił śmiałą na owe czasy tezę: liczba tranzystorów w chipie będzie się podwajała co 24 miesiące, co spowoduje dalszą miniaturyzację elektroniki oraz zwiększenie wydajności pojedynczych układów scalonych. Tak narodziła się prognoza, która z czasem zyskała miano prawa Moore’a. Ku zaskoczeniu jego twórcy działa ono nieprzerwanie do dziś. Lekka korekta nastąpiła w latach 70., gdy okazało się, że podwojenie liczby tranzystorów w chipach następuje już co 18 miesięcy.
Ba! Prawo Moore’a przestało być prostą zasadą rozwoju elektroniki. Za sprawą grupy futurologów i wynalazców związanych z przemysłem komputerowym urosło ono do rangi metafizycznej zasady opisującej nie tylko postęp technologiczny, ale całą ewolucję życia na Ziemi!
Prorok Kurzweil
Najpierw przypomnijmy to, czego Moore nie przewidział. Chodzi mianowicie o mikrokomputery. W połowie lat 70. w gabinecie Moore’a, wówczas prezesa Intela, pojawił się pewien pracownik koncernu, który postanowił zaprezentować swój oryginalny pomysł. Intel produkował wówczas mikroprocesory wykorzystywane w rozmaitych urządzeniach elektronicznych (np. wagach). Ów człowiek wpadł na pomysł, by mikroprocesor stał się sercem niedużego komputera wyposażonego dodatkowo w klawiaturę i monitor. Byłoby to urządzenie przeznaczone dla masowego odbiorcy. A po co zwykłym ludziom coś takiego? – spytał Moore. Speszony pomysłodawca odpowiedział, że z pewnością przydałoby się gospodyniom domowym na przykład do przechowywania przepisów kulinarnych. Ta odpowiedź zniechęciła Moore’a, który szybko zapomniał o ekstrawaganckim pomyśle. Jak sam dziś przyznaje, popełnił kolosalny błąd. Kilka lat później firma IBM wypuściła na rynek pierwszy komputer osobisty, którego sercem, o ironio, był właśnie mikroprocesor Intela.
Odtąd co 18 miesięcy podwaja się szybkość działania komputerów i pojemność ich pamięci. Fakt ten niezwykle zaintrygował amerykańskiego wynalazcę Raya Kurzweila, który ma na swoim koncie m.in. stworzenie programów komputerowych odczytujących druk, płaskiego skanera oraz syntezatora potrafiącego wiernie naśladować dźwięki rozmaitych instrumentów. Za te osiągnięcia otrzymał on w 1999 r. od prezydenta Clintona National Medal of Technology – najwyższe amerykańskie wyróżnienie w dziedzinie techniki.
Prawo Moore’a nie ma charakteru liniowego, ale wykładniczy. Co to oznacza? Kurzweil przypomina w jednym ze swoich artykułów legendę o starożytnym wynalazcy szachów. Za swoją nową grę, która zachwyciła władcę, zażądał on zapłaty w ziarnach ryżu. Poprosił mianowicie, by na pierwszym polu szachownicy położono jedno ziarno, na następnym dwa, na kolejnym dwa razy więcej. Ponieważ władca intuicyjnie myślał liniowo, bez wahania się zgodził. I bardzo szybko tego pożałował. Na przedostatnim, 63 polu szachownicy musiałby bowiem położyć astronomiczną liczbę 18 milionów trylionów ziaren ryżu. By uzyskać tyle ziarna, należałoby obsiać całe trzy Ziemie (łącznie z oceanami). Taka jest potęga wzrostu wykładniczego.
Era duchowych maszyn
Kurzweil twierdzi, że prawo Moore’a sprawdzało się nie tylko przez ostatnie 40 lat, ale również działało wstecz, tzn. od czasów II wojny światowej. Właśnie wtedy zbudowano pierwszy komputer, który można było programować. A skoro tak, to – porównując rozwój technologii komputerowej do szachownicy – dziś jesteśmy na jej 32 polu. Zatem postęp w dziedzinie technologii komputerowej jeszcze gwałtowniej przyspieszy. I rzeczywiście – obecnie mamy na biurkach komputery o takiej mocy obliczeniowej, której kilkanaście lat temu pozazdrościłaby NASA czy Pentagon. A ponieważ prawo Moore’a będzie działało dalej, już za kilka lat staniemy się posiadaczami domowych maszyn o mocy obliczeniowej porównywalnej jedynie z dzisiejszymi superkomputerami, które służą na przykład do prognozowania pogody w skali globalnej.
Na tym postęp technologii komputerowej się nie zatrzyma, tylko jeszcze bardziej przyspieszy. Ten gwałtowny rozwój komputerów będzie zmieniał cały przemysł. Dzięki potężnej mocy obliczeniowej, zdolnej symulować zachowania substancji chemicznych czy całych żywych komórek, o wiele szybciej powstaną projekty nowych samochodów, telefonów, materiałów czy leków.
Według Kurzweila, galopujące przemiany technologiczne przekształcą życie ludzi w sposób, który trudno sobie dziś wyobrazić. Nastąpi na przykład wirtualizacja życia, gdyż już dziś, choć technologia ta jest dopiero w powijakach, gry komputerowe (zwłaszcza ich sieciowe wersje, a więc rozgrywki toczone z innymi ludźmi w Internecie) wciągają setki tysięcy osób. Nietrudno więc sobie wyobrazić, co się stanie, gdy superpotężne maszyny będą potrafiły wykreować niemal dowolny wirtualny świat nieodbiegający realnością (zmysłowością) wrażeń od tego prawdziwego. Dla wielu osób taka ucieczka w cyfrowe uniwersum okaże się znacznie bardziej ekscytująca niż szara rzeczywistość.
Kurzweil zapowiada też coś znacznie bardziej niesamowitego: za ok. 15 lat zdolność magazynowania informacji przez komputery będzie porównywalna z możliwościami ludzkiego mózgu. W ciągu kolejnej dekady jeden komputer przewyższy swoim potencjałem mózgi wszystkich ludzi. Mniej więcej w połowie XXI w. nastąpi przeniesienie ludzkiej świadomości na inny nośnik niż biologiczna sieć komórek w mózgu. Tym samym sposobem w dowolnej liczbie kopii będzie można archiwizować i powielać zapis informacji o całej ludzkości.
Ale to nie koniec. Komputery w pewnym momencie znacznie przewyższą potencjał intelektualny człowieka. Najprawdopodobniej nastąpi wówczas kres gatunku Homo sapiens, gdyż dotychczasowy sposób zapisu i powielania informacji w postaci genetyczno-neuronalnej (powstały w toku długotrwałej ewolucji życia na Ziemi) okaże się zbyt kruchy i mało wydajny. Ludzie porzucą swoją biologiczną powłokę, a wówczas nadejdzie era duchowych maszyn („The Age of Spiritual Machines” – taki tytuł nosi słynna książka Kurzweila), których potencjał intelektualny trudno sobie w ogóle wyobrazić.
Czy krzem to wytrzyma
Właśnie w tę stronę, zdaniem Kurzweila, nieuchronnie prowadzi działanie prawa, które zostało przez amerykańskiego wynalazcę określone (zaczerpniętym z ekonomii) mianem The Law of Accelerating Returns (Prawa rosnących zysków). To nic innego jak rozszerzone i podniesione do rangi filozoficznej zasady prawo Moore’a. Według Kurzweila bowiem, ewolucja ziemskiego życia (czyli de facto małych komputerków w postaci DNA i RNA, zapisujących i przetwarzających informacje) toczyła się w sposób wykładniczy. Stworzenie prymitywnych organizmów zajęło ewolucji kilka miliardów lat. Później nastąpiło przyspieszenie – zaledwie przez kilkadziesiąt milionów lat tzw. kambryjskiej eksplozji (kambr zaczął się 542 mln lat temu) morza wypełniły się mnóstwem nowych gatunków zwierząt. Hominidy (człowiekowate) wyewoluowały w Afryce w ciągu kilkunastu milionów lat, a Homo sapiens potrzebował 200 tys. lat, by zaludnić całą Ziemię.
Teraz nadszedł czas na kolejny etap. Dalsza ewolucja – już nie biologiczna, ale kulturowo-technologiczna – będzie przebiegała jeszcze szybciej (pisał o tym niedawno Marcin Ryszkiewicz w artykule „Przyszłość w wykładniczym świecie”, „Niezbędnik inteligenta”, POLITYKA 50/04). W XIX w. przeskok technologiczny był porównywalny z tym, co osiągnięto w ciągu dziewięciu poprzednich stuleci. Z kolei w pierwszych dwóch dekadach XX w. dokonał się skok na miarę całego poprzedniego stulecia. Zatem, zgodnie z logiką wzrostu wykładniczego, w ciągu XXI w. nastąpi przeskok, który przy współczesnym tempie rozwoju zająłby 20 tys. lat.
Czy ta niezwykła wizja Raya Kurzweila ma szanse się spełnić? Czy rzeczywiście w ciągu najbliższych kilku dekad otaczający nas świat zmieni się nie do poznania, a Homo sapiens zacznie odchodzić do lamusa historii? Pomysły Kurzweila mają swoich przeciwników. Pierwszy z zarzutów brzmi: prawo Moore’a już niedługo (może nawet za kilka lat) przestanie obowiązywać – technologie wytwarzania mikroprocesorów osiągną swój kres z powodu fizycznych ograniczeń elektroniki opartej na krzemie. W pewnym momencie po prostu nie da się upakować na mikroskopijnie małej przestrzeni jeszcze większej liczby tranzystorów. Z powodu gęstości upakowania już dziś procesory mają kłopot z pozbywaniem się ciepła i wymagają coraz bardziej wyrafinowanych systemów chłodzenia. Tego typu argumenty można jednak dość łatwo zbić. W laboratoriach cały czas powstają nowe pomysły (np. nanotechnologia, komputery kwantowe i laserowe, spinotronika), dzięki którym uda się zastąpić wysłużone płytki krzemowe.
Ilość = jakość?
Słaby punkt wizji Kurweila wydaje się tkwić zupełnie gdzie indziej. Przyjmuje on mianowicie metafizyczne złożenie, że w pewnym momencie ilość musi przejść w jakość. Mówiąc dokładniej, wzrastająca wykładniczo moc obliczeniowa komputerów przemieni się w zdolność rozumowania, czyli powstanie sztuczna inteligencja. Czy tak musi się stać? Nie wiadomo. Na razie nie ma doświadczeń, które potwierdzałyby tę tezę. Jedyna poszlaka, na którą może powoływać się Kurzweil, to ewolucja biologiczna. A ona zdaje się sugerować, iż na pewnym etapie rozwoju ilość – w tym wypadku odpowiednio duża liczba komórek nerwowych oraz połączeń między nimi – rzeczywiście daje nową jakość, czyli świadomość i inteligencję. W mózgu człowieka nie powstał bowiem żaden nowy rodzaj superkomórek nerwowych, jakościowo odmiennych od zwierzęcych, a mimo to tak bardzo różnimy się pod względem zdolności intelektualnych od pozostałych gatunków.
Niezależnie od tego, czy świat rzeczywiście podąży w kierunku naszkicowanym przez Kurzweila, wypada zgodzić się z jego tezą, iż jesteśmy świadkami ogromnego przyspieszenia technologicznego. Osoby, które urodziły się w latach 70. i 80., już doświadczyły znacznie szybszych przemian niż ich rodzice. Wystarczy wspomnieć o internetowej rewolucji, która w ciągu kilkunastu lat zmieniła sposób życia w skali całego globu. A z pewnością światowa sieć komputerowa nie pokazała jeszcze wszystkich swoich możliwości. Można zatem być pewnym, że następne pokolenia czekają jeszcze szybsze i głębsze zmiany.
http://polityka.onet.pl/162,1231137,1,0,artykul.html
Pokonają nas komputery?
W tym stuleciu powstaną komputery znacznie przewyższające swoimi możliwościami ludzki mózg, a Homo sapiens w znanej nam postaci być może w ogóle zniknie. Taka wizja wynika ze sformułowanego 40 lat temu prawa Moore’a, które, jak dotąd, sprawdza się bez zarzutu.
MARCIN ROTKIEWICZ
10 tys. dol. zapłacił Intel, światowy potentat w produkcji procesorów komputerowych, za odnaleziony w prywatnym archiwum oryginalny egzemplarz amerykańskiego miesięcznika „Electronics” z 19 kwietnia 1965 r. Co było tak cennego w tym starym numerze? Artykuł Gordona Moore’a, jednego z założycieli Intela i współwynalazcy układów scalonych (chipów), przewidujący lawinowy rozwój techniki wytwarzania mikroprocesorów. Chipy wykonane są z krzemu i składają się z miniaturowych półprzewodnikowych diod, tranzystorów i innych elementów. Dzięki nim do lamusa odeszły m.in. lampowe radia i telewizory oraz zajmujące całe piętra budynków lampowe komputery.
Gordon Moore na łamach „Electronics” postawił śmiałą na owe czasy tezę: liczba tranzystorów w chipie będzie się podwajała co 24 miesiące, co spowoduje dalszą miniaturyzację elektroniki oraz zwiększenie wydajności pojedynczych układów scalonych. Tak narodziła się prognoza, która z czasem zyskała miano prawa Moore’a. Ku zaskoczeniu jego twórcy działa ono nieprzerwanie do dziś. Lekka korekta nastąpiła w latach 70., gdy okazało się, że podwojenie liczby tranzystorów w chipach następuje już co 18 miesięcy.
Ba! Prawo Moore’a przestało być prostą zasadą rozwoju elektroniki. Za sprawą grupy futurologów i wynalazców związanych z przemysłem komputerowym urosło ono do rangi metafizycznej zasady opisującej nie tylko postęp technologiczny, ale całą ewolucję życia na Ziemi!
Prorok Kurzweil
Najpierw przypomnijmy to, czego Moore nie przewidział. Chodzi mianowicie o mikrokomputery. W połowie lat 70. w gabinecie Moore’a, wówczas prezesa Intela, pojawił się pewien pracownik koncernu, który postanowił zaprezentować swój oryginalny pomysł. Intel produkował wówczas mikroprocesory wykorzystywane w rozmaitych urządzeniach elektronicznych (np. wagach). Ów człowiek wpadł na pomysł, by mikroprocesor stał się sercem niedużego komputera wyposażonego dodatkowo w klawiaturę i monitor. Byłoby to urządzenie przeznaczone dla masowego odbiorcy. A po co zwykłym ludziom coś takiego? – spytał Moore. Speszony pomysłodawca odpowiedział, że z pewnością przydałoby się gospodyniom domowym na przykład do przechowywania przepisów kulinarnych. Ta odpowiedź zniechęciła Moore’a, który szybko zapomniał o ekstrawaganckim pomyśle. Jak sam dziś przyznaje, popełnił kolosalny błąd. Kilka lat później firma IBM wypuściła na rynek pierwszy komputer osobisty, którego sercem, o ironio, był właśnie mikroprocesor Intela.
Odtąd co 18 miesięcy podwaja się szybkość działania komputerów i pojemność ich pamięci. Fakt ten niezwykle zaintrygował amerykańskiego wynalazcę Raya Kurzweila, który ma na swoim koncie m.in. stworzenie programów komputerowych odczytujących druk, płaskiego skanera oraz syntezatora potrafiącego wiernie naśladować dźwięki rozmaitych instrumentów. Za te osiągnięcia otrzymał on w 1999 r. od prezydenta Clintona National Medal of Technology – najwyższe amerykańskie wyróżnienie w dziedzinie techniki.
Prawo Moore’a nie ma charakteru liniowego, ale wykładniczy. Co to oznacza? Kurzweil przypomina w jednym ze swoich artykułów legendę o starożytnym wynalazcy szachów. Za swoją nową grę, która zachwyciła władcę, zażądał on zapłaty w ziarnach ryżu. Poprosił mianowicie, by na pierwszym polu szachownicy położono jedno ziarno, na następnym dwa, na kolejnym dwa razy więcej. Ponieważ władca intuicyjnie myślał liniowo, bez wahania się zgodził. I bardzo szybko tego pożałował. Na przedostatnim, 63 polu szachownicy musiałby bowiem położyć astronomiczną liczbę 18 milionów trylionów ziaren ryżu. By uzyskać tyle ziarna, należałoby obsiać całe trzy Ziemie (łącznie z oceanami). Taka jest potęga wzrostu wykładniczego.
Era duchowych maszyn
Kurzweil twierdzi, że prawo Moore’a sprawdzało się nie tylko przez ostatnie 40 lat, ale również działało wstecz, tzn. od czasów II wojny światowej. Właśnie wtedy zbudowano pierwszy komputer, który można było programować. A skoro tak, to – porównując rozwój technologii komputerowej do szachownicy – dziś jesteśmy na jej 32 polu. Zatem postęp w dziedzinie technologii komputerowej jeszcze gwałtowniej przyspieszy. I rzeczywiście – obecnie mamy na biurkach komputery o takiej mocy obliczeniowej, której kilkanaście lat temu pozazdrościłaby NASA czy Pentagon. A ponieważ prawo Moore’a będzie działało dalej, już za kilka lat staniemy się posiadaczami domowych maszyn o mocy obliczeniowej porównywalnej jedynie z dzisiejszymi superkomputerami, które służą na przykład do prognozowania pogody w skali globalnej.
Na tym postęp technologii komputerowej się nie zatrzyma, tylko jeszcze bardziej przyspieszy. Ten gwałtowny rozwój komputerów będzie zmieniał cały przemysł. Dzięki potężnej mocy obliczeniowej, zdolnej symulować zachowania substancji chemicznych czy całych żywych komórek, o wiele szybciej powstaną projekty nowych samochodów, telefonów, materiałów czy leków.
Według Kurzweila, galopujące przemiany technologiczne przekształcą życie ludzi w sposób, który trudno sobie dziś wyobrazić. Nastąpi na przykład wirtualizacja życia, gdyż już dziś, choć technologia ta jest dopiero w powijakach, gry komputerowe (zwłaszcza ich sieciowe wersje, a więc rozgrywki toczone z innymi ludźmi w Internecie) wciągają setki tysięcy osób. Nietrudno więc sobie wyobrazić, co się stanie, gdy superpotężne maszyny będą potrafiły wykreować niemal dowolny wirtualny świat nieodbiegający realnością (zmysłowością) wrażeń od tego prawdziwego. Dla wielu osób taka ucieczka w cyfrowe uniwersum okaże się znacznie bardziej ekscytująca niż szara rzeczywistość.
Kurzweil zapowiada też coś znacznie bardziej niesamowitego: za ok. 15 lat zdolność magazynowania informacji przez komputery będzie porównywalna z możliwościami ludzkiego mózgu. W ciągu kolejnej dekady jeden komputer przewyższy swoim potencjałem mózgi wszystkich ludzi. Mniej więcej w połowie XXI w. nastąpi przeniesienie ludzkiej świadomości na inny nośnik niż biologiczna sieć komórek w mózgu. Tym samym sposobem w dowolnej liczbie kopii będzie można archiwizować i powielać zapis informacji o całej ludzkości.
Ale to nie koniec. Komputery w pewnym momencie znacznie przewyższą potencjał intelektualny człowieka. Najprawdopodobniej nastąpi wówczas kres gatunku Homo sapiens, gdyż dotychczasowy sposób zapisu i powielania informacji w postaci genetyczno-neuronalnej (powstały w toku długotrwałej ewolucji życia na Ziemi) okaże się zbyt kruchy i mało wydajny. Ludzie porzucą swoją biologiczną powłokę, a wówczas nadejdzie era duchowych maszyn („The Age of Spiritual Machines” – taki tytuł nosi słynna książka Kurzweila), których potencjał intelektualny trudno sobie w ogóle wyobrazić.
Czy krzem to wytrzyma
Właśnie w tę stronę, zdaniem Kurzweila, nieuchronnie prowadzi działanie prawa, które zostało przez amerykańskiego wynalazcę określone (zaczerpniętym z ekonomii) mianem The Law of Accelerating Returns (Prawa rosnących zysków). To nic innego jak rozszerzone i podniesione do rangi filozoficznej zasady prawo Moore’a. Według Kurzweila bowiem, ewolucja ziemskiego życia (czyli de facto małych komputerków w postaci DNA i RNA, zapisujących i przetwarzających informacje) toczyła się w sposób wykładniczy. Stworzenie prymitywnych organizmów zajęło ewolucji kilka miliardów lat. Później nastąpiło przyspieszenie – zaledwie przez kilkadziesiąt milionów lat tzw. kambryjskiej eksplozji (kambr zaczął się 542 mln lat temu) morza wypełniły się mnóstwem nowych gatunków zwierząt. Hominidy (człowiekowate) wyewoluowały w Afryce w ciągu kilkunastu milionów lat, a Homo sapiens potrzebował 200 tys. lat, by zaludnić całą Ziemię.
Teraz nadszedł czas na kolejny etap. Dalsza ewolucja – już nie biologiczna, ale kulturowo-technologiczna – będzie przebiegała jeszcze szybciej (pisał o tym niedawno Marcin Ryszkiewicz w artykule „Przyszłość w wykładniczym świecie”, „Niezbędnik inteligenta”, POLITYKA 50/04). W XIX w. przeskok technologiczny był porównywalny z tym, co osiągnięto w ciągu dziewięciu poprzednich stuleci. Z kolei w pierwszych dwóch dekadach XX w. dokonał się skok na miarę całego poprzedniego stulecia. Zatem, zgodnie z logiką wzrostu wykładniczego, w ciągu XXI w. nastąpi przeskok, który przy współczesnym tempie rozwoju zająłby 20 tys. lat.
Czy ta niezwykła wizja Raya Kurzweila ma szanse się spełnić? Czy rzeczywiście w ciągu najbliższych kilku dekad otaczający nas świat zmieni się nie do poznania, a Homo sapiens zacznie odchodzić do lamusa historii? Pomysły Kurzweila mają swoich przeciwników. Pierwszy z zarzutów brzmi: prawo Moore’a już niedługo (może nawet za kilka lat) przestanie obowiązywać – technologie wytwarzania mikroprocesorów osiągną swój kres z powodu fizycznych ograniczeń elektroniki opartej na krzemie. W pewnym momencie po prostu nie da się upakować na mikroskopijnie małej przestrzeni jeszcze większej liczby tranzystorów. Z powodu gęstości upakowania już dziś procesory mają kłopot z pozbywaniem się ciepła i wymagają coraz bardziej wyrafinowanych systemów chłodzenia. Tego typu argumenty można jednak dość łatwo zbić. W laboratoriach cały czas powstają nowe pomysły (np. nanotechnologia, komputery kwantowe i laserowe, spinotronika), dzięki którym uda się zastąpić wysłużone płytki krzemowe.
Ilość = jakość?
Słaby punkt wizji Kurweila wydaje się tkwić zupełnie gdzie indziej. Przyjmuje on mianowicie metafizyczne złożenie, że w pewnym momencie ilość musi przejść w jakość. Mówiąc dokładniej, wzrastająca wykładniczo moc obliczeniowa komputerów przemieni się w zdolność rozumowania, czyli powstanie sztuczna inteligencja. Czy tak musi się stać? Nie wiadomo. Na razie nie ma doświadczeń, które potwierdzałyby tę tezę. Jedyna poszlaka, na którą może powoływać się Kurzweil, to ewolucja biologiczna. A ona zdaje się sugerować, iż na pewnym etapie rozwoju ilość – w tym wypadku odpowiednio duża liczba komórek nerwowych oraz połączeń między nimi – rzeczywiście daje nową jakość, czyli świadomość i inteligencję. W mózgu człowieka nie powstał bowiem żaden nowy rodzaj superkomórek nerwowych, jakościowo odmiennych od zwierzęcych, a mimo to tak bardzo różnimy się pod względem zdolności intelektualnych od pozostałych gatunków.
Niezależnie od tego, czy świat rzeczywiście podąży w kierunku naszkicowanym przez Kurzweila, wypada zgodzić się z jego tezą, iż jesteśmy świadkami ogromnego przyspieszenia technologicznego. Osoby, które urodziły się w latach 70. i 80., już doświadczyły znacznie szybszych przemian niż ich rodzice. Wystarczy wspomnieć o internetowej rewolucji, która w ciągu kilkunastu lat zmieniła sposób życia w skali całego globu. A z pewnością światowa sieć komputerowa nie pokazała jeszcze wszystkich swoich możliwości. Można zatem być pewnym, że następne pokolenia czekają jeszcze szybsze i głębsze zmiany.
http://polityka.onet.pl/162,1231137,1,0,artykul.html
Cool? Ranking DIY