Mam problem z nierówną pracą silnika i notorycznym gaśnięciem na drodze.
Zacznijmy od zapalania:
Zaciągam ssanie (czy jak to tam inaczej nazywają), przekręcam kluczyk i:
a. na dworze zimno - maluszek zapala, wchodzi na wysokie obroty prawie tak jak normalnie powinno być i po chwili (2..3 sekundy) spada z obrotami jakby się zadławił i gaśnie. Zabiegi zapalania trzeba powtarzać kilka, kilkanaście razy
b. na dworze ciepło - tak jak w a, z tym że nie gaśnie tylko cyklicznie próbuje wchodzić na wysokie obroty, lekkie zdławienie i tak w kółko przez ok. minutę, potem silnik pracuje w miarę równomiernie, ale na bardzo niskich obrotach jak na ssanie od czasu do czasu tracąc rytm
W obu przypadkach spuszczenie dźwigni ssania powoduje zgaśnięcie silnika. Ssanie+naciskanie gazu = zapomnij, że zapalisz
A teraz jak to w drodze wygląda:
Moc jest wporządku, prędkość max też, tu nie można mieć nic do zarzucenia. Na dowolnym biegu (szczególnie odczuwalne na dwójce i trójce), przy wolnych obrotach czuć lekkie szarpanie samochodem od czasu do czasu (silnik nierówno pracuje). Natomiast gdy wrzucę na luz, obojętnie czy jadę 90km/h czy 10km/h czy stoję w miejscu, jak zdejmę nogę z gazu, to 2..4 sekundy i silnik gaśnie. Do każdego skrzyżowania muszę dojeżdżać na ssaniu żeby mi nie gasł silnik. Jak zapomnę, że zaciągnąłem ssanie, to potem jak jadę na biegu i zdejmę nogę z gazu to co pewien czas słyszę "rajdowe strzały".Chyba o niczym nie zapomniałem co zauważyłem.
Były już wymienione świece, przeczyszczony gaźnik i zaraz po tych zabiegach sytuacja jakby się trochę poprawiła, ale po przejechanym kilometrze wszystko wróciło do "normy"
.
Może ktoś miał podobne problemy, albo przynajmniej wie co jest grane.
Zacznijmy od zapalania:
Zaciągam ssanie (czy jak to tam inaczej nazywają), przekręcam kluczyk i:
a. na dworze zimno - maluszek zapala, wchodzi na wysokie obroty prawie tak jak normalnie powinno być i po chwili (2..3 sekundy) spada z obrotami jakby się zadławił i gaśnie. Zabiegi zapalania trzeba powtarzać kilka, kilkanaście razy
b. na dworze ciepło - tak jak w a, z tym że nie gaśnie tylko cyklicznie próbuje wchodzić na wysokie obroty, lekkie zdławienie i tak w kółko przez ok. minutę, potem silnik pracuje w miarę równomiernie, ale na bardzo niskich obrotach jak na ssanie od czasu do czasu tracąc rytm
W obu przypadkach spuszczenie dźwigni ssania powoduje zgaśnięcie silnika. Ssanie+naciskanie gazu = zapomnij, że zapalisz

A teraz jak to w drodze wygląda:
Moc jest wporządku, prędkość max też, tu nie można mieć nic do zarzucenia. Na dowolnym biegu (szczególnie odczuwalne na dwójce i trójce), przy wolnych obrotach czuć lekkie szarpanie samochodem od czasu do czasu (silnik nierówno pracuje). Natomiast gdy wrzucę na luz, obojętnie czy jadę 90km/h czy 10km/h czy stoję w miejscu, jak zdejmę nogę z gazu, to 2..4 sekundy i silnik gaśnie. Do każdego skrzyżowania muszę dojeżdżać na ssaniu żeby mi nie gasł silnik. Jak zapomnę, że zaciągnąłem ssanie, to potem jak jadę na biegu i zdejmę nogę z gazu to co pewien czas słyszę "rajdowe strzały".Chyba o niczym nie zapomniałem co zauważyłem.
Były już wymienione świece, przeczyszczony gaźnik i zaraz po tych zabiegach sytuacja jakby się trochę poprawiła, ale po przejechanym kilometrze wszystko wróciło do "normy"

Może ktoś miał podobne problemy, albo przynajmniej wie co jest grane.