O ile spalanie słomy jest trudne to tartaki i stolarnie mogą bardzo łatwo wykorzystać biomasę do własnych celów. Pochodzę z miasta gdzie był bardzo rozwinięty przemysł drzewny, a największą fabrykę mebli często widziałem. Do końca PRL jego kotłownia była opalana węglem który zajmował duży kawałek placu. Po jego prywatyzacji zrobiono kotłownię na biomasę zasilaną wprost z silosów. Efekt był taki, że zwolnił się duży plac przed zakladem gdzie nowy właściciel postawił suszarnie do drewna. A sama obsługa takiej ciepłowni jest prostsza niż węglowej - zamiast szuflowania węgla z placu wystarczy włączyć ślimak pobierający trociny z silosa i ładujący je wprost do kotła.
Jest jeszcze jedna przewaga zmiany sposobu palenia nad przejściem na paliwa typu olej opałowy. Z jednej strony nie ponosi się kosztów przebudowy kotłowni, a z drugiej uzyskuje wymierne oszczędności z powodu mniejszego zużycia węgla. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zainwestuje przynajmniej ich część w ocieplenie, wymianę okien itp. W ten sposób może dodatkowo ograniczyć zużycie opału co jest jednoznaczne z kolejnymi oszczędnościami. Z własnego doświadczenia wiem, że ocieplenie starego domu zużywajacego 5 ton rocznie do poziomu 1-1.5 tony na rok jest możliwe. A przy tak niskim zapotrzebowaniu na ciepło każdy może dojść do wniosku, że juz mu się nie opłaca szuflowanie węgla i przejdzie na inne źródła. 5 ton węgla kosztuje ponad 3 tys zł podczas gdy po solidnym ociepleniu prąd na II-giej taryfie zużyty do ogrzewania będzie kosztował 1500 zł. To zupełnie inna sytuacja niż wymuszenie inwestycji wspartej kredytem i jeszzce droższe ogrzewanie nieocieplonego domu. Przyklładowy dom zużywajacy 5 ton węgla spalanego ze sprawnością 50% potrzebuje ok. 15000 kWh rocznie. Po przejściu na gaz koszty ogrzewania wzrosną do ponad 4 tys zł, o odsetkach za kredyt na nową kotlownię nie wspominając. Tak obciążony obywatel nie będzie miał żadnych szans na zmniejszenie zużycia energii i wpadnie w pułapkę energetycznego ubóstwa.
Jest jeszcze jedna przewaga zmiany sposobu palenia nad przejściem na paliwa typu olej opałowy. Z jednej strony nie ponosi się kosztów przebudowy kotłowni, a z drugiej uzyskuje wymierne oszczędności z powodu mniejszego zużycia węgla. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zainwestuje przynajmniej ich część w ocieplenie, wymianę okien itp. W ten sposób może dodatkowo ograniczyć zużycie opału co jest jednoznaczne z kolejnymi oszczędnościami. Z własnego doświadczenia wiem, że ocieplenie starego domu zużywajacego 5 ton rocznie do poziomu 1-1.5 tony na rok jest możliwe. A przy tak niskim zapotrzebowaniu na ciepło każdy może dojść do wniosku, że juz mu się nie opłaca szuflowanie węgla i przejdzie na inne źródła. 5 ton węgla kosztuje ponad 3 tys zł podczas gdy po solidnym ociepleniu prąd na II-giej taryfie zużyty do ogrzewania będzie kosztował 1500 zł. To zupełnie inna sytuacja niż wymuszenie inwestycji wspartej kredytem i jeszzce droższe ogrzewanie nieocieplonego domu. Przyklładowy dom zużywajacy 5 ton węgla spalanego ze sprawnością 50% potrzebuje ok. 15000 kWh rocznie. Po przejściu na gaz koszty ogrzewania wzrosną do ponad 4 tys zł, o odsetkach za kredyt na nową kotlownię nie wspominając. Tak obciążony obywatel nie będzie miał żadnych szans na zmniejszenie zużycia energii i wpadnie w pułapkę energetycznego ubóstwa.