Trwałość tradycyjnych żarówek, to temat rzeka.
Nie wiem jak wy ale ja już jestem maksymalnie zirytowany ciągłą wymianą spalonych żarówek.
I dlatego chciałbym wrócić do pomysłu mojego znajomego-elektronika, który swego czasu zbudował sobie specjalne moduły, które zasilały żarówki stabilizowanym prądem stałym, a dodatkowo były wyposażone w system softstartu (ok. 0,5 s).
Wg jego zapewnień takie zasilanie znacząco wydłużało czas pracy żarówek, ponieważ głównym czynnikiem skracającym ich pracę są drgania włókna wolframowego i szokowy wstrząs podczas załączania (stąd ten softstart).
czy takie rozwiązanie ma sens?
I jak to ew. praktycznie zrealizować (niestety nie mam już z nim kontaktu)?
Nie wiem jak wy ale ja już jestem maksymalnie zirytowany ciągłą wymianą spalonych żarówek.
I dlatego chciałbym wrócić do pomysłu mojego znajomego-elektronika, który swego czasu zbudował sobie specjalne moduły, które zasilały żarówki stabilizowanym prądem stałym, a dodatkowo były wyposażone w system softstartu (ok. 0,5 s).
Wg jego zapewnień takie zasilanie znacząco wydłużało czas pracy żarówek, ponieważ głównym czynnikiem skracającym ich pracę są drgania włókna wolframowego i szokowy wstrząs podczas załączania (stąd ten softstart).
czy takie rozwiązanie ma sens?
I jak to ew. praktycznie zrealizować (niestety nie mam już z nim kontaktu)?