Witam, żeby przybliżyć Wam problem, napiszę po kolei co się działo. Lokal wynajmujemy od Lipca. 100m2, kamienica, plastikowe okna, podłogówka, 6 grzejników w sumie, ok. 8 pryszniców dziennie (prowadzimy salon masażu), temperatura 22 stopnie.
Do końca grudnia rachunki były w porządku. Grzaliśmy już od listopada, gdyż musimy mieć odpowiednią temperaturę w gabinetach. Problem pojawił się w styczniu. Kiedy było kilka cieplejszych dni (nawet po 10 stopni) wyłączaliśmy na noc ogrzewanie, żeby przyoszczędzić. Raz się pospieszyliśmy, bo w nocy przyszedł bardzo duży mróz, który wychłodził nam pomieszczenia do nawet 14 stopni. Mimo ustawienia Junkersa na najwyższy 7 "bieg" ogrzewanie nie wydoiło i ogrzało pomieszczenia zaledwie do 18 stopni. Musieliśmy wtedy ogrzewać się farelkami, przez co mieliśmy strasznie duży rachunek za prąd, ale mniejsza o to. Trwało to jakieś półtora tygodnia, zanim przyszedł serwisant i oznajmił, że "nie wydaja pompka". Niby ją podkręcił i wszystko wróciło do normy. Efektem był rachunek za gaz za styczeń 1700zł... (myśleliśmy, że to przez to grzanie półtora tygodnia 7demką). Muszę dodać, że po jego wizycie ta pompka (albo coś innego), chodzi głośniej niż zazwyczaj.
Luty i część marca były dość łagodnymi miesiącami. Od początku Lutego ogrzewanie nie było ustawione więcej jak na "2jkę", temperatura 22 stopnie. W marcu rachunek za cały luty i połowę marca przyszedł na... 3600zł!!! Oczywiście od razu poleciała reklamacja do PGNiG, ale przez ten rachunek wręcz zbladłem. Nie stać mnie, żeby zapłacić tyle za gaz. Wychodzi na to, że za styczeń, luty i część marca rachunek wyszedł ponad 5000 zł. Wiem, że połowę tej kwoty ludzie potrafią płacić za rok ogrzewania domku 120m2.
Co więcej, piętro wyżej mieszka mój znajomy. Ma identyczny metraż, tyle samo grzejników, nie ma tylko podłogówki. 4 osobowa rodzina, dużo gotują (my mamy na prąd, oni gaz), mają bardzo ciepło w domu (gdzieś tyle co my a nawet cieplej) - rachunek 700zł za gaz.
Czekamy na ekspertyzę liczników, pouczono mnie, by wziąć prywatnie kogoś. Będzie też sprawdzany Junkers, czy nie jest wadliwy. Poza podpięciem się kogoś pod naszą instalację, albo błędem przy fakturowaniu lub "prognozowaniu" nie widzę innej przyczyny, dlaczego wyszedł taki rachunek.
Jakiś pomysł co się mogło stać? Osobiście przeraża mnie to, bo tak naprawdę w ciągu 2 miesięcy mam do zapłacenia ponad 5 koła za gaz, przez co mogę nawet "pójść z torbami" jeśli chodzi o moją firmę...
Do końca grudnia rachunki były w porządku. Grzaliśmy już od listopada, gdyż musimy mieć odpowiednią temperaturę w gabinetach. Problem pojawił się w styczniu. Kiedy było kilka cieplejszych dni (nawet po 10 stopni) wyłączaliśmy na noc ogrzewanie, żeby przyoszczędzić. Raz się pospieszyliśmy, bo w nocy przyszedł bardzo duży mróz, który wychłodził nam pomieszczenia do nawet 14 stopni. Mimo ustawienia Junkersa na najwyższy 7 "bieg" ogrzewanie nie wydoiło i ogrzało pomieszczenia zaledwie do 18 stopni. Musieliśmy wtedy ogrzewać się farelkami, przez co mieliśmy strasznie duży rachunek za prąd, ale mniejsza o to. Trwało to jakieś półtora tygodnia, zanim przyszedł serwisant i oznajmił, że "nie wydaja pompka". Niby ją podkręcił i wszystko wróciło do normy. Efektem był rachunek za gaz za styczeń 1700zł... (myśleliśmy, że to przez to grzanie półtora tygodnia 7demką). Muszę dodać, że po jego wizycie ta pompka (albo coś innego), chodzi głośniej niż zazwyczaj.
Luty i część marca były dość łagodnymi miesiącami. Od początku Lutego ogrzewanie nie było ustawione więcej jak na "2jkę", temperatura 22 stopnie. W marcu rachunek za cały luty i połowę marca przyszedł na... 3600zł!!! Oczywiście od razu poleciała reklamacja do PGNiG, ale przez ten rachunek wręcz zbladłem. Nie stać mnie, żeby zapłacić tyle za gaz. Wychodzi na to, że za styczeń, luty i część marca rachunek wyszedł ponad 5000 zł. Wiem, że połowę tej kwoty ludzie potrafią płacić za rok ogrzewania domku 120m2.
Co więcej, piętro wyżej mieszka mój znajomy. Ma identyczny metraż, tyle samo grzejników, nie ma tylko podłogówki. 4 osobowa rodzina, dużo gotują (my mamy na prąd, oni gaz), mają bardzo ciepło w domu (gdzieś tyle co my a nawet cieplej) - rachunek 700zł za gaz.
Czekamy na ekspertyzę liczników, pouczono mnie, by wziąć prywatnie kogoś. Będzie też sprawdzany Junkers, czy nie jest wadliwy. Poza podpięciem się kogoś pod naszą instalację, albo błędem przy fakturowaniu lub "prognozowaniu" nie widzę innej przyczyny, dlaczego wyszedł taki rachunek.
Jakiś pomysł co się mogło stać? Osobiście przeraża mnie to, bo tak naprawdę w ciągu 2 miesięcy mam do zapłacenia ponad 5 koła za gaz, przez co mogę nawet "pójść z torbami" jeśli chodzi o moją firmę...