Ministerstwo Energii oraz Polskie Sieci Elektroenergetyczne pracują nad stworzeniem systemu finansowego wsparcia dla budowy nowych elektrowni na węgiel. Jak mówił minister energii Krzysztof Tchórzewski, w Polsce potrzeba 12-15 gigawatów, czyli 20-24 bloków energetycznych. Koszty budowy największych bloków o mocy 1 GW to 5-6 mld zł, czyli łatwo policzyć, że zdaniem ministra Polska potrzebuje inwestycji za - bagatela - kilkadziesiąt miliardów złotych. Nawet wielkie państwowe koncerny energetyczne, takie jak PGE czy Tauron, nie mają takich pieniędzy, więc rząd kasy poszuka w naszych kieszeniach.
Wszystko po to, żeby w Polsce nie zabrakło prądu, bo stare elektrownie, które mają średnio 40 lat, nadają się albo do wygaszenia, albo do remontów.
System wsparcia ma się nazywać rynkiem mocy. Idea jest taka, że elektrownie dostają pieniądze nie za samą sprzedaż prądu, ale za gotowość do jego produkcji wtedy, kiedy jest to najbardziej potrzebne, choć nieopłacalne z powodów ekonomicznych.
Koszt wprowadzenia mechanizmu Ministerstwo Energii szacuje na 2-3 mld zł rocznie. O ile wzrosną rachunki? To zależy, w jakim stopniu rząd rozłoży podwyżki między zwykłych Kowalskich i przedsiębiorstwa, ale dla polskich rodzin może to być kilka złotych miesięcznie.
Organizacje pozarządowe Client-Earth Prawnicy dla Ziemi i Regulatory Assistant Project (RAP) przygotowały analizę, która szacuje możliwy wzrost rachunków za prąd w związku z wprowadzeniem rynku mocy w Polsce na 280-340 zł rocznie na gospodarstwo domowe.
Całość
Link