Witam
Od dłuższego czasu szukam w miarę bezproblemowego auta. Takiego, który za przystępną cenę nie będzie drogi w eksploatacji i zbytnio awaryjny - by dało radę dojechać do celu, liczę się z sypiącymi się drobiazgami. Wiem też, że na dzień dobry czeka mnie sporo pracy. Niskie ceny części i duża prostota są dla mnie bardzo ważne. Fajnie, jakby to był jakiś już zbliżający się do statusu youngtimera.
Moja uwagę przykuły przede wszystkim auta marki Audi z lat 80 i 90. M.in. 100 C3. Mam tutaj w okolicy jeden bardzo ładny wizualnie egzemplarz, który jak na razie z zewnątrz na kołach oglądałem i w środku. Rocznik 1987, przebieg 445 tys. km., totalny golas (jedynie szyberdach i zapewne wspomaganie kierownicy), szczeliny równe, praktycznie zero rdzy - podwozie chciałem jeszcze gruntownie obejrzec na podnośniku. Przebieg wydaje się autentyczny - lekko przetarte żłobienia kierownicy, nakładki pedałów. Niewielkie rozdarcie tapicerki na boczku fotela przy drzwiach kierowcy. Poza tym uszkodzeniem obszycia to wygląda lepiej od mojego Golfa III, który ma niby nieco ponad 300 000 i oczywiście wyzerowany po tej trzysetce licznik - pewnie kręcony jak nic.
Żeby nie było kolorowo (ale to też uważam za dobre argumenty do bardzo mocnego zbicia ceny) - auta nie ma jak przetestować, gdyż wtrysk mechaniczny jest uszkodzony, wg. właściciela falował na niskich obrotach i ma do wymiany rozdzielacz wtrysku (ma jakąś instalację LPG, więc pewnie klapka się uszkodziła od wystrzału) oraz przeguby do kupienia (tutaj kolejna wskazówka dla tego przebiegu, raz jechałem 80 B4 mającą niby 370 tys. na liczniku, ale domniemałem 480 tys. i przeguby na skrętach już terkotały).
Właściciel podał, że ok. rok temu uszczelka pod głowicą, amortyzatory tylne chyba nawet ze sprężynami oraz sprzęgło były robione. Chce za to auto 3 400 zł, a ja optuję za bardzo mocną negocjacją nawet do 1 800. Czy to dobra cena? W zasadzie auto kupuję w ciemno, bo nawet silnika dokładnie nie sprawdzę poza jakimiś oznakami i nie czuję dawać w ogóle więcej. Wiem też, że w przypadku napraw i regulacji wtrysku mogę tylko na siebie liczyć...
Każda osoba, z którą rozmawiam nie jest za tym autem, ale z niektórymi to wystarczy powiedzieć rocznik to już kręcą głową. Z drugiej strony czytam w wielu miejscach opinie o starych Audi w rodzaju "kupiłem za 2000 zł i tylko eksploatacyjne rzeczy robię i leję paliwo". Mam dwóch mechaników samochodowych w rodzinie i jeden usilnie mi wciska Scenica, a drugi jak usłyszał taki przebieg to się zaśmiał i mowił, żebym sobie darował (a mówi, że jeśli takie auto ma ok. 200 tys. to można brać - ciekawe skąd takie wezmę). Tylko tutaj jednej rzeczy nie rozumiem. Skoro tutaj nie ma co się rozkraczyć pozs tym wtryskiem, karoseria byłaby zdrowa (a na rynku pełno kaszan), jeżeli zawieszenie faktycznie doinwestowane to czemu nie brać? Francuza nie chcę (ot Peugeota 406 bardzo chętnie, ale pewnie będzie tak samo zajechanie jak większość tych "perełek unikatowych" Audi z ogłoszeń).
A jaka jest wasza opinia? Warto, nie warto ryzykować? Wiele rzeczy chcę w tym aucie zrobić sam i z pomocą taty, mechanika. W zasadzie poza eksploatacyjnymi rzeczami to jest K-Jetronic do ogarnięcia, uruchomienie gazu wraz z założeniem BLOSa i emulatora, wymiana myślę najlepiej całych półosi i ew. pompa wspomagania (na razie kupiłbym nowy tani zamiennik). Z pozoru na początek do uruchomienia wiele do kupienia nie ma, a czas się znajdzie na zrobienie.
Od dłuższego czasu szukam w miarę bezproblemowego auta. Takiego, który za przystępną cenę nie będzie drogi w eksploatacji i zbytnio awaryjny - by dało radę dojechać do celu, liczę się z sypiącymi się drobiazgami. Wiem też, że na dzień dobry czeka mnie sporo pracy. Niskie ceny części i duża prostota są dla mnie bardzo ważne. Fajnie, jakby to był jakiś już zbliżający się do statusu youngtimera.
Moja uwagę przykuły przede wszystkim auta marki Audi z lat 80 i 90. M.in. 100 C3. Mam tutaj w okolicy jeden bardzo ładny wizualnie egzemplarz, który jak na razie z zewnątrz na kołach oglądałem i w środku. Rocznik 1987, przebieg 445 tys. km., totalny golas (jedynie szyberdach i zapewne wspomaganie kierownicy), szczeliny równe, praktycznie zero rdzy - podwozie chciałem jeszcze gruntownie obejrzec na podnośniku. Przebieg wydaje się autentyczny - lekko przetarte żłobienia kierownicy, nakładki pedałów. Niewielkie rozdarcie tapicerki na boczku fotela przy drzwiach kierowcy. Poza tym uszkodzeniem obszycia to wygląda lepiej od mojego Golfa III, który ma niby nieco ponad 300 000 i oczywiście wyzerowany po tej trzysetce licznik - pewnie kręcony jak nic.
Żeby nie było kolorowo (ale to też uważam za dobre argumenty do bardzo mocnego zbicia ceny) - auta nie ma jak przetestować, gdyż wtrysk mechaniczny jest uszkodzony, wg. właściciela falował na niskich obrotach i ma do wymiany rozdzielacz wtrysku (ma jakąś instalację LPG, więc pewnie klapka się uszkodziła od wystrzału) oraz przeguby do kupienia (tutaj kolejna wskazówka dla tego przebiegu, raz jechałem 80 B4 mającą niby 370 tys. na liczniku, ale domniemałem 480 tys. i przeguby na skrętach już terkotały).
Właściciel podał, że ok. rok temu uszczelka pod głowicą, amortyzatory tylne chyba nawet ze sprężynami oraz sprzęgło były robione. Chce za to auto 3 400 zł, a ja optuję za bardzo mocną negocjacją nawet do 1 800. Czy to dobra cena? W zasadzie auto kupuję w ciemno, bo nawet silnika dokładnie nie sprawdzę poza jakimiś oznakami i nie czuję dawać w ogóle więcej. Wiem też, że w przypadku napraw i regulacji wtrysku mogę tylko na siebie liczyć...
Każda osoba, z którą rozmawiam nie jest za tym autem, ale z niektórymi to wystarczy powiedzieć rocznik to już kręcą głową. Z drugiej strony czytam w wielu miejscach opinie o starych Audi w rodzaju "kupiłem za 2000 zł i tylko eksploatacyjne rzeczy robię i leję paliwo". Mam dwóch mechaników samochodowych w rodzinie i jeden usilnie mi wciska Scenica, a drugi jak usłyszał taki przebieg to się zaśmiał i mowił, żebym sobie darował (a mówi, że jeśli takie auto ma ok. 200 tys. to można brać - ciekawe skąd takie wezmę). Tylko tutaj jednej rzeczy nie rozumiem. Skoro tutaj nie ma co się rozkraczyć pozs tym wtryskiem, karoseria byłaby zdrowa (a na rynku pełno kaszan), jeżeli zawieszenie faktycznie doinwestowane to czemu nie brać? Francuza nie chcę (ot Peugeota 406 bardzo chętnie, ale pewnie będzie tak samo zajechanie jak większość tych "perełek unikatowych" Audi z ogłoszeń).
A jaka jest wasza opinia? Warto, nie warto ryzykować? Wiele rzeczy chcę w tym aucie zrobić sam i z pomocą taty, mechanika. W zasadzie poza eksploatacyjnymi rzeczami to jest K-Jetronic do ogarnięcia, uruchomienie gazu wraz z założeniem BLOSa i emulatora, wymiana myślę najlepiej całych półosi i ew. pompa wspomagania (na razie kupiłbym nowy tani zamiennik). Z pozoru na początek do uruchomienia wiele do kupienia nie ma, a czas się znajdzie na zrobienie.
