Witam dnia 11.05.2017 kupiłem nowy piec gazowy(junkers) ARISTON B11BS 100L
został założony przez gazownika i tego samego dnia został uruchomiony chodził elegancko grzał wodę i normalnie się wyłączał pracował tak jak powinien aż do niedzieli 14.05.2017 gdy wstałem koło godziny 13:30 (po sobocie) poszedłem do łazienki gdy puściłem ciepłą wodę kran zaczął syczeć( tak jak by był układ zapowietrzony) i po chwili zamiast wody leciała para! przestraszony zbiegłem do garażu (mieszkam w domu jednorodzinnym łazienkę mam na pietrze a bojler w piwnicy) był cały zadymiony a piecyk był w połowie w ogniu gaz cały czas dopływał do palnika szybko zakręciłem dopływ gazu i piec zgasł ciśnienie było tak wielkie ze rozsadziło rurę pcv na złączce przez dobrą godzinę miałem łaznie parową w całej piwnicy zalana cała gdybym zeszedł trochę później to piwnica była by w ogniu (składuje w niej drewno i węgiel do opału na zimę) a co za tym idzie dom poszedł by z dymem... czy nie powinno zadziałać jakieś zabezpieczenie?? pod piecem było sucho mało brakowało żeby go rozerwało. gdyby nie niedziela nikogo w domu by nie było i co wtedy? lub w nocy jak jeszcze wszyscy śpią... boje się pomyśleć bardzo proszę o jakąś poradę czy ktoś już się spotkał z czymś takim i co mogę teraz zrobić jest to nowe urządzenie na gwarancji zgłosiłem to w sklepie w którym kupowałem nawet go wiozłem ze sobą powiedziano mi ze nie powinnem go ściągać tylko czekać na serwis który przyjedzie i sprawdzi szczelność (na spalonym piecu haha) piec stwarzał zagrożenie życia dlatego go zdemontowałem i wyrzuciłem na dwór nigdzie nie ma w gwarancji ze nie mogę go sam zdemontować nawet nie ma że gazownik musi go podłączyć (w moim przypadku podłączał go i sprawdzał serwisant do tego upoważniony ) i co teraz postraszyłem sklep sądem a jutro ma być serwis (oglądać go) i co mogę zrobić w tej sytuacji przepraszam za składnie ale jestem roztrzęsiony i zdenerwowany....
został założony przez gazownika i tego samego dnia został uruchomiony chodził elegancko grzał wodę i normalnie się wyłączał pracował tak jak powinien aż do niedzieli 14.05.2017 gdy wstałem koło godziny 13:30 (po sobocie) poszedłem do łazienki gdy puściłem ciepłą wodę kran zaczął syczeć( tak jak by był układ zapowietrzony) i po chwili zamiast wody leciała para! przestraszony zbiegłem do garażu (mieszkam w domu jednorodzinnym łazienkę mam na pietrze a bojler w piwnicy) był cały zadymiony a piecyk był w połowie w ogniu gaz cały czas dopływał do palnika szybko zakręciłem dopływ gazu i piec zgasł ciśnienie było tak wielkie ze rozsadziło rurę pcv na złączce przez dobrą godzinę miałem łaznie parową w całej piwnicy zalana cała gdybym zeszedł trochę później to piwnica była by w ogniu (składuje w niej drewno i węgiel do opału na zimę) a co za tym idzie dom poszedł by z dymem... czy nie powinno zadziałać jakieś zabezpieczenie?? pod piecem było sucho mało brakowało żeby go rozerwało. gdyby nie niedziela nikogo w domu by nie było i co wtedy? lub w nocy jak jeszcze wszyscy śpią... boje się pomyśleć bardzo proszę o jakąś poradę czy ktoś już się spotkał z czymś takim i co mogę teraz zrobić jest to nowe urządzenie na gwarancji zgłosiłem to w sklepie w którym kupowałem nawet go wiozłem ze sobą powiedziano mi ze nie powinnem go ściągać tylko czekać na serwis który przyjedzie i sprawdzi szczelność (na spalonym piecu haha) piec stwarzał zagrożenie życia dlatego go zdemontowałem i wyrzuciłem na dwór nigdzie nie ma w gwarancji ze nie mogę go sam zdemontować nawet nie ma że gazownik musi go podłączyć (w moim przypadku podłączał go i sprawdzał serwisant do tego upoważniony ) i co teraz postraszyłem sklep sądem a jutro ma być serwis (oglądać go) i co mogę zrobić w tej sytuacji przepraszam za składnie ale jestem roztrzęsiony i zdenerwowany....