Od razu zaznaczam, że nic odkrywczego tutaj nie napiszę.
Po rozebraniu wielu zepsutych tanich lamp LED ("ledówki") dochodzę do wniosku, że chipy LED nie dość, że pracują w granicach swoich możliwości to jeszcze mając przy tym za słabe chłodzenie.
Co z tego, że producenci stosują (prawidłowo) zasilacze prądowe, jeśli dobierają za duży prąd w stosunku do możliwości odprowadzania ciepła.
W takich warunkach nie trzeba długo czekać, aż najsłabszy z chipów LED ulegnie awarii. Oczywiście są połączenie w szereg i awaria jednego powoduje przerwę w obwodzie i koniec świecenia całości.
Zwarcie uszkodzonej diody przywraca do życia naszą ledówkę. Naprawa na krótko, ponieważ niedługo poleci kolejny chip LED.
Największym moim zdaniem nieporozumieniem są naświetlacze COB LED. Gdzie na powierzchni wielkości znaczka pocztowego mamy 20-to watowego LEDa. Jak to ekonomicznie chłodzić?! Tym producenci się nie przejmują.
Jak zatem można w tani i szybki sposób temu przeciwdziałać? Mój pomysł polega na oszukaniu drivera LED. Równolegle (do zacisków drivera) dolutować rezystor o dobranych parametrach. Przykładowo dla 24 chipów LED o sumarycznej deklarowanej mocy 20W, gdzie driver daje 0,25A może to być rezystor 2kΩ o mocy 5W. Na rezystorze wydzieli się około 3,1W strat na grzanie.
"Przerzucę" wtedy część mocy na rezystor i "odciążę" LEDy. Oczywiście efektywność energetyczna takiego źródła światła spadnie, ale powiedzmy, że mam to w... poważaniu.
Co o tym sądzicie? Zapraszam do dyskusji.
Tylko proszę oszczędzić mi, że można przerobić driver. To ma być banalne i tanie rozwiązanie. Dla laików elektroniki.

Po rozebraniu wielu zepsutych tanich lamp LED ("ledówki") dochodzę do wniosku, że chipy LED nie dość, że pracują w granicach swoich możliwości to jeszcze mając przy tym za słabe chłodzenie.
Co z tego, że producenci stosują (prawidłowo) zasilacze prądowe, jeśli dobierają za duży prąd w stosunku do możliwości odprowadzania ciepła.
W takich warunkach nie trzeba długo czekać, aż najsłabszy z chipów LED ulegnie awarii. Oczywiście są połączenie w szereg i awaria jednego powoduje przerwę w obwodzie i koniec świecenia całości.
Zwarcie uszkodzonej diody przywraca do życia naszą ledówkę. Naprawa na krótko, ponieważ niedługo poleci kolejny chip LED.
Największym moim zdaniem nieporozumieniem są naświetlacze COB LED. Gdzie na powierzchni wielkości znaczka pocztowego mamy 20-to watowego LEDa. Jak to ekonomicznie chłodzić?! Tym producenci się nie przejmują.
Jak zatem można w tani i szybki sposób temu przeciwdziałać? Mój pomysł polega na oszukaniu drivera LED. Równolegle (do zacisków drivera) dolutować rezystor o dobranych parametrach. Przykładowo dla 24 chipów LED o sumarycznej deklarowanej mocy 20W, gdzie driver daje 0,25A może to być rezystor 2kΩ o mocy 5W. Na rezystorze wydzieli się około 3,1W strat na grzanie.
"Przerzucę" wtedy część mocy na rezystor i "odciążę" LEDy. Oczywiście efektywność energetyczna takiego źródła światła spadnie, ale powiedzmy, że mam to w... poważaniu.
Co o tym sądzicie? Zapraszam do dyskusji.
Tylko proszę oszczędzić mi, że można przerobić driver. To ma być banalne i tanie rozwiązanie. Dla laików elektroniki.