UL1550 to dziś już muzeum. Nie można go nazwać stabilnym, bo nawet łapiąc go w palce dłoni, jako pracującego prawie gorącego (przy tych jego typowych prądach pracy Iz=5-7mA) widać, że takie schłodzenie go, daje mierzalne odpłynięcie na mierniku mierzącym napięcie 33V z rozdzielczością 10mV. Dodatkowo gdy go jeszcze podmuchamy przez kilkadziesiąt sekund, to spokojnie potrafi odpłynąć ponad 100mV, a to dziś nie jest jakąś wybitną stabilnością. To już bardziej stabilny termicznie jest stabilizator zrobiony na poczciwym, niedrogim, łatwo dostępnym TL431, z dwoma dobranymi na wyjściowe 33V metalizowanymi rezystorami 1% (bo najprostsze węglowe opory już płyną rezystancją od samego dmuchnięcia na nie, co pogarsza stabilność termiczną stabilizatora).
Napięcie warikapowe póki co masz mocno rozstrojone (1,2-26,4V zamiast 3-25V).
Przy sprawnym stabilizatorze, który rzeczywiście nam stabilizuje oczekiwane 31-35V (w zależności od grupy stabilizatora UL1550, grupy: I, II, III, na które producent dzielił w procesie produkcji te układy, w zależności jakie dawały napięcie stabilizacji), to docelowo w punkcie pomiarowym K4, powinieneś uzyskiwać w skrajnych położeniach skali (programatorów) napięcie 3-25V. Czyli jak już się uporasz ze stabilizacją napięcia 33V, to przystępujesz do regulacji podkówkami (przy potencjometrach strojenia) skrajnych napięć 3 i 25V. Czasami jest konieczna korekta położenia suwaka potencjometru "głównej" gałki strojenia, bo suwak uciekł od oczekiwanego położenia ośki strojenia i np. w punkcie K10 mierząc napięcie masz oczekiwane 25V, a z samego suwaka schodzi ledwo 24V w punkcie K9, bo suwak mimo końca skali nie osiągnął końcowego położenie na ścieżce oporowej i brakło mu te kilka mm drogi. Trzeba też sprawdzić podkówki, bo te do stabilnych nigdy nie należały, a po latach od zaśniedzenia mogą przerywać i dodatkowo pogarszać stabilność. Dziś jestem zwolennikiem ustalić oczekiwane napięcie, zmierzyć ustaloną wartość oporu na podkówce, podkówkę wyrzucić i w jej miejsce wstawić porządny metalizowany opornik 1% (lub dobrać z kilku połączonych takich na oczekiwaną wartość oporu). Zapewni to dużą lepszą stałość niż mało stabilne podkówki. Owszem sam potencjometr strojenia też sobie pływa przy zmianach temperatury niestety.
Schodzenie tak nisko z dolnym napięciem na 1,2V dodatkowo pogarsza stabilność częstotliwości, bo warikapy przy coraz niższym napięciu mają coraz ostrzejszą charakterystykę zmian pojemności i już nawet zmiana napięcia dolnego o kilkanaście mV powoduje zauważalne odpłynięcie (większe niż na górnym końcowym napięciu w okolic 25V).
Płynięcie napięcia na stabilizatorze od 26 do 33V oznacza, że potencjalnie jest on uszkodzony, albo jest katowany przesadnie dużym prądem i tak się nagrzewa ostro, że tyle płynie, albo w pewnym momencie coś mu mocno "kradnie" prąd (lub mocno spada napięcie zasilania przed nim) i nie potrafi już stabilizować. W dobrze zaprojektowanym układzie zasilania stabilizatora (katalogowo zalecany typowy prąd stabilizatora = 5mA), gdy tuner jest w temperaturze pokojowej, to od stanu zimnego włączenia do nagrzania po około pół godziny, nie powinno ono popłynąć więcej niż 0,2V i jak go już nie schładzamy, nie podgrzewamy to już powinno trzymać stabilnie. A u ciebie jest jazda na 7V, czyli tak jakby żadnej stabilizacji nie było.
Generalnie wszelakie kondensatory elektrolityczne w torze warikapowym za stabilizatorem to głupota, bo te zawsze mają jakiś mierzalny prąd upływu i zawsze negatywnie oddziałują na stabilność tego napięcia. Osobiście bym te kondensatory elektrolityczne 2u2 za suwakami potencjometrów wyrzucił, a jako filtr trzasków i szumów potencjometru stosował szeregowy opornik 68k i za nim do masy MKSE 470nF, wtedy nie pogarszamy stabilności napięcia od prądów upływu kondensatora. Albo ostatecznie wymienić na stałe 2 x 1uF (można kupić NIEelektrolityczne, monolityczne, małe "łezki" 1uF/50V X7R), bardzo niewielkie mają rozmiary, a prądy upływu mają niemierzalne domowymi popularnymi miernikami. Jak tu przesadzisz z pojemnością, to źle się potem dostraja do stacji, bo ruszysz gałką lub programatorem i stacja jeszcze do nawet 2-3sekund dopływa w takt ładowania się zbyt dużej pojemności (za duża stała czasowa) i się okazuje, że za dużo przekręciliśmy gałką strojenia (lub programatorem), bo niby już było dostrojone, a odbiornik jeszcze chwilkę dopływał i trzeba wrócić trochę gałką by być rzeczywiście dostrojonym do stacji. Niepotrzebnie się potem wkurzamy, że po kilka razy trzeba korygować, bo czekamy na to dopływanie od ładującej się przewymiarowanej pojemności w torze napięcia warikapowego.
Zacząć trzeba od pomiaru napięcia tuż po starcie zimnego odbiornika. Jakie masz na zimno napięcie w zasilaczu na elektrolitach C71, C70 = 100uF. I czy ono też tam zaczyna płynąć z czasem lub łapie jakieś dziwne skoki.
Zmierzyć rzeczywiste wartości oporników R50, R51, bo po latach może się okazać, że w ogóle nie mają tyle co na schemacie lub ktoś tam coś w swojej radosnej twórczości wstawił dziwnie małego i jest niezłe grzejnictwo na stabilizatorze i pięknie wszystko płynie. C69 jest zbędny. Zobacz, że nawet CEMI w zalecanej aplikacji wstawia równolegle z UL1550 mały kondensator 4n7 a nie żadne elektrolity po 100uF, które jak będą miały na starcie duże prądy upływu to nawet stabilizator nie będzie w stanie stabilnie trzymać wyjściowego napięcia 33V. Stąd wstawiam tam co najwyżej 100nF i po sprawie. A dopiero za potencjometrami dodatkowo jeszcze filtrujesz potencjalne śmieci wskazanym filtrem dolnoprzepustowym 68k+470nF.
Do sprawdzenia też sprężynki-blaszki mocujące bezpiecznik B4 (oraz sam bezpiecznik czy ma stabilną rezystancję), przez który zasilany jest blok napięcia warikapowego, bo jak sprężynujące blaszki mocno zaśniedziałe to może się okazać, że napięcie za prostownikiem pięknie tańcuje (bo bezpiecznik losowo łączy na gnieździe-blaszkach sprężynujących) i w pewnym momencie brakuje minimalnego napięcia by móc w ogóle stabilizować - stąd być może te bardzo niskie 26V bierze się chwilowo na UL1550. Na zdjęciu widzę, że napięcie zmienne z transformatora jest podawane przez złączkę, też trzeba sprawdzić czy kołki współpracujące z tą złączką, przez zaśniedzenie nie zaburzają stabilności podawanego napięcia. Stąd zacząłbym tam od kąpieli odśniedzającej złączki, gniazda-blaszki bezpieczników (także same bezpieczniki jak im metalowe końcówki zaśniedziały), by mieć pewność, że kontakt tamtejszych połączeń jest bardzo dobry, a nie jakieś losowo wtrącane zaburzające tor zasilania niepożądane rezystancje i napięcie pięknie tańcuje tam i z powrotem. Do sprawdzenia też isostaty, którymi przełączane jest napięcie z poszczególnych suwaków programatorów i gałki strojenia, czy kontakt jest pewny, czy raczej zaśniedziałe losowe łączenie i stacje tańcują na skali.