I na prawdę nikomu nie chcę się napisać dlaczego tak, a nie inaczej? Mnie się chce, więc napiszę. Transformator toridalny zasilany napięciem 230V o częstotliwości 50 Hz odda po stronie wtórnej ok. 12V napięcia skutecznego, zmiennego (w zasadzie przemiennego) o częstotliwości 50 Hz. Odbiornik zasilany napięciem jednokierunkowym (tzw. prądem stałym) musi być podłączony do transformatora przez prostownik (jedno lub dwupołówkowy i nie należy tego mylić z pojemnością opakowania szklanego popularnego napoju wytwarzanego ze skrobi). Prostownik ma to do siebie, że prostuje napięcie, a w zasadzie pozwala na przepływ prądu tylko w jedną stronę. Napięcie za prostownikiem jest jednokierunkowe, ale pojawia się i znika w takt zmian napięcia przed prostownikiem (napięcie przemienne ) z częstotliwością 50 Hz (50 razy na sekundę). Jest to prawda w przypadku prostownika jednookresowego (jednopołówkowego). Napięcie za nim rośnie od zera do maks, spada do zera i przez pół okresu wynosi zero, a odbiorniki nie są zasilane (diody nie świecą). Prostownik dwupołówkowy ma to do siebie, że potrafi zamienić kierunek prądu dwa razy w ciągu okresu. W efekcie napięcie za nim rośnie od zera do maks i spada do zera 100 razy w ciągu sekundy (100 Hz). Takie niestałę, aczkolwiek jednokierunkowe napięcie już się nadaje do zasilania diod, ale:
1. Prostownik jednopołówkowy wygasza diody na dość długi czas, więc paski mogą migać. Należy więc wstawić za nim kondensator, który podtrzyma przepływ prądu przez pół okresu.
2. Prostownik dwupołówkowy zasila odbiornik przez dwa okresy, więc kondensator podtrzymujący przepływ prądu może być mniejszy.
Teraz uwaga co do napięć:
Napięcie przemienne ma wartość szczytową i wartość skuteczną i średnią. Zazwyczaj wykorzystuje się dwie pierwsze wartości. Podłączając żarówkę pod transformator należy liczyć się z tym, że skuteczna wartość napięcia wyniesie, a przynajmniej powinna wynieść 12 V (zazwyczaj jest to trochę mniej), ale wartość szczytowa będzie większa o pierwiastek z dwóch, czyli 1,4 (mnożymy wartość skuteczną przez pierwiastek z dwóch i to nam da wartość szczytową napięcia przemiennego o częstotliwości 50 Hz). Za prostownikami napięcie rośnie od zera do wartości szczytowej. Podłączając kondensator sprawiamy, że ładuje się on do napięcia szczytowego i rozładowuje się w tempie zależnym od jego pojemności i prądu jaki oddaje (T=RC - gdzie t - czas rozładowania do zera w sekundach, R oporność obciążenia w omach, C-pojemność kondensatora w faradach). Napięcie to jest pomniejszone o spadki napięć na diodach prostowniczych (1x0,7V w prostowniku jednopołówkowym i 2x0,7 w prostowniku dwupołówkowym) I teraz należy tak dobrać pojemność kondensatora, żeby średnie napięcie na odbiorniku wynosiło 12V lub trochę mniej, bo tylko w takiej sytuacji diody nie ulegną uszkodzeniu. Można wprawdzie za mostkiem dołożyć duży kondensator i stabilizator, który utrzyma napięcie na poziomie 12V, ale to tzw. zwycięstwo techniki nad zdrowym rozsądkiem.
Tzw. transformator elektroniczny, to w dalszym ciągu transformator, lecz jego uzwojenie pierwotne zasilane jest prądem o częstotliwości np. 40 kHz i taką częstotliwość ma napięcie przemienne po stronie wtórnej tego transformatora. Dlatego do prostowania napięcia z takiego urządzenia należy użyć diod szybkich - diody prostownicze stosowane przy prądach przemiennych 50Hz będą się grzały aż ulegną uszkodzeniu (na potrzeby tego już i tak obszernego wyjaśnienia powinna ta informacja wystarczyć). Do tego dochodzą różne niuanse związane z budową wewnętrzną takiego zasilacza i czasem konieczność jego modyfikacji - o czym koledzy wcześniej wspomnieli.
Moim zdaniem kolega autor będzie miał najłatwiej chyba podłączyć mostek prostowniczy do transformatora sieciowego i niewielki kondensator za mostkiem. Na tym zakończę. Autor może poczytać o prostownikach, połówkach i filtrującej roli kondensatora.