Dziś zaprezentuję wam chiński, a jakże, gadżet, umożliwiający w banalny sposób wzbogacenie Waszego sprzętu audio w dodatkowe wejście sygnału, w dodatku bezprzewodowego - czyli Receiver Bluetooth za grosze.
Swego czasu zamarzyło mi się "wejście" Bluetooth w moim leciwym już, bo mniej więcej dwudziestoletnim wzmacniaczu. Sam wzmacniacz, a właściwie amplituner, był wymarzonym prezentem na moje osiemnaste urodziny. Służy mi do dziś i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nawet rozważam zakup identycznego, na zapas.
Niegdyś kosztował kilka tysięcy ciężko zarobionych złotówek, dzisiaj, można go trafić na Alle... w okolicach 200-300 polskich złotych. Niemniej jednak, dla mnie ma on szczególne znaczenie. Niestety w dobie dzisiejszych wynalazków, mój kochany wzmacniaczyk, coraz bardziej odbiega od standardów. W pewnym momencie okazało się, że chcąc, nie chcąc, muszę się wyposażyć w coś co odbierze audio po "radiówce" i przekształci w w znany od lat i lubiany ponad wszystko sygnał analogowy. Prościej mówiąc, przydałoby się jakieś "wejście" Bluetooth.
Początkowo brzmi to dość skomplikowanie. Jednocześnie wydaje się, że urządzenie spełniające powyższe wymagania musi być drogie i skomplikowane.
Okazuje się jednak, że za dosłownie kilka (około sześciu) złotych, możemy stać się posiadaczami prostego urządzonka, które po dostarczeniu zasilania 5V rozwiąże problem braku "wejścia" bezprzewodowego.
I rozebrane.
Urządzenie po podłączeniu do wzmacniacza oraz podpięciu zasilania, zorganizowanego na żeńskim wtyku USB typu A wita nas komunikatem:
Przepraszam, za "obce" dźwięki, ale mój mikrofon zbiera wszystko poza tym, co bym sobie życzył.
Po czym jest gotowe do pracy.
Zasięg urządzenia to podobno 10m. Z doświadczenia powiem, że można sparować ten gadżet ze smartfonem i nadawać z każdego miejsca w mieszkaniu. Problem pojawia się w momencie przemieszczania się z nadajnikiem. Do póki jesteśmy w ruchu, nie możemy liczyć na stabilne połączenie. W moim przypadku "podróż" z pokoju do kuchni ze smartfonem w dłoni, poskutkowała kilkukrotnym "zagubieniem sygnału", co przełożyło się na "czkawkę" w głośnikach. Nie dziwni mnie to ani trochę i jest to według mnie całkowicie normalne dla łącza Bluetooth.
Jeśli chodzi o jakość dźwięku generowanego przez to "ustrojstwo", to nie oszukujmy się, nie powala. Ale przypominam, że tutaj nawet nie bardzo jest z czym porównywać. Przesyłanie dźwięku poprzez Bluetooth, z telefonu, smartfona, czy innego "wynalazku" z założenia nie wymaga wysokiej jakości. Wszak w telefonach itp. i tak dominują empetrójki lub inny mocno skompresowany materiał i to zwykle w co najmniej średniej jakości.
Niemniej jednak, dźwięk, który otrzymujemy finalnie z tego gadżetu, nie jest w słyszalnym stopniu pogorszony w stosunku do oryginału. Biorąc pod uwagę cenę gadżetu, uważam, że warto kilka takich sobie zakupić. A nuż, widelec, zachce nam się nagle "odprzewodzić" jakiś inny sprzęcik grający.
Po rozebraniu urządzenia i pozbyciu się wtyku USB, mamy całkiem zgrabny moduł/modulik Bluetooth, który bez problemu zmieści się w obudowie każdego wzmacniacza. A i te 5V, do zasilenia układu, zawsze da się skądś "wyciągnąć".
Jeśli chodzi o samą obsługę, to wystarczy podłączyć gadżet pod jakiś "odbiornik dźwięku" ze wzmacniaczem, a następnie zasilić go napięciem 5V. Kolejny krok, to włączenie modułu Bluetooth w urządzeniu, z którego chcemy przekazać dźwięk, wyszukanie w ustawieniach BT-163 i sparowanie urządzeń. Od tej pory, nasz stary amplituner, radio samochodowe czy cokolwiek innego, może posiadać funkcjonalność Bluetooth.
Jak za niecałe 6PLN z darmową wysyłką - zdecydowanie polecam ten, było nie było, gadżet.

Swego czasu zamarzyło mi się "wejście" Bluetooth w moim leciwym już, bo mniej więcej dwudziestoletnim wzmacniaczu. Sam wzmacniacz, a właściwie amplituner, był wymarzonym prezentem na moje osiemnaste urodziny. Służy mi do dziś i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nawet rozważam zakup identycznego, na zapas.
Niegdyś kosztował kilka tysięcy ciężko zarobionych złotówek, dzisiaj, można go trafić na Alle... w okolicach 200-300 polskich złotych. Niemniej jednak, dla mnie ma on szczególne znaczenie. Niestety w dobie dzisiejszych wynalazków, mój kochany wzmacniaczyk, coraz bardziej odbiega od standardów. W pewnym momencie okazało się, że chcąc, nie chcąc, muszę się wyposażyć w coś co odbierze audio po "radiówce" i przekształci w w znany od lat i lubiany ponad wszystko sygnał analogowy. Prościej mówiąc, przydałoby się jakieś "wejście" Bluetooth.
Początkowo brzmi to dość skomplikowanie. Jednocześnie wydaje się, że urządzenie spełniające powyższe wymagania musi być drogie i skomplikowane.
Okazuje się jednak, że za dosłownie kilka (około sześciu) złotych, możemy stać się posiadaczami prostego urządzonka, które po dostarczeniu zasilania 5V rozwiąże problem braku "wejścia" bezprzewodowego.



I rozebrane.




Urządzenie po podłączeniu do wzmacniacza oraz podpięciu zasilania, zorganizowanego na żeńskim wtyku USB typu A wita nas komunikatem:
Przepraszam, za "obce" dźwięki, ale mój mikrofon zbiera wszystko poza tym, co bym sobie życzył.
Po czym jest gotowe do pracy.
Zasięg urządzenia to podobno 10m. Z doświadczenia powiem, że można sparować ten gadżet ze smartfonem i nadawać z każdego miejsca w mieszkaniu. Problem pojawia się w momencie przemieszczania się z nadajnikiem. Do póki jesteśmy w ruchu, nie możemy liczyć na stabilne połączenie. W moim przypadku "podróż" z pokoju do kuchni ze smartfonem w dłoni, poskutkowała kilkukrotnym "zagubieniem sygnału", co przełożyło się na "czkawkę" w głośnikach. Nie dziwni mnie to ani trochę i jest to według mnie całkowicie normalne dla łącza Bluetooth.
Jeśli chodzi o jakość dźwięku generowanego przez to "ustrojstwo", to nie oszukujmy się, nie powala. Ale przypominam, że tutaj nawet nie bardzo jest z czym porównywać. Przesyłanie dźwięku poprzez Bluetooth, z telefonu, smartfona, czy innego "wynalazku" z założenia nie wymaga wysokiej jakości. Wszak w telefonach itp. i tak dominują empetrójki lub inny mocno skompresowany materiał i to zwykle w co najmniej średniej jakości.
Niemniej jednak, dźwięk, który otrzymujemy finalnie z tego gadżetu, nie jest w słyszalnym stopniu pogorszony w stosunku do oryginału. Biorąc pod uwagę cenę gadżetu, uważam, że warto kilka takich sobie zakupić. A nuż, widelec, zachce nam się nagle "odprzewodzić" jakiś inny sprzęcik grający.
Po rozebraniu urządzenia i pozbyciu się wtyku USB, mamy całkiem zgrabny moduł/modulik Bluetooth, który bez problemu zmieści się w obudowie każdego wzmacniacza. A i te 5V, do zasilenia układu, zawsze da się skądś "wyciągnąć".
Jeśli chodzi o samą obsługę, to wystarczy podłączyć gadżet pod jakiś "odbiornik dźwięku" ze wzmacniaczem, a następnie zasilić go napięciem 5V. Kolejny krok, to włączenie modułu Bluetooth w urządzeniu, z którego chcemy przekazać dźwięk, wyszukanie w ustawieniach BT-163 i sparowanie urządzeń. Od tej pory, nasz stary amplituner, radio samochodowe czy cokolwiek innego, może posiadać funkcjonalność Bluetooth.
Jak za niecałe 6PLN z darmową wysyłką - zdecydowanie polecam ten, było nie było, gadżet.
Cool? Ranking DIY