W dzisiejszym artykule pragnę Wam zaprezentować, zabawkę zupełnie inną niż do tej pory. Tym razem nie jest to użyteczny, mniej lub bardziej, gadżet, ale z pozoru zwykła zabawka. Z pozoru, bo może nam dać coś bardzo cennego, ale o tym później.
Zacznijmy od przedstawienia obiektu dzisiejszej recenzji. Jest to mini quadrocopter chińskiej produkcji, legitymujący się symbolem KK2.
Koszt wersji, którą ja posiadam, w dniu zakupu wynosił 65 polskich złotych.
W komplecie dostałem dwa zapasowe śmigła (jedno "lewe" i jedno "prawe"), trzy baterie do drona, ładowarkę USB do tychże baterii, no i oczywiście kontroler, ale o zawartości pudełka porozmawiamy później...
Zacznijmy od początku...
Drony zagościły na naszym rynku już parę lat temu, a ich ceny były liczone w tysiącach złotych jednak, mimo tego zadomowiły się na rynku, a raczej na niebie.
Obecnie każdy może sobie pozwolić na choćby małego UAV'a (ang. unmanned aerial vehicle, UAV, bezzałogowy pojazd powietrzny), bowiem najprostsze modele, można kupić już poniżej pięćdziesięciu złotych.
Od kiedy sięgam pamięcią, nigdy mnie takie zabawki nie pociągały.
No bo co jest fajnego w jakimś bzyczącym, kawałku plastiku latającego nad głową. Inaczej spojrzałem na temat, gdy powszechne stały się drony wyposażone w wysokiej jakości kamerki z podglądem na żywo.
To już jest coś i ma sensowne zastosowanie, ale dalej mnie to nie "kręciło". Do tego kwestia sterowania, zrealizowana za pomocą "pada". Podobnego do tych znanych z konsol do gier. To była kolejna sprawa, która mnie zniechęcała do jakichkolwiek zabaw z latającymi zabawkami. Z uwagi na obawy, że nigdy nie nauczę się tym latać przez długi czas omijałem wszelkie UAV'y szerokim łukiem.
Nie wiem, czemu, ale za młodzieńczych lat, gdy zdarzało mi się grywać w gry wideo, miałem do perfekcji opanowaną klawiaturę, ale w żaden sposób nie mogłem się przemóc do padów, bardziej rozbudowanych niż te od pegasusa. Nawet w tytułach, w których na klawiaturze/myszce byłem na poziomie "mistrzowskim", próba zmierzenia się z nawet początkującymi konsolowcami, kończyła się porażką, bo nie umiałem się odnaleźć "na padzie".
Pomyślałem jednak, że skoro, wszelkie mini helikopterki, czy quadrokopterki, zdobywają tak wielką popularność, nawet jako prezenty komunijne. To latanie nie może być takie trudne, jak mi się wydaje.
Zagadałem więc z szefem wszystkich szefów, czy nie dałoby się załatwić jakiegoś małego dronika do testów. I jak widzicie, Gulson się zgodził i tak oto opisuję wam dziś tą fantastyczną zabawkę.
To tyle słowem przydługiego wstępu. Teraz kilka zdjęć.
Ja widać, naprawdę jest to maleństwo (choć są sporo mniejsze).
Tak wygląda pudełko wraz z zawartością.
Taki zestaw mamy w pudełku. Wystarczy naładować baterie do drona, uzbroić "pilota" w trzy baterie AAA (cienkie paluszki) i już możemy latać.
Pod warunkiem, że mamy taką umiejętność.
Jak to wyglądało u mnie ?...
W skrócie mówiąc, bardzo źle
.
Zacznijmy od początku. Gdy tylko listonosz dostarczył mi paczkę z quadrokopterem, rzuciłem robotę i od razu zabrałem się do sprawdzenia czy, i jak to draństwo działa. Podniecony jak pięciolatek w dniu gwiazdki, zamknąłem się w największym pomieszczeniu w firmie. Podłączyłem zasilanie do drona i uruchomiłem "aparaturę radiową" aby wprawić go w ruch.
Już po chwili okazało się, że to nie jest tak pięknie jak na filmikach, albo że ja, jestem w te klocki jeszcze gorszy niż przypuszczałem.
Dron latał jak pijana pszczoła, obijając się przy tym o wszystko co było w zasięgu.
Pomyślałem sobie, no cóż, jak wszystko inne zawiedzie, to może warto przeczytać instrukcję obsługi
.
I Bingo ! Z trudem rozszyfrowując instrukcję pisaną w języku "czinglisz" (mam wrażenie, że ona była tłumaczona z angielskiego na mandaryński, a potem z mandaryńskiego ponownie na angielski, no ale mniejsza o to) znalazłem informację o kalibracji żyroskopu. Niestety opis był dość zawiły, a kierunki na obrazku mu towarzyszącym nie pokrywały się z tymi w treści. Gdy w końcu doszedłem do tego jak prawidłowo skalibrować żyroskop, okazało się, że mamy znaczną poprawę, bo dron szaleje już w znacznie mniejszym stopniu, a do tego mam już nad nim jakąś kontrolę, aczkolwiek o lataniu nie ma mowy.
Ot, udaje mi się uniknąć co dziesiątej kolizji
.
No dobra, może czas ponownie zajrzeć do instrukcji.
O jest coś o przyciskach opisanych jako "Trim". Możemy się też dowiedzieć, że po skalibrowaniu żyroskopu, dron, będzie już samoistnie utrzymywał poziom, ale praktycznie zawsze, będzie uciekał w którejś z sześciu osi.
Przyciski "Trim" służą, do zniwelowania niepożądanych ruchów quadrokoptera. Była też informacja, że nigdy nie da się tego zrobić perfekcyjnie i zawsze należy korygować te małe odchyły podczas lotu.
Niestety pomimo dwóch dni prób, po mniej więcej 36 minut dziennie, w żaden sposób nie udało mi się doprowadzić do sytuacji, żeby dron był posłuszny. Uznałem, że skoro latać nie potrafię, to nauczę się najpierw na ziemi. I tak, męczyłem biednego UAV'a na podłodze w kuchni, unosząc się tylko na tyle aby był w stanie się przesuwać, ale nie odrywał od ziemi. W pewnym momencie zauważyłem, że jak się chce ruszyć z bardzo bardzo wolnych obrotów, to jeden z silników startuje z wyraźnym opóźnieniem. Nie miał, żadnych oporów mechanicznych, reagował tak samo jak pozostałe gdy lekko dmuchnęło się w wirnik, a mino to startował później. Wymontowałem go i zacząłem testować. Okazało się, że jest taka pozycja śmigła, w której silnik wymagał ponad trzy razy większego prądu do startu niż pozostałe. Wystarczyło jednak, obrócić wirnik o ułamek stopnia i już startował normalnie. Wniosek. Uszkodzone jedno z uzwojeń.
Napisałem do chińczyka i opowiedziałem mu to samo co Wam teraz. Poprosiłem o dosłanie nowego silniczka, lub zwrot kwoty 30PLN, bo w takiej cenie na Aliexpress można kupić komplet tych silniczków. Mimo iż kilka dni wcześniej zatwierdziłem transakcję, "majfrend" bez gadania zwrócił mi 30 złotych. W międzyczasie, znalazłem w Warszawie sklep, gdzie kupiłem komplet tych silniczków za 16 złotych i na wszelki wypadek, dodatkowe dwie pary śmigieł za niecałe 10 złotych. Do tego wysyłka, bo co prawda, sklep miałem dość blisko, ale jakoś nie po drodze.
Teraz ciekawostka o tych silniczkach. Mają one wymiary 6mm średnicy i 15mm długości. Zasilane są 1,5V - 4,2V, pobierają pod obciążeniem ok 1A i kręcą się do 60.000rpm (sześćdziesięciu tysięcy obrotów na minutę
). Mają też poważną wadę. Ich żywotność wynosi 5 do 6 godzin pracy
. No ale to są wysokoobrotowe silniki szczotkowe, więc co tutaj wymagać przy takim rozmiarze i prędkości obrotowej.
Po wymianie silników na nowe, okazało się, że jednak to nie była wina moich tragicznych umiejętności. Już po chwili, liczba wypadków i kolizji spadła o 40%, a gdy ponownie wykonałem wszystkie kalibracje, już o 80%. Pozostałe 20% to już moje umiejętności, a raczej ich brak.
Teraz zajrzyjmy do "wnętrza", bo to jest coś co spowodowało mój lekki szok. Tam praktycznie nic nie ma. Zanim pokażę zdjęcia, opiszę zawartość płytki, która tym wszystkim steruje.
- Dron komunikuje się z kontrolerem na częstotliwości 2,4GHz, za pomocą antenki wykonanej ok 4cm linki. Nie udało mi się zakłócić komunikacji, latając w pomieszczeniu z trzema routerami, dwa od Orange i jeden LTE. Na wszystkich urządzeniach podłączonych do routerów odpaliłem Speed Testa, a do tego drukowanie po WiFi z trzech komputerów. Nie zauważyłem żadnych problemów z komunikacją z dronem.
- Napęd to cztery (dwa CW* i dwa CCW* - "lewe" i "prawe") szczotkowe silniki 6mm x 15mm 60.000RPM (żywotność 5-6 godzin).
- Mamy też dwie pary śmigieł dwa "lewe" i dwa "prawe" Śmigła są zamontowane "na krzyż".
- Do tego rama na której się to wszystko trzyma. Jest wykonana z dość elastycznego tworzywa i co za tym idzie, odporna na wszelkie kolizje.
- Źródłem zasilania jest tutaj bateria Litowa 3,7V o pojemności 150mAh i obciążalności 20C.
- Sercem UAV'a jest niewielka płytka zawierająca cztery tranzystory smd w obudowie SOT23 oznaczone jako AOSHB, do tego jeden 54QB i jeden ML5. Mamy też czerwoną i niebieską diodę LED (czerwona z przodu, niebieska z tyłu, nie wiem czemu tak dziwnie), kwarc, oraz dwa układy scalone, pierwszy to 16-nóżkowy no name (nawet nie zeszlifowany, widać że fabrycznie nie miał oznaczeń), a drugi ma oznaczenia:
M540
0871P1
L1704
Nic o nim nie znalazłem, ale podejrzewam, że to jest ten sześcioosiowy żyroskop.
I to właściwie tyle. Jest jeszcze kilka malutkich kondensatorków SMD. To wszystko co jest potrzebne aby bezzałogowa maszyna latająca mogła wznieść się w powietrze i być kontrolowana z ziemi. W głowie się nie mieści.
Wymiary drona to 80mm x 80mm x 35mm.
Waga z baterią wynosi 21,4 grama.
Czas lotu wynosi pięć do sześciu minut.
Kilka fotek z bliska.
I jeszcze bliżej.
I jeszcze silniczek.
Jak bardzo byście się nie przyglądali, to nie uda wam się tutaj wypatrzeć nic więcej niż opisałem, a jednak to lata i to całkiem sprawnie.
Gdy już mniej więcej opanowałem technikę lotu, uznałem, że w bardziej zaawansowanych modelach, z pewnością jest to łatwiejsze, ze względu na lepszej klasy czujniki.
Niestety mam ogromny problem z kierunkiem w osi pionowej i z opanowaniem lotu "w dół" i lądowania. Podejrzewam, że coś jeszcze jest nie tak z dronem, bo pozostałe kierunki lotu mam opanowane na tyle, że się nie rozbijam, a przy wznoszeniu i lądowaniu albo się przyklejam do sufitu, albo spadam jak kamień, albo odbijam się od podłogi jak piłka
.
Teraz coś o samym sterowaniu. Na samym początku wspomniałem, że ta zabawka może nam dać coś cennego. Chodziło mi o to, że z tego co się zorientowałem, ze sterowaniem dronem, jest tak jak z jazdą samochodem. Nie ważne, jakim autem nauczymy się jeździć, bo we wszystkich, podstawowe funkcje i manipulatory (kierownica, pedały, wybierak do biegów), są zawsze tak samo rozmieszczone i zawsze sobie poradzimy. Tak samo jest w przypadku, 99% dronów. Jak nauczymy się latać takim za 50 złotych, to potem bez problemu damy sobie radę z pilotowaniem, jakiejś większej i droższej maszyny.
Teraz opiszę wam pokrótce, zasadę latania dronami. Posłużę się przykładem mojego kontrolera:
Zanim zaczniemy zabawę, musimy dokonać kalibracji żyroskopu. W przypadku, mojego drona, aby to zrobić, należy umieścić połączonego z kontrolerem UAV'a na poziomej powierzchni, następnie skierować lewy drążek w pozycję 45° w prawe dolne położenie, a następnie, cały czas utrzymując lewą gałkę w tej pozycji, ustawić prawą gałkę w takiej samej pozycji. Dron zacznie migać diodami. Należy trzymać joysticki, nie ruszając nimi, do czasu aż diodki quadrokoptera przestaną mrugać. W tym momencie żyroskop jest skalibrowany.
Na początek skupmy się na "gałkach"
Lewa odpowiada za dwie funkcje:
- Throttle czyli przepustnica. Sterując gałką w osi pionowej sterujemy "gazem" i wznosimy się lub opadamy. Na tym joysticku kciuk pracuje praktycznie cały czas. Ta gałka w tym kierunku ruchu nie "sprężynuje" i pozostaje w takiej pozycji jaką ustawiliśmy.
- Yaw ta funkcja służy do obracania quadrokopterem wokół własnej osi w płaszczyźnie poziomej i jest realizowana poprzez wychylenie lewej gałki w prawo lub lewo. Im mocniej to zrobimy, tym szybciej dron będzie się obracał. W tej płaszczyźnie gałka sprężynuje i automatycznie powraca na środek po puszczeniu.
Prawa gałka, sprężynuje we wszystkich kierunkach i zawsze po puszczeniu wraca na środek. Ona również, pełni dwie funkcje:
- Roll, przesuwając drążek w lewo lub prawo, UAV, poleci w tym kierunku. Czyli jeśli będzie tyłem do nas, i skierujemy drążek w lewo to dron poleci "lewym bokiem do przodu", bez obracania się przodem do kierunku lotu, o to musimy zadbać używając lewej gałki.
- Pitch, sterując joystickiem w górę i w dół, spowodujemy ruch drona w kierunku zgodnym "z jego przodem" lub lot do tyłu.
Trudno to wszystko wytłumaczyć. Chyba trudniej, niż po prostu wziąć aparaturę w ręce i kilka razy się rozbić
Małe pomarańczowe przyciski, to właśnie trymery, do precyzyjnego wyregulowania kierunków. Zasada jest prosta, jak ucieka do przodu, to klikamy raz lub kilka razy przycisk Trim w przeciwnym kierunku. Analogicznie do wszystkich osi.
Pozostaje jeszcze kwestia trybu headless...
Tutaj pozwolę sobie zacytować materiał ze strony poświęconej tematowi dronów:
I dalej:
Po szczegółowe informacje, odsyłam Was do strony źródłowej.
Ja osobiście nawet nie próbowałem włączać tego trybu, bo od początku wyszedłem z podobnego założenia, jak autor cytowanego artykułu.
Jak już mam sobie wpoić jakieś nawyki związane ze sterowaniem UAV'em, to lepiej od razu prawidłowe.
Teraz zajrzyjmy do wnętrza naszej "aparatury radiowej":
Jak widać, tutaj również zbyt wiele nie znajdziemy. Układ scalony, tak samo jak w przypadku samego UAV'a nie posiada żadnych oznaczeń.
Skoro już miałem rozebranego "pada" na stole, to postanowiłem wyprowadzić mu antenkę na zewnątrz, bo fabrycznie była zwinięta w kłębek i upchana w czerwonym okienku pomiędzy przyciskami.
Wróćmy jeszcze do tematu diodek. Jak wspomniałem, na przodzie drona mamy czerwoną diodę, a na tyle niebieską.
Ma się to nijak do standardów. Bo jeśli chodzi o obiekty latające to, światła pozycyjne mamy trzy. Białe na środku z przodu, oraz czerwone i zielone po bokach. Tak aby w powietrzu, można było bez problemu ocenić w którą stronę porusza się obiekt. Lub, w ruchy naziemnym, białe z przodu i czerwone z tyłu.
Jako, że w moim dronie, są tylko dwie diody, zdecydowałem, że przednią wymienię na białą, a tylną na czerwoną. Przy okazji, przelutowałem całą płytkę, bo chińskie luty nie były najlepszej jakości. Potraktowałem też potencjometry preparatem Kontakt PR.
Z uwagi na fakt, że póki co latam bardzo słabo, nie będę chwilowo umieszczał swoich żenujących popisów pilotażu, bo zwyczajnie nie ma czym się chwalić.
Podejrzewam, że na dworze, gdzie miałbym więcej przestrzeni, byłbym w stanie lepiej pilotować, ale od kilku dni wieje, a ten ,malutki dronik jest bardzo podatny na nawet najmniejsze zawirowanie powietrza.
Tak więc chwilowo musicie się nacieszyć filmikami nagranymi przez innych posiadaczy tej zabawki.
To wszystko są te same drony, tylko w różnych obudowach. Tak samo, "aparatury" sterujące.
Pozostaje jeszcze jedna sprawa. Na płytce będącej sercem drona jest wolne miejsce na jakieś złącze. Pady są opisane jako V+, V-, SX. Może któryś z kolegów bardziej obeznanych z tematem podpowie, do czego może ono służyć?
Aaa, właśnie, zapomniałem Wam wspomnieć. Ten dron posiada funkcję robienia "tricków". Co prawda sprowadza się do wykonania obrotu (fikołka) o 360° w kierunku w którym poruszymy prawym joystickiem, ale zawsze jest to ciekawy dodatek.
Na koniec pragnę zaapelować do Was o wielką ostrożność i zapoznanie się z przepisami, jeśli mielibyście ochotę bawić się dronami. Na którymś z filmików na YouTubie, padło świetne podsumowanie:
Jeśli wyklikacie "sto plusików", to specjalnie dla Was, rozbiorę ten uszkodzony mikrosilniczek i zrobię dokumentację zdjęciową. Wiem, że Was, tak samo jak mnie, bardzo ciekawi jego budowa
...
EDIT 28.06.2018 16:18
Kolega 398216 Usunięty przypomniał mi o jeszcze jednej istotnej funkcji tego dronika. Nie latałem nim jeszcze na zewnątrz i nie miałem okazji wypróbować tej funkcji. Zacytuję zatem fragment instrukcji obsługi na ten temat:
Czyli mamy niby automatyczny powrót, ale może wymagać korekcji lotu. Podejrzewam, że on wraca po linii prostej do punktu startowego, ale póki nie nauczę się dobrze latać, nie mam zamiaru oddawać sterów w ręce chińskiego autopilota.
Pozdrawiam.
CMS
*Może ktoś wie jak rozwinąć te skróty?
Zacznijmy od przedstawienia obiektu dzisiejszej recenzji. Jest to mini quadrocopter chińskiej produkcji, legitymujący się symbolem KK2.
Koszt wersji, którą ja posiadam, w dniu zakupu wynosił 65 polskich złotych.

W komplecie dostałem dwa zapasowe śmigła (jedno "lewe" i jedno "prawe"), trzy baterie do drona, ładowarkę USB do tychże baterii, no i oczywiście kontroler, ale o zawartości pudełka porozmawiamy później...
Zacznijmy od początku...
Drony zagościły na naszym rynku już parę lat temu, a ich ceny były liczone w tysiącach złotych jednak, mimo tego zadomowiły się na rynku, a raczej na niebie.
Obecnie każdy może sobie pozwolić na choćby małego UAV'a (ang. unmanned aerial vehicle, UAV, bezzałogowy pojazd powietrzny), bowiem najprostsze modele, można kupić już poniżej pięćdziesięciu złotych.
Od kiedy sięgam pamięcią, nigdy mnie takie zabawki nie pociągały.
No bo co jest fajnego w jakimś bzyczącym, kawałku plastiku latającego nad głową. Inaczej spojrzałem na temat, gdy powszechne stały się drony wyposażone w wysokiej jakości kamerki z podglądem na żywo.
To już jest coś i ma sensowne zastosowanie, ale dalej mnie to nie "kręciło". Do tego kwestia sterowania, zrealizowana za pomocą "pada". Podobnego do tych znanych z konsol do gier. To była kolejna sprawa, która mnie zniechęcała do jakichkolwiek zabaw z latającymi zabawkami. Z uwagi na obawy, że nigdy nie nauczę się tym latać przez długi czas omijałem wszelkie UAV'y szerokim łukiem.
Nie wiem, czemu, ale za młodzieńczych lat, gdy zdarzało mi się grywać w gry wideo, miałem do perfekcji opanowaną klawiaturę, ale w żaden sposób nie mogłem się przemóc do padów, bardziej rozbudowanych niż te od pegasusa. Nawet w tytułach, w których na klawiaturze/myszce byłem na poziomie "mistrzowskim", próba zmierzenia się z nawet początkującymi konsolowcami, kończyła się porażką, bo nie umiałem się odnaleźć "na padzie".
Pomyślałem jednak, że skoro, wszelkie mini helikopterki, czy quadrokopterki, zdobywają tak wielką popularność, nawet jako prezenty komunijne. To latanie nie może być takie trudne, jak mi się wydaje.
Zagadałem więc z szefem wszystkich szefów, czy nie dałoby się załatwić jakiegoś małego dronika do testów. I jak widzicie, Gulson się zgodził i tak oto opisuję wam dziś tą fantastyczną zabawkę.
To tyle słowem przydługiego wstępu. Teraz kilka zdjęć.

Ja widać, naprawdę jest to maleństwo (choć są sporo mniejsze).




Tak wygląda pudełko wraz z zawartością.




Taki zestaw mamy w pudełku. Wystarczy naładować baterie do drona, uzbroić "pilota" w trzy baterie AAA (cienkie paluszki) i już możemy latać.
Pod warunkiem, że mamy taką umiejętność.
Jak to wyglądało u mnie ?...
W skrócie mówiąc, bardzo źle

Zacznijmy od początku. Gdy tylko listonosz dostarczył mi paczkę z quadrokopterem, rzuciłem robotę i od razu zabrałem się do sprawdzenia czy, i jak to draństwo działa. Podniecony jak pięciolatek w dniu gwiazdki, zamknąłem się w największym pomieszczeniu w firmie. Podłączyłem zasilanie do drona i uruchomiłem "aparaturę radiową" aby wprawić go w ruch.
Już po chwili okazało się, że to nie jest tak pięknie jak na filmikach, albo że ja, jestem w te klocki jeszcze gorszy niż przypuszczałem.
Dron latał jak pijana pszczoła, obijając się przy tym o wszystko co było w zasięgu.
Pomyślałem sobie, no cóż, jak wszystko inne zawiedzie, to może warto przeczytać instrukcję obsługi

I Bingo ! Z trudem rozszyfrowując instrukcję pisaną w języku "czinglisz" (mam wrażenie, że ona była tłumaczona z angielskiego na mandaryński, a potem z mandaryńskiego ponownie na angielski, no ale mniejsza o to) znalazłem informację o kalibracji żyroskopu. Niestety opis był dość zawiły, a kierunki na obrazku mu towarzyszącym nie pokrywały się z tymi w treści. Gdy w końcu doszedłem do tego jak prawidłowo skalibrować żyroskop, okazało się, że mamy znaczną poprawę, bo dron szaleje już w znacznie mniejszym stopniu, a do tego mam już nad nim jakąś kontrolę, aczkolwiek o lataniu nie ma mowy.
Ot, udaje mi się uniknąć co dziesiątej kolizji

No dobra, może czas ponownie zajrzeć do instrukcji.
O jest coś o przyciskach opisanych jako "Trim". Możemy się też dowiedzieć, że po skalibrowaniu żyroskopu, dron, będzie już samoistnie utrzymywał poziom, ale praktycznie zawsze, będzie uciekał w którejś z sześciu osi.
Przyciski "Trim" służą, do zniwelowania niepożądanych ruchów quadrokoptera. Była też informacja, że nigdy nie da się tego zrobić perfekcyjnie i zawsze należy korygować te małe odchyły podczas lotu.
Niestety pomimo dwóch dni prób, po mniej więcej 36 minut dziennie, w żaden sposób nie udało mi się doprowadzić do sytuacji, żeby dron był posłuszny. Uznałem, że skoro latać nie potrafię, to nauczę się najpierw na ziemi. I tak, męczyłem biednego UAV'a na podłodze w kuchni, unosząc się tylko na tyle aby był w stanie się przesuwać, ale nie odrywał od ziemi. W pewnym momencie zauważyłem, że jak się chce ruszyć z bardzo bardzo wolnych obrotów, to jeden z silników startuje z wyraźnym opóźnieniem. Nie miał, żadnych oporów mechanicznych, reagował tak samo jak pozostałe gdy lekko dmuchnęło się w wirnik, a mino to startował później. Wymontowałem go i zacząłem testować. Okazało się, że jest taka pozycja śmigła, w której silnik wymagał ponad trzy razy większego prądu do startu niż pozostałe. Wystarczyło jednak, obrócić wirnik o ułamek stopnia i już startował normalnie. Wniosek. Uszkodzone jedno z uzwojeń.
Napisałem do chińczyka i opowiedziałem mu to samo co Wam teraz. Poprosiłem o dosłanie nowego silniczka, lub zwrot kwoty 30PLN, bo w takiej cenie na Aliexpress można kupić komplet tych silniczków. Mimo iż kilka dni wcześniej zatwierdziłem transakcję, "majfrend" bez gadania zwrócił mi 30 złotych. W międzyczasie, znalazłem w Warszawie sklep, gdzie kupiłem komplet tych silniczków za 16 złotych i na wszelki wypadek, dodatkowe dwie pary śmigieł za niecałe 10 złotych. Do tego wysyłka, bo co prawda, sklep miałem dość blisko, ale jakoś nie po drodze.
Teraz ciekawostka o tych silniczkach. Mają one wymiary 6mm średnicy i 15mm długości. Zasilane są 1,5V - 4,2V, pobierają pod obciążeniem ok 1A i kręcą się do 60.000rpm (sześćdziesięciu tysięcy obrotów na minutę




Po wymianie silników na nowe, okazało się, że jednak to nie była wina moich tragicznych umiejętności. Już po chwili, liczba wypadków i kolizji spadła o 40%, a gdy ponownie wykonałem wszystkie kalibracje, już o 80%. Pozostałe 20% to już moje umiejętności, a raczej ich brak.
Teraz zajrzyjmy do "wnętrza", bo to jest coś co spowodowało mój lekki szok. Tam praktycznie nic nie ma. Zanim pokażę zdjęcia, opiszę zawartość płytki, która tym wszystkim steruje.
- Dron komunikuje się z kontrolerem na częstotliwości 2,4GHz, za pomocą antenki wykonanej ok 4cm linki. Nie udało mi się zakłócić komunikacji, latając w pomieszczeniu z trzema routerami, dwa od Orange i jeden LTE. Na wszystkich urządzeniach podłączonych do routerów odpaliłem Speed Testa, a do tego drukowanie po WiFi z trzech komputerów. Nie zauważyłem żadnych problemów z komunikacją z dronem.
- Napęd to cztery (dwa CW* i dwa CCW* - "lewe" i "prawe") szczotkowe silniki 6mm x 15mm 60.000RPM (żywotność 5-6 godzin).
- Mamy też dwie pary śmigieł dwa "lewe" i dwa "prawe" Śmigła są zamontowane "na krzyż".
- Do tego rama na której się to wszystko trzyma. Jest wykonana z dość elastycznego tworzywa i co za tym idzie, odporna na wszelkie kolizje.
- Źródłem zasilania jest tutaj bateria Litowa 3,7V o pojemności 150mAh i obciążalności 20C.
- Sercem UAV'a jest niewielka płytka zawierająca cztery tranzystory smd w obudowie SOT23 oznaczone jako AOSHB, do tego jeden 54QB i jeden ML5. Mamy też czerwoną i niebieską diodę LED (czerwona z przodu, niebieska z tyłu, nie wiem czemu tak dziwnie), kwarc, oraz dwa układy scalone, pierwszy to 16-nóżkowy no name (nawet nie zeszlifowany, widać że fabrycznie nie miał oznaczeń), a drugi ma oznaczenia:
M540
0871P1
L1704
Nic o nim nie znalazłem, ale podejrzewam, że to jest ten sześcioosiowy żyroskop.
I to właściwie tyle. Jest jeszcze kilka malutkich kondensatorków SMD. To wszystko co jest potrzebne aby bezzałogowa maszyna latająca mogła wznieść się w powietrze i być kontrolowana z ziemi. W głowie się nie mieści.
Wymiary drona to 80mm x 80mm x 35mm.
Waga z baterią wynosi 21,4 grama.
Czas lotu wynosi pięć do sześciu minut.



Kilka fotek z bliska.



I jeszcze bliżej.

I jeszcze silniczek.
Jak bardzo byście się nie przyglądali, to nie uda wam się tutaj wypatrzeć nic więcej niż opisałem, a jednak to lata i to całkiem sprawnie.
Gdy już mniej więcej opanowałem technikę lotu, uznałem, że w bardziej zaawansowanych modelach, z pewnością jest to łatwiejsze, ze względu na lepszej klasy czujniki.
Niestety mam ogromny problem z kierunkiem w osi pionowej i z opanowaniem lotu "w dół" i lądowania. Podejrzewam, że coś jeszcze jest nie tak z dronem, bo pozostałe kierunki lotu mam opanowane na tyle, że się nie rozbijam, a przy wznoszeniu i lądowaniu albo się przyklejam do sufitu, albo spadam jak kamień, albo odbijam się od podłogi jak piłka

Teraz coś o samym sterowaniu. Na samym początku wspomniałem, że ta zabawka może nam dać coś cennego. Chodziło mi o to, że z tego co się zorientowałem, ze sterowaniem dronem, jest tak jak z jazdą samochodem. Nie ważne, jakim autem nauczymy się jeździć, bo we wszystkich, podstawowe funkcje i manipulatory (kierownica, pedały, wybierak do biegów), są zawsze tak samo rozmieszczone i zawsze sobie poradzimy. Tak samo jest w przypadku, 99% dronów. Jak nauczymy się latać takim za 50 złotych, to potem bez problemu damy sobie radę z pilotowaniem, jakiejś większej i droższej maszyny.
Teraz opiszę wam pokrótce, zasadę latania dronami. Posłużę się przykładem mojego kontrolera:

Zanim zaczniemy zabawę, musimy dokonać kalibracji żyroskopu. W przypadku, mojego drona, aby to zrobić, należy umieścić połączonego z kontrolerem UAV'a na poziomej powierzchni, następnie skierować lewy drążek w pozycję 45° w prawe dolne położenie, a następnie, cały czas utrzymując lewą gałkę w tej pozycji, ustawić prawą gałkę w takiej samej pozycji. Dron zacznie migać diodami. Należy trzymać joysticki, nie ruszając nimi, do czasu aż diodki quadrokoptera przestaną mrugać. W tym momencie żyroskop jest skalibrowany.
Na początek skupmy się na "gałkach"
Lewa odpowiada za dwie funkcje:
- Throttle czyli przepustnica. Sterując gałką w osi pionowej sterujemy "gazem" i wznosimy się lub opadamy. Na tym joysticku kciuk pracuje praktycznie cały czas. Ta gałka w tym kierunku ruchu nie "sprężynuje" i pozostaje w takiej pozycji jaką ustawiliśmy.
- Yaw ta funkcja służy do obracania quadrokopterem wokół własnej osi w płaszczyźnie poziomej i jest realizowana poprzez wychylenie lewej gałki w prawo lub lewo. Im mocniej to zrobimy, tym szybciej dron będzie się obracał. W tej płaszczyźnie gałka sprężynuje i automatycznie powraca na środek po puszczeniu.
Prawa gałka, sprężynuje we wszystkich kierunkach i zawsze po puszczeniu wraca na środek. Ona również, pełni dwie funkcje:
- Roll, przesuwając drążek w lewo lub prawo, UAV, poleci w tym kierunku. Czyli jeśli będzie tyłem do nas, i skierujemy drążek w lewo to dron poleci "lewym bokiem do przodu", bez obracania się przodem do kierunku lotu, o to musimy zadbać używając lewej gałki.
- Pitch, sterując joystickiem w górę i w dół, spowodujemy ruch drona w kierunku zgodnym "z jego przodem" lub lot do tyłu.
Trudno to wszystko wytłumaczyć. Chyba trudniej, niż po prostu wziąć aparaturę w ręce i kilka razy się rozbić

Małe pomarańczowe przyciski, to właśnie trymery, do precyzyjnego wyregulowania kierunków. Zasada jest prosta, jak ucieka do przodu, to klikamy raz lub kilka razy przycisk Trim w przeciwnym kierunku. Analogicznie do wszystkich osi.
Pozostaje jeszcze kwestia trybu headless...
Tutaj pozwolę sobie zacytować materiał ze strony poświęconej tematowi dronów:
Quote:Normalny tryb lotu
Największym problemem podczas nauki latania modelem 4-kanałowym, takim jak quadrocopter, jest zmiana kierunków sterowania zależnie od orientacji modelu. Gdy jest on skierowany tyłem do nas ? kierunki wychylenia prawego drążka odpowiadają dokładnie tym, w które przemieści się quadrocopter. Jeżeli jednak obrócimy go przodem w swoją stronę ? lewa strona zamieni się z prawą, a przód z tyłem. Wtedy manipulowanie drążkiem już nie jest takie proste.
I dalej:
Quote:Tryb headless
Czy nie byłoby łatwiej, gdyby niezależnie od tego, w którą stronę zwrócony jest model ? zawsze drążek w przód powodował lot ?od nas?, w tył ?do nas? i odpowiednio w lewo i w prawo? Tym tropem poszli autorzy trybu nazywającego się ?Headless?. Opiera się on o magnetometr, czyli po prostu elektroniczny kompas. Na podstawie jego odczytów quadrocopter ustawia sobie kierunki bezwzględne (przód zawsze w tą sama stronę), niezależne od tego, jak sam jest zwrócony. Tym samym, w trybie Headless, przy stałym wychyleniu prawego drążka, quadrocopter będzie się poruszał wciąż w jednym kierunku, nawet jeśli go obrócimy (yaw).
Po szczegółowe informacje, odsyłam Was do strony źródłowej.
Ja osobiście nawet nie próbowałem włączać tego trybu, bo od początku wyszedłem z podobnego założenia, jak autor cytowanego artykułu.
Jak już mam sobie wpoić jakieś nawyki związane ze sterowaniem UAV'em, to lepiej od razu prawidłowe.
Teraz zajrzyjmy do wnętrza naszej "aparatury radiowej":


Jak widać, tutaj również zbyt wiele nie znajdziemy. Układ scalony, tak samo jak w przypadku samego UAV'a nie posiada żadnych oznaczeń.
Skoro już miałem rozebranego "pada" na stole, to postanowiłem wyprowadzić mu antenkę na zewnątrz, bo fabrycznie była zwinięta w kłębek i upchana w czerwonym okienku pomiędzy przyciskami.


Wróćmy jeszcze do tematu diodek. Jak wspomniałem, na przodzie drona mamy czerwoną diodę, a na tyle niebieską.

Ma się to nijak do standardów. Bo jeśli chodzi o obiekty latające to, światła pozycyjne mamy trzy. Białe na środku z przodu, oraz czerwone i zielone po bokach. Tak aby w powietrzu, można było bez problemu ocenić w którą stronę porusza się obiekt. Lub, w ruchy naziemnym, białe z przodu i czerwone z tyłu.
Jako, że w moim dronie, są tylko dwie diody, zdecydowałem, że przednią wymienię na białą, a tylną na czerwoną. Przy okazji, przelutowałem całą płytkę, bo chińskie luty nie były najlepszej jakości. Potraktowałem też potencjometry preparatem Kontakt PR.

Z uwagi na fakt, że póki co latam bardzo słabo, nie będę chwilowo umieszczał swoich żenujących popisów pilotażu, bo zwyczajnie nie ma czym się chwalić.
Podejrzewam, że na dworze, gdzie miałbym więcej przestrzeni, byłbym w stanie lepiej pilotować, ale od kilku dni wieje, a ten ,malutki dronik jest bardzo podatny na nawet najmniejsze zawirowanie powietrza.
Tak więc chwilowo musicie się nacieszyć filmikami nagranymi przez innych posiadaczy tej zabawki.
To wszystko są te same drony, tylko w różnych obudowach. Tak samo, "aparatury" sterujące.
Pozostaje jeszcze jedna sprawa. Na płytce będącej sercem drona jest wolne miejsce na jakieś złącze. Pady są opisane jako V+, V-, SX. Może któryś z kolegów bardziej obeznanych z tematem podpowie, do czego może ono służyć?

Aaa, właśnie, zapomniałem Wam wspomnieć. Ten dron posiada funkcję robienia "tricków". Co prawda sprowadza się do wykonania obrotu (fikołka) o 360° w kierunku w którym poruszymy prawym joystickiem, ale zawsze jest to ciekawy dodatek.
Na koniec pragnę zaapelować do Was o wielką ostrożność i zapoznanie się z przepisami, jeśli mielibyście ochotę bawić się dronami. Na którymś z filmików na YouTubie, padło świetne podsumowanie:
Quote:"Pamiętaj, że dron, to w gruncie rzeczy latająca kosiarka"
Jeśli wyklikacie "sto plusików", to specjalnie dla Was, rozbiorę ten uszkodzony mikrosilniczek i zrobię dokumentację zdjęciową. Wiem, że Was, tak samo jak mnie, bardzo ciekawi jego budowa

EDIT 28.06.2018 16:18
Kolega 398216 Usunięty przypomniał mi o jeszcze jednej istotnej funkcji tego dronika. Nie latałem nim jeszcze na zewnątrz i nie miałem okazji wypróbować tej funkcji. Zacytuję zatem fragment instrukcji obsługi na ten temat:
Instrukcja obsługi wrote:One-key Return Press the One-key Return key on the transmitter, the Quad-rotor will make automatic return. If it deviates the track when return, please operate the right control lever so as to correct the flyying direction.
During the course of return press the functional combination key on the transmitter once again or push the right control lever "Forward", you can stop the action of Return.
Czyli mamy niby automatyczny powrót, ale może wymagać korekcji lotu. Podejrzewam, że on wraca po linii prostej do punktu startowego, ale póki nie nauczę się dobrze latać, nie mam zamiaru oddawać sterów w ręce chińskiego autopilota.
Pozdrawiam.
CMS
*Może ktoś wie jak rozwinąć te skróty?
Cool? Ranking DIY