Dzień dobry!
Jak wiadomo, jednym z podstawowych problemów współczesnej cywilizacji jest to, że natychmiast po włączeniu i nagrzaniu lutownicy uświadamiamy sobie, że musimy zmienić grot. Aby oszczędzić czas, robimy to zazwyczaj na gorąco, kombinerkami, szczypcami albo wykorzystując zjawiska z zakresu I zasady dynamiki Newtona (efekt bezwładności). Operacja taka niesie znaczne ryzyko poparzeń, przypalenia stołu, podłogi lub ostatecznie zgubienia grota.
Standardową metodą walki z opisanym zjawiskiem jest dokupowanie lutownic. Ja osobiście mam pięć.
Tak oto dochodzimy do problematyki niniejszego posta - mam pięć lutownic (dwie zwykłe kolby - efekt grota, wiadomo, termopincetę, dmuchawkę i sysawkę) oraz tylko jedną stację lutowniczą (marki na Xy, LF8800, z dwoma wyjściami). Zmęczony ciągłym przekładaniem kabli, wyprodukowałem ostatnio urządzenie, które odważnie nazwałem Multiplekserem Lutowniczym. Dobra nazwa dla kilku przełączników.
W zasadzie, największą wartością tego posta jest to, że znajduje się w nim rozpiska złącza lutownic na Xy.
Ale po kolei - najpierw schemat:
Przełącznik ma dwa wejścia (nazwijmy je lewym i prawym) oraz pięć wyjść (ponumerujmy je od 1 do 5, licząc od lewej). Wejście lewe przeznaczone jest do złącza "Soldering" stacji, a prawe do złącza "Desoldering". Różnica między tymi wejściami jest tylko taka, że zwarcie pinu nr 5 do masy po stronie "Desoldering" powoduje uruchomienie pompy do dmuchawki, zaś po stronie "Soldering" służy jedynie do wybudzenia stacji z letargu (czujnik ruchu). Przy okazji, w stacji LF8800 znajdują się w rzeczywistości dwie całkiem osobne stacje lutownicze (nawet transformatory sieciowe są osobne) z identycznymi sterownikami, które być może różnią się oprogramowaniem (ale nie jestem do końca pewien).
Dwa pierwsze wyjścia współpracują z lewym wejściem (kolba i termopinceta). Dwa ostatnie - z prawym (sysawka i dmuchawka). Najciekawsze jest wyjście środkowe, które może współpracować z którymkolwiek z wejść i jest przeznaczone dla drugiej kolby.
Większość przewodów może być na stałe podłączona do wszystkich lutownic. Przełączane są w zasadzie dwa - zasilanie grzałki (pin 3, 32V AC, do 3A) i pomiar temperatury (pin 2). Dodatkowo, wyjście 3 ma również przełączany drugi zacisk grzałki - a to po to, by nie zwierać mas grzałki w obu podsystemach. Ich zwarcie prowadzi bowiem do powstania dość paskudnej pętli masy, która wprowadza zakłócenia do masy sygnałowej.
Teraz wykonanie:
Obudowa jest wariacją na temat ceownika aluminiowego. Wyszło taniej, niż jakakolwiek gotowa skrzynka, którą mogłem przypasować. Montaż elektryczny to od liku przewodów. Nie wiem, jak to się stało, ale do zaizolowania tego zużyłem dobry metr termokurczki. Całość uzupełniona jest dwiema mosiężnymi rurkami do podłączenia instalacji pneumatycznej.
A tak to wygląda po zmontowaniu:
Całość przeznaczona jest do montażu pod krawędzią biurka, o tak:
Obudowa jest trochę cofnięta w stosunku do krawędzi, co utrudnia przykręcanie złącz, ale dzięki temu nie wystają za bardzo.
Koszty:
Zdecydowanie za dużo, czyli w sumie ok. 100 zł.
Z góry odpowiadam na kilka pytań:
- Tak, środkowa lutownica ma czujnik ruchu na stałe podłączony do lewego wejścia. Jeśli jest używana z prawym i stacja "przyśnie", trzeba nacisnąć przycisk na dmuchawce. Lepsze to, niż przypadkowe włączanie dmuchawki przy ruchu lutownicy.
- Opcja ze środkowym wyjściem pozwala używać dwóch lutownic jednocześnie, jak również lutownicy z dowolnym urządzeniem wylutowującym. Wszystko bez przekładania kabli.
- Tak, w podobnej cenie można kupić stację bez lutownicy. Ale wtedy miałbym tylko 3 wyjścia, a nie 5.
- Co będzie, jak dokupię szóstą lutownicę? Nowy post na Elektrodzie;)
- Tak, na wybieraku Strowgera zapewne mógłbym zrobić urządzenie podłączające dowolną lutownicę do dowolnego kanału stacji i to w dodatku automatycznie. Niestety, nie było z czego zasilić wybieraka...
Cool? Ranking DIY