Witam serdecznie.
W tym temacie podzielmy się opinią na temat wspomagania kierownicy w samochodach osobowych i dostawczych.
Które wspomaganie waszym zdaniem jest lepsze, praktyczniejsze oraz mniej awaryjne, elektryczne czy hydrauliczne? Które działa lżej oraz w jakim samochodzie jakie wspomaganie macie.
Ja przykładowo w oplu corsie b 1.0 99r. Mam wspomaganie elektryczne i muszę przyznać, że działa dużo lżej w porównaniu do hydraulicznego w busie.
W Mercedesie A140 miaem hybrydę. Wspomaganie elektryczne, ale pompa napędzana silnikiem elektrycznym. Na postoju pompowała i keirrownica się kreciło lekko, a czym się szybciej jechało, tym bardziej wspomaganie słabło.
miałem elektryka(punto 2) i w porównaniu do obecnej hydry (aveo) działało lepiej (mocniej) o ile przy prędkościach pow. 100 nie było różnicy to jednak w mieście lepiej było w punto. oba były i są bezawaryjne wiec pomijam częśc dot. bezawaryjności.
Elektryczne mniej miejsca zajmuje, jest lżejsze, mniej silnik obciąża, mniejsze spalanie i mniej awaryjne. Tyle z zalet, z wad to jak już się zepsuje to jest droższe w naprawie, ale ryzyko zepsucia jest mniejsze niż w hydraulicznym. Poza tym wspomaganie hydrauliczne to już powoli tylko w zabytkach można spotkać. Nowsze samochody to tylko wspomaganie elektryczne.
W hydraulicznym pompa chodzi non stop ale jak nie kręcisz kierownicą to olej idzie w przelew z powrotem do zbiorniczka nie stawiając oporu pompie hydraulicznej . W elektrycznym pobór prądu jest duży ale tylko po czas skręcania . W hybrydach natomiast jest to widoczne po przygasających światłach w niektórych modelach szczególnie jak chcemy skręcić w miejscu na twardej nawierzchni .
Dodano po 3 [minuty]:
Przy dużym poborze prądu alternator stawia dość spory opór dla silnika .
Wspomaganie hydrauliczne ma jedną, zasadniczą wadę, działa zawsze tak samo, niezależnie od warunków jazdy i prędkości. Elektryczne, które zmienia siłę w zależności od prędkości pojazdu to zupełnie inna liga, zapytajcie kobiety, która jeździ Fiatem wyposażonym w przycisk "city", są zachwycone
Ponieważ po zdaniu prawa jazdy długo jeździłem głównie samochodem rodziców (Yaris 1 fl) nauczyłem się bardzo lekkiego oporu i hydrauliczne mi przeszkadza, do tej pory, mimo że od 3 lat jeżdżę głównie starym e46. Ogólne wrażenia?
Yaris 1 - elektryczne - niemal palcami można kręcić podczas manewrowania. Mnie się to podoba, dla niektórych za lekko. Światła i silnik przygasają lekko, ale aku nigdy nie padło (to znaczy padło ale od pozostawienia otwartych drzwi - lampka w środku). Przygasanie silnika zależało od stanu aku - na nowym niemal niewidoczne, jak już był na wykończeniu - bardzo.
Micra, chyba K11, hydrauliczne. W zimie, w niskiej temperaturze zaraz po rozruchu ciężko to chodziło, pod koniec ruchu kierownicy też słabło. Potem normalnie chyba jak na hydraulikę. Może pompa zużyta. Nie pamiętam w jakim stopniu obciążało silnik.
Panda 2 elektryczne z trybem City. Podoa mi się w trybie City. Silnik przygasa w czasie kręcenia.
Skoda SuperB - nie wiem jakie ale mogłoby pracować lżej. Tu chyba silnik nie przygasał.
Peugeot 207 - na nim się uczyłem i zdawałem - nie wiem jaka mechanika wspomagania. Dobrze, ale nie to co w Yarisie. Tyle pamiętam bo to były czasy nauki, człowiek się stresował i nie zwrało się uwagi na jakieś niuanse działania mechanizmów.
BMW e46 - hydrauliczne. Tym teraz przeważnie jeżdżę. Lepiej niż w Micrze (ciągnie tak samo nawet tuż po rozruchu w duże mrozy i równo od oporu do oporu) ale nie to samo Yaris. Lepiej się tym kieruje przy dużych prędkościach za to. Silnik przygasa podczas kręcenia.
Nissan Primera chyba P11 - hydrauliczne, jak wyżej. Dobrze, ale podoba mi się mocniejsze. Silnik przygasa podczas kręcenia.
Tico bez wspomagania Seicento bez wspomagania Polonez bez wspomagania - ciężko, ale najlepiej się prowadził z 3 ostatnich.
W hydraulicznym pompa chodzi non stop ale jak nie kręcisz kierownicą to olej idzie w przelew z powrotem do zbiorniczka nie stawiając oporu pompie hydraulicznej . W elektrycznym pobór prądu jest duży ale tylko po czas skręcania . W hybrydach natomiast jest to widoczne po przygasających światłach w niektórych modelach szczególnie jak chcemy skręcić w miejscu na twardej nawierzchni .
Przy dużym poborze prądu alternator stawia dość spory opór dla silnika .
Elektryczne wspomganie wymyślono właśnie w celu zmniejszenia zużycia paliwa.
Kręcenie pompą, nawet jałowe, generuje straty. Na przekładni, pompie, pompowaniu oleju. Ponadto wspomaganie elektryczne jest lżejsze. I co tu ukrywać - przyjemniejsze w prowadzeniu.
Ponadto w elektrycznym wspomaganiu łatwiej zaimplementować samoczynne kręcenie kierownicą.
Właśnie to mnie przeraża. Kilka lat temu sceny z filmu „Terminator 3”, gdy robot w damskich ciuszkach hackował samochody można było traktować jako bajkę.
A teraz moja Honda potrafi sama zahamować kiedy jej się spodoba, bogatsze wersje kręcą kierownicą podczas parkowania (co wcale nie oznacza, że moja nie może), o przyspieszaniu nie wspomnę. Jedynie czego chyba nie potrafi to samoczynnie przerzuć bieg z P na D.
Ale to już potrafi Nissan Leaf, gdzie nie ma mechanicznej wajchy, ale zwykły przełącznik.
Ponadto wspomaganie elektryczne jest lżejsze. I co tu ukrywać - przyjemniejsze w prowadzeniu.
Nie zgodzę się co do przyjemności. Nic nie przenosi na kierowcę. Kieruje się jak budyniem. Jeżeli chodzi o odczucia to moim zdaniem lepsze w hydraulice. Z resztą oczywiście trudno polemizować, ale jeśli chodzi o wyczucie zachowania auta to imho hydraulika zdecydowanie.
Wspomaganie hydrauliczne ma jedną, zasadniczą wadę, działa zawsze tak samo, niezależnie od warunków jazdy i prędkości.
Nieprawda. Są samochody, które mają wspomaganie hydrauliczne ze zmienną siłą zależna od prędkości, jednocześnie przy pompie mechanicznej. Np. Mazda 323 F BG, którą miałem.
Quote:
Nie zgodzę się co do przyjemności. Nic nie przenosi na kierowcę. Kieruje się jak budyniem.
To tylko pierwsze wrażenie. Po kilku tygodniach jazdy z takim wspomaganiem (elektrycznym) czucie wraca.
Moim zdaniem powinien być lekko wyczuwalny opór na kierownicy, żeby czuć samochód. W przeciwnym razie ciężko się przyzwyczaić. Kiedyś na warsztacie zamontowaliśmy do wózka widłowego orbitrol innej firmy i jakie było zdziwienie? Ano takie,że nie było czuć kierownicy w ogóle, jakby była odłączona od hydrauliki. Efekt był taki, że ciężko było prowadzić taki wózek, chociaż wspomaganie działało aż za dobrze.
Mam bmw e38 i hydrauliczne wspomaganie działa wyśmienicie, lekko na postoju i coraz słabiej wraz ze zwiększaniem prędkości. Przy tej masie auta rewelacja. Elektryczne też testowałem w innych autach i moim zdaniem zbyt lekko kierownica chodzi, ciężej auto wyczuć, jak ktoś już wyżej napisał jakby kierował budyniem Największa porażka to chyba jednak jest elektryczne sterowanie, kilka nowych aut to ma, kierownica nie jest połączona w żaden sposób z kołami tylko z modułem który owymi kołami steruje. wrażenia jak na playstation 2.
Ja właśnie wolę "kierowanie budyniem" ale tak już mam. Co do elektrycznego układu kierowania - bałbym się tym jechać - mamy 140 i nagle brakuje prądu, brrr.
Co do elektrycznego układu kierowania - bałbym się tym jechać
A z elektrycznym wspomaganiem się nie boisz? Może skutek identyczny nie będzie, ale można się zdeczka zaskoczyć jak na zakręcie raptem nie masz wspomagania.
Przecież podczas jazdy NIE MASZ wspomagania. W moim GrandScenicu tak właśnie było. Nawet z ciekawości się przejechałem z podłączonym CLIPem i na zakrętach (różnych) podczas jazdy pobór prądu wskazywał 0. Natomiast przy powolnej jeździe i na postoju dziesiątki amperow szły na wspomaganie.
Strach polega na czymś innym - że podczas jazdy samochód sam sobie skręci. Przy dużej szybkości skutki mogą być tragiczne.
Zdarzyło mi się to w range rover sport. Tam silnik elektryczny poprzez pasek zębaty pomaga listwie magla się przesuwać. Awaria sterownika i skręt na Maksa w lewo. Na szczęście przy wjeździe na podnośnik, heble w podłogę i prawie nic się nie stało, prawie bo odruchowo próbowałem walczyć z kierownicą, łapa bolała kilka dni. Gdyby zdarzyło się to przy 200 na autostradzie to pewno już bym nie pisał. Dlatego też twierdzę że nowoczesne samochody i staromodny koń mają wiele wspólnego. Kiepsko bo kiepsko ale myślą.
Co do elektrycznego układu kierowania - bałbym się tym jechać
A z elektrycznym wspomaganiem się nie boisz? Może skutek identyczny nie będzie, ale można się zdeczka zaskoczyć jak na zakręcie raptem nie masz wspomagania.
Parę razy zgasł mi silnik (reduktor LPG padł) po wysprzęgleniu. Faktycznie byłem zaskoczony i jakby zakręt był mocniejszy to nie wiem czy by nie było rowu.
sanfran wrote:
Przecież podczas jazdy NIE MASZ wspomagania.
Jak wyżej, różnica była i to spora, zaskoczenie i było niebezpiecznie. kolejnym razem bylem przygotowany więc tragedii nie było.
sanfran wrote:
Strach polega na czymś innym - że podczas jazdy samochód sam sobie skręci. Przy dużej szybkości skutki mogą być tragiczne.
Właśnie tego się boję - samo skręci bądź kompletnie przestanie działać. przy padniętym wspomaganiu jest jednak minimum kontroli.
P. S. Mój kolega rozbił się Audi ze wspomaganiem - był przyzwyczajony do starego Opla bez.
Kiedyś , kiedyś to wspomagania nie było nawet w ciężarówkach . I dawało się radę .
Na pusto to jeszcze , jeszcze ale z ładunkiem to była masakra . Nie trzeba było korzystać z siłowni . Wtedy to nawet nikt nie myślał o wspomaganiu w osobówkach chyba , że w limuzynach .
Kiedyś , kiedyś to wspomagania nie było nawet w ciężarówkach . I dawało się radę .
Na pusto to jeszcze , jeszcze ale z ładunkiem to była masakra . Nie trzeba było korzystać z siłowni . Wtedy to nawet nikt nie myślał o wspomaganiu w osobówkach chyba , że w limuzynach .
Dowcip polega na czymś, co się fachowo nazywa "kąt pochylenia sworznia zwrotnicy". Z grubsza polega to na tym, że pod ciężarem pojazdu koła mają tendencję do ustawiania się wprost bo wtedy elementy zawieszenia są najniżej względem podłoża a każde skręcenie kół powoduje uniesienie się pojazdu.
Do tego tarcie opon o podłoże powodowało, że kręcenie kierownicą w cięższych pojazdach bez wspomagania możliwe było tylko podczas toczenia się kół.
Do tego przekładnie. Pamiętam, gdy się przesiadłem ze standardowego malucha ze ślimakową przekłądnią do BIS'a, który miał zębatkową przekładnie kierowniczą czułem się jak w limuzynie ze wspomaganiem.
A jeszcze ciekawostka - wyłączonym wspomaganiem dlatego się kręci gorzej, bo w porównaniu do niewspomaganego układu jest inne przełożenie kierownica - koła.
To prawda. To samo auto w wersji ze wspomaganiem, które nie działa, prowadzi się trudniej niż egzemplarza fabrycznie bez wspomagania. I tylnonapędówki bez wspomagania prowadzą się podobno lepiej niż przednionapędówki (w Polonezie fajnie się generalnie jechało).
wyłączonym wspomaganiem dlatego się kręci gorzej, bo w porównaniu do niewspomaganego układu jest inne przełożenie kierownica - koła.
Bzdura. Jest takie samo. Około 2,5 obrotu w każdą stronę. Po prostu przy wyłączonym wspomaganiu kierowca musi pokonać jeszcze opory przepływu oleju przez maglownice albo opory przekładni silnika elektrycznego.
Bzdura. Jest takie samo. Około 2,5 obrotu w każdą stronę. Po prostu przy wyłączonym wspomaganiu kierowca musi pokonać jeszcze opory przepływu oleju przez maglownice albo opory przekładni silnika elektrycznego.
Trochę kolega przestrzelił.
Honda Civic - 2.5 obrotu ale od końca do końca, 1 i ćwierć od prostej do pełnego skrętu.
Nissan Leaf - ponad 3 - ciut powyżej półtorej od prostego do pełnego skrętu.
Powyższe autka maja wspomaganie elektryczne.
Oporów przepływu przez maglownicę zbyt dużo nie ma, to samo w elektrycznym - niech sobie kolega pokręci kierownicą w uniesionym samochodzie z wyłączonym silnikiem (elektryką) i wtedy pogadamy.
Kortyleski dobrze napisał o oporach oleju . Np. W starszych ciężarówkach jak nawalił układ wspomagania to spuszczało się olej z magistrali , żeby umożliwić normalne holowanie pojazdu . wtedy układ kierowniczy chodził w miarę lekko .