Jest spore prawdopodobieństwo, że w transformatorze nie nastąpi przebicie - ale do pewności daleko, i szkoda dobrego transformatora na takie próby. A to z powodu nasycenia rdzenia i prądów wirowych w rdzeniu - pierwsze ogranicza całkę z napięcia po czasie, drugie szybkość zmian napięcia, w sumie ograniczają napięcie. Będzie ono wprawdzie wielokrotnie wyższe, niż nominalne, ale na ogół izolacja jest w stanie to wytrzymać - przynajmniej przez krótki czas - jeśli uzwojenie jest w dobrym stanie. Tyle, że co do tego stanu nie ma pewności - może w uzwojeniu pojawił się jakiś mikroskopijny grzyb i uszkodził izolację, daleko mu do tego, żeby to mogło wpłynąć na działanie transformatora przy nominalnym napięciu, ale wielokrotnie wyższego nie wytrzyma.
Natomiast popłynie duży prąd - a czy za duży, czy przepali uzwojenie, to zależy od grubości drutu i bezpiecznika. W instalacji w mieszkaniach używa się głównie przewodów o przekrojach 1.5mm2 i 2.5mm2, dobierając do nich bezpieczniki tak, by w razie zwarcia przepalał się bezpiecznik (bądź wyłączał się, jeśli to jest automatyczny), a przewody pozostawały nieuszkodzone. Jeśli uzwojenie transformatora jest podobnej grubości, to bezpiecznik przerwie połączenie, zanim uzwojenie zdąży się przegrzać. Ale jeśli jest nawinięte znacznie cieńszym drutem, to bezpiecznik zadziała za późno.
A do wytwarzania wysokiego napięcia nadaje się transformator wysokiego napięcia ze starego telewizora z kineskopem, najlepiej kolorowego - tam stosowano napięcia ze 25kV. Z tym, że też jest sprawa możliwego nasycenia rdzenia - te transformatory dostawały impulsy o czasie około 10-12us co 64us, i z tych impulsów robiły to wysokie napięcie - dłuższe impulsy oznaczałyby nasycenie rdzenia przy niższym napięciu. W wersji lampowej w układzie wzmacniacza końcowego tych impulsów pracowała lampa, która wytrzymywała napięcie anodowe około 6kV, w wersji tranzystorowej obniżono napięcie uzwojenia pierwotnego, ale i tak stosowano tranzystor, który nominalnie wytrzymywał 800V (BU208A), albo tyrystory (u nas BTP129).